Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#27 -Czy ty też byłaś blisko?


Dree PoV:

Dzisiaj był dzień, w którym mój współlokator miał swoje 20 urodziny. Jak na złość była to sobota, a o 15 mieli przyjechać jego rodzice. Nie widziałam jeszcze Dylan'a robiącego tyle rzeczy na raz.

Sprzątał i gotował w między czasie cały czas odpowiadając znajomym na facebook'owe życzenia. Ja zajmowałam się moją córką, bawiąc się z nią w różne gry dla dzieci.

-Dree, chodź!- usłyszałam jego przerażony głos.

-Pali się?- okrzyknęłam rozbawiona.

-Nie, gorzej!- westchnęła, podniosłam się z ziemi i poszłam do niego.- Nie umiem znaleźć przypraw do gulaszu.

Przygryzłam wargę i spokojnie do niego podeszłam. Delikatnie odciągnęłam go od pudełka z przyprawami i powoli zaczęłam szukać tego, czego potrzebował.

-Masz.- wcisnęłam mu opakowanie.- Coś jeszcze?

-Tak.

-Co?

-Nina weszła do kuchni.- powiedział bez wyrazu, a po chwili nasze oczy rozszerzyły się. Zastygłam, patrząc na blondynkę, która udolnie raczkowała w moim kierunku.

-Ga ga psi.- gaworzyła, zadzierając główkę. Dylan wziął ją na ręce i podtrzymał jej butelkę z herbatką, by ta mogła się psi. Psi, czyli napić.

-Boże, moje dziecko potrafi raczkować.- złapałam się teatralnie za serce, chociaż w środku skakałam z radości. Moja mała dziewczynka.

-I stać w łóżeczku też.- dopowiedział Black. Spojrzałam na niego zdziwiona, a ten z uznaniem pokiwał głową, jakby potwierdzając swoje słowa.-Dobra, idę się wykąpać i przebrać. Popilnujesz?

-Tak.- chłopak wsadził dziewczynkę do krzesełka i ulotnił się na górę.

***

Miałam na sobie czarną sukienkę z długimi koronkowymi rękawami i rozkloszowanym koronkowym dołem. Sięgała mi dłoń przed kolano, dlatego uznałam ją za stosowną. Problemem były buty, które wybrał mi Dylan. Czarne lity na wysokim obcasie nie były takie złe jak szpilki, na których nie umiałam jeszcze chodzić.

Włosy miałam rozpuszczone i lekko pofalowane przez warkoczyki. Mocniejszy makijaż zdobił moją twarz z dodatkowym użyciem różowej szminki i ciemnego cienka do powiek.

Nina miała ubraną niebieską sukieneczkę, rajstopki i małe balerinki. Włoski miała spięte w dwa kucyki.

Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, Dylan zerwał się po schodach, zapinając ostatnie guziki koszuli.

-Wszystkiego najlepszego!- to był głos jego mamy. Zeszłam na dół i przywitałam się z rodzicami chłopaka.- Babcia jeszcze przyjedzie.

-Dziadek też?- szatyn się skrzywił.

-Tak. I proszę Cię, nie mów głupich rzeczy, jak ostatnio.

Ostatnio?

-Postaram się.- burknął. Darcy podeszła do mnie i wystawiła rączkę do blondynki.

-Czesc Dri.- pokazała dwa przednie zęby i skryła się za nogą szatyna. Zaśmiałam się i posłałam mu krótkie spojrzenie.

-Cześć mała. Zapraszam dalej.- rodzice chłopaka jeszcze tutaj nie byli. No może od kiedy ja tutaj mieszkałam.

-Ładnie tu.- matka chłopaka z uznaniem przyglądała się wnętrzu salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie.- Zupełnie inaczej niż kilka miesięcy temu.

-To wszystko dzięki mojej współlokatorce.- Dylan puścił mi oczko, nie przejmując się rodzicami. Kilka minut później przyjechali jego dziadkowie z czego dziwnym trafem nie był zadowolony.

Nie skarżył mi się na ten temat.

Obiad był w napiętej atmosferze, czego nie rozumiałam. Po złożonych życzeniach, krojeniu tortu i kilku rozmowach głos zabrał dziadek chłopaka.

-Zdecydowałeś się?- zapytał mężczyzna, patrząc na wnuka wyczekująco.

-Tato.- brunetka zmrużyła oczy.- Nie teraz.

-Jak nie teraz, to kiedy?- zapytał, mierząc córkę wzrokiem.- Ma już 20 lat. Ja w jego wieku już zakładałem firmę!

-Która padła po dwóch tygodniach.- prychnął pan Black. Teść posłał mu mordercze spojrzenie.- Już nic nie mówię.

-Może masz rację, ale w tamtych czasach nie było tak rozwiniętej edukacji.

-Nie pieprz o edukacji, on jest jeszcze młody, do końca kursu ma jeszcze ma trochę czasu.

-Ile? Pół roku?

-Rok.- odpowiedział cicho chłopak obok mnie. Coś mi podpowiedziało, żeby chwycić jego dłoń.

-No proszę, jeszcze tego nie zacząłeś! Brawo! I jak ja mam oddać całą firmę w Twoje ręce? Idę na emeryturę za trzy lata! Potrzebuje godnego następcy!

-Przymknij się Bernard, to są jego urodziny. Kłóć się ile chcesz stary pryku, ale nie w taki ważny dzień.- głos zabrała mama pani Any.- Nie mogę uwierzyć, że mój wnuczek kończy już dwadzieścia lat.

***

-Przyjedziemy po nią jutro rano.- powiedziałam stanowczym głosem, a Ana machnęła ręką.

-Na prawdę kochanie, przywieziemy ją. Nie musisz się o nic martwić.

-Ale jak coś się jej stan..

-Jak coś się stanie, to zadzwonimy do Ciebie. Po za tym Brian jest lekarzem dziecięcym, wie jak postępować.- zapewniła kobieta, posyłając mi uśmiech.

-Kocham Cię maluszku, kocham, kocham, kocham.- wycałowałam policzki dziewczynki.

-Fu.- zrobiła kwaśną minę. Wszyscy oprócz mnie się zaśmiali.

-Bądź grzeczna, nie gryź zabawek, nie jedz niczego z ziemi, nie baw się ogniem..

-Ona ma osiem miesięcy, a nie osiem lat, Dree. Nie może zrobić nic złego w towarzystwie moich rodziców. Zwłaszcza w ich towarzystwie.

-Oh.

-Miłej imprezy, kochani. Pa pa.- rzuciła brunetka i już nie było części rodziny Black'ów pod moim domem.

-No to może urodzinowy seks?- zapytał chłopak, przygryzając wargę.

-Jak sobie znajdziesz dziewczynę, to będziesz miał.- mruknęłam, idąc na górę.

-Nie chcę innej.- udałam, że tego nie słyszałam i rzuciłam się na swoje łóżko z ulgą zdejmując wysokie buty.

-Ślicznie wyglądasz.- chłopak położył się obok mnie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.

-Dziękuje.

-Jeszcze nie dostałem od Ciebie prezentu.- przejechał dłonią po moim nagim udzie. Zahaczył ręką o koronkę moich fig.

-Jak będziesz grzeczny, to dostaniesz.- posłałam mu uśmiech. Z szafki nocnej wyciągnęłam wydrukowane fragmenty naszych zdjęć wyciętych w serduszko. Dopisane odręcznie fragmenty komentowały zdjęcie. Zrobiłam to z Niną dla niego.- Wszystkiego Najlepszego.

-Co to?- zapytał. Widząc okładkę, uśmiechnął się i oglądał dalej. Co chwilę z jego ust wydobywały się krótkie chichoty.- Nie wierzę, że dałaś to zdjęcie.

-Mam jeszcze jeden prezent.- nieśmiało usiadłam na jego brzuchu. Ten odłożył prezent i położył dłonie na moich biodrach.- A właściwie to dwadzieścia prezentów.

Musnęłam delikatnie jego usta swoimi.

-Jeden.- chłopak zaczął poruszać moimi biodrami w górę i w dół. Całując go cały czas liczyłam na głos. Dziwne było to, że nie uciekłam z piskiem jak mała dziewczynka przed nieznajomym.

To chyba była najbardziej intymna chwila w moim życiu. Czułym miejscem ocierałam się o budzącego się członka chłopaka, który wydawał z siebie płytkie, gorące oddechy, przekładając dłonie na pośladki.

-Dziewiętnaście.- wplątałam dłonie w jego włosy i pociągnęłam za nie.- Dwadzieścia.

Ostatni pocałunek był najbardziej intensywny i ostry. Ścisnął mocno ręce, zostawiając zapewne czerwone ślady na mojej pupie i przeniósł usta na szyję. Ssał, lizał, przygryzał moją skórę co chwilę powiększając miejsce tworzącej się malinki.

Naparłam na niego bardziej, a wtedy zastygł w bezruchu.

-Zejdź ze mnie.- wydusił. Zdezorientowana usiadłam obok, poprawiając rozszalałe włosy.

Ten zsunął spodnie razem z bokserkami, a przeźroczysto-biała ciecz spłynęła po długości jego penisa.

-Czy ty.. Czy ty szczytujesz?- zapytałam zszokowana.

-Tak.- ton jego głosu był bardzo ochrypły. Podałam mu chusteczki nawilżanie Niny, by nie pobrudził mi bardziej pościeli, niż zrobił to dotychczas.

Zasłoniłam swoje oczy, nie wierząc, że doprowadziłam kogoś do orgazmu przez zwykłe całowanie i ocieranie.

-Kurwa.- byłam taka czerwona po twarzy, że aż mi się głupio zrobiło.

-Czy ty też byłaś blisko?- zapytał, naciągając na tyłek rozebrane rzeczy.

-Ja.. Nie wiem.- mruknęłam szczerze.

-Wiem, że jesteś dziewicą.- chłopak kazał mi spojrzeć sobie w oczy.- Ale czy to było dla Ciebie przyjemne tak jak dla mnie?

-Tak.

***

Siedziałam pod barem i przyglądałam się barmanowi, który przygotowywał kolejne drinki dla ludzi. Ja byłam po trzech i kręciło mi się w głowie. Miałam dość, a na dodatek chciało mi się wymiotować.

Miałam tak bardzo słabą głowę, ale to nie była moja wina, piłam trzeci raz w życiu. Chłopacy zniknęli mi z oczu, zapewne bawiąc się z innymi.

-Hej, mała, postawić Ci drinka?- zapytał jakiś koleś, opierając się obok. Na kilometr cuchnęło od niego wódką.

-Właściwie to.- język mi się plątał.- Już idę.- zeszłam z krzesełka barowego, a wtedy poczułam dłoń mężczyzny na mojej pupie. Wzięłam napój pierwszej, lepszej osoby i wylałam mu ciecz w twarz. Dupek.

Poszłam do naszej loży, w której siedział tylko Jeremi. Właściwie, to zawsze zastanawiałam się, kim on jest. Nie przyjaźnił się z Dylan'em, ale mieli pozytywne stosunki, tak samo jak z resztą ekipy. No i był miły dla mnie.

Wtedy, kiedy nazwał mnie kowbojką, odezwał się do mnie pierwszy raz. Nie znałam go, ale był w porządku, skoro miał tak wielu znajomych, którzy nie dają na niego powiedzieć złego słowa.

-Co tam kocico?- zapytał, obejmując mnie ramieniem.- Nudzi Ci się?

-Troszkę.- przyznałam.

-No to czas pokazać pazurki i się zabawić.- porwał mnie na parkiet. Bawiliśmy się dobre kilkanaście piosenek, aż w pewnym momencie nawiązałam kontakt wzrokowy z pewnym szatynem o czekoladowych patrzałkach.

Moje zażenowanie ponownie dało o sobie znać, kiedy oblizał usta i ruszył w moim kierunku. Napiłam się zimnej Coca-Coli, by ochłodzić swoje policzki. Mimo, że chłopak cały czas powtarzał, że było mu bardzo dobrze i nie mam się czym przejmować, ja, jak to ja, widziałam to od najgorszej strony.

-Dyl, kiedy będzie tort?- zapytała go jedna dziewczyna, kiedy on był już przy mnie. Miała długie, rude, niesforne loki oraz okulary kujonki. Była ładna, ubrana w białą koszulę na ramiączkach, spódniczkę do połowy ud i czarne, zwykłe szpilki. Na pewno nie była z naszej szkoły.

-Po 23 Jade.- powiedział, uśmiechając się do dziewczyny. Ta objęła jego policzki i uszczypnęła je. Musiał się schylić. Lekkie ukłucie zazdrości drgnęło mną i poczułam, że czas się wycofać.

-Boże, jesteś taki słodki. Wciąż pamiętam, jak byłeś mały i podkradałeś mi moje wszystkie nowe zabawki.- na jej słowa chłopak przewrócił oczami.- Mój mały kuzynek!

Kuzynek?

-Cała sala musi wiedzieć, że moją kuzynką jest ruda laska, która dalej nie ogarnia, jak postępować z facetami?- zapytał Dylan, unosząc brew.

-Faceci to frajerzy, tyle w temacie.- zmrużyła na niego oczy, a po chwili odwróciła się do mnie.- Nigdy nie wierz pięknym miskom, bo zazwyczaj w nich największe gówna siedzą.

-Zapamiętam.- powiedziałam speszona.

-Głupoty mówi.- rzucił szatyn na swoją obronę.- Jade, tort na dwunastej.

-Tort? Gdzie tort?- pisnęła i już jej nie było.

-Boże, gdzie się to uchowało.- westchnął dwudziestolatek.

-Nie wiedziałam, że masz kuzynkę.- przyznałam szczerze.

-Jest ze strony mojego ojca, od najstarszego syna moich dziadków. Ma dwadzieścia-siedem lat i na co dzień mieszka w Leeds, skąd pochodzi mój ojciec.

-Zawsze jest taka roztrzepana?

-Tak, a teraz ma bonusik, bo alkohol działa.

-Oh.

Później wszyscy zaśpiewaliśmy solenizantowi sto lat, ten rozkładał pyszny kilkuwarstwowy tort wybrany przeze mnie z napisem "Dla seksownej dwudziestki" i innymi małymi cytatami z czarnego lukru.

Ludzie, jak i my dobrze bawiliśmy się w takim towarzystwie i dobrej muzyce. Impreza zakończyła się nad ranem, a taksówki porozjeżdżały ludzi do domu. My z ekipą też tam pojechaliśmy, Mark i Jamie rozłożyli sobie kanapie na dole, Chris uznał, że musi nas pilnować i zasnął między nami w moim łóżku, w którym była już przebrana pościel.

-Gdyby on tylko wiedział, co było dzisiaj w tym łóżku, nie wszedł by do tego pokoju.- powiedział Dylan, rozbierając się do bokserek.

-Racja.- mruknęłam, a czerwień znowu odziała moje policzki.

-Stary, masz jeszcze jakieś poduszki?- zapytał Jeremi, przecierając oczy. Ugh, nie wiedziałam, że on też tu był.

-No właśnie.- dopowiedział Zack. Dylan wskazał im miejsce pościeli w swoim pokoju.

-Mogłem zrobić Ci tą malinkę w bardziej widocznym miejscu.- powiedział, krzywiąc się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro