Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12 Rozmowa z przyjacielem i pogodzenie się

Oczami Belli:
Wstałam z parapetu i poszłam w stronę łazienki. Umyłam się. Po czterech minutach spędzonych pod prysznicem weszłam do sypialni owinięta w ręcznik. Udałam się w stronę garderoby. Gdy byłam w środku znalazłam szarą bluzkę na długi rękaw, koszule w niebiesko - białą kratę i niebieskie jeansy. Podeszłam do szuflady, gdzie znajdowała się bielizna. Wzięłam ją i ubrałam się w przygotowane wcześniej ciuchy. Na nogi załoźyłam skarpetki i czarne kozaki. Podeszłam do lustra i usiadłam przed nim. Wzięłam czarną kredkę do oczu i przejechałam nią po nich. Usta pomalowałam czerwonym błyszczykiem, a na policzki nałoźyłam różu. Tak gotowa podeszłam do szafy aby wyjąć czarny płaszcz. Założyłam go i podeszłam do parapetu aby wziąść butelki i szklankę. Gdy byłam w kuchni wyrzuciłam butelki do kosza na śmieci, a szklankę umyłam i postawiłam na suszarce aby wyschła. Wyszłam z kuchni, a następnie z domu. Po dziesięciu minutach wampirzego biegu byłam koło willi Cullenów. Weszłam przez drzwi tarasowe. Gdy byłam w środku zobaczyłam Alice, Esme, Rosalie siedzące na kanapie. Carlisle jak zwykle był w szpitalu. Emmett, Jasper, Edward i Renesmee grali w szachy na dwie szachownice. Usiadłam przed fortepianem i zacząłam grać melodię Esme. Gdy utwór się skończył wstałam i wybiegłam z domu. Pobiegłam na polowanie. Gdy się najadłam dwoma pumami to pobiegłam w stronę rezerwatu La Push. Dobiegłam tam w dziesięć minut. Wolnym krokiem skierowałam się w stronę domu, w którym mieszkała Sue z Sethem i Leah. Gdy dotarłam do drzwi zapukałam. Po chwili otworzyła mi Sue.
- Bella. Co tu robisz?
Weszłam do domu. Przeszłam do kuchni, gdzie Sue robiła śniadanie dla swoich dzieci.
- Cieszę, że cię widzę Sue. Przyszłam do Setha. Jest w domu?
- Jest tylko jeszcze śpi. Zaraz go zawołam. Dawno cię nie widział.
- Tak, wiem. A jak tam z Charliem?
- A z twoim ojcem wszystko dobrze. A dlaczego pytasz?
- To już nie można się spytać jak się wam układa?
- Oczywiście, że można. Z twoim ojcem dobrze się dogadujemy. Wczoraj nawet zabrał mnie do kina, a później na kolację do restauracji.
- O to cudownie !! A jak tam z dzieciakami?
- Leah wyjeżdża na studia do Californii. A Seth planuje poszukać tej jedynej dziewczyny. O wilku mowa.
Wybuchnęłam śmiechem, a Sue razem ze mną, gdy do kuchni wszedł Seth. Miał na sobie spodnie od dresu i zielony podkoszulek. Seth usiadł przy stole.
- O Bella. Co tu robisz?
- A pomyślałam, że wpadnie po ciebie i razem poskaczemy z klifu. Co ty na to?
- Jasne. Tylko zjem śniadanie i możemy ruszać.
- Nie spiesz się.
Wyszłam przed dom. Usiadłam na zwalonym pniu drzewa. Po dziesieciu minutach z domu wyszedł przyjaciel. Wstałam z pnia i poszliśmy w stronę drogi prowadzącej nad klify. Po czterdziestu pięciu minutach wolnego spaceru byliśmy nad klifami. Nad tym samym klifie co skoczyłam na wiosnę. Zdjełam płaszcz i powiesiłam go na gałęzi drzewa. Buty zdjęłam i położyłam koło drzewa, na którym wisiał płaszcz.
- Kto skacze pierwszy? - zapytał się Seth.
- Kobiety mają pierszeństwo Seth. Oczywiście, że ja.
Wzięłam rozbieg i skoczyłam do morza. Leciałam pół sekundy i przebiłam się przez taflę lodowatej wody. Nie odczułam tego. Po chwili Seth również skoczył. Gdy wydostaliśmy się na brzeg poszlśmy nad klif, gdzie zostawiłam buty i płaszcz. Po pięciu minutach byliśmy nad klifami. Wzięłam płaszcz i włożyłam buty na nogi. Po kolenych pięciu minutach wampirzego biegu byłam z powrotem koło domku, gdzie mieszkał Seth.
- Jak tam w szkole? 
Wchodziliśmy właśnie do domu kiedy zadałam to pytanie.
- A w porządku. A u ciebie?
- Bywało lepiej.
- Coś się stało? - zapytał zaniepokojony Seth.
- Wczoraj z Edwardem się pokłóciliśmy.
- Aha.
- Co ja teraz mam zrobić? - spytałam przyjaciela.
- Porozmawiaj z nim i wybacz mu to co ci zrobił.
- Dzięki Seth. A ty masz wybrankę wpojenia?
Na chwilę posmutniał.
- Nie znalazłem dziewczyny.  Ale mam plan, żeby w tym roku nie iść do szkoły. Może gdzieś wyjadę w poszukiwaniu tej jedynej. Nie wiem, nie zastanawiałem się. 
- Aha. Polecam Alaskę na ciekawy punkt obserwacji. Tam są ładne dziewczyny.
- Dzięki za podpowiedź, może tam pojadę. Dobra ja się zbieram. Sam mnie wola.
Po chwili usłyszałam wycie Sama. Oznaczało to, że wilkołaki mają zjawić się na naradzie. Pobiegłam w stronę domu. Gdy po dziesięciu minutach weszłam do salonu wszyscy skupili wzrok na mnie.
- Bella jak ty wyglądasz? - pierwsza spytała moja mama.
- Normalnie, a jak mam wyglądać? - spytałam zdziwiona.
- Ubranie masz przemoknięte, a makijaż rozmazany. Przebierz się, bo się przeziębisz córeczko.
- Mamo nie martw się o mnie. Jestem dorosła i mogę robić to co żywnie mi się podoba.
Po wymianie zdań z mamą poszłam do naszej sypialni. Weszłam na drugię piętro domu. Po chwili siedziałam na czarnej kanapie. Po trzech minutach odsłoniłam tarczę.
" Edward przyjdź do naszej sypialni. Musimy pogadać. ", pomyślałam.
Tarcza wróciła na miejce.
Po chwili Edward wszedł do sypialni i usiadł koło mnie na kanapie.
- O czym chciałaś porozmawiać? - rzucił oschle w moją stronę.
- Nie tym tonem mój drogi. Chciałam cię przeprosić za wczoraj ale ty najwidoczniej nie chcesz moich przeprosin.
- Oczywiście, że chce. Przepraszam za wczoraj. Poniosło mnie. Najpierw powinienem zapytać cię o zgodę.
- Przeprosiny przyjęte. Nigdy nie rób czegoś takiego. A po za tym wczoraj wszystko słyszałam co rozmawiałeś z chłopakami i Alice. To są nasze prywatne sprawy.
- Myślałem, że jesteś zajęta użalaniem nad sobą.
- Wiesz, że cię bardzo kocham. Nawet gdy byłam sama w naszej sypialni przypominałam chwile spędzone z tobą.
- A gdy ty wyjechałaś to przypominałem sobie, jak się zobaczyliśmy na biologii. Nasza druga lekcja tego przedmiotu. Póżniej był twój wypadek i jak cię utratowałem przed śmiercią. Następnie było jak cię zaprowadziłem na polanę. Gdy w drodze z niej cię pocałowałem po raz pierwszy. Następnie jak musiałem cię opuścić abyś mogła bezpiecznie wyjechać do Phoenix. Póżniej  jak wirowaliśmy na parkiecie, na balu absolwentów. Następne wspomnienie to twoja impreza urodzinowa. Atak Jaspera i wyprowadzka z Forks, a za razem opuszczenie ciebie, i zapewnienie, że nigdy mnie tutaj nie zobaczysz. Póżniej dowiedzenie sie że nie żyjesz i pojechanie do Volturii. Próba ujawnienia się przed ludźmi i uratowanie mnie przez ciebie. Powrót do Forks i zakaz Charliego. Póżniej moje oświadczyny i ucieczka w góry. Następnie ślub i wesele. Nasz miesiąc miodowy na wyspie Esme. Urodzenie się Renesmee i twoja przemiana w wampira. Ostatnie wspomnienie to pokazanie twojej miłości względem mnie i zapewnienie, że nigdy nie kochalaś mnie tak mocno. Obietnica spędzenia wieczności razem. W końcu wampiry mają dobrą pamięć i podzielną uwagę.
Edward przysunął się do mnie i pocałował. Po chwili do pokoju wpadł Emmett.
- Co tam robicie gołąbeczki?
- Nie twoja sprawa. - powiedzieliśmy równo.
Zaśmiałam się.
- Dobra, dobra. Nie denerwujcie się.
- Spadaj Emmett, bo wykopie cię przez okno, a chyba tego nie chcesz co?
- Jasne, że chce Bella.
- Sam się o to prosiłeś. - mruknęłam.
Wstałam z kanapy i zbliżyłam się w stronę Emmetta. Wzięłam go za kark i podprowadziłam go do okna.
- Edward otworzysz okno? Trzeba pozbyć się nachalnego brata, nie uważasz?
- Tak. Już otwieram.
Po dwóch sekundach miałam otworzone okno na oścież. Wykopałam go za okno. Zaczeliśmy się śmiać gdy Emmett wylądował na dupie. Jeszcze powiedziałam.
- Teraz wiesz, że z nami się nie zadziera, Emmett.
- To za wygranie w szachy. Mówiłem, że kara będzie super. - powiedział Edward.
Zamknęłam okno. Odwróciłam się w stronę męża i pocałowałam go w usta. Edward objął mnie i docisnął do ściany. Zaczął mnie namiętnej całować. Zjeżdżał ku mojej szyi to znowu powracał na moje usta. Po chwili do pokoju weszła Renėe.
- O przepraszam, że wam przeszkadzam, ale Bello mogłabyś zejść do kuchni. Musimy przygotować jedzenie na imprezę.
Oderwałam się od ust męża i zapytałam.
- Jaką imprezę mamo?
- Edward ci nie powiedział?
- Nic mi nie mówił. To ja za dwadzieścia minut zejdę do kuchni.
Renėe wyszła z sypialni. Gdy usłyszałam, że moja mama zeszła do kuchni zapytałam się Edwarda.
- Możesz mi wytłumaczyć co to za impreza? Dlaczego ja się dowiaduję ostatnia, co?
- Rosalie wpadła na pomysł, żebyśmy urządzili imprezę urodzinową na Charliego nad klifami w La Push. Sfora i Billy też będą. Ognisko zacznie się o siedenmastej. Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej ale była nasza kłótnia i nie było czasu kiedy ci powiedzieć. Przepraszam. Kocham cię.
- Wybaczam ci. Idę się przebrać.
Poszłam w stronę garderoby. Po chwili miałam w ręku granatową koszulę i niebieskie jeansy. Ubrałam się i wyszłam z pomieszczenia. Gdy znalazłam się przy drzwiach Edward znalazł się przy mnie.
- Ładnie ci w moich rzeczach. A gdzie pożegnanie? Jeszcze mamy piętnaście minut czasu.

Witam was moi drodzy czytelnicy !!!
Przybywam do was z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się spodobał? Standardowo proszę o duuuużoooooo komentarzy z opinią i motywacją do dalszego pisania oraz gwiazdki :)

Do kolejnego rozdziału !!!!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro