Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#47 -To był tylko mały całus w policzek.

Minęły cztery dni odkąd byliśmy w Londynie. To miasto było takie piękne, że mogłabym w nim zamieszkać. Nigdy wcześniej nie byłam w tym mieście, może dlatego tak bardzo mnie ono urzekło. Teraz siedziałam na placu zabaw, dłubiąc słonecznik solony. Z zaciekawieniem obserwowałam jak Dylan ostrożnie zabawia Ninę na huśtawce albo zjeżdża razem z nią na zjeżdżalni, co wygląda komicznie, bo zjeżdżalnia była krótsza od niego. Poczułam wibrację telefonu, dlatego wyciągnęłam go z tylnej kieszeni i zmarszczyłam brwi.
Tata Dom: Hej skarbie, zdaje się, że jestem w drodze do Stratford. Nie, nie wpadnę do was tylko zobaczymy się na godzinę za dwie godzinki, bo wieczorem mam spotkanie biznesowe z klientem, który chce podpisać umowę.
Ja: Wpadaj :) Zapraszamy.
Tata Dom: Spotkamy się na mieście.
Ja: Nie chce mi się tam iść i wszystko mnie boli.
Tata Dom: Oh, rozumiem.. B))) Przyjadę po was i zostawię wam mój samochód, bo kupiłem sobie już bilet na pociąg z Londynu do Stratford. Możecie się w nim pieprzyć B)))).
Przygryzłam wargę, czując mrowienie między nogami.
Ja: Dzięki za pozwolenie, tato :).
Tata Dom: ♡♡
-Jestem wykończony.- rzucił chłopak, siadając ciężko obok mnie. Wyciągnął swoje papierosy z mojej torebki i odpalił jednego, zaciągając się nikotyną. Obserwowałam jego żyły, gdy napinał mięśnie szyi, które były pokryte moim dziełem.
-Więcej zarwanych nocy przez seks.- nie wierzę, że to powiedziałam. Robiliśmy to codziennie i codziennie rano czułam się jak gówno. Jakaś matka, która siedziała na ławce obok nas posłała mi zniesmaczone spojrzenie, na co przewróciłam oczami.
-Z Tobą uprawiam miłość, a nie seks kochanie.  I mógłbym to robić do końca życia. To mnie nie zmęczy nigdy.- posłał mi uroczy uśmieszek, wydmuchując dym ze swoich ust prosto w moją twarz.
-Dominic przyjedzie do nas na chwilę i zostawi nam swojego Rover'a.- poruszałam znacząco brwiami, ignorując wypieki na moich policzkach.
-W takim razie musimy go ochrzcić.- wzruszył ramionami i uśmiechnął się, obejmując mnie ramieniem.
-Gdzie Nina?- zapytałam, przysuwając się bliżej niego. Ten wskazał papierosem na dziewczynkę, która stała na trawie z jakimś czarnowłosym chłopcem. Na oko był od niej starszy o dobre dwa latka, co nie przeszkadzało im w porozumieniu się. On trzymał ją za małą rączkę i razem szli w stronę piaskownicy. Prawie zawału dostałam, kiedy Nina zachwiała się do przodu, ale trzylatek pociągnął ją do tyłu, żeby nie upadła na twarz i swoje pierwsze jedynki, przez co oboje polecieli na tyłki. Zerwałam się z ławki, mając serce w gardle. Podniosłam dziewczynkę, a następnie podałam chłopcu rękę, żeby mógł wstać. Niepewnie przyjął ją i wstał, otrzepując spodenki do kolan.
-Dziękuję.- powiedział, posyłając mi uroczy uśmiech.
-Mama!- pisnęła Nina, tuląc swoją główkę mocno w mój brzuch.
-Cześć Dylan!- usłyszałam męski głos blisko siebie.
-Gracjan.- mój chłopak znalazł się zaraz obok nas. Nie palił już i wyglądał na rozbawionego całą sytuacją. Objął mnie ramieniem i przysunął do siebie.- Dawno Cię nie widziałem, stary.
-Ciebie też do Londynu chyba nie specjalnie ciągnęło.- brunet posłał nam uśmiech. Jego wzrok zjechał na małą blondynkę, która bawiła się już z chłopcem.- Fajny dzieciak.
-Bo nasz.- szatyn wyszczerzył się, ukazując swoje proste, bielutkie ząbki.- To Dree, moja dziewczyna.
-Gracjan, kumpel i były współlokator tego debila.- wskazał na mojego chłopaka.- A to Ethan, mój pierworodny.- wskazał na chłopca, bawiącego się z Niną. Skinęłam głową, uśmiechając się.
-Jak tam Sara? Daje Ci popalić?- zapytał Dylan, splątując nasze palce.
-Daj mi spokój, jest w bliźniaczej ciąży. Niby to czas błogosławieństwa i w ogóle, ale błagam, zabijcie mnie zanim ona to zrobi.- starszy zdecydowanie się skrzywił. Spojrzał na telefon i przerzucił wzrok na  syna.- Młody, musimy iść, matka wzywa.
-Ale ja się jesce nie pobawiłem.- mały chłopiec zrobił grymas.
-Rose i Nelly Cię wzywają, musisz je uspokoić zanim zrobią sobie dyskotekę w brzuchu mamusi.
-Oh..- wyrwało się chłopczykowi.- Proszę pani, a mogę się jutro pobawić z dziewczynką?
Czarnowłosy chłopczyk spojrzał na mnie błagalnie.
-Jasne, że możesz się pobawić jutro z Niną.- kucnęłam przy nim, posyłając mu uśmiech.- Jeśli chcesz, możemy iść później na lody.
-Taaaak! Tato mogę?
-A uspokoisz mamusię?
-Tak!
-To nawet na cały dzień Cię jutro puszczę.- widać, jak starszy oddycha z ulgą i zagarnia syna na ręce.- Masz stary numer Dyl?- szatyn skinął głową.- Zdzwonimy się jeszcze, do jutra.
Chłopczyk wyrwał się z ramion swojego ojca i podbiegł do dziewczynki, której dał całusa w policzek i lekko ją objął.
-Muszę teraz się zająć moimi  siostrzyczkami. Jutro się pobawimy, obiecuję.- posłał blondynce czarujący uśmiech, a mi zrobiło się słabo od nadmiaru słodkości. Boże, ja go chcę. Mój synek też będzie taki słodki.
-Dylan, patrz.- wskazałam na parę. Chłopczyk pomachał do dziewczynki i chwycił rękę swojego taty, po czym wyszli z placu zabaw kierując się do jednego z bloków.
-Czy Nina się całowała?- szatyn zmarszczył brwi, a po chwili jego oczy się rozszerzyły.- Ona ma tylko roczek!
-Dylan, to był tylko mały całus w policzek.- spojrzałam na niego niezrozumiale.
-Ale od chłopaka.- zrobił gniewną minę.
-No i co? Ty też ją przecież całujesz.
-Ale ja mogę.- zmrużył oczy, a po chwili westchnął i zabrał dziewczynkę na ręce.- Lala, jeszcze z dwadzieścia lat sobie poczekasz na faceta i nie ma innej opcji.- na jego słowa zrobiła motorek ustami. Uśmiechnęłam się. Przynajmniej mi się już nie stawia.
-Kiedyś na pewno będzie miała chłopaka.
-Ale czy ja mówię, że teraz? Za paręnaście lat, nie wiem, może za szesnaście, siedemnaście.
-I tak będzie za młoda.- wzruszył ramionami. Wiedziałam, że nie odpuści, dlatego przewróciłam oczami i sama odpuściłam, bo nie miałam zamiaru przegadywać się z nim, to i tak nie miało sensu, on i tak postawiłby na swoim. Pół godziny później wróciliśmy do domu. Ja weszłam pod szybki prysznic, a Dyl oglądał bajkę z Niną. Cały czas zastanawiałam się, dlaczego Black tak bardzo nie chce widzieć chłopców wokół Niny, tak samo jak wokół Darcy. Przecież dzieci w tym wieku jeszcze nie są na tyle ciekawe, żeby bawić się w ptaszki i gniazdka, więc nie wiedziałam, o co mu chodzi. Ciekawe co by zrobił, gdyby Nina w przyszłości przyprowadziła swojego chłopaka do domu.. kupiłby sobie wiatrówkę i zaczął strzelać? Nie, on nie był by na tyle nudny, kupiłby sobie całą artylerię broni każdego rodzaju.
-Skąd znasz tego Gracjan'a?- zapytałam Dylan'a, wciągając na nogi jasne jeansy. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i poprawiłam koszulkę, która podwinęła mi się do góry.
-Cóż, to długa historia.- szatyn wzruszył ramionami.- Poznaliśmy się w jednym z klubów tutaj. Pamiętam, ja byłem wkurzony na matkę, a on był przerażony, bo dowiedział się, że zostanie ojcem. Oboje piliśmy, zagadała do niego jakaś laska i chciał z nią iść do jej mieszkania, ale dostał ode mnie w ryj, ogarnął się i poszedł do Sary.
-I teraz są razem, tak?- zapytałam ciekawa.
-We wakacje w zeszłym roku byłem świadkiem na ich ślubie.- odpowiedział uśmiechnięty. Rozmowę przerwało nam pukanie do drzwi. Wyjęłam Ninę z łóżeczka, żeby założyć jej buciki, a Dylan poszedł otworzyć.
-Cześć kochani.- usłyszałam głos taty. Nina pisnęła głośno i ucieszyła się na jego widok.- Gotowi? Zabieram was na obiad, a potem odwieziecie mnie na dworzec i mój Roverek jest już wasz.
Dylan popatrzył na mnie znacząco, po czym posłał mi zalotny uśmiech. Wyszliśmy z budynku i załadowaliśmy się do samochodu, po czym odjechaliśmy w kierunku miasta.

-O, cześć Dominic.- usłyszałam nad sobą damski głos po tym, jak zajęliśmy miejsca.
-Cześć Demetria.- powiedział znudzony czarnowłosy.
-Dorotha.-poprawiła go.- Kto to?- zapytała, wskazując na naszą trójkę.
-Córka z chłopakiem i córką. Możemy złożyć zamówienie?
-Nie mówiłeś, że jesteś dziadkiem.- powiedziała oburzona, uderzając go w policzek.- Zapomnij o mnie.
-Już zapomniałem, kurwa.- potknął piekącego policzka. Zmarszczyłam brwi, co to w ogóle było?- I tak była chujowa w łóżku.
Podeszła do nas inna kelnerka, która tym razem nie uderzyła mojego taty i w spokoju mogliśmy złożyć zamówienie. Ja zamówiłam sobie rosół i kopytka z gulaszem i sałatką z makaronem, Dylan też zamówił rosół i ryż curry z kurczakiem i sałatką warzywną. Tata uznał, że dla niego najlepszym posiłkiem będzie stek z grill'a, ziemniaki i surówka.
Wszyscy jedliśmy ze smakiem, podczas gdy Nina smacznie spała w swoim nowym wózeczku. Potem zgodnie z planem pojechaliśmy zawieźć tatę na dworzec kolejowy, gdzie czekał już na niego pociąg do Stratford.
-Chrzcimy tą maszynę?- Dylan poruszał znacząco brwiami tak jak ja kilka godzin temu. Przygryzłam wargę i zaśmiałam się cicho.
-Zdecydowanie za dużo miłości, Black. Za dużo miłości.
-Jej nigdy nie ma za dużo.- położył swoją dłoń na moim kolanie i ścisnął je lekko. Potem wszystko działo się szybko, zaparkował na jakimś pustym parkingu, na którym zrobiliśmy to na siedzeniu pasażera. Musieliśmy być cicho, ponieważ Nina spała na tylnej kanapie i w każdej chwili mogła się obudzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro