Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#24 -Nie zapędzaj się Black.

Minęły dwa tygodnie, odkąd ta dwójka ze mną mieszkała. Podczas, gdy Black planował swoją imprezę urodzinową, ja uczyłam się, pracowałam i zajmowałam Niną. Ale nie mogłam powiedzieć, że chłopak mi nie pomagał, bo codziennie wstawał wcześniej, niż kiedyś oraz pomagał mi przygotować Ninę i odwoził nas na czas.

W szkole oprócz przyjaciół Dylan'a nikt nie wie, gdzie on aktualnie jest zameldowany, co mi odpowiadało. Nie miałam ochoty ani nerwów na to, żeby użerać się z tymi wszystkimi sępami, które tylko czekały na jakiś news.

-Myślisz, że Klub 44 będzie dobry, czy A-Z będzie lepszy?- zapytał mnie, cały czas grzebiąc w laptopie. Przewróciłam oczami i wróciłam wzrokiem na swojego laptopa, na którym pracowałam.- Dree, nie ignoruj mnie. To moje dwudzieste urodziny.

-Jak chcesz, mnie i tak tam nie będzie, więc czemu mnie się pytasz?

-Jak to Ciebie nie będzie?- zmarszczył brwi i wyprostował nogi odziane w ciepłe skarpetki, wsuwając mi je pod tyłek.- Musisz być.

-Mam dziecko, mam zobowiązania- ułożyłam usta w dzióbek.

-Załatwię to.- odblokował swój telefon i zaczął do kogoś pisać, więc na chwilę spokojnie mogłam się zając poprawą umowy.- Moja mama się zgodziła nią zająć. A teraz pomożesz wybrać mi alkohol.

-Został jeszcze równy tydzień, Dylan. Błagam Cię, zluzuj. Rezerwacje robi się przynajmniej trzy miesiące przed imprezą.

-Dobra, impreza i tak będzie w 44. Muszę jechać do A-Z wycofać rezerwację, pojedziesz ze mną?

-Zaraz co, zarezerwowałeś dwa kluby?

-Tak, żeby mieć czas na zastanowienie się, który wybrać.

-Boże, z kim ja mieszkam.- westchnęłam rozbawiona. Przeczytałam wszystko jeszcze raz i wysłałam mail'a do sekretarki szefa.- Jak będziemy wracać, pojedziemy po Ninę do dziadka. Mam nadzieję, że mała nie wykończyła Harley.

Harley jest czterdziestoletnią opiekunką, której nadzoruje w domu Cornel'a podczas gdy ja byłam w szkole lub pracowałam. Oczywiście mogłam zaprosić ją do swojego domu, ale opiekunka nie miałaby nadzoru, a nie ufałam obcym ludziom. Tak przynajmniej wiedziałam, że w domu dziadka nic małej nie groziło, bo tam była Abby, która wszystko kontrolowała.

-Wczoraj wieczorem Nina mnie uśpiła na kanapie w salonie i połamała wszystkie moje papierosy.

-Dobrze Ci tak, dba o Twoje zdrowie- uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Ten zrobił grymas, a po chwili się uśmiechnął.

-Darcy nigdy tak nie zrobiła. Zawsze była pilnowana przez mamę albo przez opiekunkę.

-Tylko, że w tym czasie ty miałeś ją usypiać, a nie ona Ciebie.- wytknęłam mu.

-Przepraszam, ale przy niej nie da się nie zasnąć. Tym bardziej, jak zacznie bawić się Twoimi włosami i chichotać tak słodko, jak na niemowlaka przystało.

-Najpierw pojedźmy do tego klubu, a potem po Ninę. Nie chcę, żeby była w takich miejscach.- skrzywiłam się.

-A-Z jest w piwnicy tamtego budynku- pokazał na oddalony o jakieś dziesięć  minut budynek.- Będziemy musieli przejść się pieszo, bo nie da się tam dojechać.

-W porządku- rzuciłam, zacieśniając bardziej szalik wokół szyi, żeby nie zmarznąć.

Szliśmy ramię w ramię nie odzywając się do siebie. Każdy z nas był zagubiony w swoich myślach. Zachwiałam się na lodzie, ale złapałam równowagę. Dylan zaczął się śmiać, a po chwili sam leżał na ziemi, poślizgując się.

Przygryzłam wnętrze policzka, żeby się nie roześmiać. Wokół nas było kilka osób, ten widząc moją rozbawioną minę zmrużył oczy i chwycił za łydki. Znowu się zachwiałam i poleciałam na niego.

-Ale z Ciebie niezdara, dziewczynko- chłopak zachichotał. Walnęłam go w ramię, żeby mnie puścił, ale to na nic.

-To ty jesteś idiotą, bez mózgu. Puść mnie, leżymy na środku chodnika, ludzie patrzą się na nas, jak na kompletnych psycholi.

-Nie obchodzi mnie opinia innych. A tak naprawdę to chodźmy już, bo nie chcę, żebyś była chora przed moimi urodzinami.

-No tak, w końcu ktoś musi Ci robić śniadanka- westchnęłam i wstałam z niego. Ten też wstał, otrzepał się i poszliśmy dalej.

Dylan odwołał rezerwację, niestety nie dostał z powrotem zaliczki, którą wpłacił kilka miesięcy temu. On nawet się tym nie przejął, że jego sto funtów poszło się pieprzyć.

-Cześć dziadku- przywitałam mężczyznę w drzwiach, przytulając go do siebie. Następnie przywitał się z Dylan'em, podając sobie ręce.

-Jesteście głodni moi kochani? Abby dzisiaj zrobiła pyszny obiad.- pochwalił Cornel. Abby pomachała mi z kuchni, gdzie coś robiła.

-Obiad już jedliśmy, ale nie pogardzimy kolacją. Jestem głodna- powiedziałam szczerze. Było już po dziewiętnastej, a cały dzień był ciężki. A co do obiadu w domu, to mieliśmy super ekstra pyszne puree z paczki do zalania wodą. Po dwie na głowę.

-Dylan, zagłodzisz mi wnuczkę- zaśmiał się dziadek. Zauważyłam, że jego humor nie był taki jak kiedyś. Starzec słabnie z dnia na dzień, a mimo wszystko próbował tego nie pokazywać, ale te piękne, niebieskie zmęczone oczy zdradzały wszystko.

-Dziadku dobrze się czujesz?- zapytałam zmartwiona.

-Tak, wszystko jest w porządku, kochanie. Gdyby coś się złego działo, od razu kazałbym zadzwonić do Ciebie.

-Trzymam Cię za słowo. Pamiętaj że Cię kocham.

-Ja Ciebie też, dziecinko. Smacznego.

***

Z daleka widziałam, że ktoś siedział na schodach na naszym podwórku. Zmarszczyłam brwi i gdy tylko Dylan podjechał bliżej, przyjrzałam się tej osobie. Po posturze na pewno była to dziewczyna, więc zmarszczyłam brwi. Niby kto to mógł być?

-Ja pierdole.- usłyszałam głos Black'a.- Na chuj ona tu przylazła?

-Kto to?

-Lucille, chodzi z Tobą do klasy. Kurwy poznam z daleka.- wybełkotał.- W dodatku ostatnio ona Ciebie zaczepiła, co jak opowiadałaś, że przedstawiła się jako Lafirynda. Swoją drogą do niej pasuje.

-A to ta.- przygryzłam wargę.- Mam ją spławić?

-Mogłabyś?- uniósł kącik ust. Pokiwałam głową.- Nie mieszaj się w to gówno, to raczej sprawa między mną a tą szmatą, nie chcę, żebyś miała przez nią problemy w szkole.

-Czego ona od Ciebie chce?- zapytałam. Dalej siedzieliśmy na podjeździe, a ta chyba czekała, aż ktoś wyjdzie z auta.

-Pewnie chce się pieprzyć, od jakichś dwóch miesięcy ją zlewam.

-Zrobimy tak, ja wezmę Ninę szybko do domu, a ty ją spławisz, okej?- zapytałam. Ten skinął głową i odwrócił się do tyłu, podając dłoń dziewczynce.

-Zaczynamy.- wyciągnął Ninę z fotelika i podał mi ją na przednie siedzenie. Ja wzięłam ją na ręce, wyszłam z samochodu i ruszyłam od razu w stronę drzwi, gdzie siedziała ta cała Lucille.

-Ej, co ty tutaj robisz?! To mieszkanie mojego chłopaka! Jakim prawem tutaj jesteś? Kim ty jesteś?- zaczęła się wydzierać i przybliżać do mnie.

Przewróciłam oczami i szybko otworzyłam dom, by po chwili zamknąć jej go przed nosem za nim mogła podnieść na mnie rękę.

-Posiedzisz tu chwile, mała- rozebrałam dziewczynkę, wkładając ją do huśtawki.Włączyłam jej bujak i puściłam telewizor na bajkowym programie.

-Jeszcze raz przyjdziesz pod ten dom i zaczniesz się wydzierać wariatko przy dziecku, to zadzwonię na policję i dostaniesz zakaz zbliżania się.- warknął na nią szatyn. Zdziwiona jego słowami stanęłam jak wryta, a ta posłała mi kpiący uśmieszek.

-Nie dość, że pyskata, to jeszcze dzieciata, pięknie! Dylan, myślałam, że masz lepszy gust do dziewczyn, serio.- obczaiła mnie od góry do dołu wzrokiem.- Ale i tak jeszcze przyjdziesz do mnie na czworakach.

-Weź już stąd wypierdalaj, bo aż mi uszy więdną jak Cię słyszę, pusta dziwko. Nie wiem, znajdź sobie jakiegoś innego frajera, z którego będziesz mogła wysysać kasę. Teraz ja muszę się kimś zająć, więc nie przeszkadzaj mi, bo jak ta osoba wyjdzie z siebie to możesz ostro zaryć mordą o lód.

-Pożałujecie tego!- wykrzyczała i wyszła z naszego podwórka, trzaskając bramą.- Wszyscy tego pożałujecie! Bachora też pożałujecie! Wszystkiego się dowiem!

Zacisnęłam pięści, szykując się do biegu. Miałam ochotę ją zlać na kwaśne jabłko, jakim prawem obraziła moją córkę?!

-Dree, chodź, nie warto.- Dylan przyciągnął mnie do siebie, żebym nie mogła biec za nią.- Lafiryndy nic nie nauczy.

-Tym razem jej pozwolę zwiać, ale jeśli kiedykolwiek obrazi moją rodzinę, złamię jej kark- syknęłam wściekła. Wyrwałam się mu i poszłam się rozebrać.- No mała, idziemy się myć.

Wzięłam małą na górę, od razu puściłam strumień wody, a za ten czas poszłam po piżamę dla siebie i małej.

-Dylan, przynieś trzy ręczniki z pralni!- krzyknęłam z góry. Dylan z Chris'em wymyślili tą nazwę, kiedy oboje postanowili zamontować w magazynku pralkę.

W łazience zaczęłam się rozbierać, a następnie Ninę. Do wody wlałam niebieskiego płynu dla dzieci, a bąbelki jacuzzi zrobiły pianę. Usiadłam w niej, kładąc sobie dziewczynkę na kolanach, ta zaczęła się bawić kolorowym puchem.

-Gdzie mam je dać?- zapytał Black, wchodząc do łazienki. Woda i piana zakrywała mnie po same ramiona, więc nie miałam się czego wstydzić.

-Tutaj powieś.- pokazałam mu na wieszaki obok wanny. Zrobił to i kucnął przy wannie.

-Myjesz jej włoski?

-Tak, ale jeszcze nie teraz. Mamy do Ciebie jeszcze jedną prośbę.- przygryzłam wargę, robiąc słodką minkę.- W pokoju Niny na lewej półce niedaleko przewijaka jest plastikowe pudełko z zabawkami do kąpieli.

-No to ty idź, ja chętnie popatrzę.- widząc moją minę, skrzywił się.- Popilnuję Niny.- nie przestawałam się na niego natarczywie patrzeć.- Tak, tak, już idę.

-Wiesz jak jest.- puściłam mu oczko. Ten jęknął niezadowolony i poszedł po pudełko.- Tak powinno się traktować facetów, nie mała?- odwróciłam ją do siebie twarzą. Miała pianę na policzku i wywijała rączkami, żeby rozprysnąć wodę.

***

-Dree, mogę z Tobą pogadać?- zapytał szatyn, wchodząc do mojego pokoju. Położyłam palec na ustach w celu uciszenia go. Jego wzrok zjechał na Ninę, która spała na moim brzuchu.

-O co chodzi?- zapytałam. Dylan przygryzł wargę i usiadł po drugiej stronie łóżka.

-Chciałem Cię przeprosić za Lucille. Nie wiem, skąd wiedziała, gdzie mieszkam, ale nie interesuje mnie to. Mam tylko nadzieję, że nie będzie nas nachodzić.

-Nic się nie stało, to ona jest popieprzona.- westchnęłam, posyłając mu blady uśmiech.

-Gdybym wiedział, że chciała Cię popchnąć, gdy niosłaś małą.. Nie wypuściłbym Was z samochodu.

-Zanim by mnie dotknęła, połamałaby sobie nogi w tych szczudłach na tym boleśnie śliskim lodzie. Swoją drogą miałeś odśnieżyć ganek, teraz zrobił się lód.- uniosłam kącik ust.- Chodźmy już spać, jutro muszę przed szkołą pojechać do firmy po jakieś tam pierdoły.

-Nie będzie Cię w szkole?- zapytał zdziwiony. Zaprzeczyłam ruchem głowy, uśmiechając się pod nosem.

-Tylko na dwóch godzinach w-f'u, a potem przyjadę.

-Okej, a co z Niną? Mogę ją zawieźć do Cornel'a, prawda?

-Tak, przygotuję Ci wszystko rano. O siódmej już wychodzę, bo sama droga tam zajmie mi czterdzieści minut.

-Czyli idziemy nynać, ok.- zsunął kołdrę z mojego ciała i sam się nią przykrył.

-Ej, to moja kołdra!- pociągnęłam go za włosy.

-Mmm, tak mi rób.- przymknął oczy i się zaśmiał.- A tak na serio, to przysuń się do mnie, bo będzie Wam zimno.

-Ty tu chodź, ja mam sobie dziecko.

-Leń.- burknął, ale przysunął się. Objął moje ramiona, ułożył głowę w zagłębiu mojej szyi, a nogi splótł razem. Wolną rękę położył na pleckach Niny.- Teraz mi wygodnie. Dobranoc.

-Nie zapędzaj się Black.- poczułam, jak chłopak zaciąga się zapachem moich włosów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro