29 Taniec i restauracja
Oczami Belli:
Gdy film się skończył pociągnęłam mojego męża w stronę naszego pokoju. Weszliśmy schodami na drugie piętro i po chwili byliśmy w sypialni. Edward podszedł do półki z płytami. Chwilę czegoś szukał. Gdy znalazł podszedł do wieży stereo i włożył płytę do środka. Nacisnął " play " i po chwili z głośników popłynęła moja kołysanka. Mój mąż podszedł do mnie i zapytał.
- Czy można prosić do tańca pani Cullen?
Widziałam błysk w jego oczach i się do mnie uśmiechnął.
- Z tobą zawsze.
Podałam mu swoją dłoń i po chwili tańczyliśmy. Edward prowadził jak zawodowy tancerz. Przy drugiej piosence ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. - krzyknęłam.
Do pomieszczenia weszła Alice z Jasperem
- Możemy dołączyć? - zapytał Jasper.
- Oczywiście. - powiedział Edward.
Po chwili w pokoju tańczyły dwie pary. Tak było do drugiej w nocy. Gdy Jasper wychodził z pokoju powiedziałam.
- Jasper nie zapomnij z Emmettem kupić drzwi do łazienki.
Po chwili zapanowała idealna cisza. Leżałam na czarnej kanapie, a nade mną Edward. Pocałował mnie w usta i zapytał.
- O co chodzi z tymi drzwiami?
- Gdy wskoczyłam tutaj przez okno zobaczyłam komplet ubrań leżący na tej kanapie. Wzięłam go i poszłam do łazienki aby się odprężyć. Po dwóch godzinach ktoś zapukał do drzwi. Zapewnie Emmett rozwalił drzwi i wszedł razem z Jasperem do środka. Nakrzyczałam na nich, że kobietom nie przeszkadza się w kąpieli. Jasper powiedział, że nie wiedzieli. Na to ja powiedziałam, że gorzej z nimi, niż z dziećmi i, że mają odkupić drzwi jak najprędzej.
Mój ukochany zaśmiał się.
- Tak masz całkowitą rację z tym, że gorzej niź z dziećmi, a w szczególności z Emmettem. Może przenieśliśmy się na łóżko, bo tu jest za ciasno.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Po chwili leżałam na miękkich poduszkach. Po dwóch godzinach zaczęło świtać. Poleżeliśmy trochę jeszcze w łóźku. Około siódmej do sypialni wpadła Renesmee. Spojrzałam na nią. Cała była mokra. Wskoczyła do łóźka i położyła się po miedzy nami.
- Dlaczego juź nie śpisz? - spytałam.
- Obudził mnie Emmett zimnym prysznicem. Boję się go.
Razem z Edwardem zaśmialiśmy się na słowa córki.
- Nie przejmuj się. Nie byłaś sama. Twoja mama na początku naszej znajomości też go się bała. - powiedział Edward.
- Ta w szczególności gdy zakiwitał na jego twarzy szachrajski uśmieszek. - powiedziałam.
Do sypialni wpadła Alice.
- Wstawać śpiochy. Życie przed wami. Trzeba korzystać póki się je ma.
- Alice przypomnamy ci, że jesteśmy wampirami i my nie śpimy. - powiedziała cała nasza trójka.
- No dobra już idę. - powiedziała smutno Alice.
Gdy wyszła powiedziałam.
- Ten mały chochlik doprowadzi mnie kiedyś do szału.
- SŁYSZAŁAM BELLO. MASZ PRZERĄBANE. MUSISZ ZE MNĄ JEŹDZIĆ NA KAŻDE ZAKUPY TAK PRZEZ DWA MIESIĄCE. - wrzasnęła Alice na całe gardło.
Nasza trójka zaśmiała się.
- Nie wrzeszcz tak, chyba, że chcesz mieć głuchą szwagierkę i przyjaciółkę.
Po godzinie wstaliśmy z łóżka. Poszłam do garderoby. Wzięłam koszulę w kratkę, czerwone rurki i trampki tego samego koloru co spodnie. Edward wziął niebieską koszulkę, niebieskie jeansy i czarne trampki. Ubrałam się w swoje rzeczy i pocałowałam ukochanego w policzek. Wzięłam Renesmee na ręce i pobiegłam do domku. Weszłam do środka. Poszliśmy do sypialni mojej córki. Gdy byliśmy w pokoju udałam się do garderoby, a Renesme pod prysznic. Gdy weszłam do niej udałam się do końca pomieszczenia. Wzięłam pomarańczową spódniczkę, cienkie białe rajstopy, białą bluzkę na długi rękaw z namalowaną na niej twarzą kota, majtki i czarne baletki. Wyszłam z garderoby i weszłam do łazienki. Położyłam rzeczy na stołku, który stał koło prysznica.
- Co chcesz na śniadanie?
- Naleśniki z czekoladą. - odpowiedziała córka.
Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić naleśniki. Po dziesięciu minutach Renesmme ubrana weszła do kuchni tanecznym krokiem. Usiadła przy stole i czekała na śniadanie. Po czterdziestu pięciu minutach postawiłam talerz na stole, przy którym siedziała Renesmee.
- Proszę kochanie.
- Dziękuje mamo.
Po chwili do pomieszczenia wpadł Jacob z Emmettem.
- Hej Bella. Witaj słońce. - powiedział do Renesmee. - Co chcesz robić dzisiaj?
- Mam pomysł. Może pojedziemy do dziadka?
- Pewnie tylko musisz się spytać rodziców.
- Mamo mogę jechać? Proszę, proszę? Dawno go nie widziałam.
- Ja mówię tak ale musisz spytać się taty.
Mała pdskoczyła na krześle jak piłeczka, zupełnie tak jak Alice. Gdy córka zjadła śniadanie wstała od stołu i włożyła talerz i szklankę po soku do zmywarki. Podbiegła do Jake'a i pocałowała w policzek. On ją wsadził sobie na rece i wyszli z pomieszczenia śmiejąc się. Emmett uśmiechnął się do mnie.
- Co ty ode mnie chcesz, Emmett?
- Ja nic, zupełnie nic.
Po chwili znalazłam się na plecach Emmetta. Wyrywałam się, biłam pięściami po plecach, ale on był głuchy na moje próby uwolnienia się, zupełnie tak jak jego starszy brat. Wybiegł ze mną z domku i pobiegł do reszty rodziny. Gdy wbiegliśmy do salonu Emmett pobiegł ze mną na drugie piętro domu. Wyskoczył przez barierkę ze mną na plecach. Pisnęłam mu do ucha. Gdy wylądowaliśmy na stałym gruncie powiedziałam.
- Emmett ty idioto, chciałeś mnie zabić?
Postawił mnie na ziemi.
- Zastanówmy się. - podrapał się teatralne po głowie udając, że się zastanawia. - To była nauczka za wrzucenie mnie do wody na przyjęciu u Charliego.
- Myślałam, że zapomniałeś o tym.
- I tu się mylisz siostrzyczko. Za każym razem gdy będziesz robić dziwne rzeczy będziesz tak kończyła jak przed chwilą.
- Za jakie grzechy? Dlaczego mam takiego szurniętego braciszka jakim jesteś ty?
- Rodziny się nie wybiera.
Uśmiechnął się do mnie. Poszłam do salonu. Usiadłam koło Jaspera na kanapie. Oglądał jakiś mecz, więc obejrzałem razem z nim. Po południu siedziałam z żeńską częścią towarzystwa. Edward, Jasper i Emmett wybrali się na polowanie. Spojrzałam na zegarek. Widniała na nim szesnasta. Wybrali się cztery godziny temu i do tej pory nie wrócili. Martwiłam się. Po kolejnej godzinie do salonu wpadli chłopcy. Wstałam z kanapy i rzuciłam się na Edwarda. Z głośnym hukiem upadliśmy na podłogę. Pocałowałam mego wiecznie młodego greckiego boga w usta. Po kilku minutach oderwałam się i wstałam. Na mojej twarzy widniał uśmiech. Pomogłam mu wstać.
- Jakie miłe powitanie. Chyba muszę częściej znikać.
- Naewt nie wiesz jak bardzo martwiłam się o ciebie.
- Ubierz się w tą czarną sukienkę co kupiłaś z Alice ostatnio na zakupach. Wychodzimy.
- A gdzie?
- Do restauracji.
- Ok. Idę się przygotować.
Pocałowałam mojego męża w policzek i pobiegłam do sypialni. Po dwóch godzinach byłam gotowa. Zeszłam do salonu. Gdy byłam na ostatnim stopniu schodów uniosłam głowę i spojrzałam w oczy ukochanego. Ujęłam ramię, które wyciągnął w moją stronę. Zeszłam z ostatniego schodka i powoli wyszliśmy z domu. Gdy wyszliśmy na zewnątrz poczułam lekki wiaterek, który muskał moją twarz. Doszliśmy do samochodu. Ukochany otworzył drzwi, a ja wsiadłam. Zaraz obok mnie na fotelu kierowcy zobaczyłam Edwarda. Z schowka wyciągnął czarną opaskę.
- Masz, załóż ją na oczy.
- Muszę?
Podał mi ją.
- Bez dyskusji, zakładaj mi ją ale migiem.
Poddałam się i założyłam opaskę. Jeszcze zanim ją założyłam zapiełam się w pas. Gdy już miałam ją na oczach Edward odpalił silnik samochodu i ruszyliśmy. Pod czas jazdy zapytałam się.
- Możesz otworzyć okno?
- Już otwieram.
Po chwili poczułam jak wiatr rozwiewa mi włosy. Słyszałam zwierzęta, które znajdowały się parę kilometrów stąd. Po jakiś pół godzinie Edward zgasił silnik i wysiadł z samochodu, by po chwili otworzyć mi drzwi. Wziął mnie rękę i pomógł wysiąść. Gdy stanęłam na nogach zapytałam.
- Mogę zdjąć tą cholerną opaskę?
- Sam ci to zdejmę. - powiedział wprost do mojego ucha.
Poczułam jak jego palce dotykają moich warg. Delikatnie przejechałam koniuszkiem języka po opuszkach jego palców. Po chwili zdjął mi przedmiot z oczu.
Na wprost mnie była mała restauracja. Budynek był z cegły, a gdzieniegdzie było drewno. Do drzwi prowadziły niewielkie schodki, a nad wejściem wisiała jemioła.
- Poznajesz to miejsce? - zapytał Edward.
Wziął mnie za rękę i poszliśmy w kierunku schodów.
- Coś mi dzwoni w głowie ale nie wiem czy to jest to samo miejce.
- Chyba muszę ci przypomnieć, bo ludzkie wspomnienia szybko blakną. To jest to samo miejce co na początku naszej znajomości. Tylko trochę zmienił się wystrój.
Powoli coś świtało w głowie. Weszliśmy do środka. Rozejrzałam się. Ściany były pomalowane na pomarańczowy kolor. Bar był zrobiony z drewna, a na całej sali były krzesła i stoliki ze szkła. Na każdym stoliku leżały karty z menu, przyprawy i serwetki. W każdym rogu sali była duża lampka, która oświetlała wieczorem sale.
- Czy to nie to samo miejce, kiedy uratowałeś mnie przed czteroma mężczyznami w Potrt Angles?
- Dokładnie ta sama restauracja. Nowy właściciel, nowe porządki.
Podeszliśmy do kelnera.
- Dobry wieczór. Na jakie nazwisko rezerwacja stolika? - zapytał brunet na około dwudziestu lat, ubrany w brązowy podkoszulek z logo firmy.
- Na nazwisko Cullen. - opowiedział Edward.
Kelner spojrzał na kartkę, którą miał przed sobą.
- Rzeczywiście jest rezerwacja na to nazwisko. Proszę za mną.
Usmiechęłam się i puściłam kelnerowi perskie oczko. Biedak o mało co nie potknął się o własne nogi. Zaprowadził nas do mniejszej sali i pokazał stolik.
- Odpowiada Państwu ten stolik?
- Ależ naturalnie. - powiedziałam w stronę kelnera.
Uśmiechnęłam się słodko i puściłam raz jeszcze perskie oczko. Po chwili usiadłam na krześle. Edward usiadł na przeciwko mnie. Kipił ze złości.
- I co jesteś zazdrosny?
- Oczywiście, że jestem. Jestem twoim mężem, mam prawo być zazdrosny o każdego faceta, który kręci się obok ciebie. - cicho warknął.
- I kto to mówi. - prychnęłam. - Wampir, który podrywa dwudziesto dwu letnie dziewczyny, które mają bardzo odpowiedzialną pracę, w dodatku na oczach własnej żony. Mącisz ludziom w głowach, wiesz?
- Ja mące ludziom w głowach? To raczej ty to robisz, nie ja.
Nasza kłótnie przerwała kelnerka. Podała dwie karty i nachyliła się w stronę mojego męża. Była ubrana w czarną spódnicę ledwo co zakrywając uda, a bluzka opinała jej ciało podreślając jej atuty, a na nogach miała dziesięcio centymetrowe szpilki. Włosy miała czarne i kręcone, które opadało jej na ramiona.
- Co podać?
Edward totalnie ją ignorował.
- Poprosimy butelkę wytrawnego wina.
Kelnerka zapisała coś w notatniku po czym szybko oddaliła się w stronę baru. Edward nachylił się nad stolikiem.
- To ta sama kelnerka co obsługiwała nas poprzednim razem. Miała nadzieję, że nasz związek rozpadł się.
- Nie doczekanie jej. Po moim trupie. - powiedziałam i cicho warknęłam.
Po pięciu minutach kelnerka wróciła z winem i dwoma kieliszkami. Kieliszki postawiła na stolik, a wino otworzyła. Wlała czerwony płyn do kieliszków i poszła do innych klientów. Gdy wypiliśmy całe wino, a zajęło to nam dwie godziny, Edward zawołał kelnerkę. Ta podeszła do nas i podała rachunek. Ukochany spojrzał na niego i wsunął w niego pieniądze i spory napiwek dla kelnerki. Ukochany pomógł mi założyć płaszcz. Poszliśmy w kierunku wyjścia z restauracji. Gdy mijałam kelnera uśmiechnęłam się i puściłam po raz ostatni perskie oczko. Zarumienił się, a ja cicho zachichotałam. Gdy byliśmy na zewnątrz spostrzegłam, że zapadła ciemna noc.
Mój mąż przystanął koło drzwi i mnie pocałował. Gdy oderwaliśmy się wziął mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Otworzył przede mną drzwi. Wsiadłam do samochodu, a po chwili jechaliśmy w stronę Forks.
Hejka !!
Pierwszy rozdział maratonu !!! Mam nadzieję, źe się spodoba. Wyrażacie swoją opinie, nie gryzę. Kolejny rozdział maraton powinien pojawić się za dwie godziny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro