1 Polowanie i zakupy
Oczami Belli:
Następnego dnia rano koło siódmej poszłam do garderoby, aby się ubrać. Weszłam w głąb pomieszenia w poszukiwaniu jakiś rurek i bluzki. Po dwóch sekundach byłam koło wieszaka. Wyciągnęłam szare rurki i niebieską koszulkę na ramiączka. Do tego jeszcze wybrałam niebieskie bolerko. Po trzech sekundach byłam w łazience i brałam prysznic. Po pięciu minutach wyszłam z kabiny i się ubrałam. Weszłam jeszcze do garderoby po buty. Wybrałam błękitne baletki i je założyłam. Następnie poszłam do pokoju mojej córki, Renesmee, aby obudzić ją na śniadanie.
Gdy weszłam do pokoju, poszłam do garderoby mojej córki, aby wybrać jej ubranie na dziś. Wybrałam zieloną sukienkę i czarne kozaki. Wróciłam do pokoju i podeszłam do łóżka i powiedziałam cicho.
- Kochanie wstawaj.
Otworzyła zaspane oczka, spojrzała na mnie i powiedziała.
- Dobrze mamo.
Wstała, a ja podałam sukienkę, którą wybrałam. Poszła do łazienki i po dwóch minutach była z powrotem koło mnie. Wyszłyśmy z jej pokoju. Gdy szłam w stronę kuchni Renesmee zapytała.
- Mamo co powiesz na polowanie?
- Pewnie.
Gdy biegłyśmy wysłałam w myślach do Edwarda, że jestem z Renesmee na polowaniu. Pobiegłyśmy na polanę niedaleko domku. Gdy byłyśmy na niej zapytałam.
- Rozdzielamy się czy polujemy razem?
- Polujemy razem, mamo.
Zamknęłam oczy i poczułam niedaleko trzy pumy.
- Na północny - zachód są trzy pumy. Masz ochotę Renesmee?
- Krew z pumy to moja ulubiona.
Pobiegłyśmy w tamtą stronę. Na gałędzi drzewa leżały para dorosłych osobników, a szczenię leżało na ziemi.
- Ja biorę dwa duże, a ty małego, ok?
- Dobrze.
Rzuciłam się na dorosłe osobniki. Ostrymi zębami przecięłam skórę i zaczęłam pić krew jednego z nich. Następnie rzuciłam się na drugą pumę. Gdy się nasyciłam wzięłam martwe ciała i ukryłam je w pobliskich krzakach. Wróciłam pod drzewo, Renesmee właśnie kończyła swój posiłek. Pomogłam jej ukryć malucha. Pobiegłyśmy do rezydencji mojej rodziny. Gdy spojrzałam na swoje ubranie w oknie zobaczyłam, że jest całe we krwi. Weszłyśmy do salonu przez drzwi tarasowe. Podeszłam do Edwarda i usiadłam mu na kolanach. Renesmee podeszła do nas i usiadła koło ojca. Mój ukochany zapytał.
- Gdzie byłyście?
- Nie widać.
Mój mąż spojrzał na mnie i powiedział.
- Ah, na polowaniu czyż tak?
- Gdzie byłeś?
- Wcześniej na polowaniu z Alice, Emmettem i Jasperem, a po nim byłem tutaj.
Alice spłynęła po schodach i usiadła koło mnie na kanapie. Jasper oglądał telewizję, a Emmett porwał moją córkę i zaczął się z nią bawić. Odezwałam się do brunetki.
- Alice wybierzemy się na zakupy do Seattle?
- Wiedziałam, że zapytasz. Oczywśce, że tak. Jak ty wyglądasz? Stoczyłaś bitwę z dwoma groźnymi grizzly czy co?
- Nie, tylko z dwiema niebezpiecznie groźnymi pumami. Renesmee, a ty jedziesz?
- Czemu nie. Jacob nie da rady przyjść dzisiaj, bo musi odespać patrol.
- Jasper, Emmett? - zapytała Alice.
- Ja mogę jechać. Przydam wam się jako tragarz. - powiedział Emmett.
- A ja zostaje w domu. Nie przekonasz mnie kochanie. - powiedział Jasper.
- Edward jedziesz. Nie będziesz się nudził z Jasperem. Obiecuje, że po powrocie czeka na ciebie niespodzianka. - powiedziałam.
Oczy mu się rozbłysły jak dwa ogniki.
- Jasne kochanie.
- Nie wiesz w co się pakujesz, Edward.
- Jasper siedź cicho, bo po powrocie czeka cię poważna zguba. - powiedziałam.
- Esme jedziesz? - zapytała Alice.
Z kuchni Esme odkrzyknęła.
- Jasne.
- Za pięć minut w garażu. - powiedziałam.
Razem z Renesmee i Edwardem u boku pobiegłam do domku. Gdy byłam w nim pobiegłam do garderoby aby się przebrać. Ubrałam zieloną koszulę i brązową spódnicę. Na nogi założyłam czarne kozaki. Wziełam torebkę, w której umieściłam trochę gotówki. Wzięłam jeszcze kurtkę, musiałam przecież stwarzać pozory. Renesmee i Edward czekali przy drzwiach. Pobiegliśmy do garażu Cullenów. W nim już byli Alice i Emmett brakowało jeszcze Esme. Po dwóch sekundach była koło Alice. Wszyscy byli ubrani podobnie jak ja.
- Musimy się podzielić samochodami. - powiedziała Alice.
- Alice, Esme, Emmett i Renesmee jadą Volvo, a ja z Bellą pojedziemy jej samochodem. - powiedział mój ukochany.
Rozeszliśmy się do samochodów. Gdy przechodziłam koło Jeepa Emmetta zauważyłam nogi Rosalie wystające spod podwozia.
- Ja prowadzę. W końcu to mój samochód.
- Bella ścigamy się do Seattle? - zapytał misiowaty szwagier.
- Jasne.
Podeszłam do czerwonego Ferrari. Otworzyłam drzwi i wsiadłam za kierownice, a Edward usiadł na miejscu pasażera. Odpaliłam silnik i wyjechałam za Emmettem z garażu. Gdy wjeżdżałam na autostradę prowadzącą do Seattle docisnęłam pedał gazu. Jechałam dwieście trzydzieści km/h. Wyprzedziłam szwagra. Po godzinie byliśmy na parkingu największego domu handlowego w Seattle. Wysiadłam i zawołałam do Emmetta.
- Wygrałam!! Alice pomożesz mi w wymyśleniu kary dla naszego kochanego braciszkia?
- Jasne Bella.
- Renesmee z kim będziesz chodzić? - zapytałam.
- Z Emmettem i Esme.
- Emmett pilnuj mi córki jak oka w głowie. - powiedział Edward.
- Jasne braciszku.
Gdy weszliśmy do budynku, Esme z Emmettem i Renesmee poszli do sklepu z ubraniami dla dzieci, ja z Alice poszłam do sklepu z bielizną, a Edward usiadł koło fontanny.
Gdy weszłyśmy do środka poszłyśmy do stanowiska z bielizną koronkową. Nagle coś przykuło moją uwagę, a mianowicie czarny komplet bielizny francuskiej takiej samej jak ta, którą Alice spakowała mi na miesiąc miodowy. Wzięłam ten komplet i udałam się do przymierzalni. Gdy po paru sekundach miałam na sobie bieliznę, zawołałam siostrę.
- Alice mogłabyś przyjść tutaj do mnie?
Po dwóch minutach była koło mnie.
- Jak wyglądam co?
- Bella wyglądasz rewelacyjnie w tym komplecie.
- Nie jestem pewna czy Edward będzie zadowolony z takiego wyboru.
- Dlaczego tak uważasz?
- Pamiętasz jak mi spakowałaś taki sam komplet bielizny na miesiąc miodowy?
- Jasne, że pamiętam.
- Pięć dni po przyjeździe na wyspę chciałam się z nim kochać ale uparcie odmawiał, bo uważał że mnie bardziej skrzywdzi niż gdy to robiliśmy pierwszej nocy. Ubierałam się w bieliznę, którą mi spakowałaś taką samą jak ta tutaj. Pewnego razu po obudzeniu się w nocy spróbowaliśmy zrobić to. Następnego ranka Edward powiedział, że rozerwał ten komplet na strzępy i mu się podobał. - zmieniłam temat. - I jak brać go czy nie?
- Bello jeżeli Edwardowi się podobał taki sam komplet to kup go.
- Dobra biorę go ale nic nie mów Edwardowi dobra?
- I tak już wie.
- A no tak przecież umie czytać w twoich myślach, a w moich naszczęcie nie. Ja to mam super. A teraz mogłabyś wyjść?
- Jasne.
Gdy wyszła ubrałam się w swoje rzeczy i wyszłam z przymierzalni. Podeszłam do kasy i zapłaciłam. Gdy Alice dołączyła do mnie wyszłyśmy ze sklepu. Edward czekał tam gdzie go zostawiłyśmy. Poszliśmy do sklepu z ciuchami. Mój mąż czegoś szukał. Nie mogłam określić czego, bo szybko znikł mi z oczu. Poszłam za Alice i szukałyśmy sukienek. Nagle się zatrzymałam, bo zobaczyłam krwistoczerwoną sukienkę. Wzięłam ją i poszłam do przymierzalni aby móc ją przymierzyć. Pasowała idealnie, pod biustem była pomarszczona i na ramiączka. Spodobała mi się, więc wzięłam ją do koszyka. Ubrałam swoje rzeczy i wyszłam z przymierzalni. Poszukałam parę rzeczy, a mianowicie kilkanaście bluzek, trzydzieści par spodni, siedemdzieściąt pięć koszul, dwadzieścia par dresów i trzy sukieneki. Gdy miałam się udać do kasy na kogoś wpadłam. Przytrzymał mnie za łokieć, żebym nie upadła. Podniosłam głowę by móc spojrzeć na kogo wpadłam. Okazało się, że to Edward.
- Przepraszam cię kochanie. - powiedział melodyjnym głosem.
Uśmiechnął się do mnie łobuziersko tak jak lubiłam najbardziej.
Poszliśmy razem do kas aby zapłacić za zakupy. Po paru minutach Alice była koło nas. Poszliśmy do sklepu z butami. Po paru minutach wyszłam z niego obładowana sześcioma torbami.
- Alice chyba oszalałaś z kupnem tylu butów dla mnie. - jęknęłam.
Wiedziałam, że to usłyszy, bo szła tuż za mną.
- Bella nie marudź, bo zawrócimy i kupimy jeszcze parę szpilek, a chyba tego nie chcesz, nie?
- Nie, nie chce.
Edward zaśmiał się, za co ja spiorunowałam go wzrokiem. Natychmiast przestał się śmiać. Gdy byliśmy koło samochodu Alice zapytała.
- Edwardzie mam zabrać ze sobą Renesmee?
- Jakbyś mogła to ją zabierz.
- Ok. Skończyliście zakupy?
- Tak. My jedziemy do domu. - powiedział Edward.
- Alice?
- Tak, Bello?
- Odejdźmy kawałek.
Odeszłyśmy kawałek i zapytałam.
- Wymyśliłaś coś dla Emmetta?
- Owszem mam fajny pomysł ale powiem ci jak przyjdziesz po 3:00 do mojego pokoju.
- Ok, przyjdę. Mam proźbę. Czy mogłaś się zaopiekować Reneesme dziś w nocy? Chce mieć domek tylko dla nas.
- Nie ma sprawy.
Wróciłam do samochodu i powiedziałam do Edwarda.
- Jeśli chcesz możesz poprowadzić.
- Naprawdę mogę?
- Tak.
Wsiadłam od strony pasażera, a Edward zapakował zakupy do bagażnika, a po chwili siedział za kierownicą i odpalał samochód. Po godzinie byliśmy w garażu Cullenów. Edward wysiadł z samochodu, obszedł go i otworzył drzwi. Podał mi swoją dłoń abym mogła ją ująć.
- Wiesz co przypomniało mi się coś jeszcze z ludzkiego życia.
- Doprawdy, co takiego?
- Pewnego sobotniego ranka przywiozłeś mnie abym mogła poznać twoją rodzinę. Zaparkowałeś przed domem. Wysiadłeś z samochodu i obszedłeś go. Otworzyłeś mi drzwi i podałeś dłoń abym mogła ją ująć, tak jak teraz.
- Rzeczywiście.
Czekał, a gdy ujęłam jego dłoń pomógł mi wysiąść z auta. Wziął z bagażnika zakupy jedną ręką, a drugą miał splecioną z moją. Po dziesięciu sekundach byliśmy w garderobie. Zostawiliśmy zakupy w niej i wyszliśmy z pomieszczenia.
- Co powiesz na spacer na naszą łąkę? - zapytałam. - Dawno tam nie byliśmy.
- Oczywiście, że tak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro