Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 Wizyta Aleca, wyjazd do Włoch i bójka

Oczami Belli:
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i robiliśmy to co zawsze. Rosalie poprawiała swoją fryzurę, Emmett z Jasperem i Edwardem oglądali mecz. Alice, Emse i Renesmee coś wyszywały na ubraniach, a Jacob z Sethem sprawdzali teren. A ja siedziałam na schodach i patrzyłam na każdego po kolei. Nudziłam się strasznie. Zdecydowałam się, że pójdę zapolować. Wybiegłam i poczułam się szczęśliwa. Uwielbiam tą prędkość. Wsłuchałam się w odgłosy i wyłapałam bicie serca. Po paru sekundach byłam na miejscu. Do mojego gardła napłynął jad. Rzuciłam się sarnę i wypiłam całą soczystą krew, choć nie była tak dobra. Czułam się napełniona, ponieważ niedawno polowałam. Odrzuciłam od siebie ciało i pobiegłam z powrotem do domu. Gdy weszłam wszyscy wykonywali te same czynności. To wyglądało, jakby byli ludźmi, lecz nie byli. Tak zwane pozory.
Chłopaki wyłączyli telewizor. Edward zobaczył, że się nudzę i podszedł do mnie.
- Kochanie, co mogę zrobić, żeby przestało być ci nudno? - zapytał z czułością w głosie.
Chyba raczej nic nie mógł zrobić. Tak myślę.
- Nie wiem skarbie. - odpowiedziałam smętnie.
Nic mi się nie chciało, wogóle.
- Moźe poszlibyśmy nad klif, hm? - zapytał się.
To było coś.
- Oczywiście. Chodźmy tam.
Wzięłam go za rękę i pobiegliśmy. Po paru minutach staliśmy nad krawędzią. Widok był cudowny. Widziałam fale rozbijające się o skaly. Ptaki łapiące ryby. Szkoda, źe nie ma słońca. Wtedy woda wydaje się bardziej złocista.
Usiadłam na ziemi, a obok mnie mój ukochany. Było bardzo przyjemnie. Wdychałam piękny zapach morza.
Jeszcze chwilę posiedzieliśmy i poszliśmy w stronę domu. Nagle poczułam zapach nieznajomego wampira. Kucnęłam w pozycji obronnej i już chciałam biec tam, lecz Edward mnie zatrzymał.
- Kochanie, stój. Zaraz sam do nas przyjdzie.
Tak jak mówił, zaraz ukazała się sylwetka mężczyzny. Był to niski szatyn o czerwonych oczach. Podszedł do nas i powiedział.
- Witajcie.
- Witaj Alec. Co sprowadza cię w te strony? - spytał się mój mąż.
- Aro prosi, abyście zjawili się u niego w pałacu. Dokładnie, wy, Bello i Edwadzie, muszą także być Alice, Jasper i Renesmee. Wielka Trójka czeka na was i ma nadzieję, źe przybędziecie szybko. - powiedział to i od razu się zmył.
Nie no, znowu musimy wybrać się do Włoch. Tylko po co?
- Bello, musimy powiedzieć to reszcie. To może być jakiś podstęp. Popatrz na to tak. Aro wzywa tylko tych, co mają dary. To jest dziwne, nie uważasz?
Jego teoria zdaje się prawidłową. No, bo co on może chcieć, jedynie nowych uzdolnionych wampirów w swoich szeregach.
- Ekhem, ja chyba wiem co on chce, wampirów z darami. Zawsze tego pragnął. - powiedziałam.
- No tak, czemu o tym nie pomyślałem. - zaczął coś tam szeptać pod nosem, ale nie słuchałam.
Weszliśmy do rezydencji i od razu mój mąż zwołał wszyskich.
Odbyła się narada rodzinna. Opowiedzieliśmy im o wizycie Aleca i o naszych przemyśleniach. Zgodzili się ze mną, że chodzi tylko o dary. Postanowiliśmy wyjechać za tydzień. Nie ma po co tego odkładać na później. Boję się o każdego, że może im się coś stać. Na pewno nie dołączymy się do nich. Dzisiaj nie poszłam do mojego i Edwarda domku. Siedziałam tutaj wzraz z rodziną. Chciałam się nimi nacieszyć, gdyby coś się stało.
Dzisiaj jest piątek, 10 stycznia. Jest już wieczór i czas już się spakować. Jutro jedziemy do Włoch. Tak mi się nie chce. Szybko minął cały tydzień, nawet nie zdążyłam się nim nacieszyć. W razie czego, będę walczyć. Nie mogę pozwolić, by komuś coś się stało. No i będę ich osłaniała moją tarczą.
Alice dala mi pierwszy raz wolną rękę do pakowania. Mogę wybrać co chcę. Zaczęłam wkładać do małego bagażu kilka par spodni, bluzek, bluz, bieliznę i trampek. Nasz chochlik przewidział, że zostaniemy tam parę dni. Dziś w nocy nie wychodzę nawet z pokoju. Będę siedziała samotnie i myślała o jutrze. A może przeczytam książkę, nie wiem jeszcze.
Było dość późno. Ci co mieli wyruszyć jutro razem ze mną, są na polowaniu. Ja jestem najedzona i raczej nie powinnam stracić kontroli przy ludziach i rzucić się na któregoś z nich. To by było straszne, nawet tego nie wyobrażam. 
Wzięłam " Dumę i uprzedzenie " i zaczęłam po raz kolejny czytać. To moja ulubiona książka zaraz po " Romeo i Julii " i " Wichrzowych wzgórzach ". Gdy przeczytałam odłożyłam ją na półkę i podeszłam do okna. Na niebie były gęste chmury. Niestety nie widać było ksieźyca. Zresztą mało kiedy niebo jest pełne gwiazd. Nagle zaczął padać deszcz. No pięknie, jest jeszcze gorzej.
Wciągnęłam powietrze i poczułam zapach spalenizny. Zbiegłam na dół i zobaczyłam Edwarda siedzącego przed oknem. Nawet nie zareagował na mój dotyk. Poszłam do kuchni. Wyjęłam kurczaka i stwierdziłam, że nadaje się do niczego. Wyrzuciłam spalone jedzenie do kosza na śmieci. Wiedziałam, źe robił posiłek na jutro tzn. dzisiaj, bo było grubo po północy, dla naszej córki i Jacoba. Ja natomiast zrobiłam wielką pizzę. Renesmee ma pewno nie zje tak dużo jak Jake. Po godzinie wyjęłam ją z piekarnika. Wyglądało nieźle. Ale nie zamierzałam próbować. Wstawiłam ją do lodówki i usiadłam obok ukochanego. Pocałowałam go. Nagle oprzytomniał i oddał pocałunek. Przerwałam i patrzyłam mu się w złote oczy.
- Kochanie długo cię nie było. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Teź się uśmiechnął w moją stronę.
- No wiem, tylko martwię się o nas wszystkich. Planuję co zrobić. Próbuje się domyślić  co dokładnie zrobi Aro, czy zaatakuje, czy może zaskoczy nas jakimś nowym wampirem.
Myślimy podobnie, mi to też nie daje spokoju. Dowiemy się dziś wieczorem.
- Ja też sie martwię, kochanie.
Pogłaskalam go czule po jego miękkim bez skazy policzku.
Siedzieliśmy nieruchomo, patrząc się na siebie przez następnych parę godzin milcząc. To była przyjemna cisza.
Zaczęło świtać, jednak nie pojawiło się słońce, znowu. Zapakowałam pizzę, a Edward wziął nasze walizki i pobiegliśmy do rezydencji. Wilkołak z pół - wampirem szybko uwineli się ze śniadaniem.
Jechaliśmy dwoma samochodami do Seattle. Na lotnisku było dużo ludzi. Jakoś nie bardzo kusiły mnie ich zapachy. Wsiedliśmy do samolotu i polecieliśmy do Europy.
Lot był strasznie nudny. Renesmee spała przez cały czas. Ja, Edward, Alice i Jasper siedzieliśmy, i patrzyliśmy przez szyby. Wyjęłam z bagażu podręcznego " Romeo i Julię ". Zaczęłam czytać. Po pięciu godzinach usłyszałam głos stewardesy, że należy zapiąć pasy, bo zaraz podchodzimy do lądowania.
Gdy wyszliśmy z lotniska Alice poszła ukraść samochód i natychmiast wróciła. Cholera, znowu Porscne tym razem niebieskie. Jechaliśmy trzysta piędziesiąt km/h. Uwielbiam taką szybką jazdę. Dojechaliśmy na plac Volterry i weszliśmy do cienia. Jak na złość świeciło słońce.
W środku było ciemno i strasznie. Teraz widziałam o wiele więcej, niż gdy byłam człowiekiem. Doszliśmy do miłej kobiety, która miała być tylko przykrywką. Tak jak ostatnio usługiwała innych zwiedzających. Zostawiliśmy bagaże, a ona wzięła je wszyskie i zaniosła je do naszych komnat. Hm, ona musi być wampirem, no bo skąd miałaby tyle siły. Ale zapach ma człowieka. Najwidoczniej to jej dar.
Otworzyłam drzwi i weszliśmy do ogromnej sali. Na tronach siedziały trzy wampiry, a obok nich stały ich żony.
- Witajcie Edwardzie, Bello, Renesmee, Alice i Jasperze. Jak miło was widzieć. Nie spodziewaliśmy sie was tak szybko.
Powitał nas z przesadną serdecznością w głosie. Brzmiał strasznie sztucznie.
- Witaj Aro. Przybyliśmy, tak jak nam kazałeś. Czy mógłbyś przejść do sedna sprawy i powiedzieć nam, co planujesz? - zapytał mój mąż.
W jego głosie słychać było niecierpilwość.
- Spokojnie, nigdzie się nam wszystkim nie spieszy. A zresztą proszę, abyście zostali na trochę dłużej. Hm, Bello podejdź do mnie.
Niechętnie podeszłam do niego i opuściłam tarczę. Dotknął mojej ręki i czytał każde moje myśli. Głowa mnie bolała od tego. Puścił rękę i powiedział to co zwykle.
- Interesujące. Ale jak się domyślacie, że chodzi mi o przyłączenie waszej piątki do mnie. Hm, ciekawe, ciekawe. ........ A może wszyscy by się dołączyli, nawet Carlisle i reszta, możecie pić krew zwierząt. - próbował nas nakłonić.
Chciał za wszelką cenę nas mieć.
- Aro my nie chcemy tu być. Tam nam jest dobrze. Jesteśmy bardzo przywiązani z Forks. Nie lubimy także patrzeć na zabijanie innych wampirów, wiec odpuść nas sobie, proszę. - powiedziałam mu.
Próbowałam go przekonać. Chcę wrócić do domu.
- Szkoda, że nie chcecie być tutaj ze mną. Ale jak tylko zmienicie zdanie, możecie natychmiast przyjeżdżać. - zapewnił nas.
- Aro to może wrócimy... - Renesmee nie dokończyła zdania, bo Edward rzucił się na Felixa
Wszystko działo się tak szybko, nic nie rozumiałam. Demetri z Jasperem próbowali ich rozdzielić, lecz nie dali rady. Kajusz krzyknął.
- STOP!!
Obydwoje przestali rzucać się sobie do gardeł.
- Czemu? - tylko tyle wyjąkałam, z emocji nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa.
- Felix kocha ciebie. - mój mąź wycharczał to zdanie z dużą ilością jadu w głosie.
To zdanie, które usłyszałam z ust męża zaskoczyło mnie i przeraziło.

Hej !!!
Dodaję nowy rozdział. Czekam na Wasze komentarze z opinią co do rozdziału i gwiazdki.
W takim razie do następnego !!! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro