Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

- Tak. - Odpowiedział Edd - Przynajmniej tak mi się wydaje.

Trzy dni później chłopacy przyszli na wypis kolegi ze szpitala. Nikt nie miał numeru do jego rodziców ani wiedzy o ich lokalizacji, ale brakowało miejsc na przyjęcie, więc doktor postanowił zrobić wyjątek.
- Mam nadzieję, że już nigdy nie zrobisz takiej okropnej głupoty. Jesteś jeszcze za młody na takie rzeczy. - Rzucił na odchodne lekarz.

- No to nieźle się bawisz. - Zażartował Matt ale widząc jak Tord spuszcza głowę postanowił natychmiast to naprostować. - Żartuje przecież, wiemy co się stało.

W tym momencie w chłopaku pojawiła się iskierka nadziei, podniósł momentalnie głowę i już miał pytać siebie [w myślach] "czy wszyscy wiedzą, że jestem niewinny?", ale zanim to zrobił usłyszał odpowiedź:
- Ale nikt inny w to nie wierzy.
Znowu posmutniał. Kolejne miasto, kolejni ludzie, i znowu zrujnowana opinia publiczna. Zaczął się zastanawiać, czy faktycznie, jak to mówili ludzie, "jest jakiś pojebany".

- Jakoś uda nam mu się wcisnąć prawdę, nie martw się. - Westchnął Edd. - Właśnie, Tom. W końcu on jest twoim ojczymem, nie możesz mu powiedzieć..
- Nie. - Przerwał mu brunet. - Jeśli zaczne z nim o tym rozmawiać prywatnie, uzna, że próbuję go wziąć na litość.

- W sumie. To co teraz? - Spytał niepewnie Edd.
- Hmm... Nauczmy go mówić. Jeśli miał jakichś świadków namówi ich do zeznawania.
- To dobry pomysł, tylko to nie jest takie proste.
- Mamy czas i chęci. W końcu go zawiesili.

Szli dalej rozmawiając o sposobie na przekazanie prawdy aż odprowadzili obiekt ich westchnień do domu.

====
Obiekt westchnień w kontekście wzdychania a nie jakichś głębszych uczuć.
W ogóle przepraszam za brak rozdziałów i za to, że ten jest taki krótki ale jakoś nie miałam motywacji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro