Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10 Wspólna noc i dzień

Oczami Edwarda:
Po czterech sekundach weszła do pokoju. Na sobie miała czarną koronkową bieliznę. Jej brązowe loki spływały kaskadami po ramionach. Podeszła do mnie i usiadła na moich kolanach. Pocałowała mnie prosto w usta. Wlała w ten pocałunek tyle tęsknoty na ile było ją stać. Oddałem pocałunek głębiej.
Nasze usta zostały stworzone z myślą o nas. Jej ciało i moje ciało współgrały razem scharmonizując ruchy.
Przesunąłem ręką po jej piersi zamruczała na ten gest. Jednym szybkim ruchem rozerwałem bieliznę. Teraz siedziała zupełnie tak jak Pan Bóg ją stworzył. Położyłem ją na kołdrze i pocałowałem jej wargi. Domagałem się dominacji tej nocy jednak ona miała inne plany. Z szybkością wampira przemieściła się, że ja leżałem na kołdrze. Patrzyłem jak jej drobne dłonie przesuwają się milimetr po milimetrze, centymetr po centymetrze po moim idealnym ciele. Po chwili jej język dotknął moich sutków, kreśląc kółeczka na nich. Teraz ja użyłem siły aby to ona leżała na kołdrze. Po sekundzie leżała na niej. Jedną ręką zaczęłem gładzić jej pierś zaś drugą ogarnęłem włosy z jej czoła. Pocałowałem jej powieki, nos a na końcu usta. Zjechałem na jej drobną szyję. Składałem na jej szyi miliony małych pocałunków. Przejechałem językiem wzdłuż żył.
Gdyby jej krew nadal była w żyłach napewno bym się do takiego kroku nie posunął.
Spojrzałem na jej twarz. Na jej ustach widniał nieśmiały uśmieszek, a w jej oczach podniecenie. Zbliżyłem usta do jej ucha i zapytałem.
- Jak to jest mieć wiecznie młodego męża, co?
Zastanowiła się co widziałem w jej wyrazie twarzy. Jednak po chwili odpowiedziała na zadane prze ze mnie pytanie.
- Jest wspaniale kochanie. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że za ciebie wyszłam. Gdy mnie poprosiłeś po raz drugi o rękę nie wiedziałam ci odpowiedzieć. Jednak ja powiedziałam "tak". Kocham Cię, Edwardzie. A jak to jest mieć wiecznie młodą żonę, hm?
- Jest wspaniałe, nawet sto razy lepiej niż w niebie, bo przy mnie jesteś ty. Gdy cię zobaczyłem po raz pierwszy w szkole nie sądziłem, że wyjdę za ciebie i będziemy mieli córkę. Gdyby ktoś mi to powiedział z trzy lata temu wyśmiałbym go.
Po tych słowach pocałowałem ją długo i namiętnie. Wlałem w ten pocałunek tyle emocji po gorycz, ból i radość, że do mnie powróciła mino tego, co się wydarzyło. Bella wplotła swoje ręce w moje miedziane włosy, żebyśmy byli jeszcze bliżej siebie. Wszedłem w nią, jednym płynnym ruchem. Po paru minutach sypialnię wypełnił okrzyk spełnienia mój i jej. Po chwili opadłem obok niej. Przytuliłem ją do siebie. Wzięłem satyrowe prześcieradło i przykryłem nasze ciała.
Do pokoju wpadały pierwsze promyki słońca wlewające się do sypialni przez okna, oblewając nasze ciała milionami małych diamencików. Uwielbiam ten widok. O siódmej wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki aby umyć się.
Nie potrzebowałem tego ale prysznic zawsze rozluźńial moje ciało. Uwielbiam jak woda spływa po moim ciele.
Wszedłem do kabiny i odkręciłem wodę. Po pięciu minutach wyszdłem z kabiny i owinęlem ręcznik wookół bioder. Wyszedłem z łazienki i poszedłem do obszernej garderoby. Wszedłem do pomieszczenia i skierowałem się do półki z jeansami i koszulami. Wzięłem parę jeansów i ciemnoniebieską koszulę. Założyłem rzeczy na siebie. Po chwili do garderoby weszła Bella. Była po prysznicu. Podeszła do mnie i przytuliła się do mojego ciała.
- Dzień dobry kochanie. Pomożesz mi w poszukiwaniu jakiejś sukienki tylko nie jakiejś wystrzałowej z dekoltem, bo niechę mieć wzroku Emmetta na sobie.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Witaj najdroższa w nowym dniu wieczniści. Pomogę ci, ale nie ma nic za darmo.
Przyciągnęłem ją do siebie i pocałowałem w usta. Po chwili podszedłem do wieszaka, na którym znajdowały się sukienki. Otworzyłem jeden pokrowiec i moim oczom ukazała się jasnobrzoskwiniowa sukienka powyżej kolan. Podałem jej sukienkę wybraną przez mnie.
- Dziękuje kochanie. Jesteś lepszy od Alice.
Zaśmiałem się.
Wzięłem skarpetki i buty. Po dwóch sekundach miałem je na nogach. Podszedłem do Belli.
- Mógłbyś mi zapiąć sukienkę?
- Nie pytaj się o takie błahe rzeczy kochanie. 
Wzięłam zamek i zapięłem. Do uszu włożyła malutkie kolczyki, a na szyji miała zawieszony łańcuszek, który dostała ode mnie w dniu ślubu. Na nogach miała beżowe szpilki. Dwie sekundy póżniej mogliśmy wyjść z domku. Biegliśmy w stronę rodzinnego domu naszej rodziny. Po dziesieciu sekundach byliśmy koło werandy. Na ganku stał Emmett z szachrajskim uśmiechem na ustach. Zeskoczył na ziemię i podszedł do nas. Nie ostrzegłem Belli przed błotną kąpielą Emmetta. Zanim zdążyłem zrobić coś, Bella leżała w błocie. Cała sukienka była w tej substancji.
- EMMETT - wrzasnęła. - Gdy cię złapię to poćwiartuję na małe kawałeczki i upiekę jak pianki na ognisku - rzuciła groźbę w stronę Emmetta.
- Ty mi grozisz? - zapytał kpiąco Emmett.
- Tak groże ci. - powiedziała pewnie Bella.
Wstała i rzuciła się na mojego brata. Nie zatrzymywałem jej. Należała mu się nauczka. Po paru sekundach Emmett leżał rozłożony na łopatki przez moją żonę. Przed domem zjawiła się cała rodzina, nawet Jacob. Rosalie stała na początku i ciskała gromy w stronę Belli. Nie ostrzegłem mojej ukochanej przed atakiem Rosalie. Rzuciła się na nią jak kot na ofiarę. Po chwili moja żona leżała przyciśnięta do ziemi z szeroko otwartymi oczami.
- Nigdy nie atakuj mojego męża, bo będziesz miała ze mną do czynienia. Mam żal do Edwarda, że cię zmienił. Powinien cię zostawić na tym stole, a nie ratować. Żałuję, się mam taką bratową. - wysyczała Rosalie do ucha mojej żony.
Popatrzyła w moją stronę z niemym ratunkiem. Podbiegłem do Rosalie i odciągnęłem ją od Bellii. Moja żona wstała w ziemi. Podeszła w moją stronę i powiedziała przez zaciśnięte zęby w stronę Rosalie.
- Nigdy mnie nie zastraszaj sobą. A ja mam żal, że Emmett się związał z taką głupią blondynką jak ty. Gdyby Edward cię nie trzymał to bym cię zabiła ale nie zrobię tego ze względu na Emmetta i Renesmee, bo ona cię strasznie lubi. Ale jak zrobisz jeszcze coś takiego to nie będę już taka miła i cię zabije.
Bella zrobiła zamach ręką i uderzyła ją w policzek. Odwróciła się w stronę Emmetta.
- A ty patrz co zrobiłeś. Ta sukienka mi się podobała i ją zniszczyłeś. Przy najbliższej nadarzającej się okazji jedziesz ze mną i Alice na zakupy, i to bez szemrania, że nie mogę czy coś w tym stylu. Zrozumiano?
- T-t-tak.
- A to dopiero dobre. Nie widziałam wampira, który się jąka. - powiedziała Bella.
Wszyscy znajdujący się na podwórku wybuchneli śmiechem. Nadal trzymałem Rosalie w żelaznym uścisku aby nie zaatakowała mojej żony. Gdy Bella weszła do salonu ja wysyczałem w stronę ucha siostry.
- Jeszcze raz ważysz się grozić mojej żonie to ja cię zabiję. Ja zrobiłbym to szybko i bezboleśnie, a Bella pewnie by cię zabiła w męczarniach.
Puściłem ją i poszedłem w stronę domu. Wszedłem do salonu gdzie była moja rodzina. Córka podbiegła do mnie i pocałowała w policzek. Usiadłem koło Belli i przytuliłem ją do siebie.
- Dzień dobry mamo. - powiedziałem. 
- Witaj, Edwardzie. Jak tam noc? Wyspaliście się?
- Owszem, wyspaliśmy się. Prawda kochanie? - zapytała mnie Bella.
- Oczywiście.
- Dlaczego twoja sukienka jest brudna, Bello? - zapytała się Renėe.
- Poślizgnęłam się na drodze i wpadłam w kałuźe. - skłamała ukochana.
- Wpadanie z kłopoty i słabą koordynację odziedziczyłaś po mnie. Idź się przebierz kochanie, bo kanapę ubrudzisz.
- No niestety. Juź idę. Alice dasz mi jakąś sukienkę, proszę?
Bella zrobiła maślane oczy w stronę Alice. Tamta podniosła się i zniknęły w sypialni Alice. Rosalie weszła do salonu i poszła w stronę schodów. Po chwili usłyszałem głośny huk w pokoju Emmetta i jej. Po trzech minutach Bella z Alice stanęły u szczytu schodów. Bella miała na sobie jasnoniebieską sukienkę do kolan, na nogach miała czarne kozaki. Włosy miała splecione w warkocz, a kilka pasemek opadało jej na twarz. Alice z Bellą zeszły po schodach. Gdy znalazły się w salonie, Bella usiadła koło mnie, wzięła moją dłoń i wplotła palce w swoją. Na jej serdecznym palcu u prawej dłoni widniała obrączka z dnia ślubu, a na jej lewej znalazł się pierścionek zaręczynowy, który włożyłem jej na palec w przeddzień kiedy musiała chować się przed Victorią.
- To co Alice kiedy jedziemy na zakupy? - zapytała się Bella.
- Może jeszcze dzisiaj albo jutro rano. Kiedy wolisz?
- Dzisiaj. Emmett nie będzie miał nic do gadania. Edward też jedzie. Pomoźe mi w wyborze prezentu dla Charliego, prawda kochanie?
- Oczywiście. A tak przy okazji to muszę kupić parę rzeczy.
- To za pięć minut w garażu EMMETT. - wrzasneła na całe gardło w kierunku Emmetta, który znajdował się sypialni Jaspera i Alice.
- Dobra. Tylko nie bij, proszę.
Znowu wszyscy wybuchneli śmiechem. Po trzech minutach Emmett znalazł się w salonie. Przybrał minę jakby szedł na skazanie, a nie na zakupy z kochanym braciszkiem i siostrami.
- Emmett rozchmurz się. Nie będzie tak żle jak ci się wydaje. - powiedziała moja żona.
- Akurat.
Wstałem z Bellą, z kanapy i poszliśmy do garażu. Wsiedliśmy do Volvo. Po chwili do auta wskoczyła Alice i Emmett. Odpaliłem silnik i wyjechałem z garażu.
- To gdzie na te zakupy? - zapytałem.
- Do Boise w stanie Idaho. - powiedziała Alice.
- Ok.
Skierowałem się na drogę stanową. Po trzech godzinach jazdy byliśmy w Boise. Zaparkowałem samochód na parkingu i wysiedliśmy z niego. Poszliśmy do centrum handlowego. Gdy znaleźliśmy się w środku powiedziałem.
- Rozdzielamy się. Ja idę z Bellą, a ty z Alice. Spotkamy się pod samochodem za sześć godzin, ok?
- Ok. To my idziemy. - powiedziała Alice.
Pociągnęłem Bellę w stronę ruchomych schodów. Po pięciu minutach byliśmy w sklepie z ciuchami od Prady.
- Mieliśmy iść wybrać prezent dla Charliego, a nie buszować po sklepie od Prady w poszukiwaniu jakichś ciuchów od znanego projektanta.
- Chodź, raz zaszalejemy Bello. Chyba nie obrażasz się na mnie co?
- Oczywiście, że nie kochanie.
Pociągnęłem ją w głąb sklepu gdzie znajdowały się sukienki. Wzięłem trzy i podałem je Belli.
- Idź przymierz.
Po trzech minutach wyszła z przymierzalni w pierwszej sukience, którą wybrałem dla niej.
- I jak wyglądam?
Popatrzyłem w jej stronę. Po chwili namysłu powiedziałem.
- W tej sukience wyglądasz zjawiskowo. Lubię cię w w niebieskich ubraniach kochanie. Trzymaj jeszcze dwie sukienki.
Podałem jej je. Bella weszła znowu do przymierzalni. Po kolejnych trzech minutach wyszła ubrana w drugaą sukienkę. Ta sukienka leżała na niej zjawiskowo. Była koloru czerwonego.
- Pięknie.
Po dwudziestu minutach wyszliśmy ze sklepu. Niosłem dwie torby. Poszliśmy w stronę sklepu z odzieżą męską. Weszliśmy do sklepu. Gdy byliśmy w środku moją uwagę przykuł niebieski sweter i biała koszula. Wzięłam je i włożyłem do koszyka, który niosła Bella. Po dwudziestu minutach wyszliśmy ze sklepu, tym razem niosłem trzy torby. Weszliśmy do sklepu wędkarskiego.
- Może kupimy dla Charliego nową wędkę. Co ty na to kochanie? - zapytałem Belli.
- Świetny pomysł. Gdy Charlie ostatnio był na rybach z Billy'm, to coś wspominał, że przyda mu się nowa wędka. Może jeszcze haczyki do tego?
- Tak, kochanie.
Wybraliśmy wędkę koloru czarnego i paczkę haczyków. Podeszliśmy do kasy i zapłaciliśmy. Wyszliśmy z sklepu i zjechaiśmy windą na parter. Poszliśmy do samochodu, aby zapakować zakupy do bagażnika. Po chwili wróciliśmy do galerii. Poszliśmy do sklepu z bielizną damską. Gdy skierowaliśmy się w stronę działu z bielizną koronkową, podałem jej pieć par halek i dziesięć par bielizny koronkowej. Ze zrezygnowaną miną poszła w kierunku garderoby. Gdy Bella się przebierała to wybrałem piędziesiąt biustonoszy i piędziesiąt par majtek. Włożyłem to do koszyka. Po dwudziestu minutach Bella wyszła z garderoby i skierowała sie w stronę kasy, przy której stałem. Podałem kasjerce zakupy.
- 2135 dolarów poproszę.
Podałem kartę kredytową. Po pięciu minutach wyszliśmy ze sklepu, z czteroma torbami. Poszedłem do samochodu aby to zapakować. Po pięciu  minutach byłem z powrotem koło mojej ukochanej.
- Może pójdziemy do sklepu jubilerskiego. Kupię ci jakiś łańcuszek i bransoletkę, co? - zapytałem Belli.
- Jasne.
Poszliśmy do jubilera, który znajdował się na parterze. Weszliśmy do sklepu i podeszliśmy do lady, w której były umieszczone bransoletki i łańcuszki.
- Który cię się podoba kochanie?
Po chwili zastanowienia Bella odpowiedziała.
- Bransoletka ze złotym serduszkiem, a łańcuszek to ten z białego złota, który wisi na wystawie.
Wskazała na przedmioty, które powiedziała.
- Dobty wybór, proszę pani. - powiedział sprzedawca.
- Dziękuję.
- Poprosimy tamte rzeczy. - powiedziałem.
- Oczywiście. Zapakować?
- Tak poprosimy.
- Razem to będzie wynosić 10000 dolarów.
Podałem kartę kredytową. Po pięciu minutach wyszliśmy ze sklepu. Poszliśmy do samochodu. Włożyłem rzeczy do bagażnika.
- Ja prowadzę. - usłyszałem głos Bellii.
- Dobrze kochanie.
Wsiadła za kierownicę, ja zaś usiadłem na miejscu pasażera. Po trzech godzinach czekania zjawiła się Alice z Emmettem. Wysiadłem z samochodu i pomogłem w zapakowaniu zakupów. Po trzech minutach siedziałem koło Bellii. Moja żona odpaliła silnik i skierowała się w stronę wyjazdu z parkingu. Po piętnastu minutach byliśmy za miastem. Bella włączyła radio. Po chwili zaczęła śpiewać razem z wykonawcą. Po paru sekundach Alice też dołączyła. Po trzech godzinach jazdy byliśmy w Forks. Zjechaliśmy z drogi asfaltowej na drogę leśną, która prowadziła do naszego domu. Po dziesieciu minutach Bella parkowała Volvo w garażu. Wysiedliśmy z samochodu i wzięliśmy się za zakupy. Ja wzięłem siedem toreb, a Bella cztery i pobiegliśmy w stronę kamiennego domu. Po dziesięciu sekundach byliśmy w garderobie, w której zostawiliśmy rzeczy. Powolnym krokiem poszliśmy do domu naszej rodziny. Po dziesięciu minutach byliśmy w salonie. Esme powiedziała.
- Bello możesz pojechać do sklepu po jedzenie?
- Jasne.
Bella wyszła z salonu i poszła do garażu. Po chwili jednak wróciła do salonu.
- Edward Volvo nie chce zapalić. Chyba sie popsuł. Możesz zajrzeć?
- Jasne.
Wstałem z kanapy i poszedłem do garażu. Wszedłem do samochodu. Próbowałem odpalić silnik ale nie chciał zapalić. Wyszedłem z samochodu i poszedłem do salonu.
- Rosalie możesz sprawdzić co się dzieje z Volvo?
- Jasne.
Wstała z kanapy i poszła do garażu. Ja poszedłem za nią.
- Co próbowałeś zrobić?
- Odpalić ale nie zapalił. 
- Najwidoczniej padł silnik albo uszczelka zerwała się w jakimś miejscu. Trzeba kupić nowy silnik albo samochód.
- Dzięki Rosalie za pomoc.
- EMMETT mogę twojego Jeep'a pożyczyć? - zapytała się Bella.
- JASNE. - odkrzyknął z salonu.
Bella wsiadła za kierownicę Jepp'a. Po swóch sekundach wyjechała z garażu. Poszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie. Po dwudziestu minutach Bella przyszła do salonu i zapytała.
- Edward pomożesz mi z zakupami?
- Oczywiście.
Wstałem z kanapy i poszedłem w stronę garaźu. Otworzyłem bagaźnik, w którym były zakupy. Wzięłam cztery torby zakupów i poszedłem do kuchni. Po trzexh minutach Bella położyła dwie torby na stole. Zaczęliśmy rozpakowywać zakupy. Po trzydziestu pięciu minutach upchneliśmy wszystko w szafkach i lodówce. Objęłem Bellę w talii i ruszyliśmy w stronę salonu. Po dwóch minutach siedzieliśmy na kanapie.
- Renesmee idziesz z nami czy zostajesz u dziadków? - zapytała Bella.
- Mogę zostać u dziadków?
- Jasne kochanie, że tak. To my życzymy wszystkim dobrej nocy. My już pójdziemy do siebie, bo jesteśmy zmęczeni. Do jutra. - powiedziałem.

Witam w kolejnym rozdziale. Czekam na Wasze opinie i gwiazdki. Życzę przyjemniej lektury.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro