Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#25 -Jesteś moją przyjaciółką, a przyjaciele sobie pomagają?

-Wszystko masz przygotowane. Jedzenie dla Niny jest w w kuchni, ubrania, w które masz ją ubrać, są obok Ciebie, a torba w holu. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.-wyrecytowałam, wyliczając na palcach.

-Dree, nie musisz się o nic martwić. Nie takie rzeczy się robiło.- chłopak przewrócił oczami.- Jedź już i pamiętaj, bądź ostrożna. Ulice są śliskie, więc najlepiej nie przekraczaj prędkości.

-Poradzę sobie.- uśmiechnęłam się do niego. Wsiadłam do mojego samochodu i z podniecenia dotknęłam skórzanego fotela. Mimo, że audi miałam już od miesiąca, nadal nie mogłam oprzeć się beżowi.

Gdy byłam na miejscu, znalazłam parking dla pracowników, gdzie trudno było znaleźć wolne miejsce. Cały budynek był wysoki i oszklony. Podobał mi się jego nowoczesny styl. W  środku było ogromnie dużo ludzi, gdzie zostałam pokierowana na trzydzieste piętro, na którym znajdowało się biuro właściciela korporacji.

-Witam Cię znowu, kochanie!- pisnęła Taylor, idąc w moim kierunku. Promieniowała pozytywną energią- chodź, czekaliśmy na Ciebie!

-Cześć.- przywitałam się. Miała na sobie koszulę z długim rękawem i ołówkową spódniczkę do kolan. Musiałam przyznać, że do twarzy było jej z ciążą, którą doskonale było widać.

-Mamy dla Ciebie kilka zabawek.- weszłyśmy do gabinetu jej męża, który w chwili obecnej robił śniadanie dla kobiety w firmowej kuchni.- Firmowy laptop, telefon oraz umowa współpracy na trzy lata z możliwością przedłużenia. Na dodatek będziesz miała podwyżkę oraz dofinansowanie przedszkolne. Tak bardzo się cieszę!

-Co?- zapytałam zszokowana. Ta westchnęła i pokazała palcem na biurko. Podążyłam jej wzrokiem i uniosłam brew. Ta sterta rzeczy, która tam była miała być dla mnie po miesiącu pracy?-Yyyy..

-Tak, tak. Nie masz ukończonej szkoły, uczelni i w ogóle, ale to żaden problem. Jesteś świetna w pisaniu, dlatego zostaniesz naszą asystentką, z tą różnicą, że będziesz pracować tak, jak dotychczas.

-Witam drogie panie.- usłyszałam zachrypnięty głos. Odwróciłam się w stronę mężczyzny, który z uznaniem wpatrywał się w swoją żonę.

-Oh, Tom. Patrz, kto tu jest!- rzuciła wesoło. Mężczyzna przywitał się ze mną. Był tego samego wzrostu co Taylor tyle, że ona miała szpilki. Blond włosy mężczyzny były ciasno skręcone, a on sam miał na sobie czarny garnitur i przyjemny wyraz twarzy.

-Przeczytałaś umowę?- zapytał, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy.- Przeczytaj ją uważnie, głownie chodzi w niej o zawartą współpracę- posłał mi uśmiech.- Podpisz, jak się zdecydujesz i przyjedź do firmy. Samochód masz własny?- zapytał mężczyzna. Skinęłam głową.- A to szkoda, bo mamy jeszcze trzy wolne służbowe BMW, ale to nic i tak będziesz mogła używać tych aut, gdy będziesz ich potrzebować.

-Wpadaj do firmy raz na miesiąc. Wypłatę dostaniesz na konto każdego piątku o godzinie dwunastej.- powiedziała Tay, spoglądając na mnie.- Walker my idziemy po ciacho na parter.

-Uważajcie na siebie. Miło było mi Cię poznać, Dree.

-Nawzajem.

Razem z sekretarką usiadłyśmy w kawiarni. Zamówiłam sobie kawę oraz szarlotkę z gałką lodów waniliowych, a kobieta gorącą czekoladę i gofra.

-Wybierasz się na studia?- Taylor zaczęła rozmowę.

-Najpierw muszę ukończyć szkołę.- powiedziałam szczerze.- Ale tak, chciałabym studiować administrację i zarządzanie.

-Oo..- uśmiechnęła się szeroko.- Wtedy będziesz mogła znaleźć pracę jako sekretarka, tak jak ja. Tylko, że w tej pracy nie potrzebne jest tylko wykształcenie, ale i doświadczenie. W gruncie rzeczy, to zdobywasz je teraz, pracując u nas.

-Czy ja wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ale widząc Ciebie, chyba zaryzykuję.- posłałam jej uśmiech. Dostałyśmy nasze zamówienia.- Za niedługo będę musiała się zbierać, bo szkoła.

-Tak, tak wiem.- wyciągnęła telefon i zadzwoniła do kogoś.- Max, mógłbyś mi przynieść rzeczy, które są na biurku dyrektora? Dzięki.- rozłączyła się.- Okej, zaraz przyjdą Twoje nabytki.

-Mam laptopa. Starego, ale mam.- przygryzłam wargę.

-Dree, przestań gadać. Każdy pracownik, który pracuje w domu musi mieć odpowiedni sprzęt.- posłała mi uśmiech.- I nawet myśleliśmy z Kolin'em, żeby Ci biuro zafundować w firmie, ale mieszkasz daleko.

-Oh.- dopiłam swoją kawę.- Ja pójdę zapłacić.

-Po co?- zapytała, unosząc jedną brew.- Pracownicy nie płacą tutaj za jedzenie. Jest na koszt firmy.

-To mogę jeszcze jedno ciacho zapakować?- zapytałam żartem. Ta skinęła głową i zawołała kelnerkę.

-Lisa kochanie, poproszę dwa kawałki szarlotki i kawę na wynos. Pośpiesz się mała, bo Dree musi szybciutko jechać do domu, żeby się pilnie uczyć.- puściła jej oczko. Kelnerka pomachała mi i szybko wzięła się za pakowanie wszystkiego w papierową torebkę.

-Dla wszystkich jesteś taka miła?- zapytałam, a ta ochoczo potwierdziła głową.

-Uwielbiam wszystkich pracowników.- odpowiedziała i rozejrzała się dookoła.- Tak wyglądała moja wymarzona praca. Miła atmosfera, zero stresu oraz dużo pozytywnej energii.

-Podziwiam Cię.- powiedziałam szczerze.

Gdy byłyśmy przed wejściem do firmy podszedł do nas wysoki mężczyzna, który trzymał całą górę rzeczy.

-No kochanie, ja już lecę. Jedź ostrożnie i pozdrów tych słodziaków. Max, pójdziesz razem z Dree do jej auta, dobrze?

-Tak jest, szefowo.- zaśmiał się brunet. Nie mógł mieć więcej lat niż Alex.- Cześć.

-Hej.- przywitałam się.

-No to które cacko jest Twoje?- zapytał. Wskazałam na audi zaparkowane pod drzewem.- Caaacko- zagwizdał i ruszył w jego kierunku, nie przejmując się brakiem kurtki. Poszłam za nim i otworzyłam mu bagażnik.

-Taylor Cię lubi, skoro jest taka Tobą zafascynowana. Cała firma o Tobie słyszała.- mężczyzna uśmiechnął się do mnie.

-To chyba dobrze, prawda?- zapytałam, a ten pokiwał głową na tak.

-Miłej jazdy i trzymaj się.- Max pomachał mi i odszedł do firmy.

***

Brałam akurat rzeczy z szafki, kiedy poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się, by sprawdzić kto to, a jak się okazało, był to Chris.

-Chris!- przywitałam go.

-Cześć młoda!- przytulił mnie i obrócił nas tak, że on stał plecami do szafek, a ja nie wiedziałam o co mu chodziło.- Ratuj-powiedział.

-Co jest?- zapytałam, marszcząc brwi. Wyglądał na zdesperowanego.

-Za Tobą jest ona. Jesteś moją przyjaciółką?- zapytał, co chwilę patrząc za mnie.- Pocałuj mnie.

-Co?- zanim mogłam dostać jakiekolwiek tłumaczenie, usta chłopaka spoczęły na moich. Ruszał nimi delikatnie. Objęłam jego policzki, a ten położył mi ręce na biodrach.

Całował zupełnie inaczej niż Dylan. Od Dylana pocałunki były gorące, ostre, zaborcze i inne.. Chris też dobrze całował, ale to był zwykły pocałunek, nic więcej.

-Dobra, a teraz mów mi, o co chodzi.- powiedziałam stanowczo, otwierając okno w męskiej łazience.

-Pieprzyłem się z tą laską wczoraj, a dzisiaj chciała się wprosić na moje kolana. Łazi za mną i nie daje mi żyć.-chłopak odpalił papierosa, zaciągając się nim.

-Fajnie, ale dlaczego ja?- zapytałam, przewracając oczami.

-No bo nie szlajasz się za mną i jesteś moją przyjaciółką, a przyjaciele sobie pomagają?

-Nie w taki sposób.- fuknęłam, zakładając ręce na piersi.

-W każdy sposób, mała.- puścił chmurę dymu wprost na moją twarz.

-Chcesz się ze mną pieprzyć?- zapytałam bez namysłu.

-Co?- chłopak zakrztusił się. Fajka wypadła mu z ręki, a jego oczy zaczęły łzawić jakby miał jakąś alergię.

-Kiedyś czytałam, że jak chłopak chuchnie dziewczynie w twarz dymem, to znaczy że chce.

-Nie wiem, co siedzi w tej Twojej durnej główce, lecz to nie prawda.- wyprostował się.- Owszem, jesteś seksi, ale znam już kogoś, kto chyba chciałby Cię pieprzyć i nie jestem to ja.

Dylan Pov:

Gdy dotarły do mnie plotki o rzekomym pieprzeniu się Dree i Chris'a miałem ochotę coś rozpierdolić, a dom rodzinny niestety nie był czymś, co chciałem zniszczyć, ale nie miałem innego pomysłu na wyciszenie się.

Gosposia wpuściła mnie do środka, szeroko się uśmiechając i zapewniając, że zrobi mi moje ulubione gofry z bitą śmietaną i sosem czekoladowym. W salonie przywitała mnie mama, która zaczęła o wszystko wypytywać, więc powiedziałem jej, że Dree ma teraz ważnego dla niej gościa i dlatego nie chciałem wrócić do domu.

Może zachowywałem się jak ciota, ale miałem do tego powody. Co by było, jakbym teraz wszedł do domu, który w połowie był mój i przeszkodził swojemu najlepszemu przyjacielowi w pieprzeniu mojej przyjaciółki, która swoją drogą mi się kurewsko podoba?

W sumie to nigdy nie wysyłałem nikomu sygnałów, że dziewczyna mnie kręci i chętnie zabrałbym ją w swoje obroty, ale powinni się domyślić. W szkole unikałem jej jak ognia, lecz nie mogłem tego robić wiecznie. Dzieliłem z nią mieszkanie, więc to chyba było logiczne, że będziemy musieli ze sobą rozmawiać. I jeszcze obiecałem sobie niemo, że jej nie zostawię.

Byłem głupi pytając się jakiegoś pierwszaka o co chodzi z tym McAllister'em. Powiedział  mi, że teraz zalicza w męskim kiblu i tam lepiej nie wchodzić, bo to gorąca sztuka. Moja szczęka leżała na ziemi, kiedy okazało się, że z łazienki wyszła moja współlokatorka.

Cały czas myślałem o niej, leżąc na swoim łóżku, które nie było już takie wygodne, jak kiedyś. Łóżko Dree było lepsze, wygodniejsze i pachniało nią. Przeglądałem jej stare zdjęcia, które skopiowałem sobie z jej pendrive'a. W przeciągu trzech lat prawie nic się nie zmieniła. No może teraz jej twarz była bardziej dojrzała.

Kolejny folder zawierał zdjęcia Niny. Miała może na nich miesiąc, półtora. Dree trzymała ją  w ramionach. Wyobraziłem sobie jak brunetka słodko wygląda z tą małą księżniczką. Zdjęcia z Disneyland'u z 2014 roku, Francja. Była tam prawdopodobnie z Cornel'em i miała słodką opaskę z uszkami Myszki Minnie na głowie.

Nie wiem, ile tak siedziałem przeglądając te wszystkie zdjęcia, słuchając  hip-hop'owej muzyki, ale zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro