Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#30 -To nie koniec na dzisiaj, księżniczko.

Dylan PoV:

-Co jej powiesz?- zapytał mnie Chris, gdy rozmawialiśmy w łazience, opatrując moje rany na twarzy.

-Prawdę.- przyznałem, sycząc z bólu, kiedy przyłożył wacik z wodą utlenioną na zranione czoło.

Chłopcy wyciągnęli mnie na kilka drinków do klubu. Jak się okazało, była w nim także Lucille razem ze swoim nowym fagasem, nagadała mu głupot na mój temat, a gościu zaczął do mnie podbijać.

Nie chciałem się bić, sam zadał pierwszy cios, czym mnie wkurwił i zaczęliśmy się napierdalać na środku klubu, aż dopadła nas ochrona i wyrzucili nas stamtąd. Zack, Jamie, Jeremi i Mark pojechali do swoich domów, a ja zaproponowałem Chris'owi nockę u mnie.

-Powiesz, że dałeś się pobić przez jakąś szmatę, która kolejnemu frajerowi daje dupy?

-No, a co następnym razem ta dziwka zrobi? Naśle na nas bandę psycholi czy może jakiegoś seryjnego mordercę?

-Szkoda, że od razu nie poszliśmy na policję.

-Pierdolę policję w tym kraju, trzymali Dree 11 godzin na tym zasranym komisariacie bez podstaw. Tam tylko stracilibyśmy czas. Trzeba działać wyżej.

-Dominic?

-Tak.- odłożyliśmy wszystkie rzeczy do łazienki i poszliśmy do kuchni, by wziąć coś mrożonego z lodówki, żeby przyłożyć mi do fioletowego już siniaka na lewym policzku.

-Zadzwonisz do mamy?

-Teraz?- uniosłem brew, a po chwili syknąłem z bólu.

-No teraz.- burknął chłopak i wystawił telefon w moim kierunku.

Kobieta odebrała po zaledwie dwóch sygnałach.

-Dziadek dzwonił.-te słowa były pierwszą rzeczą, jakie powiedziała moja matka. Westchnąłem, nie wiedząc dlaczego ten człowiek tak bardzo chciał postawić na swoim.

-Czego chciał?- zapytałem, pomimo, że nie chciałem teraz o tym rozmawiać.

-Dylan, zacznij kurs teraz. Szkoda tracić czasu, przecież i tak nie pójdziesz na studia, nie mamy na to czasu.- jej głos był pełen depresji.- Wiem, że sobie poradzisz.

-Czekaj, ja mam jeszcze szkołę. Jak wy sobie to wyobrażacie?- zapytałem rozdrażniony. 

-Nie przestaniesz się uczyć, a szkoła prywatna jest jakieś 30 minut od waszego domu. Poradzisz sobie synku.

-Wiesz, że to oznacza mniej czasu dla Dree i Niny?- zadałem kolejne pytanie zanim ugryzłem się w język. Przekląłem się za swoją głupotę.

-Dree jest dorosła, pracuje, uczy się i zajmuje się dzieckiem. Bierz z niej przykład, bo jak nie to nakopię Ci do dupy.

-Oh, a jest taka możliwość żeby uczyć się z domu, a przychodzić tylko na testy i egzaminy?

-To musisz załatwić z dyrektorem placówki.- westchnęła. Rzuciłem Chris'owi spojrzenie, kiedy przetransportowaliśmy się do mojego pokoju.

-Wyślij mi adres, pojadę tam w poniedziałek po szkole.- zgodziłem się i rozłączyłem. Wiedziałem, że nie było innego wyjścia. Dziadek by mnie chyba wydziedziczył, gdybym nie poszedł na ten jebany kurs.

-Nie zapytałeś, prawda?

-No.

-Co chciała?- zapytał przyjaciel, rozwalając się na moim łóżku.

-Co ona mogła chcieć?- zapytałem, prychając.- Nawet jej nie zapytałem o to, co chciałem.

-Pewnie chodzi o tą Twoją szkołę wyższą.- mruknął. Skinąłem głową.- Wiesz co jutro jest?

-8 marca.- rzuciłem. Z biurka wyjąłem średnie pudełko i pokazałem blondynowi.- To jest dla mojej mamy.- następnie wyjąłem dwa takie same.- To dla Niny i Darcy.- czwarte pudełko było ozdobione szarą wstążką.- A to dla Dree.

-Kurwa, obrabowałeś jubilera?- oczy chłopaka powiększyły się na widok biżuterii.

-Nie. Po prostu to są najważniejsze kobiety w moim życiu i tak naprawdę zasługują na dużo więcej niż to.- wskazałem na srebro.

Dla Niny i mojej siostry kupiłem po parze klasycznych kolczyków. Co prawda Nina jeszcze nie miała przebitych uszu, ale to nie problem. Dla mamy miałem naszyjnik z małymi kryształkami, a dla Dree bransoletka z diamentowymi zawieszkami.

Byłem tak podekscytowany jutrzejszym dniem, że nie potrafiłem się doczekać.

-Ciebie chyba naprawdę jebło. Zabujałeś się stary.- zarechotał i zaklaskał w dłonie. Uciszyłem go wzrokiem.

-Tak, masz jakiś problem?- zmrużyłem na niego oczy. Ten uniósł ręce w geście obronnym i się zaśmiał.

-Cieszę się, bo Dree to laska z charakterem a nie kawał rozklapciałej cipki z przepełnioną historią.

-Mówisz o laskach z naszej szkoły?- zapytałem zażenowany. W pewnych momentach tak kurewsko wstydziłem się siebie, gdy jeszcze latałem za tymi blacharami. A raczej to one za mną, a ja z tego korzystałem. Aż dreszcz obrzydzenia mnie przeszedł.

-Tak. Idziemy spać? Nie chcę rano wyglądać jak trup, a jest po 1 w nocy. Dree już dawno śpi.- naciągnął na siebie kołdrę.

-Już idę.- mruknąłem, kryjąc błyskotki i położyłem się obok przyjaciela. Przez głowę przebiegło mi stare wspomnienie.- Pamiętasz, jak pierwszy raz u mnie spałeś?

-Zamknij się, miałem wtedy 9 lat.-  skrzywił się.

-Zruchałeś moją poduszkę.

-No i co z tego? Ty powiedziałeś do mojej siostry, że chcesz robić tak samo, jak ona ze swoim chłopakiem.

-Ej, wtedy miałem jedenaście, więc cicho. Po za tym, Twoja sis była nie złą sztuką.- zaśmiałem się na samą myśl o Erice. Miała teraz 32 lata i trójkę dzieci. Mieszka w Brighton z swoim facetem i dzieciakami.

-Dalej jest piękna mimo, że trochę przytyła.- chłopak uśmiechnął się. No tak, ten oprócz niej nie miał innej rodziny, czego mu współczułem. Jego rodzice zginęli trzy lata temu w wypadku samochodowym.

-Dawno jej nie widziałem.- przyznałem, wzdychając. Dla mnie też była jak siostra.

-Przyjedzie na zakończenie roku z Allan'em i młodymi.

-Fajnie.- posłałem mu uśmiech i zgasiłem lampkę.- You should go to sleep, Chris.

-Yes, baby bitch.

-Nie mów tak, Lucille kazała tak na siebie mówić w łóżku.

-Wiem, mi też. Dobranoc.

-Kolorowych stary.

***

Zapiąłem szybko guziki koszuli i poszedłem obudzić moją mniejszą księżniczkę. Wszedłem do fioletowego pokoju, a uśmiech sam wcisnął mi się na usta na widok stojącej na trzęsących się nogach dziewczynce.

-Ga ga.- zachichotała i puściła balustradę, przez co wylądowała tyłkiem na materacu.- Oo.. Bam.

-Bam?- zapytałem, podchodząc do jej łóżeczka. Wystawiła rączki w moim kierunku. Odpowiedziała mi coś w swoim dziecięcym języku.- Chodź, idziemy się przebrać.

-Dylan?- usłyszałem kobiecy, zaspany głosik Dree. Przetarła oczy, jakby nie dowierzała i podbiegła do mnie.- Co Ci się stało?

-Ałć.- wymsknęło mi się, kiedy dotknęła zranionego miejsca.

-Wyjaśnisz mi to?- zapytała zmartwionym, lekko zezłoszczonym głosem.

-Lucille nasłała na mnie jakiegoś frajera w klubie.

-Byliście na policji?

-Nie, muszę pogadać z Dom'em na ten temat.

-Dominic powiedział, że przyjedzie dzisiaj.- dziewczyna delikatnie przejechała smukłymi palcami po moich zranionych knykciach ręki i ucałowała zaczerwienione miejsca.- Jezu, co za szmata. Mam ochotę ją zabić.

-Czy ty warknęłaś i przeklęłaś w towarzystwie Niny?- zapytałem zaskoczony. Zazwyczaj tego nie robiła.

-Tak, niech się uczy.- mruknęła, patrząc na swoją córkę, którą miałem usadzoną na biodrze.

-Coś tu śmierdzi.

-Fajnie, że ją wykąpiesz i przebierzesz Dyl, dziękuje, że się zgodziłeś i w ogóle. Ja zrobię śniadanie i mleko dla niej. Też Cię lubię!- dziewczyna szybko zwinęła się z pokoju.

Westchnąłem i wykonałem jej 'prośbę', chociaż dokładnie to samo zamierzałem zrobić przed jej przyjściem do dziecięcego pokoju.

Przebrałem dziewczynkę w różową sukienkę, która sięgała jej do kolan, białe rajstopki i czarne, malutkie converse. Włoski zaczesałem jej w dwa kucyki i spiąłem kolorowymi spinkami. Wyglądała uroczo.

Dree na dole rozmawiała z Chris'em, który był już ubrany. Siedział na krześle i pił kawę. Usiadłem obok niego, uprzednio sadzając Ninę na jej krzesełku.

-O której przyjadą Twoi rodzice Dylan?- zapytała mnie dziewczyna, rozkładając żywność na blacie, by przygotować obiad.

Przez moją głowę przeszło pragnienie, w którym występujemy razem na tym blacie, nadzy i pożądający swoich ciał wzajemnie. Na samą myśl o czarnowłosej pode mną zrobiło mi się gorąco, a mój fiut zaczął niebezpiecznie pulsować.

-Stary, zapytała się coś Ciebie.- głos blondyna wyrwał mnie z myśli o mojej  Dree.

-Co?

-Zapytałam, czy wiesz kiedy przyjdą Twoi rodzice.- osiemnastolatka przewróciła oczami. Spojrzała mi w oczy, na następnie jej wzrok zsunął się na moje przygryzane usta i spuściła wzrok. Jeden zero dla mnie, mała.

-Około 14, a Dominic?

-Też.- przyznała. Dała mi butelkę z kakao, którą po chwili zabrał mi przyjaciel, mówiąc, że ja mam pomóc Dree, a on nakarmi Ninę.

-To jak?- zapytałem, posyłając jej zniewalający uśmiech. Blondyn ulotnił się z pokoju razem z małą blondynką.

-Jest 12, mamy trochę czasu, więc możemy upiec ciasto albo porządnie posprzątać.

-Przecież tutaj błyszczy.- rzuciłem, rozglądając się. Przysunąłem się do niej, przycisnąłem ją do blatu, a ta ukrywała uśmiech cisnący się jej na usta.

Musnąłem słodkie, różowe wargi swoimi, zamykając oczy. Całowaliśmy się leniwie, położyłem dłonie na jej biodrach i naparłem na nią twardym penisem, żeby wiedziała, że to jej wina.

Zielonooka wspięła się na palce, zdjęła moje ręce z niej, myślałem, że chciała dać je na swój tyłek, więc nie protestowałem, ale ona... Włożyła mi w nie miskę i odsunęła się.

-Widzę, że jesteś bardzo gotowy do pracy w kuchni, kolego.- przetarła usta wierzchem dłoni i uśmiechnęła się. O dziwo się nie zarumieniła, ale ja tak.

-Bardzo.- prychnąłem niezadowolony. Ta klepnęła mnie w tyłek tak, że aż podskoczyłem. Nie spodziewałem się po prostu.

-Prawie dwa miesiące mieszkania z Tobą.. Nie wiem, jak ja to wytrzymałam.- westchnęła i teatralnie zarzuciła włosami, poruszając zabawnie brwiami.

-Przyznaj się po prostu, że dobrze Ci się ze mną mieszka.- odłożyłem miskę na blat i stanąłem za nią. Powoli przejechałem jedną dłonią wzdłuż jej pleców. Ułożyłem swoje dłonie na jej pośladkach i podciągnąłem do góry, wciąż będąc za nią.

Ta pisnęła cicho i złapała głęboki oddech.

-Dylan, proszę Cię, puść mnie teraz.

-Nie mogę.

-Dlaczego?

-Bo nie chcę.- sunąłem rękami po jej bokach do góry, aż znalazły się one na jej krągłych, pełnych, idealnej wielkości piersiach.- Bo nie mogę.

Odwróciłem ją do siebie przodem, tym razem przenosząc uścisk na pośladki. Patrzyłem jej prosto w oczy, a ona mi. W jej oczach widziałem podniecenie, którego sama nie chciała ujawnić. Rozpływałem się pod jej spojrzeniem. Dlaczego ona była taka idealnie nieidealna?

-To nie koniec na dzisiaj, księżniczko.- obiecałem, łapiąc pomiędzy wargi płatek jej ucha, puściłem i zabrałem się za gotowanie.

Będzie jeszcze jeden rozdział, ciąg dalszy dzisiejszego, ale nie wiem kiedy, bo muszę go jeszcze napisać. W tym nic się nie dzieje, co prawda, ale następne sceny być może będą bardziej gorące, a sam rozdział zdecydowanie dłuższy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro