#40 -Ty też kiedyś będziesz Black, Rivs.
-Głodna?- zapytałam dziewczyny, która niepewnym krokiem weszła do kuchni. Nina od razu rzuciła na nią swoje ciekawskie spojrzenie i dalej zajadała mus z truskawek, który przygotował dla niej Dylan.
-Bardzo.- rzuciła, siadając na krześle przy stoliku. Wyglądała zdecydowanie lepiej, niż wczoraj, choć jej oczy wciąż były napuchnięte, a policzki czerwone.
-Proszę.- postawiłam przed nią talerz z jajecznicą i herbatę malinową.- Smacznego.
-Ty nie jesz?
-Już wcześniej zjadłam.- powiedziałam, posyłając jej uśmiech.- Dylan pojechał po swoją siostrę, jeśli masz ochotę, możesz dzisiaj spędzić z nami dzień.
-Chętnie, ale nie chcę wam przeszkadzać.- blondynka przestała jeść, spuszczając głowę. Zaśmiałam się.
-Nie będziesz nam przeszkadzać. Bądź gotowa za pół godziny, ale najpierw dobrze zjedz, bo dzidziuś sam się nie nakarmi.
-Prawie zapomniałam.- mruknęła zażenowana, pochłaniając całą swoją porcję.- Mogę dokładkę?
-Jajek już nie mam, ale jeszcze mogę zrobić Ci tosty, okej?
-Okej.- oblizała usta i uśmiechnęła się do Niny. Mała wyciągnęła rączki w jej stronę, a ta wyjęła ją z krzesełka i posadziła sobie na kolanach.- Do twarzy mi z dzieckiem?
Przyjrzałam się im i musiałam przyznać, że naprawdę dobrze było jej z malcem. Przytaknęłam, a wtedy usłyszałam dziewczęcy śmiech i tupot biegnących osób w kierunku kuchni.
-Nie złapies mnie.- pisnęła mała szatynka, kryjąc się za moimi nogami.- Jestes ciotom, bo nie umiś mnie źłapać.
Dylan stracił oddech na kilka sekund, a po chwili westchnął ciężko i usiadł naprzeciwko Evy.
-Cześć młoda.- podniosłam dziewczynkę do góry i ułożyłam ją sobie na biodrze.- Skąd znasz takie słowo, jak "ciota"?
-Czesc. Tata tak mówi na wujka Dom'a. To plawda, że wujek Dom to Twój tatuś?
-No tak. Skąd wiesz?
-Tata i wujek powiedzieli, że będziecie mieć z moim Dyl'em mądre i ładne dzieci, bo to ich plemniki. Dri, co to sią plemniki?- na słowa trzylatki przygryzłam wargę, Eva parsknęła śmiechem, a Dylan zrobił grymas niezadowolenia.
-Ja w Twoim wieku szukałem robaków, a nie podsłuchiwałem starszych, którzy rozmawiali o seksistowskich tematach. Może na Twoje pytanie odpowiem Ci za jakieś kilkanaście lat, bo przez najbliższe trzydzieści luja nie zobaczysz. Koniec, kropka. Postanowione.
-Plemnik to jest takie coś, co ma mężczyzna i to łączy się z komórką u kobiety, dochodzi wtedy do zapłodnienia i powstaje dzidziuś.- wyjaśniłam krótko, czując na sobie palące spojrzenie szatyna.
-Ale fajnie! Ja też chcę dzidziusia i plemnika. Mogę?
-Za czterdzieści lat może!- dopowiedział chłopak, ale żadna z nas go nie słuchała.
-Wiesz, kto będzie miał dzidziusia?
-Ty? Mas plemnika i nic mi nie mówiś?
-Nie, nie. Ja nie mam. Eva ma.- wskazałam na blondynkę, która dusiła się ze śmiechu.
-Nini.- wypuściłam Darcy, a ta podbiegła do mojej laleczki i dała jej buziaka w policzek.- Mogę być ciocią dla Twojego dzidziusia?- zapytała starszej blondynki.
-Oczywiście.- dziewczyna posłała brunetce uśmiech.
-Ty teś będziesz ciocią dla mojego dzidziusia.- zażądała.- Ja chcę dzidziusia jak będę mieć dziesięć lat.
-Po moim trupie. Ani dziesięć, ani dwadzieścia, ani kurwa pięćdziesiąt.- Dylan zazgrzytał zębami.
-Tatuś mi pozwoli.
-Prędzej wykupi sobie wszystkie rodzaje broni palnej, zatrudni ochroniarzy, a w Twoim pokoju zamontuje grube kraty, przez które nie wejdzie nawet głupia mucha.
Zaśmiałam się i podałam Evie jej tosty, po czym podeszłam do niego i wplątałam dłonie w jego włosy.
-Zaprosiłem Chris'a, który narzekał na mnie, że go już nie kocham, bo nie widzieliśmy się od piątku. Nie obrazisz się?
-Dlaczego miałabym się obrazić? To też mój przyjaciel. Jak nie zamęczy mi dziecka, to będzie gorzej.- posłałam mu uśmiech.
-Ma przyjść do nad za..-spojrzał na zegarek i na palcach odliczał sekundy.- Teraz.
W tym momencie rozległo się walenie do drzwi, które w żaden sposób nie przypominało zwykłego pukania, ale to Chris. Dylan poszedł mu otworzyć, a Nina pobiegła za nim, jak zwykle zainteresowana sytuacją i tym, kto postanowił nas odwiedzić.
-Ciekawie masz w domu, nie powiem.- zaśmiała się Eva, a ja przyznałam jej rację.
-Patrz teraz.- mruknęłam do niej i również odliczyłam na palcach. Równo z trójką McAllister wparował do kuchni z przełożoną przez ramię Niną, która chichotała w najlepsze. Serce podeszło mi do gardła, gdy niedbale podskoczył. Od razu znalazłam się przy nich, w razie wypadku asekurując dziewczynkę przed bolesnym upadkiem na głowę.
-Ty idioto, tak się nie robi z niecałorocznym dzieckiem!- wydarłam się, prawie atakując blondyna, ale powstrzymały mnie silne ramiona.
-Siupel, mamy ciotę, idiotę i Evę z plemnikiem. Ktoś jesce ce mi pokaźiać śwoje prafdziwe oblice?- w pokoju zapanowała cisza, a wszyscy zwrócili się w stronę trzylatki, która zacmokała ustami.
-Stary, kradziem Ci siostrę, ok?- zaczął Chris, poprawnie układając sobie dziecko na biodrze.- Dree, jeśli wasze dzieci będą takie, jak ta młoda, to ja wam je wszystkie zgarnę, ok?
-Bo to są plemniki tatusia i wujka Dom'a.- dopowiedziała bez zawstydzenia mała brunetka.
Dylan ułożył swoje ramiona na moim dekolcie i pocałował czubek głowy.
-Zabiję to dziecko kiedyś.- mruknął mi cicho na ucho.
-Oj, przesadzasz. W końcu ona jest Black, co nie?- chłopak przytaknął na moje słowa.
-Ty też kiedyś będziesz Black, Rivs.- tylko ja to usłyszałam, dlatego na samą myśl zrobiło mi się duszno, a policzki przybrały odcień czerwieni.
Czy on to kurwa powiedział?
***
-Ej.- poczułam szturchnięcie w ramię. Spojrzałam na blondyna, który szedł obok mnie i wpatrywał się w goniącą się Evę, Dylan'a, który prawie przez cały czas musiał nosić Ninę i Darcy przed nami.- Co miała na myśli Darcy, mówiąc, że ta piętnastolatka ma plemnika? Przecież dziewczyny ich nie mają, chyba że ominąłem coś z biologii, a wątpię, bo na tych lekcjach akurat wyjątkowo uważałem.
-Szesnastolatka.- poprawiłam go, przełykając ciężko ślinę.- Spodziewa się dziecka.
-Słucham?
-Chyba potrafisz słuchać ze zrozumieniem, co?- rzuciłam, by złagodzić sytuację, ale ten zapowietrzył się jeszcze bardziej, więc szybko podałam mu sok, o który wcześniej co chwilę upominała się moja córka.
-Czekaj, mówisz mi, że dziecko spodziewa się dziecka?- zapytał, a ja przewróciłam oczami, odbierając prawie pusty niekapek.- Może by tak napisać do szkół, żeby przeprowadzili jakieś zajęcia z zabezpieczania się, bo jak tak dalej pójdzie, to za niedługo nie starczy miejsca na porodówce!
-To jest zupełnie inny przypadek, Chris i ani mi się waż z nią rozmawiać na ten temat. Jak chociaż piśniesz słówko, Dylan będzie Cię szpachelką z podłogi zbierać i ja mu nie pomogę.
***
Mieliśmy udany spacer do czasu..
Siedzieliśmy w parku, pod parasolami. Przyjemny, ciepły wiaterek nas wszystkich ogrzewał, a my zajadaliśmy pyszne, gałkowane lody. Darcy uparła się na smerfowe, Nina i Chris śmietankowe (oboje mieli taki, żeby najmniej się uwalić, ale to i tak nie pomogło), Eva wzięła truskawkowe, a ja z Dylan'em czekoladowe, nasze ulubione.
W pewnym momencie obok nas zatrzymało się dwóch funkcjonariuszy, którzy dokładnie badali nasze towarzystwo, jakby spodziewali się alkoholu lub czegoś gorszego. Na ich pecha nikt z nas nie zamierzał pić w poniedziałek, mimo, że na następny dzień było wolne.
-Eva Scott?- zapytał wyższy z nich. Niższy podrapał się po nosie, porównując kogoś ze zdjęcia do blondynki, w której oczach krył się strach. Dziewczyna niepewnie skinęła głową.- Mamy natychmiastowe zgłoszenie o zaginięciu osoby niepełnoletniej.
-No i co w związku z tym?- zapytał Chris, marszcząc śmiesznie brwi.
-Mamy obowiązek odwiezienia dziewczyny do domu dziecka, w którym nie było jej od dwudziestu czterech godzin.
-Aha, a nie może najpierw zjeść lodów? One są bardzo dobre.- chłopak włożył sobie loda do ust do połowy i schodził niżej, aż do wafelka, po czym go wyjął i oblizał usta. To było hot.
-Yyy.- zawahał się jeden z policjantów.
-Dokończcie sobie, my zaczekamy w radiowozie.- powiedział drugi, ciągnąc oniemiałego mężczyznę za sobą.
-Dwa pedały.- prychnął blondyn, a Dylan wybuchnął śmiechem. Za to mi nie było do śmiechu ze względu na ciężarną nastolatkę, która teraz ocierała łzy.
-Jutro rano po Ciebie przyjadę, dobrze?- zapytałam dziewczyny, a ta skinęła lekko głową.- Chris, daj mi kluczyki. Dylan, zaopiekuj się Niną i Darcy, najlepiej idźcie do domu, ja jadę z Evą do domu dziecka.
-Ufam Ci, Dree. Tylko dlatego powierzam Ci moje kochane TT.- podał mi kluczyki. Chwyciłam dziewczynę za rękę i razem pobiegłyśmy w stronę parkingu, gdzie zaparkował właściciel samochodu. Hah, pomyśleć, że wykłócaliśmy się o to, żeby auto zostało na podjeździe naszego domu jakieś półtora kilometra stąd.
-Ej, oni tam są.- rzuciła blondynka, wskazując na niebieską lodówę. Tamci tylko wskazywali palcami w naszą stronę, co zapewne głupio wyglądało.
-Pomachaj grzecznie tym panom, bo na pewno jeszcze się dzisiaj zobaczymy.- obie pokazałyśmy służbie terenowej środkowe palce i odjechałyśmy z piskiem opon.
Kilka minut później byłyśmy na miejscu, byłam taka zdenerwowana, że mocno trzasnęłam drzwiami. Chris by mnie zabił.
-Cześć Bree.- usłyszałam w tym momencie znienawidzony głos Siller'a, który opierał się o swoje Meseratti. Mam nadzieję, że dalej ma skopany zderzak. Skryłam szesnastolatkę za sobą w geście obronnym, choć ona była wyższa ode mnie.
-Wykurwiaj ode mnie, chuju.- pociągnęłam blondynkę w stronę wejścia, gdzie minęłyśmy się z Jully. Gilbert złapała mocno moje ramię i ścisnęła, ale się jej wyrwałam.- Łapy przy sobie.
-Mogłam się tego spodziewać, że ta gówniara pójdzie do Ciebie. Masz przejebane Eva, ale ja już skończyłam pracę na dziś i nie zamierzam o was słyszeć aż do jutra. Do widzenia nieudacznice.
-Niech Ci murzyn do buzi włoży, dziwko.- rzuciłam jej na odchodne. Tępa kurwa, a jej brat identycznie taki sam. Puszczalski chuj.
-Słyszałam.
-Bo miałaś.
Jak wrażenia? Podoba wam się rozdział? Zostaw po sobie ślad (🌟🗯). Powtarzam się, ale mniejsza z tym, chętny ktoś do poprawiania? Jak tak, to PRIV ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro