#30 -To nie koniec na dzisiaj, księżniczko.
Dylan PoV:
-Co jej powiesz?- zapytał mnie Chris, gdy rozmawialiśmy w łazience, opatrując moje rany na twarzy.
-Prawdę.- przyznałem, sycząc z bólu, kiedy przyłożył wacik z wodą utlenioną na zranione czoło.
Chłopcy wyciągnęli mnie na kilka drinków do klubu. Jak się okazało, była w nim także Lucille razem ze swoim nowym fagasem, nagadała mu głupot na mój temat, a gościu zaczął do mnie podbijać.
Nie chciałem się bić, sam zadał pierwszy cios, czym mnie wkurwił i zaczęliśmy się napierdalać na środku klubu, aż dopadła nas ochrona i wyrzucili nas stamtąd. Zack, Jamie, Jeremi i Mark pojechali do swoich domów, a ja zaproponowałem Chris'owi nockę u mnie.
-Powiesz, że dałeś się pobić przez jakąś szmatę, która kolejnemu frajerowi daje dupy?
-No, a co następnym razem ta dziwka zrobi? Naśle na nas bandę psycholi czy może jakiegoś seryjnego mordercę?
-Szkoda, że od razu nie poszliśmy na policję.
-Pierdolę policję w tym kraju, trzymali Dree 11 godzin na tym zasranym komisariacie bez podstaw. Tam tylko stracilibyśmy czas. Trzeba działać wyżej.
-Dominic?
-Tak.- odłożyliśmy wszystkie rzeczy do łazienki i poszliśmy do kuchni, by wziąć coś mrożonego z lodówki, żeby przyłożyć mi do fioletowego już siniaka na lewym policzku.
-Zadzwonisz do mamy?
-Teraz?- uniosłem brew, a po chwili syknąłem z bólu.
-No teraz.- burknął chłopak i wystawił telefon w moim kierunku.
Kobieta odebrała po zaledwie dwóch sygnałach.
-Dziadek dzwonił.-te słowa były pierwszą rzeczą, jakie powiedziała moja matka. Westchnąłem, nie wiedząc dlaczego ten człowiek tak bardzo chciał postawić na swoim.
-Czego chciał?- zapytałem, pomimo, że nie chciałem teraz o tym rozmawiać.
-Dylan, zacznij kurs teraz. Szkoda tracić czasu, przecież i tak nie pójdziesz na studia, nie mamy na to czasu.- jej głos był pełen depresji.- Wiem, że sobie poradzisz.
-Czekaj, ja mam jeszcze szkołę. Jak wy sobie to wyobrażacie?- zapytałem rozdrażniony.
-Nie przestaniesz się uczyć, a szkoła prywatna jest jakieś 30 minut od waszego domu. Poradzisz sobie synku.
-Wiesz, że to oznacza mniej czasu dla Dree i Niny?- zadałem kolejne pytanie zanim ugryzłem się w język. Przekląłem się za swoją głupotę.
-Dree jest dorosła, pracuje, uczy się i zajmuje się dzieckiem. Bierz z niej przykład, bo jak nie to nakopię Ci do dupy.
-Oh, a jest taka możliwość żeby uczyć się z domu, a przychodzić tylko na testy i egzaminy?
-To musisz załatwić z dyrektorem placówki.- westchnęła. Rzuciłem Chris'owi spojrzenie, kiedy przetransportowaliśmy się do mojego pokoju.
-Wyślij mi adres, pojadę tam w poniedziałek po szkole.- zgodziłem się i rozłączyłem. Wiedziałem, że nie było innego wyjścia. Dziadek by mnie chyba wydziedziczył, gdybym nie poszedł na ten jebany kurs.
-Nie zapytałeś, prawda?
-No.
-Co chciała?- zapytał przyjaciel, rozwalając się na moim łóżku.
-Co ona mogła chcieć?- zapytałem, prychając.- Nawet jej nie zapytałem o to, co chciałem.
-Pewnie chodzi o tą Twoją szkołę wyższą.- mruknął. Skinąłem głową.- Wiesz co jutro jest?
-8 marca.- rzuciłem. Z biurka wyjąłem średnie pudełko i pokazałem blondynowi.- To jest dla mojej mamy.- następnie wyjąłem dwa takie same.- To dla Niny i Darcy.- czwarte pudełko było ozdobione szarą wstążką.- A to dla Dree.
-Kurwa, obrabowałeś jubilera?- oczy chłopaka powiększyły się na widok biżuterii.
-Nie. Po prostu to są najważniejsze kobiety w moim życiu i tak naprawdę zasługują na dużo więcej niż to.- wskazałem na srebro.
Dla Niny i mojej siostry kupiłem po parze klasycznych kolczyków. Co prawda Nina jeszcze nie miała przebitych uszu, ale to nie problem. Dla mamy miałem naszyjnik z małymi kryształkami, a dla Dree bransoletka z diamentowymi zawieszkami.
Byłem tak podekscytowany jutrzejszym dniem, że nie potrafiłem się doczekać.
-Ciebie chyba naprawdę jebło. Zabujałeś się stary.- zarechotał i zaklaskał w dłonie. Uciszyłem go wzrokiem.
-Tak, masz jakiś problem?- zmrużyłem na niego oczy. Ten uniósł ręce w geście obronnym i się zaśmiał.
-Cieszę się, bo Dree to laska z charakterem a nie kawał rozklapciałej cipki z przepełnioną historią.
-Mówisz o laskach z naszej szkoły?- zapytałem zażenowany. W pewnych momentach tak kurewsko wstydziłem się siebie, gdy jeszcze latałem za tymi blacharami. A raczej to one za mną, a ja z tego korzystałem. Aż dreszcz obrzydzenia mnie przeszedł.
-Tak. Idziemy spać? Nie chcę rano wyglądać jak trup, a jest po 1 w nocy. Dree już dawno śpi.- naciągnął na siebie kołdrę.
-Już idę.- mruknąłem, kryjąc błyskotki i położyłem się obok przyjaciela. Przez głowę przebiegło mi stare wspomnienie.- Pamiętasz, jak pierwszy raz u mnie spałeś?
-Zamknij się, miałem wtedy 9 lat.- skrzywił się.
-Zruchałeś moją poduszkę.
-No i co z tego? Ty powiedziałeś do mojej siostry, że chcesz robić tak samo, jak ona ze swoim chłopakiem.
-Ej, wtedy miałem jedenaście, więc cicho. Po za tym, Twoja sis była nie złą sztuką.- zaśmiałem się na samą myśl o Erice. Miała teraz 32 lata i trójkę dzieci. Mieszka w Brighton z swoim facetem i dzieciakami.
-Dalej jest piękna mimo, że trochę przytyła.- chłopak uśmiechnął się. No tak, ten oprócz niej nie miał innej rodziny, czego mu współczułem. Jego rodzice zginęli trzy lata temu w wypadku samochodowym.
-Dawno jej nie widziałem.- przyznałem, wzdychając. Dla mnie też była jak siostra.
-Przyjedzie na zakończenie roku z Allan'em i młodymi.
-Fajnie.- posłałem mu uśmiech i zgasiłem lampkę.- You should go to sleep, Chris.
-Yes, baby bitch.
-Nie mów tak, Lucille kazała tak na siebie mówić w łóżku.
-Wiem, mi też. Dobranoc.
-Kolorowych stary.
***
Zapiąłem szybko guziki koszuli i poszedłem obudzić moją mniejszą księżniczkę. Wszedłem do fioletowego pokoju, a uśmiech sam wcisnął mi się na usta na widok stojącej na trzęsących się nogach dziewczynce.
-Ga ga.- zachichotała i puściła balustradę, przez co wylądowała tyłkiem na materacu.- Oo.. Bam.
-Bam?- zapytałem, podchodząc do jej łóżeczka. Wystawiła rączki w moim kierunku. Odpowiedziała mi coś w swoim dziecięcym języku.- Chodź, idziemy się przebrać.
-Dylan?- usłyszałem kobiecy, zaspany głosik Dree. Przetarła oczy, jakby nie dowierzała i podbiegła do mnie.- Co Ci się stało?
-Ałć.- wymsknęło mi się, kiedy dotknęła zranionego miejsca.
-Wyjaśnisz mi to?- zapytała zmartwionym, lekko zezłoszczonym głosem.
-Lucille nasłała na mnie jakiegoś frajera w klubie.
-Byliście na policji?
-Nie, muszę pogadać z Dom'em na ten temat.
-Dominic powiedział, że przyjedzie dzisiaj.- dziewczyna delikatnie przejechała smukłymi palcami po moich zranionych knykciach ręki i ucałowała zaczerwienione miejsca.- Jezu, co za szmata. Mam ochotę ją zabić.
-Czy ty warknęłaś i przeklęłaś w towarzystwie Niny?- zapytałem zaskoczony. Zazwyczaj tego nie robiła.
-Tak, niech się uczy.- mruknęła, patrząc na swoją córkę, którą miałem usadzoną na biodrze.
-Coś tu śmierdzi.
-Fajnie, że ją wykąpiesz i przebierzesz Dyl, dziękuje, że się zgodziłeś i w ogóle. Ja zrobię śniadanie i mleko dla niej. Też Cię lubię!- dziewczyna szybko zwinęła się z pokoju.
Westchnąłem i wykonałem jej 'prośbę', chociaż dokładnie to samo zamierzałem zrobić przed jej przyjściem do dziecięcego pokoju.
Przebrałem dziewczynkę w różową sukienkę, która sięgała jej do kolan, białe rajstopki i czarne, malutkie converse. Włoski zaczesałem jej w dwa kucyki i spiąłem kolorowymi spinkami. Wyglądała uroczo.
Dree na dole rozmawiała z Chris'em, który był już ubrany. Siedział na krześle i pił kawę. Usiadłem obok niego, uprzednio sadzając Ninę na jej krzesełku.
-O której przyjadą Twoi rodzice Dylan?- zapytała mnie dziewczyna, rozkładając żywność na blacie, by przygotować obiad.
Przez moją głowę przeszło pragnienie, w którym występujemy razem na tym blacie, nadzy i pożądający swoich ciał wzajemnie. Na samą myśl o czarnowłosej pode mną zrobiło mi się gorąco, a mój fiut zaczął niebezpiecznie pulsować.
-Stary, zapytała się coś Ciebie.- głos blondyna wyrwał mnie z myśli o mojej Dree.
-Co?
-Zapytałam, czy wiesz kiedy przyjdą Twoi rodzice.- osiemnastolatka przewróciła oczami. Spojrzała mi w oczy, na następnie jej wzrok zsunął się na moje przygryzane usta i spuściła wzrok. Jeden zero dla mnie, mała.
-Około 14, a Dominic?
-Też.- przyznała. Dała mi butelkę z kakao, którą po chwili zabrał mi przyjaciel, mówiąc, że ja mam pomóc Dree, a on nakarmi Ninę.
-To jak?- zapytałem, posyłając jej zniewalający uśmiech. Blondyn ulotnił się z pokoju razem z małą blondynką.
-Jest 12, mamy trochę czasu, więc możemy upiec ciasto albo porządnie posprzątać.
-Przecież tutaj błyszczy.- rzuciłem, rozglądając się. Przysunąłem się do niej, przycisnąłem ją do blatu, a ta ukrywała uśmiech cisnący się jej na usta.
Musnąłem słodkie, różowe wargi swoimi, zamykając oczy. Całowaliśmy się leniwie, położyłem dłonie na jej biodrach i naparłem na nią twardym penisem, żeby wiedziała, że to jej wina.
Zielonooka wspięła się na palce, zdjęła moje ręce z niej, myślałem, że chciała dać je na swój tyłek, więc nie protestowałem, ale ona... Włożyła mi w nie miskę i odsunęła się.
-Widzę, że jesteś bardzo gotowy do pracy w kuchni, kolego.- przetarła usta wierzchem dłoni i uśmiechnęła się. O dziwo się nie zarumieniła, ale ja tak.
-Bardzo.- prychnąłem niezadowolony. Ta klepnęła mnie w tyłek tak, że aż podskoczyłem. Nie spodziewałem się po prostu.
-Prawie dwa miesiące mieszkania z Tobą.. Nie wiem, jak ja to wytrzymałam.- westchnęła i teatralnie zarzuciła włosami, poruszając zabawnie brwiami.
-Przyznaj się po prostu, że dobrze Ci się ze mną mieszka.- odłożyłem miskę na blat i stanąłem za nią. Powoli przejechałem jedną dłonią wzdłuż jej pleców. Ułożyłem swoje dłonie na jej pośladkach i podciągnąłem do góry, wciąż będąc za nią.
Ta pisnęła cicho i złapała głęboki oddech.
-Dylan, proszę Cię, puść mnie teraz.
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo nie chcę.- sunąłem rękami po jej bokach do góry, aż znalazły się one na jej krągłych, pełnych, idealnej wielkości piersiach.- Bo nie mogę.
Odwróciłem ją do siebie przodem, tym razem przenosząc uścisk na pośladki. Patrzyłem jej prosto w oczy, a ona mi. W jej oczach widziałem podniecenie, którego sama nie chciała ujawnić. Rozpływałem się pod jej spojrzeniem. Dlaczego ona była taka idealnie nieidealna?
-To nie koniec na dzisiaj, księżniczko.- obiecałem, łapiąc pomiędzy wargi płatek jej ucha, puściłem i zabrałem się za gotowanie.
Będzie jeszcze jeden rozdział, ciąg dalszy dzisiejszego, ale nie wiem kiedy, bo muszę go jeszcze napisać. W tym nic się nie dzieje, co prawda, ale następne sceny być może będą bardziej gorące, a sam rozdział zdecydowanie dłuższy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro