20 Wyjście ze szpitala, para zakochanych i narada
Oczami Belli:
Po trzech godzinach odkleiłam się od Esme i zobaczyłam, że przy stole siedzi mój mąż.
Nie wiem jakim cudem go nie zauważyłam, ani nawet nie poczułam. Najwidoczniej myślami byłam daleko.
Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu w ramiona. Poczułam jego przepiękną woń. Znowu się rozpłynęłam popatrzył w moje oczy i na pewno wiedział w nich miłość i troskę, a także smutek. Jego wargi zaczęły zbliżać się do moich. Mimowolnie przymknęłam powieki i już całowałam najsłodsze usta na świecie. Było tak przyjemnie. Nasze języki tańczyły.
Nie mogłam uwierzyć, że Edward jest ze mną. On i Renesmee to najlepsze co mnie spotkało. No i oczywiście Cullenowie i Jake też.
Oderwaliśmy się od siebie. Nasze oddechy były przyspieszone.
Teraz, gdybym była człowiekiem, na pewno byłabym cała czerwona. Ale na szczęście nie jestem.
Teraz się uspokoiłam i przypomniałam sobie, że moja kochana córeczka jest w rozsypce.
- Kochanie, mógłbyś pójść porozmawiać z naszą córką? Błagam. Ja nie potrafię jej pomóc.
Moje oczy zaczęły piec. Tak bardzo się o nią martwiłam.
- Dobrze, skarbie. Tylko nie martw się tak o nią, wszystko będzie dobrze. - mówiąc to, pocałował mnie we włosy.
Byłam mu wdzięczna za to, że chronił nas i pomagał.
Wstałam i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor i obejrzałam komedię romantyczną. Gdy film się skończył ze szpitala wrócił Edward z Renesmee na rękach i Carlisle. Usiadł koło mnie na kanapie. Pocałował mnie w czoło. Renesmee wdrapała się na moje kolana i przytuliła się do mnie. Przyłożyła mi rączkę do policzka i pokazała jak przebiegła rozmowa z Edwardem. Gdy seans się skończył przytuliłam ją do siebie i pocałowałam jej miedziane loki. Nie zauważyłam, aż tyle urosła.
- Rośniesz jak na drożdżach.
Renesmee pokiwała miedzianą burzą loków, na to że się zgadza z moją opinią. Mój mąż pocałował mnie w kark. Gdy spojrzałam na jego ustach widniał na nich łobuzierski uśmieszek. Podałam mu Renesmee wstałam z kanapy i wybiegłam z salonu. Pobiegłam w las aby zapolować. Wsłuchałam się w odgłosy i natrafiłam na pompowanie krwi. Od razu pobiegłam w tamtą stronę. Skoczyłam na sarnę, wbiłam kły w jej szyję i zaczęłam ssać krew. Mimo to, że nie było aż taka dobra jak krew drapieżnika, to i tak czułam przyjemne ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Odrzuciłam roślinożercę i pobiegłam do jeziorka. Bardzo lubiłam to miejsce. Było tak cicho i ładnie. Tyle zieleni. Usiadłam na kamieniu i patrzyłam na swoje odbicie w tafli wody. Byłam taka piękna. Cera nieskazitelna biała, brązowe, gęste włosy i te miodowe oczy. Takie same jak u mojego ukochanego. Bardzo je lubiłam.
Wydawało mi się, że to tylko sen i zaraz się z niego obudzę. Znów będę tą samą nudną Bellą Swan. Najgorsze wtedy byłoby brak Cullenów. Nie wytrzymałabym i się zabiła. Tak ich kocham.
Poparzyłam w niebo i znowu były gwiazdy. Uwielbiam ten widok. Wstałam i pobiegłam z powrotem do rezydencji.
Otworzyłam drzwi, a ten widok mnie zdziwił. Renesmee i Jake siedzieli na kanapie razem, trzymając się za ręce i patrzyli na siebie czule.
Myślałam, że ona go nie kocha, a jednak myliłam się.
Usiadłam na kolanach mojego greckiego boga i się w niego wtuliłam. Znowu ten piękny zapach. Rozkoszowałam się nim.
- Bello, coś długo byłaś w lesie. Mógłbym wiedzieć, co robiłaś? - spytał podejrzliwie.
Ale co ja takiego robiłam. Nie rozumiem, po co mu to wiedzieć.
- No faktycznie, długo. Zapolowałam, a póżniej posiedziałam troszeczkę nad jeziorkiem. - odpowiedziałam mu z uśmiechem.
Odpowiedział mi tym samym
- No dobrze. A czemu nie poszłaś ze mną kilka dni temu, co?
Ah ten jego łobudzierski uśmiech. Zapierał dech w piersiach.
- Bo mi się nie chciało. - odpowiedziałam wymijająco i unikałam jego wzroku.
- Taa, na pewno. Jak to jest, że wolisz jakieś tam gwiazdy od swego męża. Nie rozumiem cię po prostu. Przecież ja jestem taki piękny i nikt nie może się mnie oprzeć, a szczególnie ty. - zaśmiał się i przeczesał swoje włosy ręką.
Usłyszałam śmiech wszystkich i swój też. Pocałowałam mojego wariata w policzek i poszłam się przebrać, bo moje ubranie nie zbyt dobrze wyglądało. Gdy zamknęłam drzwi do sypialni pobiegłam do garderoby. Wzięłam pierwszą lepszą rzecz, a była to niebieska sukienka do połowy uda. Jak na złość to ta sama sukienka co Alice mi rzuciła w sklepie. I ja mam w tym się pokazać dla Edwarda i reszty rodziny? O nie co to, to nie.
- Alice możesz mnie zabić ale tego nie załoźę. - krzyknęłam w kierunku salonu.
Sukienkę, którą wciąź trzymałam poszłam do pokoju Alice i wepchnęłam ją do jej garderoby. Wyszłam z pokoju, a po chwili byłam z powrotem w naszej sypialni. Znów weszłam do garderoby. Wzięłam niebieską bluzkę na ramiączka i tego samego koloru spódnicę przed kolano. Ubrałam rzeczy na siebie. Założyłam dodatki i czarne buty na niewielkim obcasie. Wyszłam z pokoju i zeszłam na parter. Gdy Edward mnie zobaczył zmaterializował się obok mnie.
- Pięknie wyglądasz kochanie.
Pocałował w usta. Po chwili siedziałam na białej kanapie w salonie.
- Chyba wszyscy jesteśmy, wiec możemy zaczynać. - powiedział Carlisle. - Musimy podjąć decyzję, gdzie się przeprowadzamy.
- Naprawdę musimy? - zapytałam.
- Bello musimy. Ludzie zaczynają już mówić, że Carlisle ma czterdzieści pięć lat, a wygląda na trzydzieści. Kiedyś musiało to nastąpić. - powiedział Edward.
- Jak ja to powiem dla Charliego? Nie pogodzi się z tym, że jedyna córka musi się wyprowadzić z tego pięknego miasteczka, które nazywa się Forks.
- Musisz go okłamać. A do Forks wrócimy za trzydzieści lat. - powiedział Jasper.
- To za długi okres czasu.
- Bello obiecuje, że co roku będziemy go odwiedzać. Ten czas szybko zleci. Za czterdzieści lat, ci których kochasz bedą nie żyli i problem z głowy. - powiedział Edward.
- Edward co ty mówisz? Nie spodzwiałam, że wymówisz te słowa.
- Bello ale to prawda. Musisz się z tym pogodzić. - powiedziała łagodnym tonem Esme.
- To gdzie się przeprowadzamy? - zapytał Emmett.
- Może do Anchorage? - podsunął pomysł nasz chochlik.
- Nie to będzie zaplanowane na kolejną przeprowadzkę. - powiedział Carlisle.
- Ja wiem. - powiedział Jasper. - Może do Dartmouth w New Hampire? Bella miałaby okazję spróbować czegoś nowego, tak jak życia akademickiego, a reszta do liceum zresztą tak jak zawsze.
- To nie głupi pomysł. Możemy się tam przeprowadzić. - powiedział Carliale.
- To za ile się przeprowadzamy? - zapytałam się.
- Do maja zostajemy tutaj. Będziemy jedzić na zmianę, aby zbudować dom. - powiedziała Alice.
- To naradę uważam za zakończoną. - powiedział Carlisle.
Hejka !!!
Dodaję rozdział. Standardowo komentarze z opinią i gwiazdki.
Do kolejnego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro