#26 -Myślałem, że mnie znasz.
Dylan Pov:
O 7:00 byłem już z śniadaniem przygotowanym przez Rose i ciepłymi jeszcze rogalikami z piekarni w swoim domu. Dree zajmowała łazienkę na górze, więc szybko się przebrałem w świeże ubrania, kąpałem się w domu rodziców.
W jej pokoju zrobiłem przegląd, łóżko było rozkopane, niektóre ubrania były porozwalane na podłodze. W koszu ani pod łóżkiem także nie było żadnej gumki, więc naszła mnie myśl, że może zrobili to bez, ale wtedy zauważyłem na biurku paczkę tamponów.
Z ulgą usiadłem na jej łóżku, przypominając sobie jak sama mnie po nie wysłała ledwo dwa dni temu. Czyli jak miała okres, to nie mogła uprawiać seksu z Chris'em, a ten sam kiedyś przyznał, że brzydzi się krwi w każdej postaci.
Gdy czarnowłosa weszła do środka, była już ubrana. Miała na sobie granatowe rurki, zwykłą jasno-szarą bluzę i czarne skarpetki. Włosy miała spięte w warkoczyka na boku, a pojedyncze pasma wywinęły jej się z plecionki, przez co wyglądała słodko.
Nie zauważyłem jej twarzy, była odwrócona tyłem do mnie i zbierała zeszyty, które dzisiaj będą jej potrzebne. Podszedłem cicho do niej i objąłem jej ciało od tyłu.
-Dzień dobry.- przywitałem ją, szepcząc do ucha. Jej ciało się rozluźniło, a po chwili wyplątała się z moich ramion.
-Gdzie byłeś?- zapytała głosem pełnym zarzutu.- Nie odbierałeś telefonu od nikogo, wszyscy Cię szukaliśmy! Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się o Ciebie martwiliśmy, idioto!
Zdziwił mnie jej głos przepełniony żalem. Jej zielone oczy były takie, jak po nie przespanej nocy. Czy to możliwe, że przeze mnie nie spała, bo się martwiła?
-Przepraszam, byłem u rodziców.- spuściłem wzrok. Lecz po chwili znowu spojrzałem jej w oczy.- On całuje lepiej, niż ja?
-Kto?- zapytała zdziwiona.
-Chris. Jest lepszy w tym?- dopytywałem. Dokładnie wiedziała o co mi chodzi, bo przez chwilę mogłem na jej twarzy wyczytać oznakę rozbawienia.
-Nawet w połowie nie ma tak chujowych warg jak ty. - powiedziała, wzięła torbę i wyszła z pomieszczenia zostawiając mnie samego.
Ocknąłem się, a uśmieszek sam wcisnął mi się na usta. Poszedłem za nią, uśmiechając się jak idiota.
-Martwiłaś się o mnie, mała.
-Tak, martwiłam się, bo nigdy nie wiadomo co strzeli Ci do głowy, tępa strzało.- zmrużyła oczy i zaczęła pakować ubranka do torby Niny.- Pocałował mnie dlatego, że jakaś laska za nim latała i chciał jej się pozbyć. Jestem jego przyjaciółką, nie poszłabym z nim do łóżka. I tak naprawdę całował bardzo dobrze, ale chyba nie lepiej niż ty.
-Możesz teraz sprawdzić i porównać.- ułożyłem usta w dzióbek, a ta uderzyła mnie lekko w pierś.
-Chciałbyś. Po za tym mógłbyś się tak na mnie nie gapić, wiem, że mam wory pod oczami.- minęła mnie, by przebrać Ninę.- Potrzymaj.
-To, że fioletowe ćwierć księżyce zdobią Twoją buzię, nie znaczy że wyglądasz źle.- pomyślałem.
-Jak chcesz, mogę ją ubrać.- zaproponowałem. Ta spojrzała na mnie sceptycznie nastawiona, a po chwili westchnęła i skinęła głową.- Idź zjeść, Rose specjalnie dla Ciebie zrobiła naleśniki.
-Muszę jej podziękować jak przyjdzie. Jest kochana.- posłała mi uśmiech, a następnie zniknęła za drzwiami. Nina dzisiaj była wyjątkowo upierdliwa, więc to nie ułatwiało mi zadania. Musiałem się dużo namęczyć, żeby ubrać ją w przyszykowane ubranie, zupełnie jakby wyczuła napięcie pomiędzy mną, a Dree. Wczoraj bez problemu dała się ubrać.
-No Ninssss.- jęknąłem. Jej smoczek po raz kolejny wypadł z ust, a ta już zaczęła gaworzyć.- Podnieś tyłek.- oczywiście mnie nie posłuchała, na co przewróciłem oczami.- Wykończysz mnie młoda.
Po dziesięciu minutach zadowolony zniosłem ubraną dziewczynkę na dół, gdzie Dree nakładała kropki podkładu na twarz przy przenośnym lusterku.
-Gdzie jeszcze?- zapytała mnie. Posadziłem Ninę w krzesełku i podszedłem do niej. Wziąłem odrobinę kremu na palec i musnąłem nim jej nos.- Ej!
-Jak wszystkie piękne rzeczy zamierzasz przykrywać tapetą, to czemu tego noska nie?- uniosłem brew.
-Nie znasz się. Po za tym jedno opakowanie wystarcza mi na trzy miesiące, a Twoim koleżankom na góra dwa dni, więc nie myśl, że w jakiś sposób próbuję się do nich upodobnić.
-Nawet mi się nie śniło.- oburzyłem się.- Po prostu uważam, że nie potrzebujesz tego gówna, żeby wyglądać dobrze.
-Człowieku, nie będę się z Tobą kłócić o odrobinę makijażu. Po za tym mogę Ci udowodnić, że nie wyglądam dobrze bez korekty.
-Skończ pierdolić, widziałem Cię nie raz.- przewróciłem oczami. Ta zgromiła mnie zabójczym spojrzeniem.- Ale jeśli to ma zaspokoić te Twoje chore ja, to nic do tego nie mam. Po prostu uważam, że lepiej Ci bez tego.
-Dobra, cicho już.- przymknęła mnie.
***
Odprowadziłem Dree do sali, a następnie poszedłem do klasy, w której ja miałem lekcje, posyłając Lucille ostrzegawcze spojrzenie, gdy ta chciała do mnie podejść.
-Stary, co się z Tobą działo?- usłyszałem z boku głos jednego z przyjaciół. Spojrzałem na Mark'a, który zwrócił się w moją stronę.
Miałem dziwne myśli oraz kolejny erotyczny sen z moją współlokatorką w roli głównej, hmm, myślałem, że coś ją łączy z moim przyjacielem, ale to były tylko moje urojenia i głupie pogłoski, w które uwierzyłem, bo jestem frajerem. Chwała Bogu.
-Nic się nie działo, co by się miało dziać?- zapytałem znudzony. Przecież nie miałem zamiaru się nikomu tłumaczyć.
-Wczoraj przyjechaliśmy do Was, ale nikogo nie było w domu, dzwoniliśmy do Ciebie, ale nie odbierałeś, chwilę później przyjechała Dree z Niną i zamiast wygrzać się w ciepłym łóżku, wszyscy Cię szukaliśmy.
-Nikt wam nie kazał.- chciałem brzmieć lekceważąco. Zauważyłem, że Chris przysłuchiwał się naszej rozmowie.
-Jesteś chujem, martwiliśmy się.- dopowiedział Mark, mrużąc na mnie oczy.- Chyba Cię uderzę, jak okaże się, że byłeś u jakieś panny, nie dając nikomu znać, że Cię nie będzie na całą pierdoloną noc.
-Byłem u rodziców, okej?- powiedziałem zirytowany jego starym tokiem myślenia.
Odwrócił się w stronę typiary i udawał, że słucha. Przewróciłem oczami, ale wiedziałem, że miał racje.
Mogłem do niej zadzwonić.
-Stary, chodź ze mną przed szkołą na przerwie.- usłyszałem z tyłu. Pokiwałem głową, nie odwracając się do McAllister'a.
Idąc za przyjacielem cały czas myślałem nad słowami Mark'a. Myślałem, że zauważył to, jak rzadko ostatnio chodzę na imprezy. No okej, może kilka miesięcy temu tak było, że nie mówiąc nic nikomu poszedłem w tany, a wracałem dopiero wczesnym rankiem. Nigdy nie zostawałem u dziewczyn na noc po numerku, albo kilku numerkach, po prostu ubierałem się i wychodziłem.
Ale jeśli chodzi o seks to nie ruchałem już od ponad dwóch miesięcy. Dziwnym trafem nie brakowało mi tego, a jeśli już miałbym uprawiać seks, to tylko z taką zadziorną, młodą kobietą o ślicznych oczach koloru wiosny, słodkim, małym noskiem, wąskimi, malinowymi ustami i imieniem zaczynającym się na D, przeciągającym się w środku R i EE na końcu.
-Ślinisz się, Black.- z zamyślenia wybudził mnie głos blondyna.- Wkurwiłeś mnie wczoraj.
-Wszystkich wkurwiłem.- przyznałem, wzdychając.
-I wkurwiłeś mnie jeszcze bardziej tym, że pomyślałeś o mnie, jak o zdrajcy.
-Nie pomyślałem.- podniosłem na niego wzrok.
-Nie mógłbym pieprzyć laski najlepszego przyjaciela i muszę Ci powiedzieć, że jedyne co nas łączy, to przyjaźń. Nie lubię Dree w ten sposób, co ty.
-Cco?
-Wiem, że podoba Ci się Rivera.- powiedział bez ogródek. Podał mi papierosa, odpaliłem i zaciągnąłem się nikotyną.
-Jak ktoś się o tym dowie, to Cię zabiję.
-Myślałem, że mnie znasz.- udał oburzonego.
-Bo znam, ale jak na nią popatrzysz inaczej, niż jak na przyjaciółkę, to urwę Ci ruchadło, McAllister.- zagroziłem mu, a ten zarechotał.
-Moje ruchadło zostanie na swoim miejscu, bardziej się martw o swoje, bo nie popuszczę Ci, jak ją skrzywdzisz.
Spojrzałem na niego krzywo, a po chwili uśmiech sam wcisnął mi się na usta.
***
Ja: Dree, przyjadę po Ciebie za dwie godziny. Ps. Odbieram Nins.
Dree: Dziękuje ❤ Jeremi mnie podrzuci, ma do mnie po drodze, a został w kozie.
Po skończonych lekcjach od razu pojechałem po małą blondynkę do dziadka. Tak, ja też nazywałem go dziadkiem. Dree dzisiaj miała dłużej lekcje niż ja, dlatego chciałem zrobić jej małą przeprosinową niespodziankę.
Z Niną odwiedziliśmy galerię, w której wybraliśmy produkty na obiad. Stojąc przy winach zastanawiałem się, które wziąć, ale spojrzałem na zainteresowaną otoczeniem dziewczynkę siedzącą w wózku sklepowym i stwierdziłem, że sok pomarańczowy nam wystarczy.
-Tu.- Nina pokazała paluszkiem na malutką piłeczkę z wystawy. Lekko zdezorientowany pokazałem jej dwa kolory, różową i fioletową. Mała najpierw wzięła różową i opuściła na podłogę, a następnie fioletową, którą zaczęła obracać w rączkach.
-Wiedzę, że córka dokonała wyboru.- usłyszałem z tyłu. Kobieta na oko 30 lat posłała mi zalotny uśmiech. Uniosłem brew, odwróciłem się i odszedłem, nie zamierzając rozmawiać z nikim, kto do mnie zarywa i nie jest czarnowłosą.
W dodatku myślała, że jestem ojcem blondynki, dlatego dziwnym trafem zrobiło mi się cieplej. Zastanawiałem się, jak to musiało wyglądać z boku.
Została mi niecała godzina na przygotowanie obiadu. Posadziłem Ninę w kuchni i dałem jej plastikowe miseczki do zabawy. Sam ugotowałem ryż z curry, który potem dodałem do gotującego się kurczaka i zrobiłem warzywa na parze. Gdy wszystko się gotowało, przebrałem się w coś wygodniejszego, nakarmiłem i przebrałem dziewczynkę.
Akurat gdy nakładałem na talerze obiad, usłyszałem dźwięk otwieranych się drzwi. Wstrzymałem na chwilę oddech ze stresu. A co, jeśli nie będzie jej smakować?
-Mmm, co tutaj tak pachnie?- dziewczyna stanęła w drzwiach. Miała mocno czerwone policzki i zastanawiałem się, czy one są gorące czy zimne i od czego.
Podszedłem do niej, zabrałem jej kurtkę, którą bardzo elegancko rzuciłem na garderobę i dotknąłem dłonią jej zarumienionego policzka, który okazał się być lodowaty.
-Zmarzluch.- mruknąłem, posyłając jej uśmiech.- Zrobiłem przepraszający obiad.
-Wiesz, że już Ci wybaczyłam?- zapytała, nie odrywając oczu od mojej twarzy. Musiała mocno zadrzeć głowę do góry, a ja w dół.
-Tak, ale chcę przeprosić jeszcze raz.- musnąłem lekko jej usta swoimi i odsunąłem się, mając chytry uśmieszek na twarzy. Chyba się tego nie spodziewała, a na dodatek Nina zaczęła cichutko klaskać.- Smacznego zmarzluchu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro