Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

"Nigdy nie walcz o przyjaźń,

O prawdziwą wcale nie trzeba,

A o fałszywą nie warto."

           Zaciskała mocno zęby rozzłoszczona, ale i zawiedziona, ta impreza była niewypałem. Jak tylko do mieszkania weszła Rebekah z Niklausem, a z kuchni wyszedł Kol, Tyler zaczął na wszystkich i wszystko warczeć, a następnie szybko wyszedł, głośno trzasnął przy tym drzwiami. W jego ślady poszła Elena, Alaric, Meredith oraz Salvatorowie, a Bonnie wykrzyczała jej w twarz, że jest zdrajczynią i dziwką, by zaraz potem wybiec z mieszkania. Została jedynie jej matka, Mikaelsonowie, Nelly, Matt i Jeremy, który na imprezie zjawił się jako pierwszy twierdząc, że musi jej coś powiedzieć.

-Caroline- zaczął cicho Klaus, a reszta obawiając się jej wybuchu wycofała się cicho, woleli obserwować z bezpiecznego miejsca. Podniosła wzrok tym samym przerywając podziwianie chabrowych balerinek i przechyliła lekko głowę.- Nie powinienem przychodzić, Rebekah powiedziała, że...

-Nic nie mów- przerwała mu szybko i przytuliła się do niego.- Cieszę się, że przyszedłeś- dodała ciszej. Jej łagodny, lecz przepełniony goryczą głos brzmiał dla niego niczym śpiew słowika, delikatny i kojący, a słowa były balsamem na jego poranione serce. Zamrugała szybko powstrzymując napływające do oczu łzy, gdy objęły ją mocne ramiona i oplotła rękoma kark mężczyzny.- Dziękuję, że jesteście- dodała głośniej, aby i oni mogli usłyszeć, wiedziała, że się ukrywają podsłuchując.

-Caroline, naprawdę musimy porozmawiać.- Po chwili milczenia stwierdził młody Gilbert, na powrót wszedł do salonu i usiadł na kanapie.- Lepiej będzie jak na razie wyjdziecie- dodał, z determinacją patrzył na hybrydę. Blondyn wypuścił ją z objęć, pocałowawszy w czoło mruknął coś o tym, że jest przy samochodzie i wyszedł.-Usiądź.- Zaskoczona posłusznie wykonała polecenie siadając przy nim na sofie i pozwoliła, by ujął jej dłonie. Twarz chłopaka była poważna, gdy patrzył na nią uśmiechając się smutno.- Tyler sypia z Bonnie- zaczął, jednak przerwała mu ruchem dłoni.-Hm?- spojrzał na nią zaskoczony.

-Nie chce wiedzieć nic więcej, Jer- mruknęła w ramach wyjaśnienia. Zdjęła z palca, prawej dłoni, srebrny pierścionek z wygrawerowanym "♥ Caroline" i podała chłopakowi.- Nie kocham go, zrozumiałam to już dawno, a przynajmniej tak czułam jednak nie miałam pewności. Teraz jestem pewna, oddaj mu ode mnie pierścionek, dobrze?- Uśmiechnęła się do niego słabo i wstała.

-Kochasz innego, prawda?

-Może- odpowiedziała cicho, gdy wstał uścisnęła go lekko.- Dziękuję, że mi powiedziałeś.

-Do usług, Caroline- zaczął, by zaraz przerwać i spojrzeć na nią uważnie.- Klaus, czyż nie?

-Jeremy...- mruknęła cicho, nie potwierdziła, ale i nie zaprzeczyła.- Zaraz wszyscy przyjdą, zawołam ich dobrze?- spytała, nie czekała na odpowiedź wyszła na zewnątrz wołając ich cicho. Szeroko otworzyła oczy od razu po wyjściu na zewnątrz wyczuwając krew i rozejrzała się wokół bystrym wzrokiem.- Matt- wyszeptała zaniepokojona i zjawiła się przy przyjacielu szybko wnosząc go do domu. Ramię chłopaka było poszarpane, tors podrapany, a z koszuli zostały jedynie strzępy.-Matt, co się stało?- Potrząsnęła nim za zdrowe ramie, a gdy się przebudził podsunęła mu do ust swój zakrwawiony nadgarstek, Gilbert poszedł do łazienki ręcznik i ścierkę. Chłopak napił się szybko, a rana z wolna zaczęła znikać.

-Esther zaatakowała znienacka, zaczęła od Klausa i zajęła się nim osobiście, Kol' a i Bekkę powalili jej towarzysze- wychrypiał przełykając krew i otarł usta dłonią.

-Elijah?- spytała cichym, łamiącym się głosem.

-Zniknął- mruknął w zamyśleniu i spojrzał na nią.

- Chce ich zabić podczas pełni- dodał i zdrową ręką przygarnął do siebie dziewczynę.- Wszyscy żyją, Caroline, coś wymyślimy- wyszeptał jej pocieszająco do ucha.

-Kiedy pełnia?- Wtuliła się w niego z zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy.

-Mamy tydzień i trzy dni- odpowiedział od razu i wziął od Jeremy' ego wilgotny ręcznik ścierając z ramienia krew.- Dzięki, stary.

_____

Cóż... nowy rozdział no i... zbliżamy się do końca ;)

Pozdrawiam, Dango.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro