34 Czas po bitwie i odpoczynek
Oczami Edwarda:
Kiedy usłyszałem myśli Beli wgryzłem się w szyję ostatniego przeciwnika. Rozczłonkowałem jego tułów i wrzuciłem do ognia. Otrzepałem ręce i rozejrzałem się po bojowisku. Nikt nie ucierpiał, co mnie cieszyło. Podszedłem do Esme i Carlisle'a, którzy stali niedaleko mnie.
- Mam do Ciebie, Esme prośbę? Czy mogłabyś mi użyczyć wyspy na tydzień?
- Oczywiście, że tak. Kocham cię jak własnego syna, Edwardzie. - powiedziała i posłała mi ciepłe spojrzenie.
- Dziękuję mamo. Ogólnie to chciałem Wam podziękować. Mimo moich zachowań czasami to chciałem Wam powiedzieć, że jesteście moją rodziną. Dziękuję Carlisle, że mnie stworzyłeś, naprawdę mam u Ciebie strasznie wielki dług wdzięczności. Nie wiem jak Ci się odpłacę. - powiedziałem cicho.
- Ależ Edwardzie nie ma za co. Musiałem to zrobić. Twoja matka mnie o to prosiła. Nie mogłem jej nie odmówić. Widziałem w jej oczach rozpacz i ból, oraz zaufanie, że Ciebie nie skrzywdzę. Obiecałem jej i to zrobiłem. Nie żałuję tego. - powiedział Carlisle.
Uśmiechnęłem się w lekko w stronę i odwróciłem się czując kogoś za swoimi plecami. Ujrzałem Lucasa, który opierał się o wysoki świerk.
- Witam rodzinkę. A co tu się działo beze mnie? Odrazu przepraszam, że zniknąłem bez żadnego pożegnania. Mam nadzieję, źe przyjmiecie mnie z powrotem do Waszego grona.
Esme podbiegła do niego i zamknęła go w matczynym uścisku.
- Lucas nie rób mi tego nigdy więcej. Nawet nie wiesz jak ja się bałam. Obiecaj, że nie znikniesz bez pożegnania.
- Obiecuję, mamo.
Esme po raz kolejny się uśmiechnęła.
- Chodź Lucas ze mną. Poznasz moją żonę oraz córkę. Po drodze opowiem Ci co tu się stało. Wy już możecie wracać do domu. Nic tu po nas. - stwierdziłem.
Rodzina ulotniła się w mgnieniu oka. Razem z Lucasem po chwili biegłem do kamiennego domku, gdzie wazę z Bellą i Renesmee mieszkamy.
- Widzisz trafiłeś na koniec bitwy. Chodziło tu o to, że Victoria, stara znajoma, chciała zabić Bellę jak była jeszcze człowiekiem ale jej to się nie udało. W porę ją zabiłem. Kilka dni temu dowiedziałem idę, że Victoria się odrodziła i szykuje armię aby zgładzić Bellę. Przez ostatni tydzień ćwiczyliśmy ataki i uniki, aby ją pokonać. No i chyba Bella sobie poradziła z nią. Ale to zobaczymy jak dobiegniemy do domku.
Dobiegliśmy do domku i weszliśmy do środka. Z kuchni usłyszałem radosne piski Renesmee i dźwięczny śmiech Belli.
- Kochanie jestem cały i żywy. - powiedziałem cicho, wiedząc, że mnie doskonale usłyszy.
Po chwili do salonu wkroczyła Bella z ulgą wymalowaną na twarzy. Zaraz za nią biegła Renesmee, która wpadła w moje ramiona, kiedy ukucnęłem. Zamknęłem ją w swoich silnych ramionach i podniosłem się do pozycji stojącej.
- Hej kwiatuszku. Co robiłaś? - zapytałem.
- Ciasto z brzoskwiń. - odpowiedziała mi z szerokim uśmiechem.
- To się cieszę. Kocham cię i twoją mamę nad życie.
Postawiłem małą na ziemi i podszedłem do Belli. Oplotła mnie całego tak jak przed chwilą Renesmee.
- Napewno jesteś cały? - zapytała z niepewnością w głosie.
Studiowała moją twarz z bardzo wielką uwagą. Po kilku minutach mnie pocałowała z wielką pasją. Nie chciałem przerywać tego namiętnego pocałunku jednak poczułem swąd lekkiej spalenizny.
- Kochanie coś się chyba pali w kuchni. - mruknęłem jej do ucha i postawiłem ją na ziemi.
Pociągnęła mnie w stronę wyżej wymienionego pomieszczenia, gdzie już był Lucas z Renesmee. Córka stała koło kuchenki i patrzyła na to co zostało. Cały wierzch ciasta był pokryty spalenizną. Nie pachniało to zbyt dobrze.
- Kochanie tylko nie płacz. Zrobimy zaraz nowe ciasto z galaretką i bitą śmietaną, chcesz? - powiedział z zatroskaniem Lucas spoglądając na małą postać koło niego.
Renesmee onieśmielona spojrzała w jego stronę i pokiwała głową na znak, że się zgadza. Spalone ciasto Lucas wyjął z blaszki i wyrzucił do kosza, a blachę umył i wytarł ręcznikiem papierowym. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. W progu stała cała rodzina.
- Możemy wejść? - zapytał Carlisle.
- Zapraszam do środka. Rozgoście się w salonie. Zaraz przyjdziemy.
Zniknąłem w kuchni.
- Bella mamy gości.
- O a kogo? - zapytała z zaciekawieniem w oczach.
- Naszą pokręconą rodzinkę.
- Słyszałam to Edward - krzyknęła z salonu Alice.
- I miałaś to słyszeć skrzacie. - odpowiedziałem równo głośno jak ona.
- Zaraz ci dam skrzata to zobaczysz spalone Audi. - powiedziała Alice z groźbą w głosie.
- Tylko nie Audi, Alice. - prosiła Bella. - Może byś mu przefarbowała, hmmmm, włosy? Ostatnio znudził mi się ten kolor.
Bella spojrzała na mnie z uśmiechem na ustach.
- Nie dam się. I ty kobieto przeciwko mnie, tak? - zapytałem.
- Hmm. - mruknęła.
- Popieram Bellę, Edwardzie. - powiedziała z salonu Rose.
- Zaraz do Was idę to Was wszyskich ukatrupię. - powiedziałem w kierunku salonu. - A z Tobą policzę się później, kochanie. - mruknęłem do jej ucha.
- Tylko na to czekam. - odpowiedziała równie cicho jak ja.
Złożyłem na jej włosach buziaka i oddaliłem się w kierunku salonu, gdzie na dwóch kanapach rozgościła się cudowna rodzinka.
- To co Edward kiedy farbujemy włosy? - zapytała podekscytowana Alice.
- Najlepiej nigdy. - odpowiedziałem. - Nikt nie ruszy moich włosów bez mojej zgody.
- Ale ja mogę prawda, kochanie? - zapytała Bella z kuchni.
- Ty tak. Ale nie Alice.
Po chwili do salonu wpadła Renesmee z Lucasem. Podbiegła do mnie i usiadła mi na kolanach. Lucas usiadł koło Jaspera, który razem z Emmettem oglądali mecz basseballu. Bella wkroczyła do salonu i usiadła koło mnie. No to rodzinka w komplecie. Po chwili do domu wpadł uśmiechnięty Jacob razem z Sethem. Ten pierwszy porwał Renesmee i okręcił nią w koło, na co ta zaczęła się śmiać. Zaś Seth usiadł koło mnie i zajął się oglądaniem meczu. Alice przeprosiła nas na chwilę i zniknęła w naszej sypialni. Przed nią się nic nie ukryje. Bella wzięła pilot od telewizora, który leżał na stoliku przed nami i na złość chłopakom zgasiła go.
- Pamiętasz Emmett naszą umowę? - zapytała Bella.
- Nie. - odpowiedział z obojętnością w głosie.
- To ci zaraz przypomnę. - warknęła. Wstała i podeszła do niego. - Miałeś nie oglądać meczów przez dwa miesiące. A jeszcze się nie skończyły, o ile pamiętam. Jeszcze musisz wytrzymać przez dwa tygodnie o ile się nie mylę. - powiedziała Bella i uśmiechnęła się w jego stronę. - Pooglądamy wiadomości co wy na to?
Chłopcy jęknęli na tą propozycje. Esme razem z Rose uśmiechnęly się w stronę Belli z wdzięcznością.
Spojrzałem na zegarek i spostrzegłem, że jest godzina trzynasta. Westchnęłem i przewróciłem oczami. Czas strasznie się dłuży. Po kilkunastu minutach Alice wróciła do salonu i usiadła koło mnie na kanapie.
- Może przejdziemy się na polowanie? - zapytała z nadzieją w oczach.
- Chętnie, Alice. Bella, Emmett, Jasper, Lucas chciecie dołączyć?
Kiwnęli ochoczo głowami.
- Esme popilnujesz Renesmee? - zapytała Bella.
Mama przytaknęła jej.
- Do zobaczenia później. - powiedziałem.
Wyszliśmy z domu i pobiegliśmy w stronę garażu. Wsiedliśmy w Jeep'a Emmetta. Oczywiście nie obyło się bez kłótni kto ma prowadzić. Stanęło na tym, że prowadzi Jasper. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na podbój pobliskiego rezerwatu Revero*, który znajdował się od nas jakieś pięćdziesiąt kilometrów od naszego miejsca zamieszkania. Po godzinie wesołych żartów wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Jasper zaparkował w pobliżu parkingu, po czym wszyscy wysiedliśmy i grupkami rozdzieliśmy się. Każdy z nas udał się w inną cześć lasu. Ja z Bellą i Lucasem poszliśmy na północ, a Jasper, Emmett i Alice poszli na wschód. Wszyscy wciągnęliśmy powietrze przez nos i popędziłyśmy w tym samym kierunku.
Szum w uszach podczas biegu to niezwykle uczucie. Biegniesz i nie przejmujesz się czy coś się stanie. Jesteś wtedy wolny jak ptak. Znikają zmartwienia i problemy.
Zwolniłem nieco aby nie wystraszyć pumy. Zaczaiłem się niedaleko niej i w odpowiednim momencie rzuciłem się na nią. Puma pragnęła walczyć jednak jej los jest już przesądzony. Będzie moim posiłkiem. Rozciąłem jej skórę moimi ostrymi zębami i wbiłem się w żyłę i zaczęłem pić wspaniałą krew. Od moich wczesnych polowań krew z pumy mi zasmakowała najbardziej i to ją ubóstwiam, zaraz po krwi Belli gdy była człowiekiem. Gdy wyssałem krew wstałem i otrzepałem ubranie, a ciało zwierzęcia schowałem w pobliskich krzakach. Obróciłem się i ujrzałem Bellę, która radziła sobie z drugą pumą, zaś Lucas walczył z niedźwiedziem. Usiadłem na pobliskim głazie i obserwowałem rozwój sytuacji niedźwiedzia. On nie miał szans ze złaknionym wampirem, pragnącym zatopić kły w jego szyi. Niestety po krótkiej chwili niedźwiedź padł martwy na ziemię, a Lucas ze zwycięskim uśmiechem na ustach ruszył w moją stronę. Usiadł obok mnie. Kiedy Bella uporała się z dwoma sarnami stwierdziliśmy zgodnie, że trzeba wracać. Ruszyliśmy w kierunku, z którego przyszliśmy. Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodzie i czekaliśmy na tych głąbów. Po kilkunastu minutach od naszego przybycia do samochodu zaczął padać deszcz. Po kwadransie ujrzeliśmy trójkę naszych. Wbiegli do samochodu i ruszyłem do domu. Lucas patrzył się w okno, Bella włączyła radio, aby zagłuszyć panującą ciszę w samochodzie. Emmett i Jasper grali w kamień, papier, nożyce, a Alice odpłynęła myślami gdzieś. Tylko ja byłem skupiony na drodze. Po półtorej godzinie byliśmy już domu.
Po kilku minutach razem z Bellą ruszyliśmy do domku. Weszliśmy cicho do środka, myśląc, że Renesmee już śpi i faktycznie tak było. Na kanapie leżał Jacob, a na nim leżała Renesmee.
- Mam nadzieję, że jej nic nie zrobił. - mruknęłem.
Podszedłem do kanapy i wzięłem jej drobne ciałko i zaniosłem ją do jej sypialni. Okryłem ją kołdrą i wyszedłem z pokoju, cicho zamykając drzwi. Wróciłem do salonu. Usiadłem na fotelu i pogłębiłem się w rozmyślaniach. Po kilku godzinach siedzenia Bella podeszła do mnie. Wzięła mnie za rękę i poprowadziła do sypialni.
- Kąpiel? - zapytałem.
- Chętnie kochany. Tylko z Tobą. - odpowiedziała.
Wszedłem do łazienki i zdjęłam T - shirt. Podszedłem do wanny i zatkałem dopływ wody. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą. Wyszedłem z łazienki i w ekspresowym tempie przemieściłem się do kuchni tylko po to, aby wziąść lampki do wina i białe wino. Wróciłem do łazienki. Kieliszki i wino postawiłem obok wanny na podłodze. Poszedłem jeszcze po korkociąg. Po chwili wróciłem z przedmiotem w ręce. Bella w tym czasie się rozebrała i weszła do wanny. Zdjęłam resztki ubrań i również dołączyłem do niej. Opadła się o mój tors i przymknęła oczy.
- Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień. - mruknęła.
- Ale odpoczniesz. Jutro lecimy gdzieś gdzie Ci się spodoba.
- Gdzie?
- A co ty taka ciekawska jesteś? Nie powiem. Niespodzianka.
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek.
- Wiem doskonale ale ta Ci się spodoba.
- Ugh! Nienawidzę się Edwardzie Anthony Cullen!!!
- Ciszej, bo dziecko obudzisz.
- Jakie dziecko? Tego wielkoluda na kanapie? - zapytała.
- Nie. Nasze dziecko.
- Ah Renesmee też ma mocny sen. - powiedziała z uśmiechem na ustach.
- To prawda. Ma mocny sen. Ciekawe po kim go odziedziczyła?
Pozostawiła to pytanie bez odpowiedzi. Po kilku minutach leżeliśmy w łóżku. Włączyłem telewizor w naszej sypialni. Ustawiłem głos na cztery kreski.
- Na co masz ochotę?
- Na "Romeo i Julię".
Wstałem z łóżka i podszedłem do biblioteczki z kasetami. Odrazu w oczy rzucił mi się tytuł, dlatego szybko go umieściłem w DVD. Wszedłem pod kołdrę i przyciągnęłem do siebie Bellę. Kliknąłem przycisk "play" i film się rozpoczął. Oglądałem to już czwarty raz.
Bez sensu Julia wypiła ten eliksir. W sumie nie wiedziała że Romeo się zabił i to przez nią. Do czego może doprowadzić miłość? Do zabicia się dla drugiej osoby, bez względu na konsekwencje i upór drugiego człowieka. Ja też chciałem się zabić, bo myślałem, że Bella nie żyje. Jednak okazało się całkiem inaczej. Ten moment kiedy Bella wbiegła w moje ramiona na placu w Volterze to był jak grom z jasnego nieba. Myślałem, źe nie żyje jednak ona żyła i stała tam naprawdę. Bella poświęciła się również dla mnie, a także ja dla niej.
Mogę rozmyślania trwały dość długo. Spojrzałem na zegar i wskazywał po północy.
*Revero - rezerwat wymyśliłam sama.
Hejka :).
Sam rozdział ma 1859 słów. Najdłuższy rozdział w tej historii. Pisałam to całe popołudnie. Jak wrażenia po rozdziale? Zapomnieliście o Lucasie czy jednak nie? Jednak się znowu pojawił i tym razem na dłużej 😜😜😜😜. Jak spędzą wakacje Edward i Bella? O tym się przekonany w następnych rozdziałach 😘😘😘😘😘😘. Liczę na gwiazdki i na komentarze mnie motywujące. Piszcie co Wam się podobało, a co nie?
Dobranoc 😘😘😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro