22. Dobrze wiesz, czego potrzebuję
Po nadejściu zmroku zrobiłem się zmęczony od tych nowości, więc zaproponowałem, żebyśmy się położyli. Nic nie posprzątaliśmy, nawet kurz nadal zalegał na meblach, ale czułem, jakbym tyrał od świtu. Mówią, że zmęczenie psychiczne jest gorsze od fizycznego i była to prawda.
Informacje usłyszane od He Xuana to nie żaden dramat, tylko bardzo udany romans, ale zwoje w moim mózgu po prostu się przegrzały i należało je schodzić. Prysznic niewiele im pomógł, a jeszcze mniej gospodarz domu, który chyba widział, że choć ciało jest na ziemi, to umysł gdzieś hen, hen wysoko w niebie i prosto z łazienki zaprowadził mnie do salonu. Ułożył na kanapie, przykrył kołdrą, po czym usiadł na podłodze, patrząc i nic nie mówiąc.
Podczas naszej wcześniejszej rozmowy zdradził, że tyle czekał ze zrobieniem kroku w moją stronę, bo chciał dać mi czas na poznanie go lepiej. W końcu zrozumiałem, co oznaczały jego słowa sprzed kilku tygodni, że nie musimy się z niczym spieszyć i lubi, kiedy wszystko idzie swoim tempem. "Swoje tempo" – czyli kiedy zakocham się w nim, jak on we mnie? Naprawdę pozostawił wiele w moich rękach, ufając, że bez nawet skrawka wspomnień dotyczących jego osoby znów zawróci mi w głowie.
Albo jesteś pewny siebie, albo ślepo we mnie wpatrzony i aż niemożliwie cierpliwy, He Xuanie!
Nie byłem na niego zły, nie boczyłem się i nie obraziłem za trzymanie mnie tyle czasu w niewiedzy. Zwyczajnie w tej chwili musiałem to przetrawić na spokojnie, przespać się z tym – nie, żebym nie chciał się też przespać z He Xuanem – jednak to ważna sprawa i potrzebowałem mieć jasny umysł, więc także trochę przestrzeni.
Szybko pożałowałem tejże "przestrzeni", bo gdy tylko He Xuan siedząc na dywanie, oparł się plecami o kanapę i otworzył swój laptop, poczułem się samotny.
Natychmiast zamarudziłem:
– A mówiłeś, że internet tu nie dociera.
– To satelitarny. W mojej pracy potrzebuję dostępu z każdego miejsca na ziemi.
Syknąłem. Nie zrozumiał mojej subtelnej aluzji? Trzeba być bardziej bezpośrednim, dlatego kontynuowałem:
– Trochę tu zimno i jakoś tak... niezbyt wygodnie.
– Wyprałem pościel i jeszcze nie wyschła. Materac też jest wilgotny. Niestety, pozostała tylko ta kanapa.
Kurka, nie o to mi chodziło!
– Wiesz – chrząknąłem – wydaje mi się, że ramię, twoje ramię jest dość przyje... to znaczy wygodne. I jesteś ciepły. Twoje ciało jest. Więc tak sobie myślę, że jeśli mi je pożyczysz, tylko na czas do zaśnięcia, to będzie mi jakoś łatwiej?
Szlag by to! Czy coś mnie opętało, że nie potrafię powiedzieć wprost:
"Natychmiast odłóż ten komputer i chodź tu do mnie!".
Bo może i potrzebuję przestrzeni dla siebie, ale nie tak dużo, żebyś się w niej nie zmieścił razem ze mną! "Trochę" wystarczy mi w zupełności!
– Bardzo ci zimno? – dopytywał.
– En.
– Może przyniosę ci dodatkowy koc?
– Wykluczo... nie, nie trzeba. – Wcisnąłem się w oparcie kanapy, a potem nieśmiało uniosłem róg kołdry. – Wystarczysz mi ty.
– Jest tu mało miejsca – mówił, jednocześnie posłusznie zamykając klapę laptopa i wsuwając się pod pościel.
– Cenię tylko ciepło.
– Przez przypadek mogę cię przygnieść do oparcia.
– Jest miękkie, a ty nie masz brzucha jak zawodnik sumo.
Otoczył moje plecy ramieniem, a ja przysunąłem się do jego piersi.
– Brzucha takiego dużego nie mam, ale...
Zamknąłem oczy.
O matulu, jak błogo...
Uśmiechnąłem się i odetchnąłem. Nie zdążyłem usłyszeć, jak tłumaczy, co ma takiego dużego, gdy fala snu porwała mnie w swe głębiny.
Naprawdę byłem zadurzony w tym cieple.
*
Ludzie szybko przyzwyczajają się do tego, co jest dobre, a ja już przyzwyczaiłem się do pobudki przy He Xuanie.
Nie pamiętałem, co mi się śniło. Może to była bezsenna noc, a może znów śniłem powszechny zboczony sen? Grunt, że pierwszy obudziłem się ja, a nie inna część mojego ciała. Leżałem na boku, przodem do nagiego torsu, choć dałbym sobie głowę uciąć, że zasypiałem wtulony w koszulkę. Oby nie była to moja sprawka, tylko sam ją ściągnął, bo było mu za gorąco.
Starając się nie poruszyć gwałtownie i nie zdradzić, że już nie śpię, niby bezwiednie oparłem dłoń na nagim ciele i mocniej się w nie wcisnąłem. He Xuan nie spał. Cofnął się, robiąc mi więcej miejsca. Odsunął z mojego czoła włosy, na co prawie się wzdrygnąłem, bo opuszki palców były delikatne niczym powiew wiatru i łaskotały, ale dzielnie trwałem w udawaniu zmorzonego snem. Im więcej minut upływało, tym dotyk obejmował większą część mojej twarzy. Był na czole, skroni, policzkach, czubku nosa, na ustach – co ledwo wytrzymałem – na brodzie i szyi. Bałem się, że wyczuje, jak szybko bije mi serce, ale w dalszym ciągu dotykał mnie bez pośpiechu, bez zniecierpliwienia, bez próby zbudzenia mnie naciskiem na ciało bądź słowami. Nie wiem, czy właściwie to interpretowałem, ale jego subtelność kojarzyła mi się z próbą zatrzymania mnie w pamięci. Tego, jak wyglądam, jaka jest moja skóra, jaki kształt ma mój nos i usta, jaka jest ich temperatura, faktura, miękkość... To był tego typu dotyk.
Tylko że ja nie zamierzałem nigdzie odchodzić, żeby pozostało mu wyłącznie wspomnienie. Nie zamierzałem kolejny raz czegokolwiek zapominać – na chwilę ogrzać jego serce, a potem wyrwać ten żar i zostawić chłód.
Pocałowałem go lekko w środek splotu słonecznego, pod dłonią trzymaną na piersi odczuwając coraz szybsze bicie serca. Posmakowałem jego skóry jeszcze kilkukrotnie, zanim podsunąłem się na łóżku kilka centymetrów wyżej i w jego rozgrzaną szyję powiedziałem:
– Jak X-15, He Xuanie.
Nakrył moją dłoń swoją. Ścisnął.
– Skąd wiedziałeś, jeśli niczego nie pamiętasz?
– Nie pamiętam, ale śniłem o tym.
– Śniłeś. – Pocałował mnie we włosy, kładąc palce pod brodę i lekko ją unosząc, żeby na mnie spojrzeć. – Jestem ciekawy, co jeszcze ci się śniło. Czy ja też tam byłem?
– Nigdy ci nie powiem.
– To aż taka tajemnica?
– Piekielna.
– To były złe sny?
– Bardzo, bardzo złe. Budziłem się po nich drżący jak galareta.
Przecież nie kłamałem! Ja i mój penis drżeliśmy w spazmach wylewającej się rozkoszy.
– Chyba musisz mi o nich opowiedzieć, żebym wiedział, czego przy tobie nie robić.
– Rób, co chcesz! Wszystko, bo sny... One po prostu były tak realistyczne, że chyba nigdy nie zdołam o nich zapomnieć.
– Zdaję sobie sprawę, że to moja wina, więc może mógłbym cię jakoś wesprzeć?
Wesprzeć, no co za niewinne słowo wypowiedziane twoim obojętnym głosem, podczas gdy wzrokiem mnie pożerasz!
Ruchem bioder dałem znak, która konkretna część mojego ciała potrzebuje wsparcia. Najlepiej czyjejś sprawnej dłoni.
– To dobry pomysł – stwierdziłem wspaniałomyślnie. – I zadośćuczynienie. Doceniam twoje poświęcenie.
– Zacząć już teraz?
Na plecach podciągnął mi koszulkę i dotknął skóry.
– Czemu by nie. Pochyl głowę, naprowadzę cię. Tak, niżej, jeszcze niżej – szepnąłem w jego rozchylone wargi. – Jeszcze trochę...
Po chwili jego dłoń ugniatała pośladki, a mokre odgłosy łączenia i rozłączania naszych ust stłumiły bicie jego serca. Jednakże jestem pewien, że przyspieszyło do prędkości niejednego dźwięku.
*
Nie poszliśmy na całość, ale znów było przesadnie miło. On niczego nie pośpieszał, a ja planowałem pomóc mu w sprzątaniu, a nie przeleżeć pół dnia w łóżku, nie chcąc go z niego wypuszczać – do czego na pewno by doszło. Poza tym pierwszy raz – w jego przypadku drugi, ale mój pierwszy pamiętany – wolałbym przeżyć u mnie lub u niego, a nie w domu należącym do zmarłych rodziców. Może większość pieszczot już tu zaliczyliśmy, ale ciągle nie tej ostatniej.
Leżałem otoczony jego zapachem, jego ciepłem, dłońmi, zapatrzony w roziskrzone słonecznym złotem oczy i... tak, do takich poranków z łatwością mógłbym się przyzwyczaić.
Wzięliśmy po kolei prysznic. Starałem się nie przeciągać struny i nie sprawdzać własnej cierpliwości. He Xuan miał jej całkiem sporo, ale ja sobie nie ufałem. Zjedliśmy ser biały ze śmietaną i warzywami, prawie dwie godziny sprzątaliśmy, bo uparłem się, żeby poza wycieraniem kurzu i zamiataniem podłogi jeszcze ją umyć. Obiecałem pomóc mu podczas kolejnego wypadu, a nawet zarządziłem mycie okien i wyrywanie chaszczy za domem. Urosły pięknie i bujnie, bo podlewał je wiosenny deszcz, a odżywiały promienie słońca.
Tabliczkę z nazwą naszego miasta przekroczyliśmy dopiero przed zmrokiem.
He Xuan zatrzymał Audi na parkingu nieopodal mojego mieszkania. Spojrzałem przez przednią szybę na mój ulubiony park, a potem na kierowcę. Dotknąłem dłoni spoczywającej na drążku zmiany biegów i spytałem:
– Dlaczego zostawiłeś mnie wtedy w hotelu? Przeznaczenie przeznaczeniem, złożona mi obietnica także, ale jeśli coś do mnie poczułeś, to chyba w przyszłości chciałeś się ze mną spotkać?
Zastanawiał się chwilę, po czym odpowiedział:
– Chciałem. Rozważałem to, jeszcze będąc z tobą w sypialni. Twój portfel leżał na stole. Mogłem tam zajrzeć, poznać choćby imię, ale... – nie przestając na mnie patrzeć, wziął moją dłoń w swoją – byłeś taki zdecydowany, kiedy mówiłeś, żeby zostawić naszą przyszłość w rękach losu. Jakbyś wierzył, że choćbyśmy byli na dwóch przeciwległych krańcach świata, to i tak będziemy w stanie się odnaleźć. Ta niezłomność mnie poruszyła. Dała nadzieję. – Spojrzał na nasze złączone dłonie między fotelami, a potem na mnie. – W tamtym czasie... jeszcze nie do końca poradziłem sobie z odejściem Jian Lan, a ty pojawiłeś się w najgorszym momencie mojego życia. Rozdmuchałeś zastałe powietrze, które zatruwało każdą moją komórkę ciała i tygodniami we mnie gęstniało, dusiło, nie pozwalało jasno myśleć. Odbiłem się od dna dzięki tobie. Dzięki tej nocy, twojemu uśmiechowi oraz słowom, których do dziś nie mogę przestać wspominać.
Czułem, jak policzki mi płoną na to wyznanie.
– To normalne, że byłeś przybity – rzuciłem niby swobodnie, ale ile bym dał, żeby spotkać go wcześniej i nie pozwolić mu cierpieć. – Ja... nigdy wcześniej się nie zakochałem, ale po części mogę sobie wyobrazić, jak boli rozstanie.
– Długo byłem z Jian Lan, dlatego potrzebowałem czasu, żeby uporać się z jej stratą – kontynuował. Nie wrócił do moich słów, do "bólu", więc na pewno zerwanie było miażdżącym ciosem. – Po poznaniu ciebie wszystko stało się o wiele łatwiejsze. Wspominanie naszej nocy dało mi energię, żeby zmienić sposób myślenia, wyjść z mojej ciemni i zobaczyć, co przyniesie przeznaczenie, które tak ceniłeś. Nie szukałem cię, choć chciałem zobaczyć, a wychodząc naprzeciw licznym problemom z oprogramowaniem, wpadłem na pomysł, żeby samodzielnie je przetestować. Nie miałem pojęcia, że to okaże się tak szczęśliwym zbiegiem okoliczności i po przekroczeniu murów magazynu od razu się na ciebie natknę.
I na Qi Ronga – pomyślałem.
W końcu zrozumiałem, skąd u niego taka nienawiść do "zielonego". Słyszał, o czym gada i jak mnie wyzywa, więc pięknie mu się odpłacił. Słowa skierowane w barze do eksnarzeczonej też okazały się zaskakująco prawdziwe. A ja myślałem, że to ściema!
– Zastanawiam się, czy to może dobrze, że nie pamiętasz o tamtej nocy.
– Weź, nawet tak nie mów! To tragiczne! Dobrze byłoby, gdybym o wszystkim wiedział!
– Któregoś dnia powtórzymy ten dzień. Obiecuję.
Podczas pożegnania widziałem w jego oczach pragnienie zaproszenia mnie do domu, nawet nie na seks, ale na przytulanie w nocy, bo ten wzrok był stęskniony i spragniony, ale zwyczajnej bliskości.
Ostatecznie nic nie zasugerował i doceniałem to. Dał mi czas i możliwość pozostania sam na sam z moimi myślami. We własnych czterech kątach, w swoich ubraniach, bez niego obok, który by mnie kusił, zachęcał, mamił jedynie swoją osobą.
Odkąd mój telefon znalazł się w zasięgu sieci, oczekiwałem dziesiątek wiadomości od Xie Liana, ale dostałem tylko jedną.
"San Lang mi o wszystkim opowiedział. Czy rozmawiałeś z He Xuanem?".
Nie wiedziałem, czy "wszystko" oznacza moją wiedzę, że He Xuan jest facetem z "niepamiętnej nocy", czy może o spotkaniu w barze nas obu i Shi Wudu z dziewczyną, która okazała się byłą narzeczoną He Xuana. Dlatego odpisałem, że wiem i porozmawiamy w pracy. Byłem pewien, że i tak nie wie jeszcze wielu rzeczy, zwłaszcza tej przełomowej dla nas obu – He Xuan był głównym programistą SAP i mógł nas nauczyć każdego ruchu magazynowego oraz jak najszybciej radzić sobie z błędami. Coś czułem, że temat mojego związku pójdzie w odstawkę na rzecz pracy. Już nie mogłem się tego doczekać.
W mieszkaniu, leżąc na łóżku, przypomniałem sobie cały miniony weekend, wszystkie wydarzenia i słowa, które padły z ust He Xuana, aby skonfrontować się z nimi, stawić czoła, przemyśleć i jakoś ułożyć je w umyśle – z czystą kartą rozpocząć ten związek, bo byłem pewny, że go chcę. On też. Między nami istniało niewidzialne przyciąganie, które zapoczątkował mój dar i po miesiącach separacji pozwolił poznać się tak, jak trzeba – od podstaw, czyli od pierwszych słów przywitania, rozmów, wymiany zagadkami samolotowymi, wpadania na siebie, coraz częstszych spotkań, zakochaniu, a dopiero na końcu od poznania prawdy o styczniowej nocy.
Gdyby nie He Xuan, nie doszłoby do naszego ponownego spotkania.
A gdyby nie mój dar...
Dar.
Kto by pomyślał, że jednak okazałeś się taki przydatny!
Dar to zapoczątkował i pierwszy raz mi pomógł.
Chyba nawet z nawiązką.
* * *
Poniedziałek. Nowy tydzień i nowy etap w moim życiu.
Jeszcze zanim otworzyłem oczy, dobrze wiedziałem, czego chcę i jak widzę moje przyszłe życie.
Od rana byłem pełen energii, więc przez godzinę biegałem po parku, potem prysznic, śniadanie, wymiana SMS-ami z He Xuanem i coś, co odkładałem od piątku.
Zadzwoniłem do brata.
– Cześć, Ge – przywitałem się, kiedy odebrał telefon.
– Qingxuan – powiedział moje imię i słyszałem po jego głosie, że dopiero niedawno się obudził.
– Słuchaj – wziąłem głęboki wdech – obiecałem, że nie będę ci opowiadał o moim miłosnym życiu, za to powiem, kiedy znajdę sobie chłopaka, ale z He Xuanem to coś tak świeżego, że i tak okazałeś się być pierwszy. Nie bądź zły. No i ty też przez jakiś czas ukrywałeś przede mną Jian Lan, więc chyba jesteśmy kwita?
– Dzwonisz tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć? Jest poniedziałek, nie ma jeszcze dziewiątej, a wiesz, że mam dziś wolne. – Był poirytowany, ale to nic nowego.
– Wiem! Ale jest właśnie poniedziałek – podkreśliłem – i trzeba zacząć od rzeczy ważnych. Cenię sobie ciebie, Ge, i twoją cierpliwość do mnie.
– Ta cierpliwość chyba zaraz się skończy.
– Ge! Czekaj! Chcę tylko powiedzieć, że bez względu na to, z kim postanowimy dzielić nasze życie, ciągle jesteśmy braćmi i powinniśmy na sobie polegać, prawda?
Usłyszałem jego charakterystyczny krótki, ironiczny śmiech.
– Polegać na tobie? Jeszcze nie upadłem na głowę. Gdybyś mi coś doradzał, skończyłbym bez jednej pary spodni i na bruku. A co do osób, z którymi chcemy być... jesteś pewny co do He Xuana? Jian Lan w piątek trochę przesadziła, ale miała też rację. Człowiek, z którym żyła tyle lat...
– Ge – jęknąłem – cokolwiek twojej kobiecie w nim przeszkadzało, to nie znaczy, że będzie przeszkadzać i mnie. Może być wręcz przeciwnie. Już mamy dużo wspólnych zamiłowań i im dłużej go znam, tym większą mam pewność, że to jest ten gość, którego tak długo szukałem.
– Nie porównuj go do rzeczy, które pomaga ci znaleźć dar.
Gdybyś tylko wiedział, od czego się to zaczęło, nie mógłbyś mówić o tym z taką swobodą.
– Jasne! – odkrzyknąłem zgodnie, żeby go ugłaskać. – He Xuan to inna liga. Nie da się go porównać z niczym i nikim. Bądź spokojny, Ge.
– Z tobą nigdy nic nie wiadomo, ale – mruknął coś cicho, może do siebie, może do kogoś obok – obiecaj mi, że nie przyjdziesz wypłakać się w mój rękaw, kiedy jednak stwierdzisz, że to niewłaściwa partia dla ciebie.
– O to możesz być spokojny – zapewniłem i uzupełniłem żartem: – Od rękawów mam Xie Liana, a do ciebie przyjdę, żeby pochwalić się nowymi umiejętnościami w SAP.
– Na to mogę przystać.
Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut już w innej atmosferze. Trochę o pracy, potem o rodzicach, do których wybieraliśmy się za dwa tygodnie, aby pomóc w generalnych wiosennych porządkach. Niedawno przeprowadzili się do niewielkiego parterowego domku na obrzeżach miasta. Z własnym ogródkiem, choć niewielkim, z garażem na jeden samochód i jeszcze nie do końca wyposażonym wnętrzem. Meble miały dotrzeć na dniach, więc zobowiązaliśmy się pomóc. Poradziliby sobie sami, ale ile czasu by to im zajęło? A z nami na pewno wyrobimy się w weekend. Jeśli jeszcze mógłbym ściągnąć He Xuana... dwie pieczenie na jednym ogniu. Przedstawienie im mojego pierwszego chłopaka i spędzenie z nim całego weekendu. Ten plan jawił się w coraz jaskrawszych barwach.
Ale to była przyszłość, a teraz musiałem skupić się na teraźniejszości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro