Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Wszystko dzięki niemu

Złote oczy nie odrywały się ode mnie, przesuwając jedynie w dół, gdzie na udach Pei Xiu nadal znajdowały się moje dłonie ciasno złączone z przyjacielem. Zanim pomyślałem, jak to może wyglądać dla osoby postronnej, jego wzrok się oderwał, kierując na bar.

Zajął miejsce kilka krzeseł od nas. Hua Cheng podszedł do niego, witając dość formalnie, jakby nie spotkali się wcześniej na integracji. Między nimi była spora różnica wieku, nie spoufalali się podczas posiłków i sam Hua Cheng musiał kogoś dobrze poznać, żeby przestać grać wyrafinowanego, chłodnego, choć i życzliwego profesjonalistę. Jako barman miał swoje zasady i na takie luźniejsze rozmowy i żarty pozwalał sobie tylko przy Xie Lianie. Wobec mnie zawsze był cyniczny, złośliwy i ironiczny, aż miewałem napady myśli, czy nie lepiej byłoby udawać, że się nie znamy.

To niestety nie było możliwe.

Podobnie jak Xie Lian, Hua Cheng był osobą zaufaną i znającą mój dar, a co jeszcze istotniejsze – tylko on mógł rozpoznać nieznajomego z "niepamiętnej nocy". Musiałem się go trzymać jak rzep psiego ogona i znosić dogryzanie, choćbym miał tego po dziurki w nosie.

"Lisa" chwilowo odstawiłem na bok, bo kogoś ważniejszego miałem na głowie.

He Xuana.

Skąd się tutaj wziął?

Czy to przypadek, że przyszedł akurat dziś? Dowiedział się, że pracuje tu Hua Cheng, więc wpadł na "głębszego"? A może spodziewał się, że jako przyjaciel Xie Liana ja też tu będę...?

Nie, raczej niemożliwe.

Bar był usytuowany w centrum miasta, podawano tu świetne drinki, personel składał się z samych profesjonalistów, a po Internecie krążyły o nim same pozytywne opinie, więc co w tym dziwnego, że He Xuan mógł go znać?

Ważniejsze było nie dlaczego się tu pojawił, ale czy czegoś niewłaściwego sobie nie pomyślał, widząc, jak z Pei Xiu trzymamy się za ręce!

Nie, nie, nie, na pewno wie, że nie mam nikogo. Nie dawałem żadnych sygnałów, że jestem zajęty. Wspominałem tylko, że jest osoba, która istnieje w moim sercu, ale jest nieosiągalna. Poza tym Pei Xiu to mój przyjaciel! Nigdy bym nie pomyślał, żeby go chociaż pocałować!

...

Czy mogło to tak wyglądać od strony wejścia?

Jeszcze raz, na spokojnie, Qingxuanie, weź głęboki wdech i pomyśl.

Wprawdzie nie było widać naszych złączonych ust, bo ich przecież nie było, ale trochę, tylko trochę, nasze ułożenie ciała mogło wydawać się dwuznaczne. Do tego dodajmy moje dłonie na policzkach Pei Xiu, potem trzymanie się za ręce...

He Xuan mógł coś opacznie zrozumieć?

Dlaczego się tym tak przejmuję?!

Nie jest moim chłopakiem, ani ja jego. Jesteśmy zwyczajnymi przyjaciółmi. Przy-ja-cie-le! Jak ja i Xie Lian czy Pei Xiu. To, że mi wiele razy pomógł, wręcz uratował, przytulał całą noc w lesie, oddając swoją koszulkę oraz bluzę, przenocował we własnej sypialni, do tego przy nim czuję się tak dobrze, naturalnie, przyjemnie, że zaczynam myśleć peni...

Nie! To wcale nie tak!

Okej, to po części tak, ale ja już wybrałem przyjaźń, żeby go nie stracić, więc zaraz pójdę do niego, przedstawię mu Pei Xiu – przyjaciela i tylko przyjaciela, którego wspieramy z Hua Chengiem w trudnym, a zarazem bardzo ważnym czasie i tyle! Żeby nie pomyślał sobie, że... cokolwiek mógł sobie wyobrazić, że nas łączy, niech tak nie myśli. Po prostu nie ma tu drugiego dna.

Uspokojony, choć zdeterminowany, żeby wyjaśnić to nieporozumienie – bo w jego oczach mogło wydawać się czymś innym, niż było w rzeczywistości – zsunąłem się z brzegu wysokiego krzesła. Dopiłem swój drink, puściłem ręce Pei Xiu, przeprosiłem go i dziarskim krokiem ruszyłem do He Xuana.

Nie uszedłem daleko.

Na widok brata odstawionego prawie jak na bankiet – w białą koszulę, granatową marynarkę, a nawet spodnie na kant i skórzane półbuty – w towarzystwie obcej kobiety aż stanąłem jak wryty.

Jego prawdopodobnie dziewczyna nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia kilka lat. Trzymała go za rękę i była nie mniej elegancka od Shi Wudu, ze śnieżnobiałym, hollywoodzkim uśmiechem i burzą rozpuszczonych blond włosów, które falami opadały na plecy i ramiona. Nosiła tak wysokie szpilki, że była tylko o kilka centymetrów niższa od mojego brata, który miał prawie sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Jej czerwona sukienka podkreślała wąską talię i zgrabne nogi. Gdybym był hetero, nie chciałbym odwracać od niej wzroku nawet na sekundę. Wyglądała jak chodząca definicja babskiego seksapilu.

Nie ruszałem się, za to He Xuan obrócił do mnie głowę. Może zastanawiał się, co zamierzam zrobić, może czekał na jakieś słowa, a może...

Kto wie. Twarz tego człowieka jak zawsze pozbawiona była wszelkich emocji. Za to z mojej można było czytać jak z otwartej księgi.

Nie udawaj tak zszokowanego, Shi Qingxuanie! – zganiłem się pospiesznie.

Wdech. Wydech.

I po kolei. Najpierw rzeczy najważniejsze.

Zebrałem się w sobie, żeby wypaść jak najbardziej nieskrępowanie i podszedłem do He Xuana. Stanąłem przy nim i lekko położyłem mu dłoń na barku.

Pochyliłem się i szepnąłem:

– Cześć, He Xuanie. Wszystko ci wytłumaczę. Tylko za momencik. Przywitam się z bratem i jego... chyba nową laską. Choćby nie wiem co, nie wychodź stąd beze mnie. Proszę.

Co innego mogłem mu szybko powiedzieć? Mnie i Pei Xiu trzymających się za ręce należało wyjaśnić bezzwłocznie, ale to mogło zająć dłuższą chwilę i na pewno nie będę gadał przy bracie.

Ruszyłem teraz w jego stronę. Pomagał ściągnąć kobiecie w czerwieni z ramion czarny, długi płaszcz.

– Lan-Lan, na pewno wolisz napić się drinka tutaj, a nie u mnie w domu? – zapytał brat.

Lan-Lan? Już zdrobnienie imienia? Czy to nie powinno nastąpić... nie wiem, po kilku miesiącach spotykania się? Ale przynajmniej poznałem twoje imię, przyszła szwagierko.

– En. Cały czas siedzimy u mnie lub u ciebie, więc dziś spędźmy czas w zwyczajnym barze.

Babka już miała u mnie minus. To nie był "zwyczajny bar" tylko jeden z najlepszych w mieście!

– Jeśli chciałaś się napić, mogliśmy zostać w restauracji – mówił, nadal nie spuszczając z niej wzroku, więc jeszcze mnie nie dostrzegł. – Ta zaściankowa atmosfera nie pasuje do twojej sukienki.

Przewiesił przez przedramię jej płaszcz i objął w pasie, a ja omal nie zamordowałem go spojrzeniem.

Czy naprawdę jesteś moim rodzonym bratem?! Jeszcze kilka tygodni temu razem tu piliśmy i wychwalałeś wystrój pod niebiosa!

– Zauważasz tylko opakowanie? – Mrugnęła do niego zalotnie. Ujęła policzek i pocałowała krótko w usta, nie pozostawiając nawet małego odbicia krwistoczerwonej szminki. – Sukienka, uczesanie, makijaż... a co z resztą?

– Reszta jest lepsza, ale dobrze, że inni jej nie widzą.

– Byłbyś zazdrosny, mój drogi.

– Jestem nawet teraz.

Pocałowali się ponownie, aż tę idyllę przerwałem oczywiście ja.

– Cześć, braciszku.

Stanąłem nie dalej niż metr przed nimi, a Shi Wudu odsunął się od pani Lan-Lan i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

– Shi Qingxuan? Co tutaj robisz?

– Gdybyś odbierał telefony, to byś widział, że mam "zaściankowe" plany na dzisiejszy wieczór, a jeśli wychodzę z domu się napić, to na pewno tu.

Widziałem zrozumienie na jego twarzy, ale także kapkę niezadowolenia.

– Skoro już spotkałem tu ciebie i tę twoją panią – podkreśliłem – może nas sobie przedstawisz? A zresztą – powiedziałem, nim zareagował i sam wyciągnąłem dłoń w stronę kobiety – jestem Shi Qingxuan, młodszy brat Shi Wudu.

– Jian Lan, dziewczyna twojego brata. Jestem starsza, więc chyba można powiedzieć, że też zostaniesz moim młodszym braciszkiem?

Uścisnęła moją rękę, lekko i krótko, samymi końcówkami palców. Nie dość, że poczułem się jak ośmiornica, której macek się brzydzi, to jeszcze podkreśliła różnicę naszego wieku. Halo... to, że jestem młodszy, wcale nie znaczy, że nie jestem dorosły!

Kolejne minusy dopisane na jej konto, a ledwo się poznaliśmy!

Z bycia neutralnym wobec niej zacząłem być nieprzychylny. Ale dobra, to tylko pierwsze wrażenie. Nieważne, jak się zaczyna, ale jak się kończy. Ja też nie mogłem jej skreślać tylko za to, że była taka kobieca, bardzo delikatna i brat ją przede mną ukrywał. Tę kwestię wyjaśnimy sobie, kiedy będziemy sami.

– Miło mi cię wreszcie poznać. – Uśmiechnąłem się uśmiechem "szeroki, ale nie do końca szczery". – Brat wiele mi o tobie mówił i w samych superlatywach.

Mrugnąłem mu i zrozumiał aluzję, że czeka nas poważna rozmowa, w przeciwnym razie palnę jakąś głupotę. A kiedy trzeba było, potrafiłem coś odwalić.

Objął ją i pomasował ramię.

– Zawsze mówię o tobie same dobre rzeczy, słonko.

– Jeśli już się spotkaliśmy, to może napijmy się we troje? – zapytała.

Czułem pod skórą, że jest to w niesmak mojemu bratu, ale mruknął "okej".

Jednak ja w przeciwieństwie do niego miałem coś do powiedzenia i choć chciałem dowiedzieć się co nieco z pierwszej ręki o jego nowym i kwitnącym związku, to aktualnie nie był to mój priorytet.

– Dziękuję za propozycję, ale może innym razem. Dziś nie przyszedłem sam. Jest też Pei Xiu i... He Xuan – oznajmiłem.

Nieważne, że umówiłem się tylko z jednym z nich. He Xuan był ważnym przyjacielem, którego nie mogłem pominąć. Shi Wudu znał kuzyna Pei Minga i na pewno słyszał też o He Xuanie. W końcu nie każdy ma takie jaja, żeby odpyskować Qi Rongowi, więc nawet jeśli nie widział go na żywo, to znał imię.

– He Xuan? – Wbrew moim oczekiwaniom to Jian Lan zapytała o niego pierwsza.

Musiała go znać, bo jej wzrok od razu skierował się w stronę baru i tam ruszyła. Wymieniliśmy się z bratem pytającym spojrzeniem i podążyliśmy za nią.

Czarny longsleeve ładnie podkreślał całe plecy siedzącego mężczyzny: zarys łopatek, poruszające się mięśnie, kiedy unosił do ust szklankę z ciemnobrązowym płynem i odstawiał go na blat. Powinien częściej nosić obcisłe ubrania, bo był gorący jak bóstwo seksu.

Niestety nie było czasu na podziwianie przesyconego testosteronem męskiego ciała. Jian Lan podeszła do niego i stanęła z prawej strony, opuszkami palców przesuwając przez jego bark i ramię.

Oj, to w szczególności mi się nie spodobało.

– He Xuanie? – zawołała miękko i zdecydowanie za ciepło. Shi Wudu podobnie jak ja lekko zmarszczył brwi.

– Jian Lan – odparł zimno. Mógłby to zrobić jeszcze zimniej, najlepiej lodowato, żeby ją zamroziło i mógł się odsunąć od tych palców z czerwonymi tipsami.

– Cóż za nieoczekiwane spotkanie.

– Mógłbym powiedzieć to samo.

Wziął porządny łyk ze swojej szklanki. Nawet się nie skrzywił. Chyba zanosiło się na poważną rozmowę. Znali się. Prawdopodobnie za sobą nie przepadali.

Czyżby była to jego była dziewczyna? A może...

– Dobrze wyglądasz, He Xuanie.

– Ty także. Pasują ci blond włosy, choć wolałem cię w naturalnych.

– Zmiany są potrzebne każdemu. – Zakręciła palcem na jego przedramieniu.

– En – mruknął.

– Nie spodziewałam się, że po trwaniu tyle lat jak pustelnik, zaprzyjaźnisz się z kimś i będziesz wychodził na drinka. Wcześniej stroniłeś od alkoholu.

– Nie miałem na to czasu.

– Tak, ciężko pracowałeś...

Palce He Xuana zacisnęły się na szkle.

To na pewno jego była narzeczona. Cholera, jak ciężko jest mi nawet wyobrazić sobie, że miał tak atrakcyjną babkę. Tymczasem ja – facet – wzdychałem na jego widok i wyobrażałem sobie...

Nie, nie myśl o tym. On nie jest tobą zainteresowany w taki sposób. To przyjaciel.

Przyjaciel? Tak, a to dawało mi pewną korzyść.

Bo co może zrobić przyjaciel dla swojego przyjaciela, który niejeden raz go uratował?

Zrobić to samo dla niego.

– He Xuan jest duszą towarzystwa – odezwałem się.

Stanąłem przy nim, ale po drugiej stronie niż Jian Lan i bardzo po przyjacielsku klepnąłem go po barku.

Zabieraj te łapska, paniusiu. Nie widzisz, że nie chce być przez ciebie dotykany?

– Odkąd razem pracujemy, często się spotykamy, pijemy, imprezujemy, a nawet chodzimy na siłownię. Dużo czasu spędzamy razem. Bardzo dużo – podkreśliłem.

Kłamałem, ale tylko częściowo. W obliczu prawdziwych sytuacji, w których obaj uczestniczyliśmy, zataiłem te trochę dwuznaczne momenty, dodając jednak inne, bardziej pasujące do "tylko kolegów". Nasza znajomość nie była tak powierzchowna jak imprezowanie i wspólne ćwiczenia, choć nie miałem pewności, co o tym sądzi He Xuan.

Kobieta przyjrzała się mi uważniej, a potem zatrzymała wzrok na swoim byłym chłopaku...

Narzeczonym... ugh.

– Naprawdę? Jakoś nie wierzę, żeby się zmienił.

– To uwierz – odciąłem się, zanim powiedziała coś, co mnie bardziej zirytuje i już pierwszego dnia po poznaniu dziewczyny mojego brata stanie się ona moim zagorzałym wrogiem. Ewidentnie szukała sposobu, żeby czymś dopiec He Xuanowi.

Widziałem, że Shi Wudu chce się wtrącić, ale mu na to nie pozwoliłem.

– Jesteśmy najlepszymi kumplami. He Xuan jest świetnym facetem, więc to nic dziwnego, że tak łatwo się z nim dogadać. Poza tym...

– Czy ty przypadkiem nie jesteś gejem? – przerwała mi.

Oho, widzę, że z grubej rury.

– Jestem. I co z tego?

– A He Xuan o tym wie?

A więc to tak. Nie miałem pretensji do Shi Wudu, że jej powiedział. To nawet dobrze, bo oszczędzi nam późniejszych kwasów, jeśli ma coś do homoseksualistów. Jednak wyglądało na to, że poruszyła temat specjalnie, żeby sprawdzić, jak dobrze się znamy. Nadal nie wierzyła, że jej były może mieć bliskich znajomych? Dlaczego tak w to wątpiła? Może moja orientacja była tu problemem, ale jak mogła o to pytać w takim momencie! Widzieli się prawdopodobnie pierwszy raz od rozstania, a już mu dogryzała.

Próbowała nas poróżnić? Skłócić?

A może zranić mnie?

Jeśli tak, to nie dbałem o to, ale jeśli He Xuana...

O nie, tak nie będziemy się bawić.

– Oczywiście, że wie. Od pierwszej chwili, kiedy się poznaliśmy. Ma to jakieś znaczenie? Jesteś uprzedzona do gejów?

– Ja? Nie. – Zaśmiała się. – Ale He Xuan jest tradycjonalistą. Bardzo męski, bardzo... – Zrobiła ruch dłonią, jakby chciała na mnie wskazać. Dobrze wiedziałem, że dawała mi jasno do zrozumienia, że tacy jak ja nie są przez niego tolerowani i nie uważa się ich jako coś "normalnego". – Jestem zdumiona, że cię zaakceptował.

Otworzyłem usta, chcąc powiedzieć, że przyjaźń z gejem nie odejmuje mu bycia prawdziwym "samcem", ale ubiegł mnie sam obgadywany.

– Przestań, Jian Lan. Myślałem, że nasz rozdział jest zamknięty. Odeszłaś z mojego życia, więc co i z kim teraz robię, nie powinno cię obchodzić.

– En, odeszłam i nie zamierzam wrócić. Mam kogoś, przy kim czuję się nareszcie kochana.

– To świetnie. Dlatego proszę, nie próbuj obrażać Shi Qingxuana. Jest w końcu też bratem twojego chłopaka.

– Nie chciałam go obrazić. Po prostu... to zaskakujące, że wyszedłeś z domu, z firmy i ze swojej skorupy. Że jest piątek, początek weekendu, a ty siedzisz tu, w barze, sącząc drinka i to nie sam.

– Dla ciebie zawsze byłem taki aspołeczny? Wycofany, zamknięty w swoim świecie i niechętny wszelkim zmianom?

– A nie?

Sarkazm wręcz bił z jej odpowiedzi.

He Xuan cicho prychnął. Pokręcił głową na boki. Spojrzał na nią, na mnie, a potem wstał i objął lewym ramieniem moje plecy. Staliśmy obok siebie, przodem do Jian Lan i mojego brata, który musiał być zaznajomiony z przeszłością swojej dziewczyny oraz eksnarzeczonym, ale do dziś nie wiedział dokładnie, kim ów mężczyzna jest.

Tymczasem He Xuan przyciągnął mnie mocniej do swojej piersi, a kiedy zdezorientowany uniosłem na niego wzrok, koniuszkami palców przesunął po moim policzku i skroni, przystając dopiero we włosach. Przytrzymał głowę i wargami musnął bliznę nad moją lewą powieką.

Nie pierwszy raz, ale... teraz nie byliśmy sami!

W tym momencie nie wiem, kto był bardziej oszołomiony. Ja czy Shi Wudu z Jian Lan.

– Przyznaję, stroniłem od towarzystwa innych – rzekł poważnie, a w mojej głowie już huczało od przepływającej krwi. – Zanim nie poznałem Shi Qingxuana.

Odebrało nam mowę, ale nie He Xuanowi, który kontynuował powoli i dobitnie:

– Dziękuję, Jian Lan, za odejście tamtego dnia. Myślałem, że robisz mi największą krzywdę, porzucasz jak niepotrzebny balast, więc tygodniami się zastanawiałem, co zrobiłem źle. To, co początkowo nas połączyło, zwyczajnie się skończyło, a my nadal ze sobą byliśmy, choć coraz bardziej zagubieni i obojętni na drugą osobę. Czy byliśmy ze sobą, bo nie chcieliśmy być sami? Szukaliśmy obok siebie ciepła, pocieszenia lub wsparcia? Może patrzyliśmy na inne pary, łudząc się, że i my powinniśmy być jak one? Mieć kogoś, obojętnie kogo, z kim założymy rodzinę, doczekamy się dzieci i będziemy tak jak większość społeczeństwa. Tylko taki schemat da nam prawdziwe szczęście.

Czułem unoszącą się i opadającą pierś He Xuana, szybko uderzające serce i napięte ciało, które delikatnie drżało. Ile musiało go kosztować powiedzenie tych słów głośno! Jeszcze w tamtym roku byli razem, a dziś miał przed sobą swoją miłość z obcym mężczyzną. Śmiejących się, przytulających, całujących.

Jeśli miałem być dla niego wsparciem, to będę najlepszym!

Możesz mnie dotykać, przytulać lub trzymać mnie jak swoją tarczę, ile tylko zapragniesz!

– Ty pierwsza przejrzałaś na oczy – ciągnął spokojnie. Tak spokojnie, że może już wcześniej przygotował sobie tę przemowę, a może właśnie teraz przemawiał z głębi serca, ubierając wszystkie myśli w słowa i nareszcie wyrzucając z siebie to, co tyle miesięcy trzymał zamknięte w umyśle. – Nie powiedziałaś mi wprost, jak się czułaś, że za mało byłem przy tobie, pracując całymi dniami, nie poświęcając nam czasu. Łączyła nas długoletnia znajomość, przyzwyczajenie, że kiedy wrócę do domu, ktoś będzie na mnie czekał. Miałem ten komfort, ale nie ty. I po prostu pewnego dnia stwierdziłaś: dosyć. Nie mam o to pretensji, a nawet dziś jestem ci wdzięczny, że wtedy to przerwałaś. Do niczego dobrego by to nas nie doprowadziło. Dopiero po twoim odejściu zrozumiałem, co tyle lat robiłem źle. – Pogładził mój policzek, przeczesał włosy, opuszkami palców ściskając i masując płatek ucha. – I pomógł mi w tym ten oto chłopak.

Ja? – chciałem zapytać, lecz jedyne co zrobiłem, to szerzej otworzyłem oczy.

Co ten He Xuan wymyślił?!

Mogłem zrozumieć, że przez wcześniejszego małego buziaka i dość intymny dotyk chciał pokazać Jian Lan, że w pełni akceptuje mnie oraz moją orientację i głupia baba może się cmoknąć w zadek – lub mój brat ją, jeśli sama nie dosięgnie – ale jeżeli posunie się dalej... Czy nie da mi złudnej nadziei? Czy to nie będzie zbyt okrutne usłyszeć słowa, o których się marzy, wiedząc, że to tylko gra aktorska?

Ach, He Xuanie, żebyś wiedział, co ze mną robisz!

– Po co ta szopka, He Xuanie? – żachnęła. A więc nie tylko ja dostrzegłem, że gra. – Dobrze wiem, że nigdy nie związałbyś się z drugim facetem!

Z-z-związał?! Że niby ze mną?!

Zrobiło mi się gorąco, a dłonie zaczęły się pocić w zastraszająco szybkim tempie.

– Kobieta czy mężczyzna – zaczął odpowiadać, idealnie panując nad głosem – starszy czy młodszy, żywiołowy czy jak ja ponury i z natury małomówny... nieważne, jak ogromna jest między nami różnica. Przy Shi Qingxuanie w końcu czuję, że to to.

– Kłamiesz. Chcesz pokazać, że się pozbierałeś po naszym rozstaniu, a przecież tamtego dnia byłeś taki...

– Dość! – uciąłem jej dalsze słowa.

Nie mogłem tego dłużej słuchać. Udawane wyznanie – zachwycające i wypełniające mnie wspomnianym szczęściem, choć całkowicie złudnym – nadal głośno dźwięczało w moich uszach, więc wewnątrz aż rozrywało mnie od emocji. Musiałem zatrzymać tę wymianę zdań, nim Jian Lan wbije kolejną szpilkę He Xuanowi, a ten, co w odwecie zrobi? Powie wprost, że się we mnie zakochał? To byłby gwóźdź do trumny. Mojej trumny z napisem "powściągliwość, umiar i zdrowy rozsądek", bo wtedy odpłynąłbym całkowicie w świat fantazji i pocałował go przy najbliższej nadarzającej się okazji, czyli pewnie zaraz po tym wyznaniu.

Z drugiej strony nie chciałem, aby cokolwiek więcej mówiła, bo choć byłem ciekaw przeszłości He Xuana, to nie chciałem dowiedzieć się o niej w taki sposób, nie z ust jego byłej i nie w takich okolicznościach, gdzie inni klienci oraz pracownicy baru by tego słuchali. To prywatne tematy i nikt nie ma prawa wywlekać ich na światło dzienne, aby pokazać swoją rację. Tym bardziej ona.

– Ge – zwróciłem się do brata, który w całej tej wymianie zdań nie odezwał się ani słowem – my z He Xuanem wychodzimy. Mamy coś do załatwienia... wspólnie, ale wy dopiero przyszliście, więc zostańcie. Pei Ming ma niedługo przyjść ze swoją dziewczyną, więc będziecie mieli parę do towarzystwa.

Uwierzył mi czy nie, zgrabnie udało mi się wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Wróciłem do Pei Xiu, któremu niczego nie wytłumaczyłem, ale na pewno wszystko słyszał i zrozumiał moje intencje. Pożegnałem się, przepraszając, że go zostawiam. Ten tylko machnął dłonią i kazał mi wrócić do He Xuana, by zabrać go do innego baru i pomóc zapomnieć o "egoistce na szpilkach" – jak nazwał Jian Lan. To nie był głupi pomysł, więc podziękowałem mu za radę, a on mi za wcześniejszą. Na koniec obiecaliśmy sobie, że się zdzwonimy po weekendzie i opowiemy sobie, czy nasze plany się powiodły.

– Pei Xiu, przyjacielu – powiedziałem do jego ucha, przytulając go – masz całe moje szczęście w miłości, więc Ban Yue musi być twoja!

Poklepaliśmy się po plecach.

– Dziękuję, jeszcze dziś z nią porozmawiam. Dopiję tylko kawę i jadę po nią.

Tak, ja też zamierzałem stąd wyjść i to jak najszybciej, żeby nie oglądać dłużej tej głupiej baby.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro