Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Pov Geno

Obudziłem się w swoim łóżku, jednak tym razem nie krzyczałem. Wyjrzałem za okno by sprawdzić poziom prochu na śniegu przed domem. Życie w ludobójczej ścieżce jest tak trudne i krótkie.

Jednak dzisiejszy poranek był inny. Najwyraźniej człowiekowi znudziło się zabijanie. Zajrzałem do pokoju brata. Jeszcze spał.

Postanowiłem zrobić śniadanie. Wiem że to prawie nie możliwe, żeby mi się chciało to zrobić, jednak jestem tak szczęśliwy, że to zrobię.

Przeskok czasu

Wyszliśmy na powierzchnię, ale to jeszcze nic. Człowiek nie dokonał resetu ani od razu, ani miesiąc czy rok po wyzwoleniu potworów. Widziałem jak dziecko Frisk przychodzi na świat, dorasta i jak dorabia się własnych dzieci. Siedzę właśnie przy łóżku Frisk.

-Sans, jesteś ze mnie dumny?

- Że nie wykonałeś resetu? Tak, jestem dumny że dotrzymałeś obietnicy

- Nawet jeśli twój brat już nie żyje?

- Tak. Zginął szczęśliwy, bo mógł ujrzeć prawdziwe gwiazdy i nie z twojej ręki.

- Nawet jeśli zaraz umrę, mam nie resetować?

- Zrobisz jak uważasz za słuszne

Po tej wymianie zdań zapadła cisza. Serce człowieka zaczęło zwalniać, aż stanęło całkowicie.

Obudziłem się w swoim łóżku. Jednak zrobił reset. No trudno, i tak wytrzymał długo, a za tym razem może uda się uniknąć śmierci mojego brata z rąk tamtych bandziorów. Usłyszałem jak mój młodszy brat woła na śniadanie. Po wymianie zdań, na temat człowieka i tego, że może się dziś pojawić poszliśmy do pracy.

Przeskok czasu o pół dnia

- Dzieciaku, dlaczego. Dlaczego znowu zabijasz?

- A czy ty, Sans, nie czujesz się dziwnie rozmawiając z osobami, które dawno powinny już umrzeć?

- Ale to jeszcze nie powód dzieciaku by ich zabijać

Zadał mi cios. Rozkojażył mnie na tyle, by móc to zrobić.

- A teraz to ja będę mógł patrzeć jak umierasz = )

Powiedział z tym strasznym uśmiechem na twarzy. Nie, nie chcę dać mu tej satysfakcji, jednak nie mogę się teleportować, ani nigdzie uciec. O nie, mój brat tu idzie. On, on nie może zobaczyć jak umieram.

Poczułem w swoich kościach coś, czego dawno nie czułem - determinację, by nie umierać. Gdy zacząłem rozpadać się w pył, przybyła pewna zakapturzona postać. Nie, to nie może być on. Jak mogłem zapomnieć, że z nim kiedyś rozmawiałem? Wyciągnął tą swoją kosę i brał właśnie zamach.

- Nie! Poczekaj! Znowu chcę pogadać!

Pov Reaper

O nie, to znowu on. Myślałem, że kiedy w poprzedniej linii czasu tego świata, nie widział ani nie wdawał się ze mną w rozmowę, to nie będę miał z nim więcej problemów.
Okazuje się, że jednak problemów będzie więcej, jeśli znowu będziemy rozmawiać.

Dokończyłem to, co zacząłem i poszedłem sprzątać dusze pozostałych potworów z tego podziemia.

Rzadko zachodzi sytuacja, że mój sobowtór umiera przed swoim młodszym bratem, a jeszcze rzadziej, że człowiek poprzestaje na zabijaniu po zamordowaniu Sans'a. Jednak kiedy przestanie zabijać, tak jak teraz, mnie czeka mniej roboty więc lecę do innej alternatywnej wersji tej historii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro