#44 -Powinniście się upewnić, że jesteście sami.
-Nudzi mi się.- usłyszałam nad uchem cichy, zmysłowy pomruk Dylan'a. Zazwyczaj taki miał, gdy czegoś chciał.- Dree, zwróć na mnie w końcu uwagę. Od czterdziestu minut łaszę się do Ciebie jak kotka podczas rui, a ty ni chuja.
-Cicho, czytam książkę.- powiedziałam zaczytana. Ta książka była cudowna! Nie wiem dlaczego wróciłam do niej dopiero dzisiaj odkąd wróciliśmy od dziadków.
Candice w końcu się obudziła, a przystojny Troy zapewnił ją, że się nią zaopiekuje. Nie zrezygnował z dzikich stokrotek i przez cały miesiąc stawiał się u niej codziennie. Czuł potworne wyrzuty sumienia, dlatego opowiedział jej całą historię wypadku, ale dziewczyna wszystko pamiętała. Ona nie odezwała się do niego ani słowem, choć w środku nie miała mu tego za złe, w końcu to ona szła przez miasto z mokrymi oczami od łez, mogła przecież uważać, na to, gdzie idzie. Powód jej płaczu był oczywisty, umierała z głodu, zbliżała się zima, a miała jedynie cienka bluzę, w dodatku brudną, podziurawioną i leginsy, które wcale nie były w lepszym stanie. Była odpychana przez wszystkich ze względu na grubość swojego portfela, którego nawet nie miała. Troy postanowił..
-Oszalałeś?! Nie liż mojego policzka!- warknęłam, zamykając z hukiem książkę. Mogłabym chociaż raz przeczytać ją do końca?
-Są takie różowe.. Pomyślałem, że to lizaki. A lizaki trzeba lizać, bo jak się będzie je gryzło, można zepsuć sobie ząbki.
-Głupi jesteś.- mruknęłam, chcąc odnaleźć stronę, na której skończyłam czytać. Nie było szans, bym ją znalazła z jego gorącym oddechem na szyi i dekolcie.- Dyyyylan..
-Dreeee.
-Zabiję Cię.- mruknęłam i lekko go odepchnęłam, by wstać z kanapy, ale ten usiadł na mnie okrakiem.- Ugh..
-To ty powinnaś na mnie siedzieć.
-Widzisz? Zjebałeś.- fuknęłam rozzłoszczona, spychając go na ziemię. Ułożyłam się wygodnie i znowu ruszyłam w poszukiwanie odpowiedniej strony.
Chłopak wyszedł ze salonu, ale po chwili wrócił z reklamówką. Spojrzałam na niego kątem oka, jak rozsiada się na fotelu i ogląda zawartość foliowej torby. Zmarszczyłam brwi, kiedy wyjął z niej batona. I to ten podwójny snikers, wiedział jak mi dowalić.
Położyłam książkę na szklanym stoliku i podeszłam do niego powolnym krokiem. Usiadłam na bocznym oparciu fotela i nachyliłam się nad pałaszującym szatynem.
-Co masz dobrego?- zapytałam niewinnie, przygryzając lekko wargę. Chciałam zjeść. Z ciekawości zajrzałam do reklamówki. Orzeszki w czekoladzie. Chcę je!
-Nic dla Ciebie, kochanie.- otworzyła paczkę, wziął orzeszka i zjadł! Zmrużyłam na niego oczy. Dupek.
-Daaaaj mi.- ułożyłam usta w dzióbek, nie przejmując się tym, że pewnie wyglądałam jak kaczka. Pff.
-A będziesz mnie kochać?
-Tak. Już Cię kocham.
-Mocno?
-Tak. Mocno mocno.
-Wiem.
-To po co pytasz?
-Bo lubię to słyszeć z Twoich ust.- chłopak posadził mnie na sobie. Byłam do niego twarzą, miałam nogi po obu stronach jego ud.- Będziemy się całować?
-Oczywiście, że tak. Lubię to.
-Jesteś napalona.- stwierdził, kładąc mi na biodrze jedną dłoń, a drugą na pośladku.
-Mam okres.
-To dobrze, będziemy się całować..- musnął swoimi ustami moje usta. Orzeszki mi się przypomniały. Ten jakby czytał mi w myślach, otworzył paczkę, wyjął większego orzeszka w czekoladzie i włożył mi go do ust.
Zassałam czekoladę pod jego czujnym spojrzeniem i rozdzieliłam orzeszka na dwie części. Przybliżyłam się do jego ust, bardziej napierając ciałem na jego krocze i gdy otworzył usta, językiem przetransportowałam jeden kawałek orzeszka w jego usta.
-Co tu się odpierdala?- usłyszeliśmy podniesiony, męski głos. Powoli oderwałam się od Dylan'a i spojrzałam na źródło dźwięku. Kto jak nie wujek, ojciec i kuzyn, hmm? Na dodatek w drzwiach stał Brian, który miał głupi uśmieszek na ustach. Tak samo, jak mój ojciec.
-A kto pozwolił wam wejść do mojego domu?- nie żeby coś, ale ręce brązowookiego wciąż były na moich pośladkach i chyba nie miał zamiaru ich zdejmować.
-Było otwarte, po za tym przed gorącym seksem powinniście chociaż się upewnić, czy na pewno jesteście sami i nic nie jest w stanie wam przeszkodzić. Staliśmy tu jakieś pięć minut. Dylan przyznaj się, chciałeś pożreć żywcem moją córkę?
-Cieszcie się, że nie weszliście trzy minuty później, bo byście mieli porno na żywo.- warknął mój chłopak i z jego małą pomocą usiadłam do niego tyłem, opierając się o niego.
-Za moich czasów robiło się to w sypialni.- rzucił Brian. Dominic mu przytaknął.- Nie tak Cię wychowałem, synu. Gumki chociaż macie?
Dominic parsknął śmiechem i otworzył szufladę, która po brzegi była wypełniona prezentami od Chris'a.
-Ostro widzę. Kradnę trochę.- rzucił Steve, zabierając jedno, małe (3 sztuki) pudełko prezerwatyw i jedno duże (6 sztuk).
-Za hajs McAllister'a baluj.- rzuciłam, ziewając. Jebany okres.
-Dobra, ochłonęliście trochę, to mamy wam coś do powiedzenia.- Alex otworzył okno, mówiąc, że pachnie seksem, a on od dawna 'nie zaliczył'.
-Słuchamy.- rzucił Dyl. Wcisnął nos w moje włosy i miałam wrażenie, że je wąchał.
-Postanowiliśmy odstąpić wam na tydzień mieszkanie Alex'a, który znajduje się w Londynie!- pisnął podekscytowany Dominic.
-Masz jebane mieszkanie w pieprzonym Londynie?- zapytałam, zaciskając z podniecenia paznokcie na dłoni Dyl'a.
-No mam, bo często tam przebywam.- wujek wzruszył ramionami.- Nie jest duże, bo tylko dwa pokoje, salon, mała kuchnia, łazienka i mały hol. To jak? Kiedy chcecie tam jechać? Mówcie.
-Czerwiec?- spojrzałam na Dylan'a z ognikami w oczach.
-Koniec maja.
-No to od 31 maja do 6 czerwca. Super.- blond włosy mężczyzna wyszczerzył zęby.- Co prawda nie ma tam łóżeczka dla Niny, ale jutro wracam z powrotem, to kupię jej.
-Alex nie, ona może spać z nami.- powiedziałam, marszcząc brwi.
-Zgaduję, że łóżko będzie zajęte trochę inaczej, niż powinno. Obawiam się o uszy mojej księżniczki.
-To jest moja księżniczka.- powiedzieli jednakowo Dominic z Dylan'em. Brian i Steve parsknęli śmiechem.
-Nasza wszystkich! Jedziecie za tydzień, pakujcie się już. Zarezerwuję wam bilety na samolot, a Dom i Bri załatwią wam wolne w budzie. Wszyscy szczęśliwi.- Alex podszedł do szafki z prezerwatywami.- A to wezmę sobie na wszelki wypadek.
-Spadamy już. Dobranoc słodziaki.- tata dał mi całusa w czoło, zabrał swoją bandę i wyszli.- Zamknijcie się, bo ktoś niechciany wam wbije na chatę.
-Już idę.- mruknęłam, wstając z ciepłego ciała chłopaka. Potem poszliśmy do sypialni, a tam zasnęliśmy wtuleni w siebie.
***
-Jeszcze trochę.- mruknęłam, patrząc jak Chris wsypuje czarną kawę mieloną do miseczki. Robił to tak niechętnie, że miałam niezły ubaw z jego śmiesznych min.- A teraz dwie duże łyżki kremu pod prysznic nivea. Wymieszaj to, by powstała masa. Możesz dodać jeszcze trochę tego kremu.
-Nie możesz sama tego zrobić?- fuknął i zaczął mieszać.- Fuj, dotknąłem tego.
-Karmię dziecko, nie widzisz?- przygryzłam wargę, nabijając się z chłopaka.
-Jak to śmierdzi.. Już nigdy nie napiję się kawy.
-Kawa pachnie cudownie, nie wiem, o co Ci chodzi.- posłałam mu uśmieszek. Włączyłam sobie gorącą wodę na kąpiel i zaczęłam rozbierać Ninę.
Był weekend, Dylan pojechał po Evę, a ja postanowiłam wykorzystać swojego przyjaciela do swoich niecnych planów. Byłam tylko w bieliźnie i szlafroku, by było mi wygodniej. Na szczęście okres mi już przeszedł.
-Jak tam Eva?- zapytałam przyjaciela. Wiedziałam, że po między nimi się coś działo, ale nie wiedziałam co. Jak ją skrzywdzi, popamięta mnie dupek.
-Kurwa, jak ja za nią tęskniłem.- warknął cicho pod nosem. Eva była w szpitalu, do którego nie wpuścili żadnego z nas. Chris musiał zapłacić odszkodowanie za obrażanie personelu i lekarzy, rzucił się też na ochroniarza, chociaż nie miał z nim szans.
-Masz jakiś pomysł, by zabrać ją do siebie?- zapytałam, a ten jakby się ożywił.
-Jeszcze nie wiem, jak mi pójdzie, dlatego nie chcę Ci o tym mówić. Może się to okazać kompletnym błędem, dlatego muszę to zrobić sam.
-Okej, ale żeby ona później nie płakała, proszę.- przytuliłam go. Wtedy usłyszeliśmy otwieranie drzwi wejściowych, dlatego wepchałam chłopakowi Ninę w ramiona, a sama pobiegłam na dół. Przytuliłam Evę, zauważając, jak jej brzuszek się nieco powiększył.
-Dree, miażdżysz.- wydusiła dziewczyna ze śmiechem.
-Z Suzanne wszystko dobrze?- zapytał z góry blondyn, biorąc w objęcia dziewczynę. Dylan objął mnie ramieniem, Chris wcześniej dał mu małą.
-Casper cieszy się na Twój widok, głupku.- dziewczyna przybliżyła ich twarze i dała mu całusa w usta. Zawstydzona swoim czynem odsunęła głowę na bok, ale wtedy McAllister wpił się w jej usta i poszli na górę do pokoju Dylan'a.
-Czemu jesteś w szlafroku?- zapytał mnie szatyn, odstawiając na ziemię dziewczynkę. Ta od razu popędziła na schody, niczym koń wyścigowy.
-Bo szykowałam nam domowe spa.- rzuciłam, całując go w policzek.
Całą trójką poszliśmy do góry do łazienki, a przechodząc obok pokoju chłopaka było słychać odgłosy całowania. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Dylan rozebrał jeansy, koszulkę i skarpetki, rzucając je do kosza na pranie. Ja ściągnęłam szlafrok i bieliznę, co zrobił również Dyl. Nina miała do ściągnięcia tylko pampers, w którym nic nie było. Weszliśmy do wanny, Dylan włączył jacuzzi, a momentalnie pojawiła się wielka, wylewająca się z poza krawędzi wanny piana. Chyba przesadziłam z żelem..
Wszyscy zaczęliśmy się rzucać pianą, Nina była w siódmym niebie. Potem nałożyliśmy sobie maseczki z kawy na twarz. Dylan nie byłby sobą, gdyby nie trafił sobie do oka. Zmyliśmy je i wykończeni zabawą położyliśmy się razem w łóżku.
-Tata.- mała pociągnęła Dylan'a za usta.- Mama.- mruknęła, ciągnąc mnie za włosy. Zachichotała sennie i wtuliła się w nas. Black spojrzał na nią dumny.
Po chwili ciszy usłyszeliśmy jęki i głębokie westchnięcia. Odbijanie się ciał mogli by sąsiedzi słyszeć, a skrzeczenie łóżka było głośne.
-Dylan, ani mi się waż tam iść.- parsknęłam, ciągnąc go z powrotem na łóżko.
-Oni właśnie się pieprzą w moim pokoju, domu, mieście, kraju.. Dreee zrób coś, zanim obudzą Ninę.
-Chodź spać.
Co do tej maseczki z kawy.. Polecam! Jeśli któraś z was się skusi, opisywać tutaj efekty. Zostawcie coś po sobie! Kocham Was! 🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro