#6 -Zapamiętaj, nigdy nie zaczepiać lasek z budy.
Dylan PoV:
Zaparkowałem przed szpitalem i westchnąłem zrezygnowany. Jak nie jego prosić o kasę, to kogo? Nienawidziłem miejsca, w którym pracował mój ojciec. Był on lekarzem, a szpitale to zło. Wysiadłem z auta, nie zwracając uwagi na nikogo wjechałem windą na odpowiednie piętro.
-Dobry wieczór, jest ojciec?- zapytałem recepcjonistki, która na mój widok wypięła biust. Takie typowe, ale nieskuteczne.
-Teraz znajduje się w sali sto osiemnaście.- powiedziała z grymasem, a ja ruszyłem w wyznaczonym kierunku. Znałem to miejsce na pamięć.
Bez pukania wszedłem do pokoju, w którym mój ojciec badał jakieś dziecko. Wyglądało na pięć miesięcy góra. Gdzie jest matka? Z tego, co wiem, dziecko do ośmiu roku życia musi mieć opiekę.
-Cześć Dylan.- powiedział ojciec, nie przerywając badań.
Jak na zawołanie do środka wpadła zmachana dziewczyna. Miała na sobie czerwono-czarną koszulę w kratę, jasne rurki i niskie, szare converse. Jej czarne, proste włosy sięgały jej do łopatek. W ręce trzymała kurtkę i reklamówkę. Miałem wrażenie, że widziałem ją już gdzieś
-Już jestem, doktorze Black.- powiedziała, a jej dźwięczny głos utkwił w mojej głowie. Nie zauważyła mnie.
-To dobrze. Dylan za chwilę przyniesie dla Niny mleko.- powiedział ojciec, a ja zmarszczyłem brwi.
-A nie macie od tego jakichś pielęgniarek?- zapytałem zirytowany, za co skarcił mnie wzrokiem, a dziewczyna podniosła na mnie swoje zielone spojrzenie.
Teraz już wiedziałem, skąd ją kojarzyłem. To na nią chłopacy wyklinali ostatnio podczas w-f'u. Podobno swędała się po nocy w centrum i oni ją zaczepili, za co podobno porządnie oberwali po oczach. Mimo wszystko wyglądała na zbyt niewinną.
Nie mogła chodzić po nocach, bo dziewczyna z tak anielską urodą powinna już dawno spać po bajeczce, którą odpowiedziała jej mamusia. Ona zabrała malutką blondynkę na ręce, a ta schowała się w jej włosach.
Pod czujnym okiem ojca poszedłem zrobić te durne mleko. Robiłem je z miliard razy, ponieważ miałem dwuletnią siostrę i czteroletniego kuzyna, a na dodatek Brian czasem kazał mi pomagać w szpitalu.
Gdy wróciłem do sali, mojego ojca już nie było, a dziewczyna kołysała dziewczynkę do niemej melodii. Nie zauważyła mnie. Była wpatrzona w dziecko, jakby było jej całym światem i nic innego się nie liczyło.
A ja nigdy nie lubiłem być ignorowany, nawet jeśli chodzi o dziecko. Odchrząknąłem, a ta podniosła na mnie swój wzrok i przewróciła oczami. Ciekawe, kim dla niej było to małe coś.
-Twoje mleko - powiedziałem obojętnie, podając jej butelkę. Najpierw upewniła się, czy aby na pewno jest odpowiednio schłodzone, a następnie zaczęła ją karmić. Robiła to w taki sposób, że chyba nawet podniecał mnie ten wygląd.- Masz uroczą córkę.
Powiedziałem to tylko dlatego, żeby sprawdzić jej reakcję. I no dobra, to dziecko było urocze. Ta zamiast zaprzeczać tylko się uśmiechnęła, przyciągając do siebie blondynkę.
-Dzięki, ale nie musisz udawać miłego.- odpowiedziała, nawet na mnie nie patrząc. Oh, czyli to jej córka. Ciekawe ile ona ma lat. Nie wyglądała na więcej niż 16.
Westchnąłem i skierowałem się do gabinetu ojca.
-Wiem po co tu przyszedłeś.- powiedział od razu, przewracając oczami. Z portfela wyciągnął 200 funtów i mi je podał.
-Czemu tak mało?- skrzywiłem się, na co obdarzył mnie mrożącym spojrzeniem.
-Szanuj to, że jeszcze Cię utrzymujemy z matką. Ona i tak chciała Cię wywalić z domu, więc ciesz się, że wybiłem jej ten pomysł z głowy.- powiedział ostro.- Zajmij się lepiej szkołą, bo znowu będziesz siedział. Masz 20 lat do cholery!
-Jeszcze 19.- broniłem się.
-W lutym 20.- pokazał mi język.- Dobra, znikaj już, bo muszę obliczyć koszty pobytu tej małej, bo nie jest ubezpieczona.- powiedział, na co zmarszczyłem brwi. Mamusię nie stać nawet na ubezpieczenie? Pff, śmieszne.
-Jadę do Jamie'go i Zack'a.- powiedziałem, a on machnął na mnie ręką. Wyszedłem z budynku i wyjąłem papierosa, kierując się do swojego Ford'a Mustang'a, który swoją drogą kupiłem w salonie w te wakacje.
Po skończonej fajce pojechałem od razu do mieszkania kumpla.
-Siema stary, co tak późno?- zapytał Chris, na co wzruszyłem ramionami. Gdybym im powiedział, że przygotowywałem żarcie dla jakiegoś bachora, wyśmiali by mnie.
-Tak wyszło.- mruknąłem, siadając na dużej, rozkładanej kanapie.- Zack, masz pustą chate?
-No raczej, nie inaczej.- zarechotał, rozwalając się obok mnie.
-Zabiję tą małą sukę.- warknął Connor, przymrużając oczy.- Przez tą szmatę oczy mi łzawią i nie umiem mrugać, patrz.- poskarżył się. On jednak był taki z charakteru i wszystko wyolbrzymiał. Ale i tak nie mogłem uwierzyć, że ta laska mogła im to zrobić.
-Stary, należało nam się. Nie powinniśmy jej zaczepiać. Zapamiętaj, nigdy nie zaczepiać lasek z budy.- powiedział głośno Jamie, który też już od dwóch dni leczył przekrwione oczy.
-Dree Rivera.- powiedział Zack, na co wszyscy zmarszczyli brwi.- Znalazłem ją na Facebook'u. W tle ma zdjęcie z jakimś dzieciakiem i zauważyłem, że obok niej fejm się kręci.
-Pokaż.- wyrwałem jego iphone'a i przyjrzałem się profilowi dziewczyny. Faktycznie w tle miała zdjęcie z Nico czy Niną, nie pamiętam. Ale profilowe zdjęcie miała śliczne, pomimo, że było widać jej twarz tylko z profilu, jak siedzi w siadzie skrzyżnym w jakimś parku.- Zaprosiłeś ją do znajomych?
-No..- wyszczerzył się.- A nawet mam jej snapa.- poruszał znacząco brwiami. Taa, ciekawe czy jej chłopak byłby z tego zadowolony. Bo skoro ma dziecko, to chyba ma też chłopaka, prawda?
★★★
Jamie Berry
Christian McAllister
Zack Beckham
Mark Connor.
Tak nazywają się przyjaciele Dylan'a. Piszę, żeby się nie pogubić :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro