3.
Kolejny dzień. Dzisiaj nikt z nowych przyjaciół Torda nie stawił się w szkole. Może to choroba, może lenistwo, może wizyta u lekarza, to nie ma znaczenia skoro ich nie ma.
Chłopak udał się pod salę z zamiarem powtórzenia materiału do sprawdzianu. Siedząc na podłodze ujrzał nad sobą cztery sylwetki. Trzech chłopaków i dziewczynę.
- Jesteś tu nowy, tak? - Zapytał jeden z nich.
Norweg pokiwał głową i słuchał dalej.
- Pomożemy ci się zaklimatyzować. -Powiedział kolejny wyciągając rękę. - Jestem Max, ten po lewej to Felix a po prawej Jack.
Tord złapał go za rękę, wstał i poprawił plecak.
- Znowu o mnie zapomniałeś. - Westchnęła dziewczyna. - Jestem Zoe. Miło mi cię poznać.
- Właściwie to pewnie nie widziałeś jeszcze całej szkoły, co? - Powiedział Felix i nie czekając na 'odpowiedź' pociągnął go za rękaw do składziku woźnego. Jack, Max i Zoe weszli za nimi i przekręcili zamek w drzwiach.
Moment później Jack wyjął z plecaka butelkę wódki. Nastolatek patrzył z przerażeniem na butelkę, zaczęły mu się przypominać wszystkie sytuacje z dzieciństwa gdy ojciec wracał pijany do domu.
- Pij. - Powiedział chłodnym tonem Max.
Tord cofnął się uderzając głową w jedną z półek.
- Rób co ci każe bo nie skończy się to dla ciebie najlepiej. - Zagroziła Zoe wysuwając nóż ze scyzoryka.
- I po co się z nim bawimy? Nie lepiej po prostu go przytrzymać i wlać mu to do buzi? - Zapytał zirytowany Felix.
- W sumie...
Chłopacy przytrzymali norwega i umożliwili Zoe upicie go.
- Ile wlać? - Zapytała.
- Na pewno nie całą, coś musi jeszcze starczyć dla nas. Połowe.
- Okej. - Po tych słowach wlała połowę zawartości.
- Co teraz? - Spytał Max.
- Spierdalamy.
- Nie. Skoro mają go za to wyrzucić ze szkoły to czemu by nie dodać jeszcze jednego powodu ku temu... - Po tych słowach Zoe zbliżyła się do chłopaka który już nie stawiał oporu. Przysunęła twarz do jego szyi i zrobiła kilka malinek.
- Serio? - Spytał lekko zazdrosny Jack.
- Już zapomnieliście o tej aferze? Dyr powiedział, że jak jeszcze raz zobaczy kogoś z malinkami to go zawiesi. - Stwierdziła dumna z siebie Zoe.
- A może powiesi? - Zażartował Felix. - Mniejsza, chodźmy już.
Czwórka nastolatków wyszła z pokoju wcześniej wkładając do plecaka Torda kilka pustych butelek po trunkach i innych rzeczy.
Chłopak siedział tam około 30 minut, do czasu kiedy woźny nie wszedł do środka i go nie wygonił. Norweg wyszedł z pomieszczenia kiwając się na boki. Akurat zaczęła się przerwa i wszyscy wyszli z klasy. Gdzieś tam w podświatomości Tord wiedział, że jest najebany, więc wyszedł przed szkołę nie chcąc się nikomu pokazać.
Sięgając do kieszeni znalazł tam paczkę fajek i zapalniczkę. Bez namysłu wyjął papierosa i zapalił. Potem kolejnego. I następnego. Kończąc czwartego spostrzegł, że ktoś udaje się w stronę szkoły. Postanowił ukryć się za filarem. Grubości rury od znaku drogowego. Oczywiście osoby idące w jego stronę zauważyły, że ktoś nieudolnie próbuje się przed nimi ukryć. Tymi osobami był Tom i jego ojczym - Dyrektor szkoły. Chłopak orientując się, kto tam stoi podbiegł by się przywitać z nowym przyjacielem. Widząc jednak, w jakim stanie się on znajduje cofnął się.
- Tord? Co ty do cholery robisz?! - Spytał lekko zdziwiony. Odpowiedzi oczywiście nie otrzymał. Po chwili doszedł do niego mężczyzna.
- Co to ma znaczyć?! Jak śmiesz tak bezczelnie palić przed szkołą?! - Dyrektor zmierzył go wzrokiem. - Co oznaczają te malinki na szyi?! W dodatku śmierdzi od ciebie alkoholem! Idziesz ze mną.
Po tych słowach mężczyzna złapał chłopaka za rękaw ciągnąc go w stronę wejścia. Ten jednak zemdlał, więc zadzwoniono na pogotowie.
***
- Tak jak myślałem, zatrucie alkoholowe. - Stwierdził lekarz.
- Rany, rany same kłopoty z tobą. - Westchnął dyrektor. - A nie wyglądał na takiego.
- Nie wyglądał, bo taki nie jest. - Powiedział Tom. - Przecież on nawet nie umie mówić, jakim cudem kupiłby alkohol i papierosy?
- Mógł do kogoś napisać, na przykład do dziewczyny. Muszą być ze sobą naprawdę blisko skoro zostawia na nim takie ślady.
- Nadal w to nie wierzę.
- To czy w to wierzysz nie ma znaczenia. Jedno jest pewne - on już nigdy nie przekroczy murów mojej szkoły.
Po tych słowach Tom wyszedł z sali i zadzwonił do Edda informując go o zaistniałej sytuacji. On z nich wszystkich znał go najdłużej, najlepiej mógłby stwierdzić, czy byłby do tego zdolny. Mimo choroby postanowił następnego dnia iść wraz z Mattem do szkoły i poszukać dowodów na jego niewinność.
***
- Dobra, to od czego zaczynamy? - Zapytał Edd kichając po chwili.
- Dobrze by było sprawdzić kamery.- Powiedział Matt.
- Nie dadzą nam dostępu.
- Nie potrzebujemy go.
- Co zamierzasz zrobić?
- Odwrócę ich uwagę a w międzyczasie ty..
- Matt to brzmi jak scena z jakiegoś dennego filmu akcji.
- To teraz ty coś wymyśl.
- Może pójdziemy tam, kiedy one wyjdą do toalety?
- To mało spektakularne, ale mogę się zgodzić.
Nastolatkowie poczekali aż sprzątaczki wyjdą do toalety i wtedy weszli do pomieszczenia.
- Puść nagranie z wczoraj.
- Okej.
~~
- Czyli to jednak wina tej czwórki. Jaki mieli w tym cel? - Rozmyślał Edd.
- Nie wiem, ale musimy to jak najszybciej pokazać jako dowód. - Skomentował Matt. - Masz pendrive przy sobie?
- Nie.
- ...Nagrajmy to telefonem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro