16 Odwiedziny w szpitalu i wizyta u Charliego
Oczami Belli:
- A jak się bawiliście gdy nas niebyło? - zapytałam.
- Emmett powiedział, że się odegra się na tobie za to, że wrzuciłaś go do wody. Renėe założyła się z nim o to, że zje kwaśną cytrynę bez skrzywienia się. Oczywiście przegrał i musiał odwodzić Charliego do domu. Był konkurs tańca, który zoorganiziwał Sam z Emily. Wszyscy brali udział. Emmett jak zwykle się wygłupiał za co go zdyskwalifikowano. Alice, Rosalie, Esme i Renėe pokazały walca angielskiego i wygrały ten konkurs. Jacob i Seth tańczyli brengdance'a i zajęli drugie miejsce. A trzecie zajęli Charlie z Sue i zatańczyli czaczę. Emmett z Jacobem siłowali się na ręce w skutek czego Emmett przegrał przejażdżkę motorem Jacoba. Seth, Quil, Leah, Jared i Paul wygłupiali się i skakali z klifu. Oczywiście Renėe i Charlie bali się o nich. Twój ojciec bardzo się ucieszył z prezentów. - powiedział Jasper.
- A o której skończyliście imprezę? - zapytał Edward.
- O pierwszej skończyliśmy na plaży. - powiedziała Alice.
- Chyba nie skończyłaś tej imprezy tak wcześnie Alice? - zapytałam.
- No co ty. Pewnie, źe nie. Jak Emmett odwiózł twojego ojca to przenieślliśmy się tutaj. W prawdzie Emily z Samem poszli do domu o dwudziestej trzeciej, bo Emily była zmęczona. Billy też pojechał wcześniej do domu. A reszta tutaj przyszła i się bawiliśmy do piątej. Renėe jak przekroczyła próg domu to poszła się połoźyć. A zapomniałam wam powiedzieć. Twoja mama jest u was w domku i śpi w pokoju Renesmee.
Spojrzałam na zegar stojący koło telewizora. Wskazywał w pół do dziewiątej. Mieliśmy jeszcze półtotej godziny do pojechania, do szpitala.
Wstałam z kanapy i podeszłam do fortepianu. Usiadłam przed nim i zaczęłam grać melodię Emse. Tylko to umiałam zagrać. Edward podszedł do mnie i usiadł obok.
- Nauczysz mnie grać moją kołysankę?
- Oczywiście, jeźeli jesteś chętna do nauki to mogę cię nauczyć.
Uśmiechnął się do mnie łobudziersko tak jak lubię najbardziej.
Jego uśmiech sprawia, źe kocham go jeszcze bardziej niż zasługuje na jego miłość wobec mnie. Jego usta sprawiają, źe mogę go całować kiedy tylko najdzie mnie taka potrzeba. Jego oczy magnetyzują swoim blaskiem, sprawiając, źe tonę w nich bez opamiętania, zapominając o całym świecie, wtedy liczy się tylko on. Jego serce jest dla mnie otwarte na wszelkie proźby wobec mnie i naszej córki. Kocham go i nigdy nie przestanę.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojego greckiego boga.
- Bello słuchałaś mnie?
- Przepraszam, ale się zamyśliłam.
- A o czym tak rozmyślałaś? Chyba nie o Mike'u Newtonie lub Jessice Stanley? - szepnął do mojego ucha.
- Nie o nich ale o tobie, zazdrośniku mój.
- Ja jestem zazdrosny? Chyba to ty jesteś zazdrosna o mnie, co?
- Nawet nie wiesz jak jestem zazdrosna o ciebie. Gdyby jakaś pusta lala by do ciebie się dobrała to bym jej oczy wydrapała lub zabiłabym ją bez mruknięcia okiem. - powiedziałam szeptem w stronę ucha męża.
- Nie sądziłem, źe mam taką wojowniczą źonę.
- A ty co byś zrobił gdyby jakiś chłopak się do mnie dobierał?
- Bez wahania bym go udusił albo pobił do utraty przytomności. - odpowiedział bez zastanowienia się.
- A tak naprawdę myślałam o tobie.
- To juź wiem. A o czym? Jeśli można wiedzieć.
- Oczywiście, źe można. Twój uśmiech sprawia, że kocham cię jeszcze bardziej niż zasługujesz na miłość wobec mnie. Twoje usta sprawiają, że mogę cię całować kiedy tylko najdzie mnie taka potrzeba. Twoje oczy magnetyzują swoim blaskiem, sprawiając, że tonę w nich bez opamiętania, zapominając o całym świecie, wtedy liczysz się tylko ty. Twoje serce jest dla mnie otwarte na wszelkie proźby wobec mnie i Renesmee. Zawsze tak myślałam, nawet gdy byłam istotą ludzką. Kocham cię i nigdy nie przestanę. Wieczność tyle jest nam dane aby spędzić ją razem. Gdyby się porwali byłabym pójść w stanie twoim śladem aby tylko cię odnaleść i odbić z ich rąk. Jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko bez wyjątku czy to chodzi o mnie, czy o naszą córkę. Jestem częścią twojej rodziny. W dniu kiedy ślubowałam ci miłość, wierność, uczciwość i to, że nie opuszczę cię po kres naszego istnienia mówiłam to z oddaniem się tobie. Myślałam, źe gdy się pobierzemy będzie jeszcze więcej moźliwosci, żeby pielęgnować naszą miłość wobec nas samych. I tak jest. Nigdy nie sądziłam, źe ciebie spotkam. Ale los musiał ciebie postawić na mojej drodze. Los zawsze przeciwko kochankom.
- Cytat z " Romea i Julii ". Ostatnie zdanie, które powiedziałaś to moje własne słowa wypowiedziane w twoje osiemnaste urodziny kiedy oglądaliśmy twoją ulubioną ksiąźkę.
- Tak, pamiętam. A później twoje odejście z Forks.
- Kochanie przestań o tym myśleć. Nie mogę wybaczyć sobie tego, że wtedy cię opuściłem ale bałem się, że akcja z twoich urodzin się powtórzy. Musiałem cię opuścić aby nie narażać cię na niebezpieczeństwo. Będę to ci mówił codziennie.
Spojrzałam na zegarek. Mieliśmy jeszcze godzinę.
- To co nauczysz mnie?
- Kochanie nie słuchałaś mnie wcześniej?
- Mówiłeś, źe nauczysz.
- I się zgadza. Ale teraz to nie możliwe, bo musimy się zbierać do szpitala.
- Jak ja nie nawidzę szpitali. - mruknęłam. - Pójdę do domku po wędkę i haczyki, bo wczoraj zapomnieliśmy dać prezent dla Charliego. - powiedziałam trochę głośniej w stronę Edwarda.
- To zobaczymy się w samochodzie Carlisle'a.
Wstałam z krzesła, na którym siedziałam z Edwardem i pobiegłam w stronę kamiennego domku. Po pięciu minutach byłam w garderobie i szukałam prezentu. Po dwóch sekundach miałam go w ręku. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do pokoju, w którym spała Renėe. Weszłam do sypialni.
- Mamo czas wstawać. No chyba, źe chcesz spędzić cały dzień w łóźku. Na śniadanie pójdziesz do Esme. Ja z Edwardem jadę do szpitala i wrócimy około pietnastej. To ja lecę.
Zamknęłam drzwi i wyszłam w domku. Po chwili biegłam w stronę podjazdu Cullenów. Gdy trzy minuty pózniej siedziałam w samochodzie Carlisle'a, Edward odpalił silnik i wyjechaliśmy z podjazdu.
- Ty teź uwielbiasz tą prędkość gdy biegniesz w tempie wampira? - zapytałam.
- Czy ja to uwielbiam? Ja tego nie uwielbiam lecz to kocham. A ty lubisz?
- Kocham, gdy wiatr rozwiewa mi włosy. Wtedy liczy się tylko ten pęd kiedy biegnę.
Wjedżdzaliśmy na ulicę prowadzącą do miasteczka.
- A mnie kochasz? - spytał uwodzicielskim tonem.
- Ja za tobą szaleję jak napalona nastolatka.
- Kocham cię.
- Ja teź.
Dziesięć minut później dojeżdżaliśmy do szpitala. Edward po chwili parkował samochód na parkingu. Zgasił silnik i wysiadł z samochodu. Obszedł auto i po chwili otwierał mi drzwi od mojej strony. Podał swoją rękę abym mogła wysiąść. Ujęłam ją i wysiadłam z auta. Splotłam swoją dłoń z ręką ukochanego. Poszliśmy w kierunku wejścia do szpitala. Przed wejściem wzięłam głęboki wdech i weszliśmy do środka budynku. Po trzech minutach wchodziliśmy do sali, w której leżała nasza córka. Nadal była nieprzytomna. Usiadłam na krześle, które stało koło łóżka. Po dwóch godzinach patrzenia jak córka leźy nieprzytomna na szpitalnym łóźku nie miałam co robić. Po kolejnych dwóch wyszliśmy z budynku. Po chwili jechaliśmy do domu Charliego. Po dziesięciu minutach Edward parkował samochód na podjeździe. Wysiadłam z Mercedesa i poszłam do bagźnika, gdzie znajdował się prezent. Otworzyłam go i wyjęłam. Zamknęłam bagaźnik i podeszłam do Edwarda, który czekał na mnie pod drzwiami. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam w drzwi. Po chwili Charlie otworzył. Ubrany był w szare spodnie i koszulę.
- Bella, Edward. A gdzie moja kochana wnuczka?
- Tato Renesmee jest w szpitalu.
- Wejdźcie do środka. Nie będziemy rozmawiać na progu domu.
Weszliśmy do domu i poszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie, a Charlie w fotelu. Ojciec ponowił pytanie.
- Renesmee jest w szpitalu. Wczoraj latała razem z Jacobem i Seth'em po lesie no i tak jakoś niefortunnie uderzyła głową o wystający gruby konar drzewa w skutek czego znalazła się w szpitalu. - powiedziałam.
Musiałam go okłamać, bo jakby dowiedział się, źe skoczyła z tego samego klifu co ja skoczyłam na wiosnę to by pewnie zszedłby na zawał, a tego nie chciałam. Chciałam, źeby pożył jeszcze trochę na tym świecie.
- Wczoraj zapomnieliśmy dać ci prezent. Proszę.
Podałam go ojcu. Ten otworzył i jak zobaczył co się znajduje w środku na jego twarzy zagościł wielki uśmiech.
- Dzieciaki dziękuje wam za taki prezent. Naprawdę się nie spodziewałem.
- Cieszymy, źe ci się podoba. - po raz pierwszy odezwał się Edward w czasie naszej wizyty.
- My juź się musimy zbierać tato. - powiedziałam.
Wstałam z kanapy, podeszłam do ojca i go przytuliłam. Edward po chwili uścisnął mu dłoń.
Hejka naklejka !!
Witam was w nowym rozdziale. Nie mogłam was trzymać dłużej bez rozdziału. Czekam na opinie w komentarzach i dużoooo gwiazdek.
Ps. Zapraszajcie swoich znajomych do przeczytania tej książki.
W takim razie do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro