#10 -To było zajebiste, zbiłaś jego wyuzdane ego.
-Dree do Evans, Nina do mnie. Już.- warknęła Mia, szarpiąc mnie za ramię.
-Jeśli myślisz, że się Ciebie boję, to się grubo mylisz Turner. I nie szarp mnie, bo oddam Ci dziesięć razy mocniej.- syknęłam, wkładając małą do jej łóżeczka, na co ta zrobiła niezadowoloną minę.- A jeśli chodzi o Evans, sama sobie poradzę. Jak spadnie jej włos z głowy, ty będziesz spadać z mostu.
Wyszłam z pokoju dla dzieci, zostawiając ją w osłupieniu. Naprawdę, kiedy ta dziwka coś zrobi Ninie, miałaby przejebane do końca życia. I tak nie mam zamiaru popuścić jej tego, że przez nią mała wylądowała w szpitalu.
-Wreszcie.- mruknęła znudzona życiem Evans, przewracając oczami.
-Dlaczego miałam tu przyjść?- uniosłam brew, na co ta się skrzywiła.
-Chodzi o sytuację Niny. Dlaczego nie zostałam poinformowana przez Ciebie, że zostajesz z nią w szpitalu?
-Ponieważ byłaś wybierać sobie nowe perfumy z Gucci?
-Zachowuj się.- upomniała mnie. O dziwo była spokojna.- Jestem Ci wdzięczna za to, że byłaś tam z nią. Mia naprawdę nie jest odpowiednią partią na opiekunkę dla dzieci, dlatego też zastąpi ją Kendall.
Kendall? Ona była taka sama jak Mia, tylko bardziej lizała Evans dupę.
-Mi to wszystko jedno, ponieważ za dwa miesiące obie będziemy stąd spierdalać jak najdalej.
-Wiesz, że to nie takie proste? Rozprawa sądowa, odpowiednie warunki. Poradzisz sobie?- zignorowała moje przekleństwo. Wow, postęp.
-Oczywiście, że tak.- powiedziałam pewna siebie.
-Zobaczymy, co z tego wyjdzie, Rivera.- dyrektorka uśmiechnęła się kpiąco, wypraszając mnie z gabinetu ręką. Suka.
Zabrałam z szafki swoją piżamę i w łazience wzięłam prysznic. Wysuszyłam suszarką włosy, a następnie przygotowałam się do szkoły i położyłam się spać.
***
Pod szkołą znalazłam się równo z dzwonkiem, a miałam akurat wf. Równie dobrze mogłam zwiać, ale to by były kolejne godziny nieobecności, co mogło mi zaszkodzić, więc jednak przyśpieszyłam.
-Hej, mała! Gdzie tak lecisz?- poczułam dłoń na ramieniu. Przewróciłam oczami, zauważając chłopaka z równoległej klasy.
-Co chcesz, nie widzisz, że się śpieszę?- warknęłam, na co jego kumple zarechotali. Zauważyłam, że nie było tam Dylan'a.
-Nazywam się Zack.- brunet puścił mi oczko.
-Ja jestem Dree, a teraz spadam. Cześć.- wyrwałam się mu i szybkim krokiem poszłam do szatni, w której, było kilka dziewczyn. Kazały mi zamknąć drzwi i poszły, podczas gdy się okazało, że zapomniałam stroju.- Kurwa!
Okej, to nie był koniec świata. Zostawiłam swoje rzeczy i zamykając drzwi, ruszyłam w kierunku hali, na której zaczynała się zbiórka. Usiadłam na trybunach, wcześniej zgłaszając swój brak.
Zauważyłam, jak czwórka chłopaków weszła na halę, ale nie byli przebrani. Rozglądali rozglądał się po ćwiczących, zatrzymując swój wzrok na dziewczynach z mojej klasy, które się wypinały w króciutkich spodenkach. Przewróciłam oczami i wróciłam wzrokiem do mojego telefonu, gdzie przeglądałam pocztę.
-Cześć Dree!- krzyknął Zack, siadając za mną wraz ze swoją paczką. Z nudy weszłam na snapchat'a, na którym ostatnio zebrało mi się dużo snapów.
-Patrz, stary. Teraz będzie to oglądać.- mruknął do niego kolega, myśląc, że tego nie słyszę.
Wcisnęłam pierwszy, lepszy nick i myślałam, że zwrócę wczorajszy obiad. Upuściłam telefon, robiąc zniesmaczoną minę. Jaki idiota mógł wysłać mi nagranie, na którym robi sobie dobrze?
Podniosłam telefon, a wtedy ukazało mi się nagie zdjęcie chłopaka, którego rozpoznałam z twarzy. Odwróciłam się do tyłu z chęcią mordu.
-Zack, nie wiem, po co mi to wysłałeś, ale nie myśl, że to jakoś podwyższy moją opinię o Tobie. No wiesz, lepiej nie wysyłaj takiego czegoś dziewczynom, ponieważ mógłbyś zostać wyśmiany, tak jak ja to zrobię teraz. Chyba, że będą to jakieś pustaki, które odeślą Ci to samo.- powiedziałam, rechocząc jak stara żaba.
-Ale Cię zbeształa, stary! Już ją lubię.- wyszczerzył się blondyn, którego imienia nie znałam.
-To wszystko?- zapytałam retorycznie. Rozbawiona odwróciłam się od nich i tym razem nie przeglądałam reszty snapów, ponieważ nad zwyczajniej bałam się ich zawartości.
Od: Dree Rivera.
Do: Alexander Plation.
Temat: Dom na sprzedaż.
Treść: Witam serdecznie, panie Plation. Chciałabym spotkać się z Panem w sprawie domu przy ulicy Riven Garde 660a, jeśli nie byłby to dla Pana problem. Jestem zainteresowania kupnem tego domu, bo jak najbardziej odpowiada mi liczba pomieszczeń oraz położenie.
Z poważaniem, Dree Rivera.
Od: Alexander Plation.
Do: Dree Rivera.
Temat: Dom na sprzedaż.
Treść: Witam. Ten dom miał już kilku chętnych, którzy jednak po dokładnym obejrzeniu stwierdzili, że nie sprosta on ich wymaganiom. Dom nadaje się do remontu, lecz nie jest on w stanie surowy. Jeśli Pani jest bardzo chętna na przegląd, serdecznie zapraszam. Adres Pani zna :)
Alexander Plation.
Od: Dree Rivera.
Do: Alexander Plation.
Temat: Dom na sprzedaż i spotkanie.
Treść: Wolałabym najpierw uzgodnić datę i godzinę telefonicznie.
Od: Alexander Plation.
Do: Dree Rivera.
Temat: Dom na sprzedaż i randka?
Treść: W takim bądź razie mój służbowy numer telefonu wyślę później. A co ma pani na myśli, pisząc spotkanie? Jestem otwarty na nowe znajomości.
-Z kim romansujesz?- usłyszałam z tyłu. Blondyn, wyśmiewający się z chłopaka, który wysłał mi snapy, przyglądał mi się z zaciekawieniem.
-A co Cię to interesuje?- zapytałam niemiło, wygaszając ekran telefonu.
-Jestem Chris.- przedstawił się. Przeskoczył pomiędzy barierkami i usiadł obok mnie.- Wiem, że ty jesteś Dree.
-Ta? Imponujące.- rzuciłam na odczepnego.
-Dobra, jak chcesz. Nie będę Ci zawracał dupy, skoro nie chcesz ze mną rozmawiać. Ale przepraszam Cię za tą noc, jaraliśmy zioło i nam odjebało.
-Dobra, nic się nie stało, Chris.- powiedziałam, wzruszając ramionami.- Ale ja was nie przeproszę. Zasłużyliście na pokrwawione oczka.
-Co czytasz?- zapytał, wskazując na książkę, na której trzymałam telefon.
-Mam dzisiaj egzamin wewnętrzny na prawo jazdy.- powiedziałam, krzywiąc się.
-Pamiętaj, że jak jedziesz samochodem i czujesz się słabo, musisz się zatrzymać. Nie możesz wyprzedzać w korku, no bo jak? No i 30:2, to też zapamiętaj. Ja dopiero za 3 razem zdałem pisemny.
-Aż taki trudny?- zapytałam, czując panikę.
-Nie no, co ty. Ja jeździłem bez prawka na swoich zasadach i dlatego wszystko miałem źle. Ale i tak nie mam tylu mandatów, ile miał Dylan podczas jednego wypadu.
-Ehh..- Dylan.
-Ciekawe, gdzie ten kutas w ogóle jest. Muszę się mu pochwalić, jak wyśmiałaś Zack'a. To było zajebiste, zbiłaś jego wyuzdane ego.- zaśmiał się. Odruchowo sprawdziłam godzinę.- Kto to?
-Co?
-Na wygaszaczu.
-A..a nikt..- ja pierdole.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro