Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6 Nieznajomy i wskrzeszenie

Oczami Edwarda:
Odpaliłem silnik i wyjechałem z uliczki Bellii. Po dziesięciu minutach parkowałem samochód w garażu. Wysiadłem, a kluczyki odłożyłam na miejsce. Wszedłem do salonu gdzie Jasper oglądał mecz. Poszedłem do naszej sypialni. Po dwóch sekundach zamknęłem drzwi do pokoju. Podszedłem do łóżka i usiadłem na nim. Spojrzałem w przeszkloną ścianę, która zajmowała przeciwległą ścianę od strony łóżka. Księżyc odbijał się od tafli nie dalekiego jeziora.
Nadal się zastanawiałem co najlepszego zrobiłem. Muszę to jakoś naprawić tylko jak to zrobić?
Nagle zerwałem się z łóżka i zbiegłem po schodach do salonu. Wypadłem na zewnątrz, bo poczułem woń obcego wampira. Po pięciu sekundach stałem na przeciwko niego. Był to wampir, dobrze zbudowany. Trochę przypomnał budową Emmetta. Miał czerwone oczy.
- Witaj. Jak się nazywasz i co cię sprowadza?
- Nazywam się Lucas. Przybyłem tu z Europy aby zasmakować życia w Ameryce. Słyszałem, że pewna rodzina wampirów żywi się krwią zwierząt. Czy mógłbym się do was przyłączyć?
- Ja nazywam się Edward i mieszkam tutaj z rodziną. Muszę pogadać o tym z resztą. Ale napewno się zgodzą. Chodź za mną.
Ruszyłem w wampirzym tempie do domu mojej rodziny. Gdy wszedłem do salonu usiadłem na kanapie i zawołałem.
- Chodźcie tutaj wszyscy do salonu. Mamy gościa, który chce się do nas przyłączyć.
Po krótkiej chwili cała rodzinka była w salonie i siedziała na kanapach i fotelach. Carlisle zapytał naszego gościa.
- Jak się nazywasz i skąd pochodzisz?
- Nazywam się Lucas i przybyłem tutaj z Europy aby zasmakować życia na drugiej półkuli. Słyszałem o tej rodzinie bardzo wiele i chciałbym się do was przyłączyć, o ile nie macie nic przeciwko. Byłoby bardzo miło.
- Oczywiście, że możesz zostać jak długo chcesz. Mam pytanie? - powiedział mój ojciec.
- Pytaj o co tylko chcesz.
Nasz gość się uśmiechnął.
- Masz jakiś dar?
- O tak. Mój polega na tym, że mogę wskrześcić zmarłego wampira, wilkołaka, a nawet pół - wampira.
- Spadłeś nam z nieba. - powiedziałem.
- Czyżby? - zapytał się z niedowierzaniem Lucas.
- Aha. Wczoraj wieczorem zabiłem wilkołaka, który wpoił sobie moją córkę. Moja żona i Renesmee wyjechały do kuzynki na parę dni. Może do ich powrotu byś wskrzesił Jacoba?
- Zobaczę co da się zrobić. - uśmiechnął się do mnie.
- Byłbym niezmiernie wdzięczny.
Wstałem i wyszedłem przez drzwi. Chciałem pobyć trochę sam ale usłyszałem, że za mną wyszedł Jasper. Podszedł do mnie i zapytał.
- Czemu chcesz aby wskrzesił Jacoba?
- Nie mógłbym znieść widoku Belli, a tym bardziej Renesmee. One są moim darem od losu. Gdybym nie spotkał na swojej drodze Belli to pewnie byłbym nadal samotny. Było minęło. Teraz muszę żyć teraźniejszością. Muszę jakoś przekonać Bellę do powrotu tylko nie wiem jak to zrobić. Może Alice mi pomoże?
- Ona na pewno. Ma tyle pomyśłów. Czasami nie nadążam za nią. Ale za to ją kocham. Brakuje mi Belli i Renesmee. Nasza rodzina bez nich nie byłaby taka szczęśliwa co kiedyś. Musisz ją jakoś przekonać aby wróciła.
Jasper zbiegł po schodkach i pobiegł do lasu. Ja wróciłem do salonu. Podszedłem do fortepianu i usiadłem przed nim. Alice powiedziała.
- Coś dużo czasu siedzisz przed fortepianem, więcej niż zazwyczaj.
- Tak jakoś.
Uśmiechnęłem się do siostry. Moje palce same zaczęły grać kołysankę Belli. Po czterech minutach zakończyłem delikatnie utwór.
Esme stała we mnie wpatrzona trochę z dziwnym wyrazem twarzy. Na jej twarzy gościł smutek pomieszany z radością. Podszedłem do niej i przytuliłem ją do siebie.
Po pięciu sekundach Lucas zapytał się.
- To kiedy chcesz abym wskrzesił tego wilkołaka?
- Jeszcze dziś rano. Mamy godzinę trzecią w nocy. Może za dwie godziny?
- Ok o piątej. A gdzie?
- Dobrym miejscem byłby gabinet Carlisle'a. 
- Nie ma sprawy. To jesteśmy umówieni?
- Tak.
Po dwóch godzinach Jacob leżał nieprzytomny w gabinecie Carlisle'a. Nie minęło dwadzieścia minut, a Jacob zszedł do salonu i usiadł na jednym z foteli, w którym zajmowała Bella. Odpedziłem ponure myśli i zapytałem.
- Jak się czujesz Jacob?
- Dobrze. Co mi się wogóle stało?
- Ugryzłem cię w szyję, bo pozwoliłeś dla Renesmee jeździć na motorze bez mojej i Belli zgody.
- Ah. Przepraszam, najpierw powinienem się zapytać was o zgodę. A tak wogóle to gdzie one są?
- Wyjechały.
- Ale wrócą prawda?
- Wrócą.

Jak zwykle proszę was o komentarze. Nie mogłam was trzymać w niepewności i oto jest rozdział. Czekam na komy i gwiazdki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro