#24 -Nie zapędzaj się Black.
Minęły dwa tygodnie, odkąd ta dwójka ze mną mieszkała. Podczas, gdy Black planował swoją imprezę urodzinową, ja uczyłam się, pracowałam i zajmowałam Niną. Ale nie mogłam powiedzieć, że chłopak mi nie pomagał, bo codziennie wstawał wcześniej, niż kiedyś oraz pomagał mi przygotować Ninę i odwoził nas na czas.
W szkole oprócz przyjaciół Dylan'a nikt nie wie, gdzie on aktualnie jest zameldowany, co mi odpowiadało. Nie miałam ochoty ani nerwów na to, żeby użerać się z tymi wszystkimi sępami, które tylko czekały na jakiś news.
-Myślisz, że Klub 44 będzie dobry, czy A-Z będzie lepszy?- zapytał mnie, cały czas grzebiąc w laptopie. Przewróciłam oczami i wróciłam wzrokiem na swojego laptopa, na którym pracowałam.- Dree, nie ignoruj mnie. To moje dwudzieste urodziny.
-Jak chcesz, mnie i tak tam nie będzie, więc czemu mnie się pytasz?
-Jak to Ciebie nie będzie?- zmarszczył brwi i wyprostował nogi odziane w ciepłe skarpetki, wsuwając mi je pod tyłek.- Musisz być.
-Mam dziecko, mam zobowiązania- ułożyłam usta w dzióbek.
-Załatwię to.- odblokował swój telefon i zaczął do kogoś pisać, więc na chwilę spokojnie mogłam się zając poprawą umowy.- Moja mama się zgodziła nią zająć. A teraz pomożesz wybrać mi alkohol.
-Został jeszcze równy tydzień, Dylan. Błagam Cię, zluzuj. Rezerwacje robi się przynajmniej trzy miesiące przed imprezą.
-Dobra, impreza i tak będzie w 44. Muszę jechać do A-Z wycofać rezerwację, pojedziesz ze mną?
-Zaraz co, zarezerwowałeś dwa kluby?
-Tak, żeby mieć czas na zastanowienie się, który wybrać.
-Boże, z kim ja mieszkam.- westchnęłam rozbawiona. Przeczytałam wszystko jeszcze raz i wysłałam mail'a do sekretarki szefa.- Jak będziemy wracać, pojedziemy po Ninę do dziadka. Mam nadzieję, że mała nie wykończyła Harley.
Harley jest czterdziestoletnią opiekunką, której nadzoruje w domu Cornel'a podczas gdy ja byłam w szkole lub pracowałam. Oczywiście mogłam zaprosić ją do swojego domu, ale opiekunka nie miałaby nadzoru, a nie ufałam obcym ludziom. Tak przynajmniej wiedziałam, że w domu dziadka nic małej nie groziło, bo tam była Abby, która wszystko kontrolowała.
-Wczoraj wieczorem Nina mnie uśpiła na kanapie w salonie i połamała wszystkie moje papierosy.
-Dobrze Ci tak, dba o Twoje zdrowie- uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Ten zrobił grymas, a po chwili się uśmiechnął.
-Darcy nigdy tak nie zrobiła. Zawsze była pilnowana przez mamę albo przez opiekunkę.
-Tylko, że w tym czasie ty miałeś ją usypiać, a nie ona Ciebie.- wytknęłam mu.
-Przepraszam, ale przy niej nie da się nie zasnąć. Tym bardziej, jak zacznie bawić się Twoimi włosami i chichotać tak słodko, jak na niemowlaka przystało.
-Najpierw pojedźmy do tego klubu, a potem po Ninę. Nie chcę, żeby była w takich miejscach.- skrzywiłam się.
-A-Z jest w piwnicy tamtego budynku- pokazał na oddalony o jakieś dziesięć minut budynek.- Będziemy musieli przejść się pieszo, bo nie da się tam dojechać.
-W porządku- rzuciłam, zacieśniając bardziej szalik wokół szyi, żeby nie zmarznąć.
Szliśmy ramię w ramię nie odzywając się do siebie. Każdy z nas był zagubiony w swoich myślach. Zachwiałam się na lodzie, ale złapałam równowagę. Dylan zaczął się śmiać, a po chwili sam leżał na ziemi, poślizgując się.
Przygryzłam wnętrze policzka, żeby się nie roześmiać. Wokół nas było kilka osób, ten widząc moją rozbawioną minę zmrużył oczy i chwycił za łydki. Znowu się zachwiałam i poleciałam na niego.
-Ale z Ciebie niezdara, dziewczynko- chłopak zachichotał. Walnęłam go w ramię, żeby mnie puścił, ale to na nic.
-To ty jesteś idiotą, bez mózgu. Puść mnie, leżymy na środku chodnika, ludzie patrzą się na nas, jak na kompletnych psycholi.
-Nie obchodzi mnie opinia innych. A tak naprawdę to chodźmy już, bo nie chcę, żebyś była chora przed moimi urodzinami.
-No tak, w końcu ktoś musi Ci robić śniadanka- westchnęłam i wstałam z niego. Ten też wstał, otrzepał się i poszliśmy dalej.
Dylan odwołał rezerwację, niestety nie dostał z powrotem zaliczki, którą wpłacił kilka miesięcy temu. On nawet się tym nie przejął, że jego sto funtów poszło się pieprzyć.
-Cześć dziadku- przywitałam mężczyznę w drzwiach, przytulając go do siebie. Następnie przywitał się z Dylan'em, podając sobie ręce.
-Jesteście głodni moi kochani? Abby dzisiaj zrobiła pyszny obiad.- pochwalił Cornel. Abby pomachała mi z kuchni, gdzie coś robiła.
-Obiad już jedliśmy, ale nie pogardzimy kolacją. Jestem głodna- powiedziałam szczerze. Było już po dziewiętnastej, a cały dzień był ciężki. A co do obiadu w domu, to mieliśmy super ekstra pyszne puree z paczki do zalania wodą. Po dwie na głowę.
-Dylan, zagłodzisz mi wnuczkę- zaśmiał się dziadek. Zauważyłam, że jego humor nie był taki jak kiedyś. Starzec słabnie z dnia na dzień, a mimo wszystko próbował tego nie pokazywać, ale te piękne, niebieskie zmęczone oczy zdradzały wszystko.
-Dziadku dobrze się czujesz?- zapytałam zmartwiona.
-Tak, wszystko jest w porządku, kochanie. Gdyby coś się złego działo, od razu kazałbym zadzwonić do Ciebie.
-Trzymam Cię za słowo. Pamiętaj że Cię kocham.
-Ja Ciebie też, dziecinko. Smacznego.
***
Z daleka widziałam, że ktoś siedział na schodach na naszym podwórku. Zmarszczyłam brwi i gdy tylko Dylan podjechał bliżej, przyjrzałam się tej osobie. Po posturze na pewno była to dziewczyna, więc zmarszczyłam brwi. Niby kto to mógł być?
-Ja pierdole.- usłyszałam głos Black'a.- Na chuj ona tu przylazła?
-Kto to?
-Lucille, chodzi z Tobą do klasy. Kurwy poznam z daleka.- wybełkotał.- W dodatku ostatnio ona Ciebie zaczepiła, co jak opowiadałaś, że przedstawiła się jako Lafirynda. Swoją drogą do niej pasuje.
-A to ta.- przygryzłam wargę.- Mam ją spławić?
-Mogłabyś?- uniósł kącik ust. Pokiwałam głową.- Nie mieszaj się w to gówno, to raczej sprawa między mną a tą szmatą, nie chcę, żebyś miała przez nią problemy w szkole.
-Czego ona od Ciebie chce?- zapytałam. Dalej siedzieliśmy na podjeździe, a ta chyba czekała, aż ktoś wyjdzie z auta.
-Pewnie chce się pieprzyć, od jakichś dwóch miesięcy ją zlewam.
-Zrobimy tak, ja wezmę Ninę szybko do domu, a ty ją spławisz, okej?- zapytałam. Ten skinął głową i odwrócił się do tyłu, podając dłoń dziewczynce.
-Zaczynamy.- wyciągnął Ninę z fotelika i podał mi ją na przednie siedzenie. Ja wzięłam ją na ręce, wyszłam z samochodu i ruszyłam od razu w stronę drzwi, gdzie siedziała ta cała Lucille.
-Ej, co ty tutaj robisz?! To mieszkanie mojego chłopaka! Jakim prawem tutaj jesteś? Kim ty jesteś?- zaczęła się wydzierać i przybliżać do mnie.
Przewróciłam oczami i szybko otworzyłam dom, by po chwili zamknąć jej go przed nosem za nim mogła podnieść na mnie rękę.
-Posiedzisz tu chwile, mała- rozebrałam dziewczynkę, wkładając ją do huśtawki.Włączyłam jej bujak i puściłam telewizor na bajkowym programie.
-Jeszcze raz przyjdziesz pod ten dom i zaczniesz się wydzierać wariatko przy dziecku, to zadzwonię na policję i dostaniesz zakaz zbliżania się.- warknął na nią szatyn. Zdziwiona jego słowami stanęłam jak wryta, a ta posłała mi kpiący uśmieszek.
-Nie dość, że pyskata, to jeszcze dzieciata, pięknie! Dylan, myślałam, że masz lepszy gust do dziewczyn, serio.- obczaiła mnie od góry do dołu wzrokiem.- Ale i tak jeszcze przyjdziesz do mnie na czworakach.
-Weź już stąd wypierdalaj, bo aż mi uszy więdną jak Cię słyszę, pusta dziwko. Nie wiem, znajdź sobie jakiegoś innego frajera, z którego będziesz mogła wysysać kasę. Teraz ja muszę się kimś zająć, więc nie przeszkadzaj mi, bo jak ta osoba wyjdzie z siebie to możesz ostro zaryć mordą o lód.
-Pożałujecie tego!- wykrzyczała i wyszła z naszego podwórka, trzaskając bramą.- Wszyscy tego pożałujecie! Bachora też pożałujecie! Wszystkiego się dowiem!
Zacisnęłam pięści, szykując się do biegu. Miałam ochotę ją zlać na kwaśne jabłko, jakim prawem obraziła moją córkę?!
-Dree, chodź, nie warto.- Dylan przyciągnął mnie do siebie, żebym nie mogła biec za nią.- Lafiryndy nic nie nauczy.
-Tym razem jej pozwolę zwiać, ale jeśli kiedykolwiek obrazi moją rodzinę, złamię jej kark- syknęłam wściekła. Wyrwałam się mu i poszłam się rozebrać.- No mała, idziemy się myć.
Wzięłam małą na górę, od razu puściłam strumień wody, a za ten czas poszłam po piżamę dla siebie i małej.
-Dylan, przynieś trzy ręczniki z pralni!- krzyknęłam z góry. Dylan z Chris'em wymyślili tą nazwę, kiedy oboje postanowili zamontować w magazynku pralkę.
W łazience zaczęłam się rozbierać, a następnie Ninę. Do wody wlałam niebieskiego płynu dla dzieci, a bąbelki jacuzzi zrobiły pianę. Usiadłam w niej, kładąc sobie dziewczynkę na kolanach, ta zaczęła się bawić kolorowym puchem.
-Gdzie mam je dać?- zapytał Black, wchodząc do łazienki. Woda i piana zakrywała mnie po same ramiona, więc nie miałam się czego wstydzić.
-Tutaj powieś.- pokazałam mu na wieszaki obok wanny. Zrobił to i kucnął przy wannie.
-Myjesz jej włoski?
-Tak, ale jeszcze nie teraz. Mamy do Ciebie jeszcze jedną prośbę.- przygryzłam wargę, robiąc słodką minkę.- W pokoju Niny na lewej półce niedaleko przewijaka jest plastikowe pudełko z zabawkami do kąpieli.
-No to ty idź, ja chętnie popatrzę.- widząc moją minę, skrzywił się.- Popilnuję Niny.- nie przestawałam się na niego natarczywie patrzeć.- Tak, tak, już idę.
-Wiesz jak jest.- puściłam mu oczko. Ten jęknął niezadowolony i poszedł po pudełko.- Tak powinno się traktować facetów, nie mała?- odwróciłam ją do siebie twarzą. Miała pianę na policzku i wywijała rączkami, żeby rozprysnąć wodę.
***
-Dree, mogę z Tobą pogadać?- zapytał szatyn, wchodząc do mojego pokoju. Położyłam palec na ustach w celu uciszenia go. Jego wzrok zjechał na Ninę, która spała na moim brzuchu.
-O co chodzi?- zapytałam. Dylan przygryzł wargę i usiadł po drugiej stronie łóżka.
-Chciałem Cię przeprosić za Lucille. Nie wiem, skąd wiedziała, gdzie mieszkam, ale nie interesuje mnie to. Mam tylko nadzieję, że nie będzie nas nachodzić.
-Nic się nie stało, to ona jest popieprzona.- westchnęłam, posyłając mu blady uśmiech.
-Gdybym wiedział, że chciała Cię popchnąć, gdy niosłaś małą.. Nie wypuściłbym Was z samochodu.
-Zanim by mnie dotknęła, połamałaby sobie nogi w tych szczudłach na tym boleśnie śliskim lodzie. Swoją drogą miałeś odśnieżyć ganek, teraz zrobił się lód.- uniosłam kącik ust.- Chodźmy już spać, jutro muszę przed szkołą pojechać do firmy po jakieś tam pierdoły.
-Nie będzie Cię w szkole?- zapytał zdziwiony. Zaprzeczyłam ruchem głowy, uśmiechając się pod nosem.
-Tylko na dwóch godzinach w-f'u, a potem przyjadę.
-Okej, a co z Niną? Mogę ją zawieźć do Cornel'a, prawda?
-Tak, przygotuję Ci wszystko rano. O siódmej już wychodzę, bo sama droga tam zajmie mi czterdzieści minut.
-Czyli idziemy nynać, ok.- zsunął kołdrę z mojego ciała i sam się nią przykrył.
-Ej, to moja kołdra!- pociągnęłam go za włosy.
-Mmm, tak mi rób.- przymknął oczy i się zaśmiał.- A tak na serio, to przysuń się do mnie, bo będzie Wam zimno.
-Ty tu chodź, ja mam sobie dziecko.
-Leń.- burknął, ale przysunął się. Objął moje ramiona, ułożył głowę w zagłębiu mojej szyi, a nogi splótł razem. Wolną rękę położył na pleckach Niny.- Teraz mi wygodnie. Dobranoc.
-Nie zapędzaj się Black.- poczułam, jak chłopak zaciąga się zapachem moich włosów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro