#14 -Nie wiedziałem, że kręci Cię porno.
-Jully?- zapytałam o dziwo miło opiekunki. Rozpierała mnie energia.
-Czego chcesz?- zapytała, jakby wyczuła, że coś od niej chcę.
-Co dzisiaj robi Siller?- na moje pytanie uniosła brew. No tak, od kiedy pytałam jej o tego frajera?
-Ma tutaj przyjechać za jakieś piętnaście minut, a co?
-Mógłby mnie podrzucić gdzieś?
-No nie wiem.- wzruszyła ramionami. Przewróciłam oczami, patrząc na nią wyczekująco.- A gdzie chcesz jechać?
-Zamówić meble do domu.- odpowiedziałam bez wahania, skanując jej twarz. Widząc jej zdziwienie uśmiechnęłam się sztucznie. Wiedziałam, że we mnie nie wierzyła, kiedy mówiłam, że sobie poradzę.
W tym momencie do pokoju opiekunek wszedł Siller. Wysoki blondyn, miał umięśnione ciało i myślał, że wszystkie laski na niego lecą. Słyszałam, że przeleciał Eve, ale jakoś nie specjalnie mnie to zdziwiło. Miał dwadzieścia dwa lata i był młodszym bratem Gilbert.
-Ty.- wskazałam na niego palcem, na co z się zdziwił.- Jedziesz ze mną do meblowego. Jasne?
Jego mina była boska, spojrzał na swoją siostrę, a ta tylko uniosła ręce w geście poddania. Uśmiechnęłam się w myślach. Jego mina była komiczna.
-No to ubierz się, Rivera.- westchnął zrezygnowany. Strzeliłam sobie mentalną piątkę i pobiegłam do pokoju, w którym tylko zarzuciłam na siebie czarną parkę.
Wzięłam swoją kartę bankomatową i telefon i gotówkę, którą miałam przy sobie. Zbiegłam na dół i poszłam od razu do jego drogiego samochodu, w którym siedział.
-Stawiasz mi kawę.- mruknął, odpalając samochód. Kawa to nie był zły pomysł.
-W takim razie jedziemy do Starbucks'a.- wzruszyłam ramionami. Co jak co, ale chyba musiałam mu się jakoś odpłacić za to, że ratuje mi dupę.
-Na bogato.- zaśmiał się. Podjechał do przydrożnego Starbucks'a. Zamówiłam dwie kawy i ciastka czekoladowe, a on poszedł zająć nam miejsca.
Gdy zamówienie zostało zrealizowane, przyniosłam je do naszego dwuosobowego stolika i zdjęłam kurtkę, ponieważ w środku było ciepło. Ja byłam zamyślona, a on nie miał jakoś ochoty na rozmowę.
Przyglądałam się przejeżdżającym samochodom, a w oczy wpadł mi czarny, znajomy Ford Mustang. Na początku myślałam, że coś mi się pomyliło, ale gdy ze środka wyszła banda ze szkoły miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Gdy rozwścieczona banda pół-samców weszła do środka, Chris i jeszcze jeden blondyn poszli zamówić, a reszta zajęła stolik niedaleko nas. Spod stołu wzięła pierwszą, lepszą gazetę i udawałam, że ją czytam.
Kopnęłam pod stolikiem Siller'a, który jęknął i spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Kryj mnie.- rzuciłam cicho, a on zmierzył mnie spojrzeniem i uśmiechnął się kpiąco.
-Nie wiedziałem, że kręci Cię porno.- powiedział rozbawiony.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi. Gestem pokazał na gazetę, a ja spojrzałam w dół, a moim oczom ukazał się wielkich rozmiarów członek czarnego mężczyzny. Odruchowo rzuciłam gazetę na stolik, zakrywając sobie oczy. Boże, ale żeby taki do kolan?!
Dopiero po chwili zobaczyłam, że mój kubek się przewrócił, a jego gorąca zawartość wylądowała na moim towarzyszu, który podskoczył do góry i zaczął przeklinać. To zamieszanie zwróciło na siebie uwagę wszystkich ludzi w kawiarni, również ze znajomymi ze szkoły. Mogło być gorzej?
-Ja pierdole.- wymsknęło mi się.- Przepraszam.
-Weź klucze od mojego samochodu, w bagażniku mam torbę, w której są ubrania na zmianę. Przynieś mi ją.- powiedział jako tako spokojnie, idąc w stronę łazienki. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale kiedy nawiązałam kontakt wzrokowy z Dylan'em, wzięłam szybko swoją kurtkę, klucze z Meseratti Siller'a i ruszyłam w stronę wyjścia.
Pilotem otworzyłam samochód i kopałam zderzak, chcąc sobie przypomnieć, gdzie była dźwignia, która sama otwiera bagażnik. Westchnęłam i nagle poczułam za sobą czyjąś obecność. Tym zapachem pachniały tylko dwie osoby, z czego jedna, to moja Nina.
Dylan rozluźnił moją dłoń i wcisnął i otworzył jakiś guzik na pilocie, a bagażnik sam się otworzył. Odwróciłam się w kierunku szatyna, a ten tylko posłał mi uśmieszek, na który leciały laski i pchnął na samochód, wpijając się w moje usta.
Całował agresywnie, wpychając język do środka. Nie oddałam tego, co mu się chyba nie spodobało, bo napierał jeszcze bardziej. Złość zebrała się we mnie i całą swoją siłą go odepchnęłam.
-Pojebało Cię?!- wydarłam się, ocierając rękawem usta z jego śliny. Fuj. Nie wiadomo co ta pijawka nimi robiła. Splunęłam na ziemię, żeby pozbyć się smaku papierosów w ustach.- Obiło Ci? Fajnie tak komuś wpychać komuś jęzor do gardła?
Nie wytrzymałam i uderzyłam go z pięści w policzek. Jego twarz mnie denerwowała. Jego ciało mnie denerwowało. On mnie denerwował. Złapał się w pulsujące miejsce, a ja zdenerwowana zabrałam torbę Siller'a i z hukiem zamknęłam bagażnik.
Wróciłam do środka i od razu dotarło do mnie co się stało. Ten dupek zabrał mój pierwszy pocałunek. Jakoś nigdy sobie tego nie wyobrażałam, nie było to jakieś super ekstra ważne, ale uświadomienie sobie tego, że mnie pocałował było nie do pojęcia.
Weszłam do męskiej łazienki, w której Siller stał przy kranie w samych bokserkach i ochładzał popatrzone miejsca. Miał niewielką, czerwoną plamę na brzuchu. Większa, groźniej wyglądająca była na prawym udzie.
Westchnęłam, rzucając torbę na ziemię i wyszłam z łazienki. Poszłam do naszego stolika, który był już posprzątany.
-Cześć Dree.- Chris posłał mi uśmiech, który zmalał, kiedy posłałam mu piorunujące spojrzenie.- Boże, ona znowu nie w sosie.
-Zamknij się.- rzuciłam, kradnąc mu ciastko. Mm, blok czekoladowy.
-Stary, co Ci się stało w policzek?- zapytał Zack Dylan'a, który wrócił do swojego stolika. Chłopcy patrzyli to na niego, to na mnie.- Dobra, wszystko widzieliśmy. Zajebisty cios, Dree.
-Dziękuję.
Zauważyłam Siller'a, który wyszedł z łazienki. Miał na sobie przyległy dres i koszulkę na ramiączkach, musiałam przyznać, że nie wyglądał w tym tak dobrze, jak Dylan podczas w-f, tylko bardziej jak pedał.
Co kurwa?
-Idziemy?- zapytałam go. Ten skinął głową i rzucił na plecy kurtkę. Ja napiłam się kawy z kubka Chris'a i wyszłam na zewnątrz. Otworzyłam samochód i usiadłam na siedzeniu pasażera.- Możesz mnie zawieźć, z powrotem jakoś wrócę.- powiedziałam, opierając się o szybę.
-Na czternastą umówiłem się z Giną, więc i tak nie miałbym czasu.- powiedział, wjeżdżając na ulicę, która prowadziła do Forest Contract, jednego ze sklepów meblowych w mieście.
Wysiadłam, dając mu banknot dziesięcio funtowy. Dzisiaj miałam zamówić meble łazienkowe, kuchenne i kanapę do salonu. Stawiałam na granatowy i biel z detalami szarości. Gdy to już zrobiłam, wzięłam się za szukanie farb, wałek do malowania ścian, folię ochronną i szpachelki, żeby zdrapać starą farbę.
Kupiłam wybrane rzeczy i zamówiłam taksówkę. Gdy podjechała, taksówkarz załamał ręce i chciał odjechać, ale kiedy powiedziałam mu, że dopłacę, to się zgodził. Załadował wszystko do dużego bagażnika, a potem pomógł mi wszystko wyjąć i odjechał z piskiem opon.
Jakimś cudem zatargałam to na kilka razy do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem, kiedy przypomniało mi się, że mam klucz. Zaczęłam grzebać w kieszeniach i go znalazłam. Z uśmiechem trafiłam w dziurkę i zmarszczyłam brwi. Nie pasował.
Wyjęłam go i obejrzałam dookoła. Po chwili jednak zobaczyłam jeszcze jeden zamek u góry, więc tam spróbowałam i się udało. Wszędzie było ciemno i pusto, tak jakby nikt tu nie mieszkał.
Boże, nikt tu jeszcze nie mieszka, Rivs.- westchnęłam, podkreślając w myślach słówko "jeszcze".
Na poręczy schodów zostawiłam kurtkę i zabrałam się za rozkładanie foli w salonie. Potem do znalezionej miski nalałam wody i zaczęłam zdzierać odchodzącą ścianę. Po godzinie była gotowa dopiero połowa, zmęczona oparłam się o surową ścianę. To było męczące. Znowu zamoczyłam szpachelkę w białej wodzie i zaczęłam drapać.
Gdy skończyłam, poszłam poszukać drabiny, która była na górze w fioletowym pokoju. Westchnęłam zrezygnowana, ona miała jakieś dwa metry, a przy moich stu piędziesięciu siedmiu centymetrach, wyglądało to jak walka ze smokiem. Schody były najgorsze, nogi mi się poplątały, wywaliłam się, a drabina z hukiem toczyła się na dół.
-Kurwa jebana mać!- wrzasnęłam na całe gardło, kładąc się z bezsilności na ziemi. Nie ma szans, żebym to sama zrobiła. Nie ma takiej pieprzonej opcji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro