Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5 Tragedia i ucieczka

Oczami Belli:
Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Wzięłam pilota do ręki i włączyłam telewizor. Był ustawiony na kanale sportowym, na którym leciał mecz siatkówki. Grała Holandia z Ameryką. Dopiero co się zaczął. Obejrzałem mecz. Tak jak przypuszczałam, mecz wygrała Ameryka. O dwudziestej pierwszej poszłam do naszego pokoju na drugim piętrze, ale tam go nie było. Zbiegłam do salonu i zapytałam Alice.
- Gdzie jest Edward?
- Powiedział, że musi coś załatwić.
- Co takiego?
- Powiedział, że musi pogadać z Jacobem.
- Przecież oni się tam pozabiją.
Wybiegłam z willi i poczułam zapach Edwarda. Po piętnastu minutach dotarłam na polanę, na którą przybyli Volturii. Zobaczyłam jak Edward wbija swoje kły w szyję Jacoba. Za nim zdążyłam zrobić jakiś ruch, Jacob umierał. 
Jak ja to powiem Renesmee?
Pobiegłam do willi. Wpadłam do pokoju Rosalie.
- Rose gdzie jest Renesmee?
- U Alice, w garderobie.
- Dzięki. 
Wybiegłam z pokoju i weszłam w wampirzym tempie do pokoju Alice. Wpadłam do garderoby, w której była moja córka. Przymierzała czarną sukienkę kiedy do niej powiedziałam.
- Renesmee muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego?
- Jacob umarł.
Te słowa nie mogły przejść przez moje gardło.
- Kto go zabił?
- Edward. Kiedy wbiegłam na polanę on wbijał kły w szyję Jacoba. Nie mogłam nic zrobić.
Przytuliłam Renesmee do siebie. Nie wiem ile siedziałyśmy w garderobie. Spojrzałam na zegarek, na którym widniała trzecia rano. Nagle usłyszałam głos Edwarda, który mówił do Alice.
- Alice muszę porozmawiać z Bellą.
- Nie ma mowy Edward. Renesmee i Bella nie chcą cię widzieć po tym co zrobiłeś. Renesmee jest na ciebie piekielnie wściekła. Lepiej nie podchodź do niej.
- I tak tam wejdę. 
- Jak chcesz ale nie mów później, że cię nieostrzegałam.
Usłyszałam jak Edward wchodzi po schodach. Wyszłam z Renesmee, z garderoby i otworzyłam okno. Wyskoczyłam przez nie. Wylądowałam cicho na ziemi. Pobiegłam do domku. Po piętnastu sekundach byłam w garderobie. Wzięłam torbę podróżną i spakowałam trochę ciuchów dla siebie i Reneesme. Weszłam jeszcze do łazienki po ręcznik. Zapięłam zamek błyskawiczny i wybiegłam z domku. Renesmee spała w moich ramionach. Wbiegłam do garażu. Wzięłam kluczyki do Ferrari. Otworzyłam drzwi i ułożyłam Renesmee w siedzeniu. Zamknęłam je lekko. Obeszłam samochód i wsiadłam za kierownice. Torbę wepchnęłam na tylne siedzenie. Odpaliłam silnik i wyjechałam z piskiem opon. Gdy przejeżdżałam obok wejścia do willi Edward wybiegł na środek drogi. Zręcznie go wyminęłam i pojechałam dalej. Po pietnastu minutach byłam na autostradzie. Po siódmej byłam u kuzynek z Denali. Wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi wykonanych z drewna. Zapukałam. Po chwili drzwi otworzyła mi Kate.
- Hej Kate.
- Hej Bella. Co ty tu robisz? Sama jesteś?
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę, ok?
- Ok.
Poszłam w stronę samochodu po Renesmee i walizkę. Po pięciu sekundach byłam w salonie.
- Kate moźesz mi pokazać gdzie mam położyć Renesmee?
- Jasne.
Zaprowadziła mnie na piętro i weszła do drugiego pokoju na prawo od schodów. Weszłam za nią.
- Chcesz mieć osobny pokój?
- Jeśli to nie sprawi kłopotu to chętnie. 
Położyłam Renesmee w łóżku i przykryłam ją kołdrą. Wyszłam z pokoju zamykając drzwi. Kate pokazała mi gdzie mam pokój. Zostawiłam walizkę i zeszłam do salonu. Dopiero teraz mogłam się rozejrzeć po domu. Salon był umeblowany w jasnych kolorach. Ściany były pomalowane na beżowo co dodawało to przyjazny wystrój. Usiadłam na białej kanapie.
Moja gospodyni usiadła koło mnie.
- Przyjechałam sama z Reneesme. Wczoraj do siedemnastej nudziłam się. Pojechałam do La Push po Renesmee, bo była u Jacoba. Gdy weszłam do domku mojej koleżanki zobaczyłam Renesmee bawiącą się z jej siostrzenicą. Moja córka podbiegła do mnie i pokazała mi jak się bawiła w La Push. Gdy pokazała mi jadę na motorze zdenerwowałam się. Wzięłam Jacoba za kark i wyprowaziłam na zewnątrz. Rzuciłam go na ścieźkę i wydarłam się na niego dlaczego pozwolił jej jeżdzić. Odpowiedział, że nie zgodziłabym się na to. Zabrałam Renesmee i pojechałam do domu. Gdy weszłam do salonu Alice zapytała się co się stało. Ja odpowiedziałam, że Jacob pozwolił Renesmee jeździć na motorze. Gdy to Edward usłyszał wpadł w taką furię bałam się, że się pozabijają. Obejrzałam mecz siatkówki. Po dwudziestej pierwszej poszłam szukać Edwarda. Wybiegłam z domu i pobiegłam na polanę, na której spotkaliśmy się z Volturii. Gdy wbiegłam na nią zobaczyłam jak Edward wbija kły w szyję Jacoba. Gdy to zabaczylam pobiegłam do garderoby Alice, w której była Renesmee. Powiedziałam jej, że Jacob umarł. O trzeciej rano usłyszałam jak Edward rozmawiał z Alice, że chce porozmawiać ze mną. Alice odradziła mu to ale on zrobił swoje i wszedł po schodach. Wzięłam Renesmee i wyskoczyłam przez okno. Poszłam do domku i spakowałam torbę. Wybiegłam z Renesmee i poszłam do garażu po samochód. Gdy przejeżdżałam koło willi Edward wyskoczył na drogę. Wyminęłam go i przyjechałam tutaj. Mogę się zatrzymać na parę dni?
- Czuj się jak u siebie w domu.
- Dzięki. Moja mama ma przyjechać na parę dni. Nie uprzedziłam jej, że wyjechałam. Mogę zadzwonić?
- Powiedziałam, żebyś czuła się jak u siebie w domu.
Wstałam z kanapy i wzięłam telefon, który leżał na szafce nie opodal telewizora. Wybrałam numer mojej mamy. Po dwóch sygnałach mama odebrała.
- Halo Bella.
- Cześć mamo. Jest taka sprawa. Nie przyjadę po ciebie na lotnisko, bo jestem u znajomej. Alice po ciebie przyjedzie ok?
- Ok. Kiedy masz zamiar wrócić?
- Mamo to nie jest najlepszy czas na takie rozmowy. Nie wiem. Może ja do ciebie przyjadę do Phoenix z małą. Będę jeszcze u znajomej przez dzień i później przyjadę do ciebie ok?
- Dobrze Bello. Uważaj na siebie kochanie.
- Zawsze jestem ostrożna. Pa.
- Pa.
Rozłączyłam się i wybrałam kolejny numer. Tym razem do Alice. Po dwóch sekundach odebrała.
- Hej. Gdzie ty jesteś? Edward chce po ciebie przyjechać i cię przeprosić.
Alice gadała jak nakręcona katarynka.
- Hej Allice. W pobliżu jest gdzieś Edward?
- Akurat wyszedł na polowanie z Jasperem i Emmettem.
- To dobrze, że nie ma go w pobliżu. Jestem u Kate ale jutro dni jadę do Renėe. Nie mów mu gdzie jestem dobrze?
- Buzia na kłódkę.
- Muszę kończyć. Odezwę się za parę dni. Renėe przylatuje dzisiaj. Pojedź z Edwardem na lotnisko do Seattle. Pa.
- Trzymaj się. 
Rozłączyłam się i usiadłam na kanapie. O czternastej Renesmee zeszła do salonu. Uśmiechnęłam się do niej. Poklepałam miejsce koło siebie. Usiadła koło mnie i przytuliła się.
- Mamo gdzie jesteśmy?
- Jesteśmy u kuzynek w Denali. Jesteś głodna?
- Jak wilk.
Zaśmiałam się i wstałam z kanapy. Poszłam w stronę kuchni. Po trzydziestu pięciu minutach obiad był gotowy. Zawołałam Renesmee do kuchni. Po pięciu sekundach była w pomieszczeniu. Podeszła do stołu i usiadła na krześle. Na stole stał talerz z naleśnikami. Po skończonym posiłku Renesmee wstała od stołu i poszła do salonu. Pozmywałam po niej i poszłam do salonu. Renesmee oglądała bajki. Po chwili do pomieszczenia wpadła Kate z Tanyą.
- O Bella i Renesmee. Kiedy przyjechałyście?
- Dzisiaj o siodmej. Jak by co jestem na polowaniu.
Włożyłam kurtkę i wybiegłam na zewnątrz. Pobiegłam w las. Nie daleko złapałam trop jelenia. Popędziłam w tamtym kierunku. Po pięciu sekundach byłam koło gardła. Gdy się nasyciłam ukryłam zwierze w krzakach. Popędziłam do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Weszłam do salonu, gdzie czekała na mnie miła niespodzianka. W salonie znajdowali się Carmen i Eleazar.
- Hej Carmen. Hej Eleazar.
- Hej Bella.
Carmen bawiła się z Renesmee. Po czterech sekundach do pomieszczenia wszedł Garett.
- O Bella. Jak miło cię widzieć.
- Też się cieszę Garett.
- A gdzie twój mąż? - zapytała Carmen.
- Pokłóciliśmy się i to dość ostro. Spakowałam siebie, Renesmee i przyjechałam tutaj.
- O co się pokłuciliście? - zapytał Eleazar.
- Właściwie to się nie pokłuciliśmy tylko Edward zabił jednego wilka, który cały czas był koło Renesmee.
- To Jacob tak? - zapytała Tanya.
- Tak. Nie mówmy już o tym, bo czuję, że się rozpłaczę, a Renesmee razem ze mną.
Jak na potwierdzenie moich słów po policzkach mojej córeczki spływał słonawy płyn. Ja płakałam po wampirzemu. Usiadłam koło Renesmee i przytuliłam się do niej.
Oczami Edwarda:
Gdy wybiegłem na ścieszkę Bella zrobiła dość ostry manewr i mnie wyminęła. Ferrari znikło w ciemności nocy. Poszedłem do domu. Gdy wszedłem do salonu wszystkie oczy wzróciły się ku mnie. Usiadłem koło Esme. Objęła mnie opiekuńczo ramieniem. Po pięciu sekundach zaczęłem płakać.
- Alice gdzie pojechała?
- Przecież wiesz, że ona zabrała ze sobą Reneesme i nie widzę gdzie pojechały. Przykro mi.
- Tobie jest przykro. To mi powinno być przykro, nie tobie. Zabiłem wilkołaka, który po moim odejściu zaopiekował się Bellą. Nie powinienem tego robić. Zadałem tylko ból dla Belli i Renesmee. Jadę do Volturi. Życie bez Belli i Renesmee to nie życie.
- Edward opanuj się zanim będzie za późno. - powiedziała Alice. - Bella nie pozbierałaby się po kolejnej wyprawie po ciebie do Volturi. Ona cię kocha, ale potrzebuje trochę czasu aby to sobie poukładać. Mogę tylko zapewnić, że wróci.
Wstałem i wybiegłem w ciemną noc. Pobiegłem na naszą polanę. Gdy byłem na niej położyłem się na trawie. Zaczęłem myśleć dlaczego to zrobiłem. Po pięciu godzinach zastanawiania się wstałem i pobiegłem do domu. Gdy byłem w salonie zadzwonił telefon Alice. Siostra wyciągnęła telefon z kieszeni jeansy'ów i odebrała. 
- Hej. Gdzie ty jesteś? Edward chce cię po ciebie przyjechać i cię przeprosić.
Usłyszałem głos mojej ukochanej.
- Hej Alice. W pobliżu jest gdzieś Edward?
Emmett i Jasper wyprowadzili mnie na zewnątrz. Jeszcze usłyszałem jak Allice odpowiada.
- Akurat wyszedł na polowanie z Jasperem i Emmettem.
Dalej już nie słyszałem, bo moi bracia pociągnęli mnie w głąb lasu. Zaczął padać śnieg. Po trzystu metrach popchneli mnie na ziemię. Podniosłem się i zdałem się na instynkt łowcy. Moje oczy były czarne jak smoła. Poczułem dwie pumy z trzy kilometry od miejsca, w którym obecnie się znajdowałem. Pobiegłem w tamtą stronę. Gdy się nasyciłem moje oczy miały barwę ciepłego miodu. Pobiegłem do kamiennego domku. Gdy wszedłem poczułem zapach Belli i Renesmee sprzed szesciu godzin. Wszystkie przedmioty w domku przypominały mi o ich obeności. Wybiegłem, bo nie mogłem już wytrzymać słodkiego zapachu mojej ukochanej. Po pięciu sekundach byłem w salonie mojej rodziny. Podszedłem do fortepianu i usiadłem przed nim. Moje palce same zaczęły grać kołysankę Belli.
Przypomniałem sobie jak zostwawiłem Bellę po feralnych urodzinach. Te siedem miesięcy dla mnie było jak przebywanie pod wodą bez butli tlenowej.
Bella jest całym moim życiem, jest sensem mojego istnienia. Bez niej nie byłoby tak kolorowo i cudownie.
Muszę wyciągnąć od Alice gdzie Bella pojechała. Choćbym miał to zrobić siłą zrobię to.
Gdy kołysanka się skończyła wstałem i poszedłem do pokoju Alice. Zapukałem i wszedłem. Gdy zamknęłem drzwi napadłem na siostrę. 
- Bella powiedziała ci gdzie jest?
- Tak powiedziała ale przyrzekłam jej, że ci nie powiem.
- Alice powiedz. Wiesz, że ją kocham.
- Wiem ale ci nie powiem gdzie się ukrywają.
Padłem przed nią na kolana i zaczęłam ją błagać.
- Alice to jest ostatnia szansa.
- No dobra powiem ale na ciebie Bella będzie krzyczeć nie na mnie.
- Alice ja czekam.
- No już mówię przecież. Bella jest w Denali. Powiedziała, żebyś nieprzyjeżdżał po nie. Same przyjadą kiedy uznają, że się pogodziły ze stratą Jacoba.
- Dziękuję Alice. Jesteś kochana.
Wstałem z kolan i przytuliłem siostrę. Wyszedłem z pokoju. Zszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. Po pięciu minutach zastanowienia poszedłem do garażu. Wzięłem kluczyki do Volvo i wsiadłem do samochodu. Odpaliłem silnik i wyjechałem z garażu. Gdy byłem w Forks wjechałem w ullczkę Belli. Samochód Charliego stał na podjeździe. Zaparkowałem przed domem. Zgasiłem silnik i wysiadłem z samochodu. Poszedłem w stronę drzwi wejściowych. Gdy zapukałem Charlie najwidoczniej czekał na mnie, bo otworzył mi za pierwszym puknięcieciem.
- Witaj Charlie. Mogę wpaść na mecz? Reszta rodziny pojechała na biwak w góry.
- Hej Edward. Jasne wchodź. Przyda mi się towarzystwo.
Zamknął drzwi i poszedł w stronę salonu. Gdy znaleźliśmy się w nim usiadłem w fotelu. Charlie poszedł do kuchni. Po dwóch minutach był z powrotem w salonie, a w ręku miał piwo. Usiadł na kanapie i włączył telewizor.
- A gdzie jest Bella i Renesmee?
- Wyjechały do mojej dawnej koleżanki. Nie bój się wrócą za parę dni.
Po dwudziestej trzeciej podniosłem się.
- Ja będę się zbierał. Do zobaczenia Charlie. Miłej nocy.
- No nawzajem.
Wyszedłem z domku Charliego i wsiadłem za kierownicę Volvo. Jeszcze usłyszałem jak ojciec Belli mówi.
- To nie będzie taka miła noc.

Proszę o komentarze. One mnie motywują do dalszego pisania.
Kolejny rozdział wstawię jak pod tym postem będzie 3 komentarze i 5 gwiazdek.
Zapraszajcie innych do przeczytania mojej książki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro