#39 -Obiecałaś mi lody.
Zostałam brutalnie obudzona przez mokrość na moim policzku i duże łapska, które ugniatały mój brzuch i pierś. Spojrzałam kątem oka na to coś, co na mnie leżalo i poderwałam się do góry, czując przy tym, jak rozwala mi łeb.
-Pies.- mruknęłam cicho, starając się zachować spokój przy ogromnym owczarku, który śledził wzrokiem każdy mój ruch.
Ostrożnie wstałam z łóżka, cały czas przyglądając się czarnookiemu. Głowa bolała mnie tak bardzo, że miałam ochotę ją sobie odstrzelić, ale nie miałam czym. Kości skrzeczały przy każdym najmniejszym ruchu i czułam się jak wrak człowieka.
Zmuliło mnie, więc z prędkością zdyszanego osła popędziłam do łazienki, gdzie zwróciłam cały wczorajszy alkohol. Widocznie się nie przyjął. Umyłam zęby i spojrzałam w lustro, sprawdzając swój stan, który i tak okazał się tragiczny. Pies zaczął szczekać, ale na szczęście nikt się nie pofatygował, żeby do mnie przyjść i zobaczyć, czy przypadkiem nie zostałam pożarta przez to wielkie, puszyste coś.
-Cicho!- powiedziałam głośniej do owczarka, bo powoli zaczynał mnie denerwować, a w tym momencie nerwy miałam bardzo słabe. Pękała mi głowa, a pies na moje szczęście ucichł, więc odetchnęłam z ulgą, ale zaczął przymilać się do moich nóg. Westchnęłam, uciekając od niego. Zrobiło mi się słabo, więc przytrzymałam się futryny.
Gdy poczułam się trochę lepiej, postanowiłam zejść na dół. Schody były dla mnie prawdziwym wyzwaniem, więc zastanawiałam się, czy nie lepiej się z nich sturlać, ale nie. Zeszłam po nich jak połamana kaczka. W gruncie rzeczy, byłam połamana. Wszystko mnie tak bardzo bolało, głowa najbardziej. A na dodatek ta okropna susza w buzi. Czy to był kac? Coś mi w głowie świta, że chyba w nocy też wymiotowałam na ogródek tego pana, który wylał ma mnie wiadro wody. Chyba wody, oby nie czegoś innego.
-Jak się czujesz po prawdziwym melanżu, złotko?- zapytała babka Holly, paląc papierosa. Od jego smrodu się skrzywiłam, ale tylko uniosłam ręce w geście poddania i otworzyłam okno, żeby się wywietrzyło.- Wyglądasz jak trup, słonko. Może jesteś chora?
-To coś gorszego, niż choroba.
-Co w takim razie? Ciąża?- popatrzyłam na nią krzywo.
-Kac.- powiedziałam pewnie. No bo byłam pewna, że to kac. Nie było innej opcji. Nie robiliśmy tego więcej, niż ten pierwszy raz w dzień kobiet, a badania wykazały , że na 100% w ciąży nie jestem.
-Elektrolity i piguły są szafce na samym dole. Niebieskie pudełko 2KC.- z jęknięciem się schyliłam, a wtedy poczułam klepnięcie w tyłek. Spojrzałam z wyrzutem na babcię.- No co? Też miałam kiedyś taką fajną dupcię.- wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic.- Robisz przysiady? Widać.
-Pewnie! Szczególnie wtedy, gdy mam cały dom na głowie, pranie w proszku, praca na mail'u, zabawianie Niny, goszczenie tubylców i cholera wie co jeszcze.- sarknęłam, by chwilę po tym wypić szklankę z elektrolitami.
Wczoraj zabalowaliśmy równo. Przez mgłę pamiętam tylko, jak Owen zaciągnął mnie i Alex'a do auta, w którym już Steve zgonował. Babka Holly najbardziej się upiła, więc nie możliwe było to, jak teraz wygląda na taką promieniującą .
-Jak to możliwe, że nie masz kaca?- zapytałam, patrząc wyczekująco na babkę Holly.
-Lata praktyki, słonko. Pierwszego papierosa zajarałam, gdy miałam 10 lat, pierwszego kielona zaliczyłam, mając 12, blanta 13, straciłam dziewictwo w wieku 16 lat i nadal nie pamiętam z kim.
-Jarasz jak jakaś stara lokomotywa.- rzuciłam kompletnie nie do tematu, ale naprawdę nie chciałam, żeby teraz mi opowiadała swoje łóżkowe przygody. Kobieta tylko parsknęła śmiechem.- Gdzie Nina?- zapytałam, tym razem zażywając tabletki przeciwbólowe. Miałam nadzieję, że mi po nich przejdzie.
-W ogrodzie, a co, już chcesz opuszczać starą babkę? Pimpek chodź do mnie.- powiedziała kobieta, zwracając się do psa, który przekroczył kuchnię pewnym krokiem.- Ty mnie nigdy nie opuścisz, prawda. Jesteś grzeczny, inteligentny, silny i przyjacielski. Kocham Cię.
-Serio nazwałaś dorosłego owczarka Pimpek?- zaśmiałam się, a po chwili się skrzywiłam, przypominając sobie o swoim obecnym stanie.
-Ocipiałaś? Tak naprawdę ma na imię Demon. Czaisz? Demon. A to jest mój aniołek. Twój ojciec nie potrafi dobierać imion, mała. Wcale się nie dziwię, że masz na imię Dree. On jak był mały, darł mordę na cały ryj, a jaki ojciec, taka córka, nie?
-Babka, daj jej spokój.- do kuchni wszedł rozbawiony Alex, który zapewne słyszał naszą rozmowę. Mężczyzna objął mnie ramieniem i nachylił się nad moim uchem.- Jak tam główka?
-Zaraz spadnie.- mruknęłam, próbując ocieplić swoje ciało dłońmi. Było mi naprawdę chłodno.
***
Z wielkim żalem opuściliśmy Leeds. Tam było tak fajnie, że chciałabym tam zostać jeszcze na kilka dni, ale niestety nie mogliśmy tam zostać z powodu pracy Dominic'a. W szkole mieliśmy wolne do środy, ale tęskniłam za Dylan'em, z którym rozmawiałam wczoraj przez telefon może z dwa razy i to na pięć minut.
W połowie drogi do domu dostawałam powiadomienia z facebook'a, które były oznaczeniami w zdjęciach, robionych wczoraj po śniadaniu. Uśmiechnęłam się pod nosem. Steve tylko biegał z aparatem i robił wszystkim zdjęcia. Mi i Ninie najczęściej, tłumacząc się tym, że naszych zdjęć nie ma w rodzinnym albumie.
Tata odwiózł nas pod sam dom i pomógł mi wnieść rzeczy do środka. Wchodząc do salonu o mało nie zrzuciłam jedzenia, które zapakowała mi babcia Naomi i miałam zamiar postawić je na stole. Na kanapie leżała skulona Eva, która podniosła się, gdy usłyszała kroki.
-Hej, co tutaj robisz?- zapytałam, mrużąc oczy. Dylan akurat niósł herbatę i postawił ją na stoliku przy dziewczynie.- Dylan?
-W końcu jesteście.- chłopak podszedł do mnie i mnie mocno przytulił. Miał dziwny głos.- A gdzie moja mała kruszynka?- zawstydzona dziewczynka skryła się na moimi nogami, a on kucnął przy niej.
-Dylan wstań. Powiedz mi, co się tutaj dzieje.- chłopak wstał i spojrzał w moje oczy. Po raz pierwszy w jego brązowych tęczówkach zobaczyłam obawę. Tylko przed czym?
-Eva Ci wszystko powie. Bądź miła, proszę.- powiedział chłopak, musnął swoimi ustami moje usta, zabrał Ninę i Dominic'a do kuchni.
-Pomóc Ci?- zapytałam dziewczyny. Dopiero wtedy zauważyłam jej mokre od łez policzki.- Chodź.
Powolnym krokiem skierowałyśmy się do mojej sypialni, w której dziewczyna położyła się na łóżku i pozwoliła sobie uwolnić kolejną falę łez.
-Oon to zrobił, jja nie chciałam.- wydukała dziewczyna. Z szafki nocnej wyjęłam pudełko chusteczek i podałam jej je.
-Kto zrobił co? Eva, proszę.- chwyciłam jej drobną dłoń, a ona ją mocno ścisnęła.
-Siller. Mówiłam mu, że już nie chcę, żeby przestał.- miała bardzo drżący głos. Bałam się tego, co powie.- On i tak to zrobił.
-Czy on Cię..
-Jestem tylko puszczalską dziwką, wiesz? Tak się teraz czuję. Brudna, niekochana, porzucona, wykorzystana. Wcześniej seks był czymś, czym zdobyłam sobie niby szacunek u Siller'a. Tak naprawdę tylko się szmaciłam. Nie chcę już tak żyć. Otaczać się wśród fałszywych ludzi, chcę chodzić własnymi ścieżkami, tak jak ty. Właśnie dlatego Cię podziwiam.
-Kiedy to było?- zapytałam dziewczyny. Nawet nie zauważyłam tego, jak mój głos się załamał.
-Miesiąc temu.
-Czemu mówisz to dopiero teraz?- zadałam kolejne pytanie, marszcząc brwi.
-Bo teraz jest tylko gorzej. Mam 16 lat i dziecko w drodze. Pięknie, prawda? Zero środków do życia, wykształcenia, brak skończonej szkoły, prawdziwego domu i dziecko?
-Będziesz miała dziecko?- zapowietrzyłam się, dlatego zaczęłam szybciej oddychać. To był dla mnie naprawdę wielki szok.
-Tak. A wiesz, co jest najgorsze? Boję się, że jak na nie spojrzę, będzie mi ono przypominać o tym, co się stało w domu dziecka. W tym zasranym pokoju, w którym akurat nikogo nie było. Na tym łóżku, na którym spałam przez tyle lat. Od tamtego czasu przeniosłam się na Twoje stare łóżko. Jest mi teraz tak cholernie źle..
-Ale przecież wczoraj wysłałaś mi sms'a, nie wyglądał na smutnego, więc..
-Wtedy nie wiedziałam, że we mnie rodzi się nowe życie. Dowiedziałam się równo dwie godziny temu, gdy dziwnie się zachowywałam, dlatego zrobiłam test ciążowy.- z kieszeni wyciągnęła biały plastik.- Patrz.
-Chodź tu do mnie i już nie płacz.- faktycznie były dwie kreski, dlatego przytuliłam ją mocno.- Jestem z Tobą, poradzimy sobie. Mam ojca prawnika, w miarę dobrą sytuację finansową, wymyślimy coś, żeby było wszystko dobrze, okej?
-Dziękuje, że chociaż ty ze mną jesteś. Karina mnie wyśmiała i powiedziała, że pewnie sama chciałam, a o ciąży jej nawet nie mówiłam, bo się bałam.
-Niewdzięczna suka, co poradzisz.- poklepałam ją po ramieniu.- Na razie zostajesz tutaj. Znając życie w piekle i tak nie będą Cię szukać.
-Już mnie nie obchodzi to piekło, chcę po prostu spokoju. Dla siebie i dla dziecka.
-I zamknąć w więzieniu skurwiela, zapomniałaś dodać.
-Dokładnie.
Godzinę siedziałam z dziewczyną, lecz ona już dawno zasnęła. Nie mogłam jej zostawić samej. Bałam się o nią, mimo, że kiedyś sama miałam ochotę wrzucić ją pod szyny pędzącego pociągu lub zrzucić z najwyższego piętra wieżowca.
Zeszłam na dół, gdzie w salonie siedział Dylan i patrzył na jakiś mecz. Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach, wtulając się w ciepłe ciało szatyna.
-Nina śpi, a Dominic pojechał. Jak czuje się ta blondynka?
-Jest gorzej, niż myślałam.
-Wracałem od rodziców, a ona siedziała skulona tutaj na schodach. Płakała, nie wiedziałem co robić, ale kazałem jej wejść i rozgościć się w salonie. To ta Eva z domu dziecka, prawda?
-Tak, to ta sama.- westchnęłam, bawiąc się palcami szatyna.
-Co jej jest?
-Eva jest w ciąży.- odchrząknęłam, bo miałam zachrypnięty głos.- Siller to skurwiel i zrobił coś wbrew jej woli. Wykorzystał ją, a ona ma tylko 16 lat.
-Chyba ma zamiar urodzić, prawda?- zapytał chłopak, obejmując moje ciało. Jego mięśnie się spięły.
-Tak, chce urodzić. Musimy porozmawiać z tatą na ten temat. Idziemy spać? Miałam dzisiaj cholernego kaca.
-Obiecałaś mi lody.- poruszał zabawnie brwiami.- Przepraszam, nie powinienem żartować w tej chwili.
-Kiedyś indziej, Dyl. Chodź.- zaciągnęłam go do pokoju, gdzie położyliśmy się na malutkim, dawno nie używanym łóżku Dylan'a, dzięki któremu mogliśmy być bliżej siebie. Po słodkim dobranoc zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro