Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33 Narada i bitwa

Oczami Belli:
Kiedy Alice zaparkowała w garażu wysiadłam z auta i wziąłam Renesmee za rękę. Alice wzięła zakupy i poszłyśmy do wilii. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Alice poszła do kuchni aby rozpakować zakupy, a ja do salonu, gdzie siedziała reszta rodziny. Usiadłam na kolanach Edwarda i objęłam rękami jego szyję. Głowę schowałam w jego ramienieniu, a rękę wplotłam w jego miedziane włosy.
- Bello czy coś się stało? - zapytał Carlisle ze stoickim spokojem w oczach.
Odkleiłam twarz od ramienia Edwarda i spojrzałam mu w oczy. On też chciał wiedzieć co się stało.
- Byliśmy u Charliego. Alice nawiedziła wizja, że Victoria się odrodziła i chce nas się pozbyć. Tworzy armię niedaleko nas.
Alice przyszła do salonu i podeszła do Jaspera. Usiadła mu na kolanach. Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że jej oczy zaszłą mgłą. Jej wzrok był pusty. Gdy wizja się skończyła razem z Edwardem powiedzieli:
- Przyjdzie za tydzień. Będzie to walka na śmierć i życie.
Spojrzałam na twarze zgromadzonych i ujrzałam strach o naszą rodzinę. 
- Sami nie damy z nimi walczyć. Trzeba poprosić o pomoc  zmiennokształtnych. - rzekł Jasper. - Znamy strategię rudowłosej. Przecież ona nie spodziewała się zmiennokształtych ostatnim razem.
- Jasper ma rację. Poprosimy watahę, aby mam pomogła. - powiedział Edward.
- Mamo czy to znaczy że ty i tata odejdziecie z tego świata? - zapytała Renesmee.
- Kochanie co Ci przyszło do główki. Bardzo Cię kochamy i niepozwolimy abyś została sama. Zwyciężymy tą bitwę dla Ciebie słoneczko. Jesteś naszym małym promyczkiem słońca. - Edward kończy swój monolog.
- Pójdę zadzwonić do Jacoba. - odparł Carlisle.
Wszyscy siedzieliśmy w wielkiej ciszy. Ememtt nagle podskoczył w górę i krzyknął.
- Będzie kolejna bitwa. W końcu się na kimś wyżyję.
Parsknęłam śmiechem. Ememtt zawsze w nieodpowiednich momentach umie zachować optymizm.
- Raczej powiedziałabym, że biedni wrogowie. Nie zabijesz chociaż pięciu.
- Wyczuwam zakład. Mam rację? - zapytał osiłek.
- A owszem. - odparłam. - Odrazu mówię, że biorę na siebie Vicrorię.
- Nawet nie śmiałbym Ci zaprzeczyć. - powiedział Ememtt.
Edward ucałował moje czoło.
- Poradzisz sobie z nią. - szepnął do mojego ucha i podgryzł je.
Po kilku godzinach siedzenia w salonie wzieliśmy Renesmee i pobiegliśmy do naszego domku aby sobą nacieszyć.
Następnego ranka wszyscy zebrali się na polanie od baseballa. Jasper uważał, że treningi ze zmiennokształtymi będą o wiele skuteczniejsze, niż jakbyśmy walczyli przeciwko sobie nawzajem. Do późnego wieczoru trenowaliśmy ataki i uniki. I tak przez kolejne kilka dni. Dzień przed bitwą wezwaliśmy razem z Edwardem do siebie Jacoba i Renesmee.
- Chcemy Wam powiedzieć, że nie będziecie brać udziału w walce. To jest zbyt niebezpieczne. Nie chce słyszeć słowa sprzeciwu. - powiedział Edward.
- Tata ma rację.  Nie chce martwić się o Ciebie, Renesmee,  gdy będziesz w polu walki. Ukryjemy Was zdala od niebezpieczeństwa.  - powiedziałam.
- Ja jestem wilkołakiem. Mogę walczyć Bello. - powiedział wzburzony Jacob.
- Powiedziałem wyraźnie nie. Masz się zaopiekować Renesmmee gdyby nam coś się stało. Rozumiesz, kundlu? - wywarczał Edward przyciskając Jacoba do ściany domku.
Pokiwał lekko głową. Puścił go i podszedł do mnie. Objął mnie ramieniem i poprowadził nas do willii.
Ta noc była nie do zniesienia. Poranek w Forks przywitał nas deszczem. No poprostu super. Renesmee razem z Jacobem są w rezerwacie La Push. Pilnują ich Emily i Braian, który cztery dni temu zmienił się w wikołaka.  Emily jest w trzecim miesiącu ciąży. Jej ciąża porwa jeszcze jakieś cztery miesiące. A wszysko dzięki genom Sama, który jest Alfą stada. 
- Już czas aby Victoria przestała istnieć raz na zawsze. - powiedziała Alice obejmując mnie ramieniem i prowadząc na górę, do jej garderoby.
Weszłyśmy do obszernego pomieszczenia w sypialni Alice i Jaspera.
Chochlica pociągnęła mnie do końca garderoby. Zostawiła mne na chwilę samą i zniknęła między wieszakami. 
- Alice co ty kombinujesz?
- Sama za chwilę zabaczysz.
Po chwili uakzała się brunetka ze zwykłymi czarnymi dresami, ciemnomiebieską bluzką na długi rękaw, bluzą oraz czarnymi adidasami.
Podała mi i kazała natychmiast przebrać.  Wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki aby się ubrać. Gdy byłam gotowa jeszcze musiałam związać włosy w wysokiego kucyka, aby nie przeszkadzały mi w walce. Gdy zeszłam do salonu na kanapie siedział Edward, Jasper i Emmett. - Chodżmy na polowanie. Musimy mieć siłę aby pokonać tą rudą wywłokę i bandę jej nowonarodzonych. - powiedział Emmett.
- Chociaż raz coś mądrego powiedziałeś. - odezwał się Edward.
Wyszliśmy przed dom i pobiegliśmy przed siebie.
Po kilkunastu minutach wracaliśmy z uśmiechami na twarzy do domu. Gdy mieliśmy wchodzić do środka domu z niego wybiegł Carlisle z Esme, Alice i Rosalie.
- Wilkołaki wyczuły trop nowonarodzonych i zagonili je na polanę. Musimy szybko tam dotrzeć. - powiedziała na jednym wydechu Alice.
Kiwneliśmy głową i pobiegliśmy w jej stronę. Kiedy dotarliśmy na nią pierwsze co ujrzałam to płominennorude włosy przwciwniczki i czarne oczy z pragnienia. Miałam chęć jej zabicia co zaraz uczynię.
Edward złapał mnie za dłoń i pocałował mnie w policzek. Niby niewinny pocałunek a dodał mi tyle wigoru i zapału aby ją zniszczyć raz na zawsze. Pierwsi wyruszyli nasi przeciwnicy. Biegłam do Victori. Chciałam ją pokonać z podniesioną głową. Moje mysli krążyły przy niej i Edwardzie. Krążyłyśmy w dzikim tańcu. Atakowałam ją i się broniłam. Chciałm patrzeć na jej cierpienie kiedy będzie płonąć w smugach ciemnofioletowego dymu.  Jednak ona była o wiele silniejsza, niż ja. Kopnęła mnie w brzuch tak, że poleciałam na plecy. Już chciała wbijać zęby w moją szyję jednak ktoś jej w tym przeszkodził. Na jej plecach zobaczyłam moją córkę. To ona mnie uratowała przed rychłą śmiercią z rąk mojej znienawidzonej przwciwniczki. Renesmee odchyliła kurtynę jej rudych włosów i wbiła swoje małe ząbki do jej gardła i wpuściła jad. Victoria krzyczała w niebogłosy aby ją puściła jednak moja córka była niugięta na jej prośby. Podbiegam do niej i oderwałam jej rece i tułów od jej ciała, a Renesmee wrzuciła głowę do ogniska. Ja także wrzuciłam resztę jej ciała do płomieni.
- Gnij w piekle Victoria razem z Jamesem i Laurentem. - powiedziałam chicho.
Wziełam córkę i pobieglam do domku. Reszta sobie poradzi. Wypchnęłam swoją tarczę i wysłałam wiadomość do Edwarda " Nie martw się żyję. Biegnę razem z Renesmee do domku. " Tarcza wróciła na swoje miejsce. Po kilkunastu minutach weszłam do domku i poszłam prosto do kuchni.
Posadziłam Renesmme na blacie.

Witam Was w nowym rozdziale.  Wiem, że dawno nie było rozdziału. Mam nadzieję,  że ten rozdział się spodobał. 
Dziękuję @SandraPieczulis9 za podesłanie pomysłu i to jej dedykuję ten rozdział.
Czy wszystko będzie dobrze? Czy nikt nie ucierpiał? Tego dowiedziecie się w kolejnych rozdziałach :). Możecie również podsyłać pomysły. Bardzo by mi one pomogły.
Mam nadzieję na dużoooo gwiazdek i jeszcze więcej komentarzy. 
Pozdrawiam wszyskich czytelników.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro