Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Chuuya rozglądał się dookoła chcąc wypatrzeć te kilka osób z którymi miał się obecnie spotkać. Chciał wyczuć ich zapach jednak doskonale wiedząc, że przy tylu osobach wokół oraz tym, że nie każdy jest alfą lub omegą, odpuścił. Zamiast tego oparł się o ścianę budynku za nim ignorując to jak jego będzie brudne po tym jak otarło się o brudną cegłę jednego z nielicznych budynków w zasięgu wzroku. Z sekundy na sekundę zbiorowisko zaczęło się rozchodzić coraz bardziej ukazując jego ludzi kręcących się koło pewnego konkretnego miejsca. Poprawił swoją czapkę kiedy ta opadła mu na jedno oko po czym westchnął wygładzając swoją szarą kamizelkę. Z dość osobistych powodów to miejsce mu się nie podobało i chciał je jak najszybciej opuścić. Nie mógł jednak aktualnie odejść skoro był odpowiedzialny za nadzór nad betami. Co prawda one nie rzuciłyby się na kogoś wyczuwając, że ten ma ruję jednak mimo wszystko kontrola sprawowana powinna być, zwłaszcza, że zmarłym był mężczyzna należący do jego specjalnego oddziału.

Wykonał kilka kroków do przodu próbując nie zwracać uwagi na to jak wszyscy się przed nim rozstępują po czym przykucnął koło martwego ciała. Automatyczne wszelakie spojrzenia zostały wbite w niego, a on miał ochotę warknąć na to jak ich wzrok wbijał mu się w plecy i przeszkadzał mu w pracy. Pochylił się wyciągając rękę do przodu i odgarniając włosy z posiniaczonej twarzy. Aktualnie lico młodszego zdobiło dość sporo zadrapań oraz kilka siniaków co wyglądało egzekutorowi tak jakby ktoś uderzał jego twarzą w beton dopóki nie roztrzaskał mu czaszki. To też mogło być dość prawdopodobne ze względu na to, że faktycznie kiedy rudowłosy błądził palcami po jego głowie to natrafił na dość sporo krwi, która musiała się z niej wydobywać. Nie potrafił jednak rozróżnić czy to było przyczyną śmierci czy raczej dość głębokie nacięcie na jego szyi. To mogła stwierdzić tylko sekcja zwłok, która nie została jeszcze przeprowadzona.

Teika Fujiwara dołączył do Mafii kiedy był jeszcze dzieckiem. Miał on szesnaście lat i od samego początku trafił pod skrzydła Kouyou, a następnie został przydzielony do rudowłosego. Był najzwyklejszą w świecie betą nie mającą też zdolności, mimo to dość szybko piął się w hierarchii dzięki szacunkowi którego okazywał wszystkim wokół. Był dość wysokim mężczyzną o ostrych rysach twarzy oraz noszącym zazwyczaj kilkudniowy zarost na twarzy. Jego typowym strojem był zwykły golf oraz dżinsy, żadko dało się go zobaczyć w czymkolwiek innym. Nie był złym człowiekiem. Świadkowie mówili, że przychodził tu już od dłuższego czasu zazwyczaj kierując się w stronę trochę bardziej podejrzanych ulic, nie chciano im jednak powiedzieć co tam się konkretnie znajdowało więc wyraźnie byli skazani na to żeby sprawdzić to osobiście. Niebieskooki najchętniej już by kazał spakować ciało do worka i zabrać go do piwnic Portówki jednak nie mógł wydać takiego polecenia dopóki nie przyjdą wysłannicy z Agencji których jeszcze nie było już dobrych kilkanaście minut po ustalonym czasie.

Zaczynał się naprawdę zastanawiać czy wszyscy są tacy jak jego były współpracownik i muszą się spóźniać na wszelakie spotkania i terminy. Prychnął pod nosem podnosząc się i każąc rozejrzeć się dookoła w poszukiwaniu potencjalnych śladów oraz samemu się do tego dołączając by jakoś zabić czas. Obecny parter szatyna wydawał się być bardzo zorganizowany, ale również i niebywale punktualny - zakładał się, że to nie on był powodem ich nieobecności. Mieli przyjść również z pewnym blondwłosym dzieciakiem, którego Chuuya kojarzył. Raz wpadł na niego na mieście, a ten nie myślał nawet o tym żeby się od niego odczepić. Na początku niebywale go irytował jednak pamiętał zalecenie swojego szefa o tym żeby go jakkolwiek nie denerwować. Szczerze nie sądził by ten zrobił mu cokolwiek złego jednak wolał uniknąć uszkodzenia mienia oraz kłopotów. Po czasie jednak zdołał wykrzesać nieco sympatii wobec małej bety. Z tego co się orientował ten natomiast na pewno nie robiłby żadnych kłopotów z wyjściem więc pozostawała jedyna odpowiednią opcja. Dazai.

Jak na zawołanie usłyszał krzyk brzmiący na początku jak jego imię, ale stłumiony po chwili przez dość donośny krzyk. Westchnął czując jak jego głowa zaczyna pulsować niemiłosiernie mimo iż tak naprawdę nic się jeszcze nie zaczęło i nie spędził z nimi nawet minuty. Już jednak wiedział, że nie będzie to zbyt przyjemny czas i zdecydowanie wolałby się zamknąć w swoim apartamencie i wypić kieliszek wina czekającego na niego w komodzie. Usłyszał lekkie wykłócanie się za jego plecami, a gdy poczuł rękę na swoim ramieniu najpierw nie zrobił kompletnie nic i dopiero po kilku sekundach obrócił swoją głowę w bok by spojrzeć kątem oka na uśmiechającego się w jego stronę brązowokiego. Zlustrował go spojrzeniem od stóp do głów nie widząc praktycznie nic oprócz tego, że bandaże na jego nadgarstkach były nieco bardziej żółte niż podczas ich ostatniego spotkania. Mierzyli się wzrokiem, a z chwili na chwilę im bardziej cisza się przedłużała tym bardziej nikt nie wiedział jak jej przerwać. Pionki silniejszej organizacji również już nawet nie zbliżały się na odległość minimum dwóch metrów by nie wpaść w tą niezręczną sytuację.

A przynajmniej dla innych była ona niezręczna, Osamu wyglądał tak jakby nie tylko czerpał z tego satysfakcję, ale i również go to bawiło. Z resztą taka i była również prawda. Szatyn czerpał ogromną przyjemność z sytuacji w których powodował, że starszy rudowłosy się krępował, czuł zażenowanie lub zwykłe zawstydzenie. Mógł spoglądać cały czas w te jego lico pokryte rumieńcem złości i nigdy by mu się to nie znudziło. Po odejściu z organizacji spróbował przelać to na Kunikidę jednak to nie było to samo, nie ważne ile razy próbował. Nie liczyło się to ile takich samych metod na zdenerwowanie go używał, ile razy odpowiedział tym samym tekstem samemu wpychając się w dziwne poczucie melancholii lub to ile razy widział u nich takie same reakcje na jego żarty. Nie oznaczało to jednak, że Doppo nie był dla niego żadnym zastępstwem, po prostu nie był zastępstwem Chuuyi, nie był w stanie mu dorównać. Z sekundy na sekundę coraz bardziej pogrążał się w swoim świecie nawet nie orientując się kiedy ryży przerwał tą dłużącą się chwilę. Z transu wyrwało go dopiero prychnęcie niższego oraz to jak odwrócił się z powrotem w stronę swojego zajęcia, które wykonywał wcześniej zanim się pojawili i mu przerwali.

- Co robisz Chuuya-san? - Zapytał ciekawsko rolnik podbiegając do niego z swoim zwyczajowym, szerokim uśmiechem i przykucnął koło niego.

- Szukamy poszlak - mruknął specjalnie używając liczby mnogiej i spoglądając na młodszych detektywów stojących za nim. - Nie pogardzilibyśmy pomocą.

- Najmocniej przepraszamy za spóźnienie - od razu odezwał się najwyższy poprawiając spadające mu z nosa okulary po czym spojrzał z prawdziwym mordem w oczach na mężczyznę obok - ale ten tutaj robił wszystko żebyśmy nawet nie mieli możliwości wejść do samochodu. Nie chcieliśmy was zlekceważyć.

- Kunikida-kun jak możesz tak mówić?! Sam przecież pomagałem ci szukać kluczyków! - Krzyknął oskarżycielsko wskazując na nim palcem wskazującym.

- Po tym jak wyrzuciłeś je przez okno! - Zaprotestował na ten argument.

- Dobra rozumiem - westchnął niebieskooki przerywając zaczynającą się kłótnie. Coś ukłuło go w serce chociaż to zignorował, nie miał na to aktualnie czasu. - Jeśli chcecie to idźcie obejrzeć ciało. Młody, ty pomożesz mi - zwrócił się do najmłodszego, a on pokiwał ochoczo głową. Nakahara był pewien, że ten nie powinien widzieć czegoś takiego.

Tak jak powiedział blondyn i brązowowłosy ruszyli w kierunku zwłok oglądając je dookoła. Uprzednio jednak Kunikida opuścił z szacunkiem głowę, a nawet wyższy zachował chwilę ciszy, dopiero po tym przeszli do działania. Zakładając rękawiczki zaczęli względnie badać ciało wyszukując jakiś mniej widocznych znaków, które mogliby zauważyć i przekazać w raporcie żeby osoba prowadząca później sekcję zwłok miała wstępne dane. Po niedługim czasie alfa dostrzegł, że pod ściągniętymi dość mocno rękawami na nadgarstkach ofiary znajdowały się otarcia. Zmarszczył brwi biorąc w rękę dłoń młodszego po czym przybliżył ją sobie do twarzy. Po pociągnął nosem kilkukrotnie nie wyczuwając praktycznie żadnego zapachu stwierdził więc, że musiał być betą. Nie długo potem ciało zostało spakowane oraz zabrane przez portal dzięki zdolności jednej kobiety z Mafii. Stali tak chwilę dopóki Dazai nie odwrócił się w stronę mniejszego.

— Znalazłem w jego ubraniu wizytówkę — oznajmił jak gdyby nigdy nic kiedy pomiędzy jego palcami pojawił się nagle kawałek papieru oraz podał go rudzielcowi, który go przyjął. — Znajduje się na niej numer telefonu oraz adres. Idziemy tam?

— To już nie leży w naszym interesie Dazai. Przyszliśmy tu tylko na chwilę i teraz musimy wracać do roboty, a nie się szlajać po slumsach — starał się powiedzieć spokojnie jednak i tak zabrzmiało to dość chłodno.

— Ale jakby nie patrzeć to nadal część naszego zadania! — Zaprotestował szatyn machając rękami, a niższy blondyn poparł go entuzjastycznym kiwaniem głową co tylko bardziej zdenerwowało trzeciego.

— Mógłbyś chociaż raz przestań próbować uciec z pracy?! — W końcu nie wytrzymał po czym uniósł rękę by najpewniej zdzielić nią mężczyznę jednak ten ku zaskoczeniu większości żeby tego uniknąć schował się za mafiozą garbiąc się tak, że ten miał wrażenie, że szaty kpi sobie z jego wzrostu.

— To może zrobimy tak! My szybko pójdziemy to sprawdzić, a następnie wrócę do was. Co ty na to? — Zaproponował rozkładając ręce i robiąc minę jakby robił drugiemu łaskę.

— Twoje szybko potrafi potrwać dwie godziny, a my się spieszymy — westchnął okularnik wyraźnie zmęczony zachowaniem partnera. Czasami naprawdę nie potrafił zrozumieć jak dorosły mężczyzna pracujący w Agencji i na dodatek będący jeszcze alfą potrafi zachowywać się tak dziecinnie i nieodpowiedzialnie.

— Przypilnuję go — odezwał się w końcu niebieskooki ku zaskoczeniu okularnika. Raczej nie sądził, że niższy będzie chciał gdziekolwiek iść z denerwującym brązowookim, a co dopiero sam na sam.

— Dobra niech już będzie — mruknął masując się dwoma palcami po skroni i odchodząc na bok wymijając ich. — Widzę cię za dziesięć minut Dazai!

— Jasne jak słone! — Odkrzyknął ciągnąc rudego za rękę tak by za chwilę zniknęli za rogiem.

— Do widzenia Dazai-san!

— Pa pa Kenji! — Pomachał mu dłonią znikając zza ścianą.

Wzdrygnął się robiąc przesądzoną minę po czym ruszył przed siebie z wielce zadowoloną miną całkowicie ignorując towarzystwo starszego. W sumie to mu się nawet nie dziwił. Tak się starał żeby pójść z nim dla argumentu, że przecież jeśli ktoś go będzie pilnował to nie ucieknie. Nie chodziło mu o wspólne spędzenie czasu lub nawet sprawdzenie tego co odkrył. Przymknął powieki nie mając najmniejszej ochoty nad tym myśleć po czym wsadził dłonie w kieszenie i ruszył za byłym kryminalistą. Wymijali coraz to bardziej poniszczone domy oraz namioty i różne imitacje miejsc przeznaczonych do życia ludzi. Spojrzał na twarz Osamu i akurat w tym momencie dostrzegł lekkie skrzywienie jego ust dostrzegając dziecko chowające się pod nagrzaną metalową blachą. Czasami lazurowooki naprawdę zapominał, że młodszy przecież też nie mieszkał w jakiś super wspaniałych warunkach.

— Wiesz Chuuya, — zaczął zatrzymując się gwałtownie na co ten tylko uniósł brew w zapytaniu — doskonale wiem co to za miejsce.

— Wiesz? To dlaczego niby nie powiedziałeś tego tam?! — Zdenerwował się do czego miał całkowicie prawo.

— Mimo iż uwielbiam Kunikidę czasami naprawdę muszę od niego odpocząć wiesz? — Zrobił teatralnie smutną minę kształcąc swoje wargi w dziubek. — No i mam dla ciebie propozycję której nie mógłbym powiedzieć na głos gdybym nie chciał mieć awantury z moim ulubieńcem! — Zaśmiał się robiąc głupią minę, a Nakahara wywrócił jedynie oczami.

— Niby co takiego mnie takiego chcesz, że nie mogłeś tego powiedzieć przy nim? — Szczerze miał nadzieję, że ten nie wyskoczy z jakimiś idiotyzmami typu żeby popełnili podwójne samobójstwo. Niższemu ten tekst okropnie się już przejadł i był pewny, że jak tylko jeszcze raz go usłyszy to walnie najmłodszego egzekutora w historii prosto w nos przy okazji zamazując ten denerwujący uśmieszek z jego twarzy.

— Chciałbyś się spotkać w środę?

Dyrektor już otwierał usta gotów odpowiedzieć na wszystko jednak zdecydowanie nie był przygotowany na to. Zabrzmiało to dość nierealnie, zupełnie tak jakby detektyw chciał robić sobie z niego po prostu żarty, a nie pytał na poważnie. Co prawda za czasów gdy Dazai był jeszcze w starej organizacji często zadawał mu takie pytania i to zazwyczaj w miejscach publicznych po misjach, na które musieli wziąć blokery przez co ludzie mogli to całkowicie źle zrozumieć, przekręcić. I i taki efekt zawsze chodziło młodszemu za co był bity w zazwyczaj żartach przez niebieskookiego. Te czasu jednak już dawno minęły, byli po dwóch różnych stronach barykady, które połączyły się tylko na chwilę by pokonać tę trzecią przeszkadzającą im. Kiedy jednak ten spoglądał na niego w taki dziwny sposób prychnął wreszcie obracając głowę i zamykając oczy by na nie musieć na niego patrzeć przy odpowiedzi.

— Niech ci będzie, ale choć raz spróbuj skoczyć przez jakieś barierki w taki sposób, że posądzono by mnie o morderstwo, a osobiście przypilnuje żebyś cierpiał katusze — oznajmił całkowicie poważnie wyciągając rękę przed siebie.

— Zgoda — odpowiedział starszemu ściskając jego dłoń swoją własną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro