Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Catherine

Wstałam kilka minut przed budzikiem. Niesmak po rozmowie z ojcem pozostał, ale i tak nic nie było w stanie zepsuć mi humoru na myśl o kolejnym dniu pracy w perfumerii.

Po rozbudzającym prysznicu usiadłam na malutkim balkonie, wcześniej podłożywszy wygodną poduchę pod tyłek. Trzymając w dłoni filiżankę z kawą, napawałam się widokiem budzącego się do życia miasta.

Byłam szczęśliwa w tym miejscu i w tym mieszkaniu. Gdy odziedziczyłam je po śmierci dziadka, z pomocą przyjaciół przekształciłam je w przytulne gniazdko. W dodatku piętro wyżej wprowadziła się moja przyjaciółka, więc chyba nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej miejscówki w Paryżu.

Godzinę później gotowa i pełna optymizmu ruszyłam do windy. Kiedy tylko drzwi się rozsunęły, dostrzegłam przyjaciółkę, Julię.

– Cześć, Catherine. – Cmoknęła mnie w policzek.

– Cześć.

– Powiedz mi, kiedy oblewamy twoją nową posadę? – zapytała z wyraźnym podekscytowaniem.

– Nie wiem, może w piątek wieczorem? Tylko ostrzegam, moja górna granica to trzy drinki, więc zabawa ze mną będzie średnia. – Zerknęłam na koleżankę, gdy zmierzałyśmy do samochodu, stukając szpilkami po betonowej nawierzchni parkingu podziemnego.

– Tak, tak, pamiętam twój odważny występ w klubie. Zresztą dałaś niezły popis umiejętności tanecznych, więc raczej długo go nie zapomnę.

– To był pierwszy i ostatni raz. Jeszcze nigdy nie obudziłam się z tak ogromnym kacem moralnym kolejnego dnia.

– Oj, daj spokój. – Machnęła lekceważąco ręką, jakby do niczego poważnego nie doszło. – Nic takiego się przecież nie stało. W każdym razie zdążyłam cię ściągnąć ze stołu, zanim zaczęłaś pozbywać się ciuchów.

– Ewidentnie coś mnie opętało – jęknęłam lekko zawstydzona, wsiadając do samochodu. – Po prostu jak tylko usłyszałam jeden z moich ulubionych kawałków, totalnie odpłynęłam. Władzę nad ciałem przejął alkohol i ten głęboki, uwodzicielski głos wokalisty... Dobrze, że skończyło się tylko na tańcu, bo pięć minut później miałabym na sobie wyłącznie bieliznę, a klub Angel byłby dla nas spalony.

– Myślę, że właściciel klubu raczej zaproponowałby ci pracę. Byłaś milion razy lepsza od tancerek w klatkach. One poruszały się, jakby miały kije w tyłkach – zauważyła, uśmiechając się pod nosem.

– Nie szukam pracy – sarknęłam i pokręciłam głową z rozbawieniem. – Przynajmniej na razie.

Po niecałej godzinie dotarłyśmy do zlokalizowanej w pobliżu stolicy urokliwej wioski Barbizon, gdzie znajdowało się serce firmy La Coccinelle. Jak tylko wysiadłam z samochodu, odetchnęłam pełną piersią, wchłaniając intensywne zapachy wiosny oraz cudowną woń znajdującego się nieopodal lasu.

Przy windzie pożegnałam się z Julią, ale wcześniej umówiłyśmy się na lunch w firmowej kawiarni około południa.

Ledwie zajęłam miejsce za biurkiem, ponownie dopadły mnie czarne myśli.

Dlaczego ojciec nie dopuszcza mnie do wszystkich dokumentów firmy?

Byłam pewna, że już niedługo odkryję tajemnicę, i coraz bardziej się tego bałam. Postanowiłam, że porozmawiam z tatą zaraz po jego powrocie z delegacji. Tym razem tak łatwo się mnie nie pozbędzie.

Od zawsze marzyłam, że przejmę pałeczkę po ojcu, i starałam się do tego jak najlepiej przygotować. Poznawałam firmę od podszewki, pracując tu już od kilku lat – odbywałam staże w poszczególnych działach.

Przysunęłam nadgarstek do nosa i zaciągnęłam się wyjątkowym zapachem, który stworzyłam razem z Jeanem – pracownikiem laboratorium – podczas odbywania stażu. Pracowaliśmy po godzinach, mieszając składniki i zmieniając proporcje.

Metodą prób i błędów stworzyliśmy zapach, który podkreślał moje charakter, kobiecość oraz wrażliwą naturę. Czułam się w nim jak milion dolarów. Orientalna nuta zaakcentowana różowym pieprzem i cynamonem dodawała mu oryginalności. Jednak idealnym przełamaniem ostrości był dodatek pudrowej ambry, bo dzięki niej aromat stawał się słodki, kobiecy, pełen sprzeczności. Kilka dodatkowych składników, w tym piżmo, pozwoliło stworzyć sensualne i wyraziste perfumy.

Uśmiechnęłam się pod nosem, wybudzając się ze wspomnień, i sięgnęłam po leżący na biurku plik dokumentów. Wczoraj zapoznałam się z materiałami dotyczącymi nowych produktów, jakie firma planowała wprowadzić na rynek, a dzisiaj czekała na mnie kolejna porcja papierów.

O umówionej godzinie zjechałam windą na parter. W restauracji czekały już na mnie Julia oraz Anette – przemiła dziewczyna pracująca w recepcji.

– Hej, co dzisiaj dobrego w menu? – zapytałam po tym, jak podeszłam do stolika.

– Zupa dyniowa z migdałami. Siadaj, Catherine, już dla nas zamówiłam. – Przyjaciółka wskazała dłonią wolne miejsce. – Właśnie wspomniałam Anette, że wybieramy się na imprezę dla uczczenia twojego pierwszego tygodnia w nowej pracy, ale już się umówiła...

– Tak, wstępnie ustaliłyśmy piątek, tylko jeszcze nie wybrałyśmy miejscówki. Jednak jeśli zmienią ci się plany, czuj się zaproszona. – Przeniosłam wzrok na Julię. – Nie wiem, może pójdziemy gdzieś potańczyć? Co ty na to?

– Okej. Mam nawet pewien pomysł. Co powiesz na Queen? Poruszamy biodrami przy latynoskiej muzyce, wypijemy kilka drinków – zaproponowała entuzjastycznie przyjaciółka. – Poznałam ostatnio fajnego faceta, który jest ochroniarzem w tym klubie, więc wejdziemy bez problemu.

– No to świetnie. Mamy ustalone – przytaknęłam, łapiąc za łyżkę, w momencie gdy kelnerka postawiła przede mną talerz wypełniony parującą zupą.

Julia zaczęła opowiadać o przystojniaku, a mój umysł niespodziewanie zalały wspomnienia ze spotkania nieznajomego na siłowni. To elektryzujące zajście odrobinę wytrąciło mnie z równowagi, ale...

– Catherine, mówię do ciebie! – Julia pomachała mi dłonią przed twarzą. – Odpłynęłaś, moja droga. O czym tak myślałaś? – Przyglądała mi się z podejrzliwą miną.

Odchrząknęłam, starając się szybko zebrać myśli.

– O pracy – bąknęłam. Dokończyłam zupę, unikając przeszywającego spojrzenia przyjaciółki.

– Nie wierzę. Twój rozmarzony wzrok wskazywał coś zupełnie niezwiązanego z pracą – stwierdziła stanowczo, próbując wydobyć ze mnie prawdę.

– Daj spokój. Muszę wracać do biura. – Wstałam i podziękowałam dziewczynom za towarzystwo, po czym wróciłam do gabinetu.

***

Wreszcie wybiła czwarta po południu, a ja po kilku godzinach wytężonej pracy pozbierałam z biurka porozrzucane dokumenty, spakowałam telefon do torebki i ruszyłam do wyjścia. W recepcji czekała już na mnie Julia pochłonięta sprawdzaniem czegoś w komórce.

– Napisałam Samuelowi i ochroniarzowi z klubu o planach na piątek. Obaj już nie mogą się doczekać – poinformowała, ruszając za mną do wyjścia.

– Super.

– Rozumiem, że nie planujesz tym razem urządzenia prywatnego pokazu w loży dla VIP-ów... – Uśmiechnęła się zadziornie. – Ale wiesz co? W końcu ktoś mógłby docenić nie tylko twoje naturalne wdzięki, ale też bieliznę, którą tak namiętnie kupujesz.

– Bieliznę kupuję dla siebie, a jeśli kiedyś pojawi się odpowiedni mężczyzna, na pewno doceni koronki i jedwab.

– Oby to nastąpiło w miarę szybko, zanim się pomarszczysz i zestarzejesz.

Przelotnie zerknęłam na przyjaciółkę, bo nawet nie miałam siły, żeby się z nią przekomarzać.

M.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro