Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26 Głupawka i użalanie się nad sobą.

Oczami Belli:
Siedziałam w naszej sypialni przytulona do Edwarda i słuchaliśmy muzyki. Po paru godzinach zeszłym na dół, a tam zobaczyłam Renesmee z Jacobem. Całowali się. Nawet nie poczuli, że przyszłam. Odchrząknęłam głośno, a moja córka odleciała do tyłu na ścianę. Obydwoje sapali, byli cali czerwoni. Ja zaczęłam po prostu się śmiać. Nie potrafiłam się opanować. Gdy na chwilę przestałam, popatrzyłam na dwójkę zakochanych, i przypomniałam sobie o ścianie, i wogóle. Śmiałam się cały czas. Jaspera nie było, bo polował. Nawet Edward próbował mnie uspokajać, ale nie dawał rady. Myślę, że tak odreagowuję całą tą walkę. Moje oczy piekły z rozbawienia. Po dwóch godzinach głupawki, w końcu przyszedł Jasper i za proźbą każdego uspokoił mnie.
Czułam się jakbym dopiero co narodziła. Odetchnęłam z ulgą, że wszystko minęło.
- Bello, czemu się tak śmiałaś? - spytał mnie mąż Alice.
Widziałam w jego oczach rozbawienie.
- Głupawka. - odpowiedziałam jednym słowem.
Reszta cicho zachichotała przypomnając sobie całe zdarzenie. Oczywiście, bez Rosalie. Ale wolę o niej nie myśleć. Chce chwile się pocieszyć.
Weszłam do kuchni, poczułam lekkie szczypanie w gardle. Wzięłam kubek z krwią i wypiłam, nie zostawiając ani kropelki krwi. Od razu poczułam się lepiej. Odwróciłam się aby wyjść, a tu przede mną zobaczyłam Emmett'a. Przestraszyłam się i głośno krzyknęłam. Odeszłam do tylu i zaczepiłam się o krzesło, i upadłam z wielkim hukiem na posadzkę. Świetnie. Normalnie super. Będę pośmiewiskiem w domu.
- Haha. Wamirzyca, a się boi. Hahahaha i na dodatek się wywala. Jesteś jedynym takim wampirem, hahahahahaha. - powiedział to śmiejąc się.
Ja byłam strasznie wściekła. Cholera, to przez niego. Warknęłam na niego i pobiegłam do salonu. Tam też, się ze mnie śmiali. Wybiegłam z domu i pobiegłam na naszą polanę. Usiadłam na trawie, która była przykryta śniegiem.
Poczułam się strasznie. Jestem jakimś dziwolągiem. Wywracam się i się boję. Czemu nie mogę być tak jak Esme. Ona jest taka odważna, opiekuńcza i nie upada. Ehh, moje życie nigdy nie bedzie takie jakie bym chciała. Jak byłam człowiekiem, zawsze wyróżniałam się wśród tłumu. Jestem wybrykiem natury.
W tej chwili brakowało mi Edwarda. Jego namiętnych pocałunków, dotyku, ciała. Czuję się jakby odebrano mi część mnie. Bo cały dzień nawet słowa nie powiedzieliśmy do ciebie. A co jak on mnie nie kocha. Z moich ust wydobył się szloch. To nie może być prawda. On mnie nie zostawi, nie może. Piekły mnie niemiłosiernie oczy. Czuję się jeszcze gorzej, niż gdy byłam człowiekiem. Wampiry odczuwają mocniej emocje.
Siedziałam tutaj całą noc i przypominałam sobie każdą chwilę spędzoną z nim. W końcu nadszedł świt. Pobiegłam z powrotem w stronę rezydencji. Weszłam, a na kanapie siedział On. Gdy mnie zobaczył od razu poszedł w inne miejsce. Moje serce, którego nie mam rozpadało się na miliony kawałeczków. Nie rozumiałam też, czemu tak się zachowuje. Ale jedyna myśl, która mi przychodziła do głowy to, że przestał mnie kochać. Tam gdzie stałam, upadłam na podłogę zwijając się w kłębek. Przeszedł mnie ogromny ból. Szlochałam. Nie wiem co się działo dookoła mnie. Nic do mnie nie docierało.
Zamknęłam się we własnym świecie. Nie wiem ile czasu, trwałym w takim stanie na podłodze. Szczerze mówiąc to mało mnie to obchodziło. Wstałam lekko się pochylając i poszłam do pokoju. Położyłam, się na łóżku. Leżałam i patrzyłam przez okno. Nic nie słyszałam, żadnych dźwięków. Widziałam tylko niebo, raz ciemne, raz jasne, a jeszcze raz pochmurne. Nawet nie piłam krwi. Nic już nie miało sensu.
Ocknęłam się na chwile. Ktoś pukał do drzwi. Wszedł do pokoju bez mojego pozwolenia. Gdy moje oczy zobaczyły Go, zrobiły się suche. Ciało przyszykowało się do ucieczki, a z ust wydobył się cichy szloch. On chciał coś powiedzieć, ale ja wyskoczyłam przez okno, zostawiając go z tym bólem na twarzy. Chyba coś mi się przewidziało, przecież on do mnie nic nie czuje. Biegłam na oślep, jak najdalej. Znalazłam się na szczycie góry. Usiadłam tam, nie zwracając uwagę na śnieg. Znowu moje serce przeszył ból. Krzyknęłam z rozpaczy. Szlochałam, szlochałam i szlochałam.
Samotna bez rodziny, bez ukochanego. Teraz juź nawet mogliby mnie zabić, a ja nic bym nie czuła. Nic nie czuję. Tylko ten okropny ból. Muszę się nauczyć z nim żyć. Już nic nie ma sensu. Niedługo nadejdzie mój koniec.

Hej.
Oto przed Wami rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na komentarze z opinią i dalszymi losami bohaterów i gwiazdki.  Nie gryzę, więc piszcie śmiało :). Victoria jeszcze powróci, więc nie panikujcie. W takim razie życzę udanych wakacji.
Do następnego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro