"Skok"
– Co się stało, synku?
– Wujek już popłynął na sam środek jeziora i nawet na mnie nie zaczekał. – Chłopiec wydaje się zasmucony.
Patrzę za spojrzeniem syna, zatrzymując wzrok na sylwetce mojego brata.
– No to wskakuj, na co czekasz. Na pewno go dogonisz.
– Ale tato, strasznie tu głęboko! – Wychyla się za pomost, ostrożnie przypatrując się tafli. – Boję się, że nie dam rady.
Milczę chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. W przypływie impulsu kucam obok syna i spoglądam na niego poważnie. Mały patrzy na mnie zaciekawiony. Wzdycham i szepczę:
– Jeżeli nie skoczysz, to nigdy nie popłyniesz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro