Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Nie miał najmniejszego pojęcia jak długo spał, ale podejrzewał, że dostatecznie długo. Nie obudził go dotyk kochanka, masaż mięśni w wykonaniu Ruoye, hałas dolatujący z sąsiednich mieszkań lub jakiekolwiek inne zewnętrze odgłosy, a najzwyczajniejsza w świecie potrzeba skorzystania z toalety.

Nie otwierając oczu, zrzucił z siebie kołdrę i jak natura go stworzyła, tak pobiegł do łazienki. Dokładny układ mieszkania znał na pamięć, więc "trafił" idealnie.

Kiedy już ulżył tej najbardziej pierwotnej potrzebie, usłyszał za plecami męski głos.

- Pierwszy raz widzę, żeby Gege bez skrępowania biegał jak leśna łania do wychodka i do tego całkiem nago. To zaprawdę fascynujące.

Xie Lian otworzył oczy z przerażeniem i odwrócił się, dyskretnie zasłaniając dłońmi najbardziej wrażliwe miejsce (nie szyję!).

Hua Cheng stał oparty niedbale o pralkę i bez skrepowania przyglądał się coraz bardziej zaróżowionym policzkom mężczyzny. Uśmiechał się pod nosem i wyglądał na rozbawionego. Przybrał swoją naturalną postać: Hua Chengzhu, Króla Duchów i oryginalnego Crimson Rain Sought Flower w swojej najlepszej i najbardziej pociągającej formie, jaką Książę Koronny znał i widział.

Tak jak dawniej, ubrany był w szkarłatną szatę z wysokiej jakości materiału. Jego biodra oplatał wspaniały pas, na nogach miał buty z łańcuszkami. Włosy na powrót stały się długie, z małym warkoczykiem z boku oraz czerwoną wstążką wplecioną w niego i czerwonym koralikiem na końcu. Jedyne co się zmieniło, to brak przepaski na prawym oku. Teraz i jedna i druga źrenica były rozszerzone i bezustannie wpatrywały się w oczy Xie Liana.

Wyglądał pięknie. Idealnie.

Dłoń mężczyzny w czerwieni podniosła się i zbliżyła do twarzy Xie Liana. Na środkowym palcu zobaczył tak dobrze znaną mu cienką czerwoną nić, zawiązaną na kokardkę. Spuścił wzrok na swoją dłoń i odkrył na niej dokładnie to samo.

- Gege. - Głos Hua Chenga sięgała uszu Xie Liana i jeszcze dalej, wwiercając się w jego umysł. Dłoń w końcu dotknęła skroni i jego rozpalonego policzka. - Gege - powtórzył. - Bardzo bym chciał, abyś mi coś wytłumaczył.

Ton wydawał się miły i przyjazny, ale Xie Lian dobrze go znał. Albo jeszcze inaczej, tak wściekłego Hua Chenga jeszcze nigdy nie widział. Dlatego nadal nie poruszył się z miejsca, czekając na przyjęcie kary, jaką wymyśli mu towarzysz.

Ku jego zdziwieniu Król Duchów opuścił dłoń i wyminął go, zatrzymując się przy wannie.

- Nie jest taka duża jak w Świątyni Qiandeng, ale wygląda na solidną - powiedział na głos i postukał w dno wanny. - Ludzie wymyślili całkiem ciekawe rzeczy i woda od razu może lecieć ciepła. Naprawdę wygodne rozwiązanie - mówił do siebie, ale policjant nie ważył się nawet oddychać.

Usłyszał dźwięk odkręcanego kranu i płynącej wody. Potem, nawet nie patrząc za siebie, poczuł, że Hua Cheng siada na rogu wanny i znów mu się przygląda.

- Gege. - Jego głos był czysty i mocny, a ton bardzo, bardzo spokojny. - Niedawno byłeś ranny - zawahał się - głównie z mojego powodu... więc czy miałbyś coś przeciwko kąpieli? - zapytał tak niewinnie, jakby naprawdę się o niego martwił.

- San Lang jest zbyt uprzejmy. Sam mogłem to zrobić...

- Nie - przerwał mu stanowczo. - Od tego masz San Langa, żeby cię wspierał i spełniał twoje życzenia, zanim nawet o nich pomyślisz.

- Nikt nie umie czytać w myślach... - rzekł i dopiero po chwili zorientował się, że nie było to do końca prawdą.

- Hmm - mruknął Hua Cheng. - Naprawdę myślę, że Gege poczuje się o wiele lepiej, kiedy wejdzie do wody i się odpręży, a w międzyczasie - jego głos znów odrobinę się zmienił - może Gege zechce uraczyć mnie jakąś opowieścią z przeszłości?

Xie Lian przełknął i poczuł tylko suche, piekące gardło. Hua Cheng nie chciał się poddać.

- Przepraszam, San Lang. Naprawdę przepraszam.

Hua Chengzhu zaśmiał się.

- Nie ma za co przepraszać. Dla mnie to była chwila, długość jednego życia śmiertelnika, łącznie te 17 ostatnich lat. Pomiędzy tym czasem, a momentem, kiedy wyszedłeś z Miasta Duchów, mówiąc, że idziesz załatwić jakąś błahą sprawę, nic nie pamiętam. Byłbym zobowiązany, gdyby Gege mi to wytłumaczył, a także fakt, że nawet będąc w swojej prawdziwej postaci, mam oboje oczu. - Przerwał, by chwycić jedną z dłoni Xie Liana. - Jak to się stało?

Stojący nadal nago mężczyzna zastanawiał się, co ma powiedzieć i od czego powinien zacząć. Wiedział, że musi mu to wytłumaczyć. Jaka by prawda nie była, Hua Chengowi należała się ta wiedza.

I podjął się opowieści sprzed kilku stuleci. Od początku do momentu, kiedy obaj wylądowali w kolejnym wcieleniu ich samych.

Zaczął od tego, że w ostatnim tygodniu, kiedy byli w Mieście Duchów, Hua Cheng bardzo ciężko chorował. Nie wiedzieli, czy to była choroba, czy jakaś bardzo potężna klątwa, ale Król Duchów nieustannie krwawił. Krwawił z oczu, z uszu, z dłoni, rąk, z każdego skrawka skóry. Choć był Duchem, to krwawił jak normalny człowiek, prawdziwą krwią, która wyczerpywała go i doprowadzała do codziennej śpiączki.

Nikt nie wiedział, czy Hua Cheng umiera z tego wykrwawiania i odradza się. Ale w kółko i w kółko było tak samo. Zaczęło się dość spokojnie od małych ran, a ostatecznie mężczyzna w ogólnie nie odzyskiwał przytomności.

Xie Lian także na początku był spokojny. Jego kochanek powtarzał mu, że to nic, że wkrótce się skończy, że czuje się dobrze i żeby się nie martwił. Ale jak krwi było coraz więcej, a stan Hua Hua był już taki, że nie było z nim żadnego kontaktu, to naprawdę się przeraził.

Przez wiele dni szukał rozwiązania, jakiegoś lekarstwa i pomocy. Wypytał bóstwa w Środkowym Niebie, Górnym Niebie, duchy w Krainie Duchów, a uczonych w Świecie Śmiertelników – wszędzie, ale nikt nie potrafił mu pomóc lub choćby podpowiedzieć, co to może być za choroba i jak można ją wyleczyć.

W końcu wpadł na pomysł.

"Skoro Duchy rangi Dewastacji naradzały się zawsze w Górze Tonglu, to może jak pójdę na Górę Tonglu, to znajdę tam odpowiedź?"

I tak też zrobił.

Spędził tam kilka dni i w końcu udało mu się dotrzeć do samego centrum, gdzie znajdował się Trzon i zaczął głośno prosić o pomoc. Nie miał pojęcia, czy Góra go w ogóle słyszy, ale wytłumaczył swoją sytuację, a raczej sytuację swojego "drogocennego przyjaciela" - Króla Duchów i wykrzyczał, że zrobi wszystko, żeby mu pomóc.

Nagle z wnętrza góry odezwał się głos, który zapytał: "Zrobisz wszystko?"

Xie Lian był zaskoczony, że ktoś mu w ogóle odpowiedział, ale krzyknął z pewnością w głosie "Tak!". W końcu chodziło o najdroższą mu osobę. Dla niej zrobiłby naprawdę wszystko.

"Dobrze" - odezwał się głos Góry. Nie było tam żadnej fizycznej postaci, dlatego Książę Koronny był pewien, że to sama Góra Tonglu mu odpowiada.

Potem z nieba spłynął wprost w jego dłonie pergamin. Było na nim napisane, że Hua Cheng, Król Duchów, Szkarłatny Deszcz Szukający Kwiatu będzie natychmiast uleczony. Jednak poniżej był kolejny zapis, który mówił o tym, że w zamian za to, oboje staną się śmiertelni, bez żadnej mocy duchowej. Oczywiście nie permanentnie, tylko tymczasowo, dopóki nie spełnią poniższych warunków i nie zdejmą nałożonej na nich specjalnej, niezniszczalnej Pieczęci.

Dodatkowo tylko jedno z nich będzie wszystko pamiętać - tylko Xie Lian jako osoba zawierająca ten pradawny pakt zwieńczony na mocy krwi i danego słowa. Hua Cheng zapomni o wszystkim: o swoim pochodzeniu, życiu, jakie prowadził do tego momentu, zapomni o wszystkich osobach jakie znał i zapomni o uczuciach, jakie żywił do kogokolwiek przez te wszystkie lata. To będzie tak, jakby jego obecność została całkowicie usunięta ze wszystkich trzech światów.

Co do samych warunków, to było ich 5.

1. Aby zaistniała możliwość jakiejkolwiek interakcji, Książę Koronny Księstwa Xian Le, Xie Lian nie może jako pierwszy: zobaczyć, dotknąć oraz przemówić do Króla Duchów Hua Chenga, Szkarłatnego Deszczu Sięgającego po Kwiat. W każdym wypadku, kiedy stanie się inaczej, Hua Chengzhu natychmiast umrze i zreinkarnuje się w kolejnym ciele.

2. Uczucie Księcia Koronnego Księstwa Xian Le, Xie Liana do Szkarłatnego Deszczu Szukającego Kwiatu musi być stałe i niezmienne. Ponadto Xie Lian nie może związać się z żadnym człowiekiem, bóstwem, innym duchem lub demonem i musi żyć w celibacie do czasu zdjęcia pieczęci.

3. Książę Koronny Księstwa Xian Le, Xie Lian do czasu uwolnienia się spod Pieczęci nie może zdradzić żadnych informacji z przeszłości Szkarłatnego Deszczu Sięgającego po Kwiat jemu samemu.

4. Król Duchów Hua Cheng, Szkarłatny Deszcz Sięgający po Kwiat musi się ponownie zakochać w Xie Lianie.

5. Dokładnie od momentu spełnienia wszystkich warunków punktu pierwszego do zakochania się Króla Duchów w Księciu Koronnym Xie Lianie nie może minąć więcej niż 24 godziny czasu ludzkiego.

W przypadku niespełnienia choćby jednego z powyższych warunków – Hua Chengzhu natychmiast umrze i ponownie się zreinkarnuje.

Xie Lian był zszokowany, widząc takie trudne do spełnienia warunki.

Usiadł na powulkanicznej skale i długo czytał raz za razem treść na pergaminie. 

Zastanawiał się, co zrobić. Bycie śmiertelnikiem go nie przerażało, jeśli będzie się reinkarnować i wszystko pamiętać. Nie było to na stałe, więc po prostu musiałby to jakoś przetrwać i czekać na odpowiedni moment, żeby wszystko odkręcić. Hua Cheng też byłby śmiertelny, ale w końcu i tak obaj odzyskaliby swoje moce, nieśmiertelność i pamięć. Nie było to tak złe, jak z początku myślał.

Po kilku godzinach podniósł się i powiedział: "Zgadzam się na twoje warunki!"

Następnie przegryzł skórę na palcu i złożył pieczęć z własnej krwi. Pergamin natychmiast się zwinął i zaczął płonąć przed jego oczami.

Z wnętrza góry usłyszał głos: "A więc niech tak się stanie. Zgodnie z twoją wolą Pieczęć zostaje nałożona. Pradawny Pakt nie może zostać złamany przez żadne moce oraz ingerencję osób trzecich. Tylko wasza dwójka może zdecydować o waszym własnym losie."

Papier skończył się palić, ale w powietrzu nadal unosił się żar. Nagle rozdwoił się i jeden poleciał szybko w bok, a drugi został przy mężczyźnie w bieli. Po kilku minutach coś zamigotało i mocno wbiło się w pierś Xie Liana.

To był pierwszy raz, kiedy umarł naprawdę.

Po skończonej opowieści ciało Xie Liana lekko drżało.

Zaśmiał się, ale nie był to wesoły śmiech. Na swoich plecach poczuł delikatne jak piórka chłodne opuszki palców Króla Duchów.

- Te wszystkie blizny... - zaczął mówić zimnym głosem Hua Cheng.

- Nie, San Lang, nie wyciągaj błędnych wniosków. One też nie są na stałe - rzekł pocieszająco. - Teraz, kiedy odzyskałem swoje moce, zasklepię je w kilka godzin. Nie ma się czym martwić.

- Gege. - Chłodny ton mężczyzny siedzącego za nim, w ogóle się nie zmienił. - Czyli przez 800 lat jak się nie widzieliśmy, to tyle razy byłeś ranny?

- Ha, ha, nieee! - Bronił się i zaraz dodał - Blizny nie reinkarnowały się ze mną. Te są tylko z tego życia! - powiedział i nagle zakrył dłonią usta. Gdyby mógł, uderzyłby teraz głową w ścianę i modlił się, żeby zemdleć i nie widzieć więcej wściekłej twarzy Hua Chenga.

Na palcach poczuł mocniejszy uścisk i zamiast ciepła, które tak często towarzyszyło dotykowi Najwyższego Ducha, teraz odczuwał tylko mrożące krew w żyłach zimno. Musiał coś zrobić, zanim ten lód sięgnie jego serca!

Wyrwał się i obrócił przodem do wanny.

- Naprawdę przepraszam! - wykrzyczał, obejmując głowę Najwyższego Ducha i przyciągając do gorącej piersi. - Przepraszam! Bardzo przepraszam! Xie Lian obiecuje, że już więcej nie zrobi nic głupiego. Będzie słuchał San Langa i zawsze będzie go prosił o pomoc. I przyjmę każdą karę jaką dla mnie przygotujesz, tylko proszę... nie bądź już zły na mnie!

Serce mężczyzny biło jak oszalałe. Duch słyszał je i czuł wibracje całego ciała przy każdym pojedynczym słowie, jakie Xie Lian wypowiedział.

Westchnął prawie zrezygnowany.

- Czy Wasza Wysokość myśli, że San Lang jest zły? - zapytał, ciągle z głową przytkniętą do jego piersi.

- En. Bardzo bardzo zły.

- En. Może troszkę, odrobinkę. - Znów westchnął. - Ale San Lang jest bardziej smutny, niż zły. A czy Gege wie, dlaczego?

- ...

- Prosiłem Gege, żeby się nie przejmował i zapewniałem, że nic mi nie będzie - wspominał czas sprzed ośmiuset laty. - A Gege jak zwykle mnie nie posłuchał.

- Jak mógłbym nic nie zrobić, skoro tak cierpiałeś?!

- Gege... - Jego ton nadal był chłodny, ale oddech na ciele Xie Liana wydał się troszkę cieplejszy, jakby osoba w czerwieni się uśmiechnęła. - Czy zastanawiałeś się, jak doszło do tego, że krwawiłem?

Xie Lian odparł prawie od razu.

- Oczywiście! Szukałem rozwiązania w Trzech Królestwach, ale nikt nie posiadał żadnych informacji i to dlatego poszedłem aż na Górę Tonglu.

- Rozumiem, ale czy Gege zapytał mnie albo Pradawnego Mistrza Góry Tonglu o przyczynę moich ran, czy tylko poprosił o pomoc w uleczeniu mnie?

Nagi człowiek zawahał się. To było dawno, bardzo dawno temu, ale dobrze pamiętał swoje własne słowa. Czy pytał o coś San Langa? Nie. A na Górze Tonglu... także nie zapytał o przyczynę.

Spuścił głowę niżej, żeby spojrzeć niezrozumiałym wzrokiem na mężczyznę w szkarłatnych szatach, który z zagadkowym uśmiechem patrzył teraz także na niego.

- Nie - odpowiedział i w jego umyśle jakiś mały, malutki kawałek układanki wskoczył na swoje miejsce. - San Lang wiedział, dlaczego krwawi. - Duch kiwnął głową. - Tylko nie chciał mi tego powiedzieć na początku, bo wiedział, że sam sobie z tym poradzi. - Znów przytaknięcie. - A potem stracił przytomność i nie był w stanie wytłumaczyć. - Xie Lian poczuł jak Hua Cheng zarzuca mu ramiona na pas i przysuwa do siebie.

- Gege, mój Gege - powiedział wesoło.

- A więc wiedziałeś, co to było? Jaki był tego powód? Powiedz mi teraz! Przecież... - Nie chciał kończyć, przyznając się, że po raz kolejny zadziałał impulsywnie i mimo próśb i zapewnień Króla Duchów, że wszystko jest pod kontrolą, to on i tak zrobił po swojemu.

Jeśli te prawie osiemset lat rozłąki, cierpienia i w kółko powtarzania życia, szkół, pracy i... tej samotności były ZUPEŁNIE NIEPOTRZEBNE, a jedynie wynikające z jego pośpiesznego i nierozważnego wzięcia sprawy we własne ręce - to by znaczyło, że jest największym głupcem i pechowcem na świecie!

Tymczasem Hua Cheng odezwał się.

- Pamiętasz Gege, kiedy powiedziałem ci, że muszę się gdzieś udać na kilka dni i muszę to zrobić sam? - Tym razem, to Xie Lian skinął mu głową. Hua Cheng cały czas przytulał swój policzek do smukłego, ale silnego ciała Boga Walki. - Nie powiedziałem ci, gdzie idę, ale nie dlatego, że ci nie ufałem albo że nie chciałem iść z tobą. Wprost przeciwnie. Ale to było coś, co koniecznie musiałem zrobić sam. Jako mężczyzna.

Stojący mężczyzna nie rozumiał. Co takiego musiał zrobić Król Duchów sam, jako "mężczyzna"? Przecież był mężczyzną i oboje dobrze o tym wiedzieli! Wszyscy wiedzieli, że Hua Cheng jest przecież facetem!

- Wybacz, Gege, że ci tego nie powiedziałem wcześniej, ale to... było odrobinę krępujące, aby o tym otwarcie mówić.

- San Lang, powiedz mi w końcu, co się takiego stało i czyj gniew na siebie ściągnąłeś! Jakiegoś boga? Czy może potwornego Demona? Prehistorycznego stwora? Co mogło być silniejsze od ciebie?

- ... Twoja matka, Gege...

- ...

- ...

- Moja... moja co? - krzyknął w oszołomieniu. - Moja MATKA?! - Gdyby Hua Cheng powiedział mu, że to zmutowany Upadły Gryf lub Złoty Smok z Legend, to prędzej by mu w to uwierzył, niż w osobę, o której mówił.

- Tak, Cesarzowa Księstwa Xian Le.

- ...

- ...

- San Lang. Nie mogę w to uwierzyć.

- To prawda.

- Ale jak to się stało? Jak to jest możliwe?

Hua Cheng zdjął na chwilę dłoń z pleców mężczyzny i zakręcił wodę. Miał dobre wyczucie, bo jeszcze kilka minut i woda zaczęłaby się wylewać z wanny.

- Poszedłem odwiedzić jej grób - kontynuował - i okazało się, że byłem za bardzo śmiały i nietaktowny moją prośbą do Niej.

- A cóż takiego mogłeś powiedzieć, że aż cię przeklęła? Przecież to moja własna matka! Znałem ją ponad dwadzieścia lat i nigdy nikogo nie skrzywdziła. Co takiego zrobiłeś, że tak cię ukarała? - Ciągle był skołowany. Takiej odpowiedzi w ogóle się nie spodziewał.

- Ona nic mi nie zrobiła, to ja sam!

- ...

- Gege, zachowałem się bardzo bezczelnie i moje słowa ją obraziły. Chodzi o to... że poprosiłem ją o błogosławieństwo dla naszego związku i pozwolenie na ślub.

- Co zrobiłeś?! - Nie był w stanie w to uwierzyć. Musiał się przesłyszeć.

- Tak jak już ci Gege przed chwilą powiedziałem, poprosiłem...

- Dobrze, nie kończ, proszę! - przerwał mu natychmiast. - Rozumiem. Poprosiłeś ją o błogosławieństwo... San Lang! Co ty jej dokładnie powiedziałeś?

- Jak już Gege wspomniałem...

- Ach! - Złapał się za głowę. - Tak, tak, o błogosławieństwo... moją matkę... Nieważne, to znaczy ważne i w ogóle, jak to zrobiłeś?

- Hmm, nie było trudno. Po śladach twojej duchowej energii, którą nauczyłem się rozpoznawać podczas wielu naszych wspólnych...

- Szkarłatny Deszczu, proszę pomiń zbędne informacje - poprosił, czując jak coś w brzuchu zaczyna go łaskotać.

- Chciałem powiedzieć "wyprawach", ale dobrze, Gege, przejdę do rzeczy. Odnalazłem grobowiec twoich rodziców i poprosiłem duszę twojej matki o rozmowę.

- To jest w ogóle możliwe?

Hua Cheng popatrzył na Xie Liana z uśmiechem.

- Dla Króla Duchów mało jest rzeczy niemożliwych.

- En.

- Cesarzowa zgodziła się na wysłuchanie mnie, więc przedstawiłem się jej i powiedziałem, że cię kocham i chcę, byś był tylko mój, ale pragnę jej błogosławieństwa. Na początku milczała długą chwilę, potem krzyczała, aż w końcu się uspokoiła. Zadała mi kilka pytań, zapytała o ciebie, o twoje zdrowie. Powiedziałem jej zgodnie z prawdą, że dbam o ciebie jak o nikogo innego, że jadasz prawie regularnie, nie forsuję cię każdego dnia i zawsze, ale to zawsze pilnuję, aby było ci przyjemnie i żebyś doszedł co najmniej raz więcej niż ja.

- ...

Czarne oczy były szczere, pełne miłości i troski, kiedy to mówił.

- Przecież nie skłamałem.

- San Lang... - Księciu Koronnemu zabrakło słów. - Tak, nie skłamałeś.

- Oczywiście, nie mógłbym kłamać przed Jej Majestatem. Twoja Czcigodna Matka zapytała, czy się przesłyszała, ale ze szczerością odpowiedziałem, że nie. Znów milczała. Potem jednak zapytała, jakie jest twoje uczucie do mnie. Odpowiedziałem, że obaj jesteśmy ze sobą szczęśliwi.

Xie Lian westchnął, nie mogąc wymyślić żadnego słowa, które mogłoby opisać zachowanie Króla Duchów.

- Matka powiedziała, że cię bardzo kocha i twoje szczęście jest dla niej najważniejsze. Ufa ci, ale nie ufa mi, więc nawet mogę być sobie Królem Duchów lub Najwyższym Cesarzem Niebios, to abyśmy uzyskali jej przychylność, muszę coś udowodnić.

- O co cię poprosiła? - zapytał z drżącym sercem, mniej więcej przewidując, jaka będzie odpowiedź.

- Powiedziała, że jej syn jest Bogiem Walki i zabił w swoim życiu wiele osób. Ja jestem Królem Duchów i także wielu ludzi i nie tylko ludzi zabiłem, często bez wyraźnej przyczyny. Więc jeśli chcę udowodnić jej moją miłość do ciebie, to muszę przelać swoją własną krew - tyle ile ja jej przelałem. To samo tyczy się jej syna. Jednak, jeśli moje uczucia do ciebie mają pokrycie w czynach, to będę wiedział, co mam zrobić.

- Więc miałeś zamiar przelać swoją krew za twoje i moje winy? - Był całkowicie zmieszany i otumaniony wiadomościami, ale też w jakiś sposób poruszony intencjami Hua Chenga.

- En. Dlatego powiedziałem ci, żebyś się nie martwił. Początkowo upuszczałem trochę krwi, ale za długo to trwało, dlatego postanowiłem bezustannie się ranić, żeby szybciej móc oficjalnie zostać twoim mężem.

- ...

- Kiedy już zostało mi niewiele do oddania, to nagle odzyskałem świadomość w tym magazynie i zobaczyłem, że chociaż zmieniony, siedziałeś przywiązany i zakrwawiony na krześle. I jedyne co pojawiło się w mojej pamięci, to to siedemnastoletnie życie w tym dziwnym ludzkim mieście. Nie mogłem zrozumieć, co się stało.

Pod Xie Lianem nogi całkowicie się ugięły i jedynie dzięki silnym ramionom Hua Chengzhu nie upadł na podłogę.

- Chciałem, abyś nie cierpiał, dlatego nic ci nie powiedziałem. Zawsze starasz się każdemu pomóc, nawet takiemu nikczemnemu Duchowi jak ja. - zaśmiał się cicho. - Ale widząc twoje rany i blizny, jestem pewien, że Gege upuścił już wystarczająco dużo krwi, nawet za nas oboje. Przepraszam, że nie powiedziałem ci prawdy.

- To ja cię przepraszam, że znów cię zmartwiłem i zadziałałem sam.

- Jest mi smutno, że cierpiałeś tyle czasu, ale jestem szczęśliwy, że tyle zrobiłeś dla San Langa. Teraz twoja matka nie będzie mogła powiedzieć, że oboje nie kochamy się wystarczająco mocno, żeby życzyć nam szczęścia.

- En - przytaknął Xie.

- Wasza Wysokość, proszę, powiedz mi jeszcze tylko, jak dokonałeś tego, że moje prawe oko jest na swoim miejscu, przecież...

- Sam nie wiem. - Wtrącił dyskretnie, gdyż nie mógł znieść zakłopotania, jakie teraz czuł, a każde słowo partnera nie pozwalało mu pozbierać myśli. - Moja matka nie miałaby mocy, aby przywrócić ci wzrok, więc domyślam się, że to dzięki mocy Góry Tonglu.

- Tak, Mistrz tej góry na pewno byłby do tego zdolny.

W końcu w łazience zapanowała cisza przerywana kapiącą co kilkanaście sekund z kranu wodą. Lustro na ścianie zaparowało i powietrze stało się wilgotne i ciężkie.

- Czy Gege chciałby, bym pomógł mu się umyć? - Padło figlarne zapytanie.

- Poradzę sobie, już dość kłopotów ci sprawiłem.

- W takim razie pozwól, że zostawię cię na chwilę samego. - Wstał z brzegu wanny i jeszcze raz dotknął policzka nagiego mężczyzny. - Będę na ciebie czekał w kuchni. Przygotuję śniadanie.

- En - odparł, ale z jakiegoś powodu, kiedy Hua Cheng musnął jego skórę, a zaraz potem wyszedł, poczuł się samotny. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro