Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

Kolejny dzień. Dzisiaj nikt z nowych przyjaciół Torda nie stawił się w szkole. Może to choroba, może lenistwo, może wizyta u lekarza, to nie ma znaczenia skoro ich nie ma.

Chłopak udał się pod salę z zamiarem powtórzenia materiału do sprawdzianu. Siedząc na podłodze ujrzał nad sobą cztery sylwetki. Trzech chłopaków i dziewczynę.
- Jesteś tu nowy, tak? - Zapytał jeden z nich.
Norweg pokiwał głową i słuchał dalej.
- Pomożemy ci się zaklimatyzować. -Powiedział kolejny wyciągając rękę. - Jestem Max, ten po lewej to Felix a po prawej Jack.
Tord złapał go za rękę, wstał i poprawił plecak.
- Znowu o mnie zapomniałeś. - Westchnęła dziewczyna. - Jestem Zoe. Miło mi cię poznać.
- Właściwie to pewnie nie widziałeś jeszcze całej szkoły, co? - Powiedział Felix i nie czekając na 'odpowiedź' pociągnął go za rękaw do składziku woźnego. Jack, Max i Zoe weszli za nimi i przekręcili zamek w drzwiach.

Moment później Jack wyjął z plecaka butelkę wódki. Nastolatek patrzył z przerażeniem na butelkę, zaczęły mu się przypominać wszystkie sytuacje z dzieciństwa gdy ojciec wracał pijany do domu.
- Pij. - Powiedział chłodnym tonem Max.

Tord cofnął się uderzając głową w jedną z półek.
- Rób co ci każe bo nie skończy się to dla ciebie najlepiej. - Zagroziła Zoe wysuwając nóż ze scyzoryka.
- I po co się z nim bawimy? Nie lepiej po prostu go przytrzymać i wlać mu to do buzi? - Zapytał zirytowany Felix.
- W sumie...
Chłopacy przytrzymali norwega i umożliwili Zoe upicie go.
- Ile wlać? - Zapytała.
- Na pewno nie całą, coś musi jeszcze starczyć dla nas. Połowe.
- Okej. - Po tych słowach wlała połowę zawartości.
- Co teraz? - Spytał Max.
- Spierdalamy.
- Nie. Skoro mają go za to wyrzucić ze szkoły to czemu by nie dodać jeszcze jednego powodu ku temu... - Po tych słowach Zoe zbliżyła się do chłopaka który już nie stawiał oporu. Przysunęła twarz do jego szyi i zrobiła kilka malinek. 
- Serio? - Spytał lekko zazdrosny Jack.
- Już zapomnieliście o tej aferze? Dyr powiedział, że jak jeszcze raz zobaczy kogoś z malinkami to go zawiesi. - Stwierdziła dumna z siebie Zoe.
- A może powiesi? - Zażartował Felix. - Mniejsza, chodźmy już.

Czwórka nastolatków wyszła z pokoju wcześniej wkładając do plecaka Torda kilka pustych butelek po trunkach i innych rzeczy.

Chłopak siedział tam około 30 minut, do czasu kiedy woźny nie wszedł do środka i go nie wygonił. Norweg wyszedł z pomieszczenia kiwając się na boki. Akurat zaczęła się przerwa i wszyscy wyszli z klasy. Gdzieś tam w  podświatomości Tord wiedział, że jest najebany, więc wyszedł przed szkołę nie chcąc się nikomu pokazać.
  Sięgając do kieszeni znalazł tam paczkę fajek i zapalniczkę. Bez namysłu wyjął papierosa i zapalił. Potem kolejnego. I następnego. Kończąc czwartego spostrzegł, że ktoś udaje się w stronę szkoły. Postanowił ukryć się za filarem. Grubości rury od znaku drogowego. Oczywiście osoby idące w jego stronę zauważyły, że ktoś nieudolnie próbuje się przed nimi ukryć. Tymi osobami był Tom i jego ojczym - Dyrektor szkoły. Chłopak orientując się, kto tam stoi podbiegł by się przywitać z nowym przyjacielem. Widząc jednak, w jakim stanie się on znajduje cofnął się.

- Tord? Co ty do cholery robisz?! - Spytał lekko zdziwiony. Odpowiedzi oczywiście nie otrzymał. Po chwili doszedł do niego mężczyzna.
- Co to ma znaczyć?! Jak śmiesz tak bezczelnie palić przed szkołą?! - Dyrektor zmierzył go wzrokiem. - Co oznaczają te malinki na szyi?! W dodatku śmierdzi od ciebie alkoholem! Idziesz ze mną.

  Po tych słowach mężczyzna złapał chłopaka za rękaw ciągnąc go w stronę wejścia. Ten jednak zemdlał, więc zadzwoniono na pogotowie.

***
- Tak jak myślałem, zatrucie alkoholowe. - Stwierdził lekarz.
- Rany, rany same kłopoty z tobą. - Westchnął dyrektor. - A nie wyglądał na takiego.
- Nie wyglądał, bo taki nie jest. - Powiedział Tom. - Przecież on nawet nie umie mówić, jakim cudem kupiłby alkohol i papierosy?
- Mógł do kogoś napisać, na przykład do dziewczyny. Muszą być ze sobą naprawdę blisko skoro zostawia na nim takie ślady.
- Nadal w to nie wierzę.
- To czy w to wierzysz nie ma znaczenia. Jedno jest pewne - on już nigdy nie przekroczy murów mojej szkoły.
Po tych słowach Tom wyszedł z sali i zadzwonił do Edda informując go o zaistniałej sytuacji. On z nich wszystkich znał go najdłużej, najlepiej mógłby stwierdzić, czy byłby do tego zdolny. Mimo choroby postanowił następnego dnia iść wraz z Mattem do szkoły i poszukać dowodów na jego niewinność.

***
- Dobra, to od czego zaczynamy? - Zapytał Edd kichając po chwili.
- Dobrze by było sprawdzić kamery.- Powiedział Matt.
- Nie dadzą nam dostępu.
- Nie potrzebujemy go.
- Co zamierzasz zrobić?
- Odwrócę ich uwagę a w międzyczasie ty..
- Matt to brzmi jak scena z jakiegoś dennego filmu akcji.
- To teraz ty coś wymyśl.
- Może pójdziemy tam, kiedy one wyjdą do toalety?
- To mało spektakularne, ale mogę się zgodzić.
Nastolatkowie poczekali aż sprzątaczki wyjdą do toalety i wtedy weszli do pomieszczenia.
- Puść nagranie z wczoraj.
- Okej.
~~
- Czyli to jednak wina tej czwórki. Jaki mieli w tym cel? - Rozmyślał Edd.
- Nie wiem, ale musimy to jak najszybciej pokazać jako dowód. - Skomentował Matt. - Masz pendrive przy sobie?
- Nie.
- ...Nagrajmy to telefonem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro