Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#40 -Ty też kiedyś będziesz Black, Rivs.

-Głodna?- zapytałam dziewczyny, która niepewnym krokiem weszła do kuchni. Nina od razu rzuciła na nią swoje ciekawskie spojrzenie i dalej zajadała mus z truskawek, który przygotował dla niej Dylan.

-Bardzo.- rzuciła, siadając na krześle przy stoliku. Wyglądała zdecydowanie lepiej, niż wczoraj, choć jej oczy wciąż były napuchnięte, a policzki czerwone.

-Proszę.- postawiłam przed nią talerz z jajecznicą i herbatę malinową.- Smacznego.

-Ty nie jesz?

-Już wcześniej zjadłam.- powiedziałam, posyłając jej uśmiech.- Dylan pojechał po swoją siostrę, jeśli masz ochotę, możesz dzisiaj spędzić z nami dzień.

-Chętnie, ale nie chcę wam przeszkadzać.- blondynka przestała jeść, spuszczając głowę. Zaśmiałam się.

-Nie będziesz nam przeszkadzać. Bądź gotowa za pół godziny, ale najpierw dobrze zjedz, bo dzidziuś sam się nie nakarmi.

-Prawie zapomniałam.- mruknęła zażenowana, pochłaniając całą swoją porcję.- Mogę dokładkę?

-Jajek już nie mam, ale jeszcze mogę zrobić Ci tosty, okej?

-Okej.- oblizała usta i uśmiechnęła się do Niny. Mała wyciągnęła rączki w jej stronę, a ta wyjęła ją z krzesełka i posadziła sobie na kolanach.- Do twarzy mi z dzieckiem?

Przyjrzałam się im i musiałam przyznać, że naprawdę dobrze było jej z malcem. Przytaknęłam, a wtedy usłyszałam dziewczęcy śmiech i tupot biegnących osób w kierunku kuchni.

-Nie złapies mnie.- pisnęła mała szatynka, kryjąc się za moimi nogami.- Jestes ciotom, bo nie umiś mnie źłapać.

Dylan stracił oddech na kilka sekund, a po chwili westchnął ciężko i usiadł naprzeciwko Evy.

-Cześć młoda.- podniosłam dziewczynkę do góry i ułożyłam ją sobie na biodrze.- Skąd znasz takie słowo, jak "ciota"?

-Czesc. Tata tak mówi na wujka Dom'a. To plawda, że wujek Dom to Twój tatuś?

-No tak. Skąd wiesz?

-Tata i wujek powiedzieli, że będziecie mieć z moim Dyl'em mądre i ładne dzieci, bo to ich plemniki. Dri, co to sią plemniki?- na słowa trzylatki przygryzłam wargę, Eva parsknęła śmiechem, a Dylan zrobił grymas niezadowolenia.

-Ja w Twoim wieku szukałem robaków, a nie podsłuchiwałem starszych, którzy rozmawiali o seksistowskich tematach. Może na Twoje pytanie odpowiem Ci za jakieś kilkanaście lat, bo przez najbliższe trzydzieści luja nie zobaczysz. Koniec, kropka. Postanowione.

-Plemnik to jest takie coś, co ma mężczyzna i to łączy się z komórką u kobiety, dochodzi wtedy do zapłodnienia i powstaje dzidziuś.- wyjaśniłam krótko, czując na sobie palące spojrzenie szatyna.

-Ale fajnie! Ja też chcę dzidziusia i plemnika. Mogę?

-Za czterdzieści lat może!- dopowiedział chłopak, ale żadna z nas go nie słuchała.

-Wiesz, kto będzie miał dzidziusia?

-Ty? Mas plemnika i nic mi nie mówiś?

-Nie, nie. Ja nie mam. Eva ma.- wskazałam na blondynkę, która dusiła się ze śmiechu.

-Nini.- wypuściłam Darcy, a ta podbiegła do mojej laleczki i dała jej buziaka w policzek.- Mogę być ciocią dla Twojego dzidziusia?- zapytała starszej blondynki.

-Oczywiście.- dziewczyna posłała brunetce uśmiech.

-Ty teś będziesz ciocią dla mojego dzidziusia.- zażądała.- Ja chcę dzidziusia jak będę mieć dziesięć lat.

-Po moim trupie. Ani dziesięć, ani dwadzieścia, ani kurwa pięćdziesiąt.- Dylan zazgrzytał zębami.

-Tatuś mi pozwoli.

-Prędzej wykupi sobie wszystkie rodzaje broni palnej, zatrudni ochroniarzy, a w Twoim pokoju zamontuje grube kraty, przez które nie wejdzie nawet głupia mucha.

Zaśmiałam się i podałam Evie jej tosty, po czym podeszłam do niego i wplątałam dłonie w jego włosy.

-Zaprosiłem Chris'a, który narzekał na mnie, że go już nie kocham, bo nie widzieliśmy się od piątku. Nie obrazisz się?

-Dlaczego miałabym się obrazić? To też mój przyjaciel. Jak nie zamęczy mi dziecka, to będzie gorzej.- posłałam mu uśmiech.

-Ma przyjść do nad za..-spojrzał na zegarek i na palcach odliczał sekundy.- Teraz.

W tym momencie rozległo się walenie do drzwi, które w żaden sposób nie przypominało zwykłego pukania, ale to Chris. Dylan poszedł mu otworzyć, a Nina pobiegła za nim, jak zwykle zainteresowana sytuacją i tym, kto postanowił nas odwiedzić.

-Ciekawie masz w domu, nie powiem.- zaśmiała się Eva, a ja przyznałam jej rację.

-Patrz teraz.- mruknęłam do niej i również odliczyłam na palcach. Równo z trójką McAllister wparował do kuchni z przełożoną przez ramię Niną, która chichotała w najlepsze. Serce podeszło mi do gardła, gdy niedbale podskoczył. Od razu znalazłam się przy nich, w razie wypadku asekurując dziewczynkę przed bolesnym upadkiem na głowę.

-Ty idioto, tak się nie robi z niecałorocznym dzieckiem!- wydarłam się, prawie atakując blondyna, ale powstrzymały mnie silne ramiona.

-Siupel, mamy ciotę, idiotę i Evę z plemnikiem. Ktoś jesce ce mi pokaźiać śwoje prafdziwe oblice?- w pokoju zapanowała cisza, a wszyscy zwrócili się w stronę trzylatki, która zacmokała ustami.

-Stary, kradziem Ci siostrę, ok?- zaczął Chris, poprawnie układając sobie dziecko na biodrze.- Dree, jeśli wasze dzieci będą takie, jak ta młoda, to ja wam je wszystkie zgarnę, ok?

-Bo to są plemniki tatusia i wujka Dom'a.- dopowiedziała bez zawstydzenia mała brunetka.

Dylan ułożył swoje ramiona na moim dekolcie i pocałował czubek głowy.

-Zabiję to dziecko kiedyś.- mruknął mi cicho na ucho.

-Oj, przesadzasz. W końcu ona jest Black, co nie?- chłopak przytaknął na moje słowa.

-Ty też kiedyś będziesz Black, Rivs.- tylko ja to usłyszałam, dlatego na samą myśl zrobiło mi się duszno, a policzki przybrały odcień czerwieni.

Czy on to kurwa powiedział?

***

-Ej.- poczułam szturchnięcie w ramię. Spojrzałam na blondyna, który szedł obok mnie i wpatrywał się w goniącą się Evę, Dylan'a, który prawie przez cały czas musiał nosić Ninę i Darcy przed nami.- Co miała na myśli Darcy, mówiąc, że ta piętnastolatka ma plemnika? Przecież dziewczyny ich nie mają, chyba że ominąłem coś z biologii, a wątpię, bo na tych lekcjach akurat wyjątkowo uważałem.

-Szesnastolatka.- poprawiłam go, przełykając ciężko ślinę.- Spodziewa się dziecka.

-Słucham?

-Chyba potrafisz słuchać ze zrozumieniem, co?- rzuciłam, by złagodzić sytuację, ale ten zapowietrzył się jeszcze bardziej, więc szybko podałam mu sok, o który  wcześniej co chwilę upominała się moja córka.

-Czekaj, mówisz mi, że dziecko spodziewa się dziecka?- zapytał, a ja przewróciłam oczami, odbierając prawie pusty niekapek.- Może by tak napisać do szkół, żeby przeprowadzili jakieś zajęcia z zabezpieczania się, bo jak tak dalej pójdzie, to za niedługo nie starczy miejsca na porodówce!

-To jest zupełnie inny przypadek, Chris i ani mi się waż z nią rozmawiać na ten temat. Jak chociaż piśniesz słówko, Dylan będzie Cię szpachelką z podłogi zbierać i ja mu nie pomogę.

***

Mieliśmy udany spacer do czasu..

Siedzieliśmy w parku, pod parasolami. Przyjemny, ciepły wiaterek nas wszystkich ogrzewał, a my zajadaliśmy pyszne, gałkowane lody. Darcy uparła się na smerfowe, Nina i Chris śmietankowe (oboje mieli taki, żeby najmniej się uwalić, ale to i tak nie pomogło), Eva wzięła truskawkowe, a ja z Dylan'em czekoladowe, nasze ulubione.

W pewnym momencie obok nas zatrzymało się dwóch funkcjonariuszy, którzy dokładnie badali nasze towarzystwo, jakby spodziewali się alkoholu lub czegoś gorszego. Na ich pecha nikt z nas nie zamierzał pić w poniedziałek, mimo, że na następny dzień było wolne.

-Eva Scott?- zapytał wyższy z nich. Niższy podrapał się po nosie, porównując kogoś ze zdjęcia do blondynki, w której oczach krył się strach. Dziewczyna niepewnie skinęła głową.- Mamy natychmiastowe zgłoszenie o zaginięciu osoby niepełnoletniej.

-No i co w związku z tym?- zapytał Chris, marszcząc śmiesznie brwi.

-Mamy obowiązek odwiezienia dziewczyny do domu dziecka, w którym nie było jej od dwudziestu czterech godzin.

-Aha, a nie może najpierw zjeść lodów? One są bardzo dobre.- chłopak włożył sobie loda do ust do połowy i schodził niżej, aż do wafelka, po czym go wyjął i oblizał usta. To było hot.

-Yyy.- zawahał się jeden z policjantów.

-Dokończcie sobie, my zaczekamy w radiowozie.- powiedział drugi, ciągnąc oniemiałego mężczyznę za sobą.

-Dwa pedały.- prychnął blondyn, a Dylan wybuchnął śmiechem. Za to mi nie było do śmiechu ze względu na ciężarną nastolatkę, która teraz ocierała łzy.

-Jutro rano po Ciebie przyjadę, dobrze?- zapytałam dziewczyny, a ta skinęła lekko głową.- Chris, daj mi kluczyki. Dylan, zaopiekuj się Niną i Darcy, najlepiej idźcie do domu, ja jadę z Evą do domu dziecka.

-Ufam Ci, Dree. Tylko dlatego powierzam Ci moje kochane TT.- podał mi kluczyki. Chwyciłam dziewczynę za rękę i razem pobiegłyśmy w stronę parkingu, gdzie zaparkował właściciel samochodu. Hah, pomyśleć, że wykłócaliśmy się o to, żeby auto zostało na podjeździe naszego domu jakieś półtora kilometra stąd.

-Ej, oni tam są.- rzuciła blondynka, wskazując na niebieską lodówę. Tamci tylko wskazywali palcami w naszą stronę, co zapewne głupio wyglądało.

-Pomachaj grzecznie tym panom, bo na pewno jeszcze się dzisiaj zobaczymy.- obie pokazałyśmy służbie terenowej środkowe palce i odjechałyśmy z piskiem opon.

Kilka minut później byłyśmy na miejscu, byłam taka zdenerwowana, że mocno trzasnęłam drzwiami. Chris by mnie zabił.

-Cześć Bree.- usłyszałam w tym momencie znienawidzony głos Siller'a, który opierał się o swoje Meseratti. Mam nadzieję, że dalej ma skopany zderzak. Skryłam szesnastolatkę za sobą w geście obronnym, choć ona była wyższa ode mnie.

-Wykurwiaj ode mnie, chuju.- pociągnęłam blondynkę w stronę wejścia, gdzie minęłyśmy się z Jully. Gilbert złapała mocno moje ramię i ścisnęła, ale się jej wyrwałam.- Łapy przy sobie.

-Mogłam się tego spodziewać, że ta gówniara pójdzie do Ciebie. Masz przejebane Eva, ale ja już skończyłam pracę na dziś i nie zamierzam o was słyszeć aż do jutra. Do widzenia nieudacznice.

-Niech Ci murzyn do buzi włoży, dziwko.- rzuciłam jej na odchodne. Tępa kurwa, a jej brat identycznie taki sam. Puszczalski chuj.

-Słyszałam.

-Bo miałaś.

Jak wrażenia? Podoba wam się rozdział? Zostaw po sobie ślad (🌟🗯). Powtarzam się, ale mniejsza z tym, chętny ktoś do poprawiania? Jak tak, to PRIV ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro