Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#35 -Boże, co ja z Tobą mam.

Dylan POV;

-Ta..ta.- usłyszałem nagle dziecięcy głosik i zastygłem w bez ruchu. Przez pierwsze kilka sekund nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, a po chwili wszystko wybuchnęło sprawiając, że w moim sercu rozwinęło się uczucie, którego nie byłem w stanie racjonalnie wytłumaczyć.

Jak przez mgłę zauważyłem Dree ze łzami w oczach i chłopaków, którzy ze zdziwienia otwierali buzie. I ten dziecięcy śmiech, który zawładnął moim sercem i cały czas szumiał mi w głowie. Przytuliłem mocno dziewczynkę do siebie, szeroko się uśmiechając.

-Powiedz jeszcze raz.- szepnąłem, a blondynka chyba się zawstydziła, bo schowała twarz w mojej koszulce, zaciskając na niej piąstki. Nawet nie wiedziałem, kiedy kilka łez spłynęło po moim policzku. Była moją małą dziewczynką i przez te prawie 4 miesiące przyzwyczaiłem się do niej.

To była jedna z najbardziej rozczulających chwil w moim życiu. Czułem się nieco.. inaczej, ale w dobrym znaczeniu. Czułem się pełny, syty. Jak kiedyś obiecałem sobie chronić Dree i Ninę, tak teraz chciałem być przy nich, bo nie wyobrażałem sobie dnia bez docinek czarnej i gaworzenia młodej.

Dziewczyna podeszła i kucnęła przy nas, biorąc dłoń małej w swoją. Bez zastanowienia przeciągnąłem ją z klęczków na kanapę i objąłem jednym ramieniem, pozwalając, by mogła wtulić się w moje ciało.

-Ona.. Ona nazwała Cię swoim tatą.- wychrypiała Dree, zaciskając oczy. Chris, Mark i Jamie chyba uznali to za najlepszy moment, by się zmyć i tak jakby nie chcieli psuć chwili, bez pożegnania się ulotnili.

-Tak.- wyszczerzyłem się. Byłem taki dumny!

-Dlaczego się cieszysz?- zapytała dziewczyna, marszcząc brwi. Zdziwiłem się trochę na to pytanie, ale wiedziałem o co jej chodzi. Nie byłem ojcem małej, a ona chciała ją chronić.

-Bo to jest piękne.

-Co? Dylan, ona nie jest Twoją córką.. Nie powinna tak myśleć bo.. Bo ty kiedyś znikniesz, a to ja z nią zostanę i.. i ja się boję, że może kiedyś.. zacznie wypytywać o Ciebie.- widziałem, jak trzęsły jej się dłonie sprawiając, że w moje serce na moment przestało być.

-Dree, przestań. Jestem tutaj dla Ciebie.- spojrzałem na Ninę.- I dla niej. Nie zniknę, obiecuję, tylko daj mi szansę.

-Ale..

-Dree, przestań.- posadziłem dziewczynkę na kolanach czarnowłosej i kucnąłem pomiędzy jej kolanami.- Wyjaśnisz mi, dlaczego gdy widzę wokół Ciebie jakiegoś innego faceta, niż Twój ojciec rozpierdala mnie od środka?

-No nie, ale..

-Gdy na Ciebie patrzę, widzę kogoś zranionego. I wiesz, co mam ochotę wtedy zrobić? Usiąść przy Tobie, złapać Cię za rękę i porozmawiać, bo mi kurwa na Tobie zależy. I nie chodzi tu nawet o relację przyjaciel/przyjaciółka. Nie wiem, co to jest, ale to tylko sprawia, że mam ochotę się w to zagłębić i nie chcę, żebyś była sama. Nie chcę Cię zostawić, nie chcę was zostawić. No i oficjalnie zostałem tatą.

-Ale ty nie zrozumiesz.- jęknęła, przecierając dłonią czoło, odgarniając ciemne kosmyki.

-To mi to wytłumacz, mamy czas.- specjalnie wskazałem na zegar, który wskazywał godzinę 20.

-Myślisz.. Myślisz, że moglibyśmy spróbować?

Gdy to usłyszałem, uśmiech ponownie zawitał na mojej twarzy. Ja bym się chyba nie odważył jej zapytać o bycie razem, z myślą, że by mnie zgnoiła, a ja zostałbym ze złamanym sercem lub gorzej, ze złamanym karkiem.

-Myślałem o tym jakiś czas temu..- musnąłem dłonią jej policzek, który już dawno oblał się czerwienią.

-Czyli? Dylan, nie możesz..

-Chcę być z Tobą.- wstałem na równe nogi, siadając obok niej.- Całować Twoje usta.- pocałowałem ją na krótko.- Dotykać Cię.- przejechałem palcami po jej delikatnym ramieniu.- Zakochiwać się w Tobie..

-Zakochiwać?- szepnęła, przełykając głośno ślinę. Potwierdziłem energicznie głową.- Ja chyba już to zrobiłam.

Ostatnie zdanie powiedziała tak cicho, że prawie nie słyszałem, bo zagłuszył mi pisk dziewczynki, upominającej się o swoje jedzenie.

***

Dree PoV:

Dzisiejsza środa była dla mnie niezłym wyzwaniem. Nie umiałam wstać, bo ogromna i silna ręka mojego chłopaka (o stara, jak to brzmi) mi w tym przeszkadzała. Chcąc, nie chcąc musiałam jakimś cudem wyswobodzić się z jego ramion, by rozpocząć kolejny, pełen atrakcji dzień.

Ta yhyym.

Wchodząc do pokoju Niny, mała od razu rzuciła mi się w oczy. Dzielnie brzuszkiem przytrzymywała się balustrady i wystawiała ku mnie swoje malutkie rączki. Z zadowoleniem przyjęła swoją herbatkę, a ja miałam czas na zastanowienie się, w co ją ubrać.

Z pośród wszystkich kolorowych ubranek, wybrałam blado-różową bluzę i ciemne leginsy. Wyglądała jak mała księżniczka, dlatego miałam ochotę zacałować ją i mocno, mocno tulić do siebie, tak, żeby nigdy ode mnie nie uciekła, bo to największy skarb mojego życia.

Przygotowałam dla niej mus z owoców, który chciała zjeść sama, ale mi jakoś nie był do szczęścia potrzebny remont kuchni, gdyby się do niego dobrała, dlatego ku jej niezadowoleniu nakarmiłam ją sama.

-Tata.- powtórzyła nagle, patrząc na schody. Ciągle to powtarzała, a słowa "mama" wciąż ani jej się śniło powiedzieć.

-Cześć słoneczko.- przywitał ją Dylan z szerokim uśmiechem przylepionym do twarzy.- Jak się czujesz?

-Gaga.- lala pokazała na mnie paluszkiem, jakbym coś zrobiła.- Ty ty ty.

-Oh.- uniosłam brwi, patrząc jak szatyn zaniósł się śmiechem, wskazując na mnie palcem. Po chwili uspokoił się, ale nie na długo, bo znowu zalała go fala śmiechu i powtórzył gest małej.

Gdzie tu kobieca solidarność?

Jadąc w stronę willi dziadka, chciałam "porozmawiać" z Niną, ale ta zbywała mnie, pokazując mi język. Dylan cały czas się śmiał i mówił, że jej przejdzie, bo mała nie wytrzyma długo bez ciągnięcia moich włosów.

W szkole pierwszą lekcją, jaką miałam, była godzina wychowawcza. Dylan, jako dobry i przykładny chłopak zaprowadził mnie pod same drzwi, posyłając jakiemuś chłopakowi z klasy ostrzegawcze spojrzenie.

-Ile osób jedzie na wycieczkę?- zapytał jeden członek mojej porąbanej klasy. Nauczycielka poprawiła okulary, patrząc na chłopaka w przydługich czarnych włosach i kolczyku pomiędzy dziurkami od nosa, jakkolwiek się to nazywa.

-Na dzień dzisiejszy z naszej klasy chętnych jest dwudziestu czterech osób, czyli tylko jedna osoba zrezygnowała.- odpowiedziała, a ten zaczął rozglądać się po klasie.

-Rivera nie jedzie, bo musi się bachorem zajmować.- rzuciła jedna z przyjaciółek Lucille. Cała klasa zwróciła się ku niej.- A poza tym nie stać ją ta takie wycieczki, bo jest biedna.

Zaśmiałam się ku zdziwieniu klasy.

-Ten bachor, to moja córka i gówno Ci do tego, pustaku. Co do moich pieniędzy, nie powinny Cię one interesować, bo nie jesteś osobą, z którą gotowa bym była zamienić chociaż słowo na temat jakichkolwiek finansów, bo i tak byś nic nie zrozumiała. Za wysoka szkoła na Twój różowy móżdżek, laleczko.

Z uśmiechem zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy, nie przejmując się tym, że do końca lekcji zostało jeszcze z 20 minut. Usiadłam sobie przed szkołą i przeglądałam telefon.

-No bo, bo ty mi się tak strasznie podooobasz.- usłyszałam z końca szkolnego ogrodu. Z zainteresowaniem spoglądałam w kierunku pary. Niezadowolona dziewczyna spoglądała na rudowłosego chłopaka, który ze stresu ledwo trzymał się na nogach.

Wróciłam wzrokiem do telefonu, nie przejmując się nimi.

-Będę kupował Ci kwiaty, nosić na rękach... Amelioo..

-Jestem uczulona! Po za tym wątpię, czy byś mnie uniósł na tych kościstych kosteczkach. Daruj sobie, Nathan, nigdy z Tobą nie będę.- uniosłam na ten tekst brew, bo trochę się wkurzyłam.

Podeszłam do nich, a dziewczyna zleciała po mnie wzrokiem i oblizała usta, na co chłopak prawie zemdlał.

-Jaki masz ze sobą problem, skoro facet wypruwa sobie flaki, żeby Cię poderwać, a ty tak po prostu go olewasz?- zapytałam trochę nie miło. Oboje wyglądali na pierwszaków.

-Nie, absolutnie, że nie. Ja już się zmywam, a on niech poszuka sobie jakieś laski na swoim poziomie. Nie wiem, Rita może by się skusiła. To ta kujonka w tej seksi spódnicy do kostek.- rzuciła brunetka, przewracając oczami i tak po prostu sobie poszła, zostawiając biednego rudego na pastwę losu.

A to niewdzięczna szmata.

-Ty jesteś..

-Dree. A ty?

-Nathan.

-Super.- pociągnęłam go w kierunku wejścia do szkoły i sali, w której Dylan i reszta mieli lekcje. Akurat wychodzili z klasy, dzięki czemu byłam niezmiernie sobie wdzięczna za to, jakie maiałam dobre wyczucie czasu.

-Kto to?- zapytał mój chłopak, przyglądając się krzywo rudemu, ale nie był zazdrosny, patrząc na to, że chłopak był młodszy i Dylan wiedział, że miał nad nim duchową przewagę.

-To jest Nathan, właśnie rzuciła go laska.. Albo nie, ona dała mu kosza i to bolesnego. Musicie coś z tym zrobić.- wskazałam na Zack'a i Mark'a. Ten pierwszy aż przecierał ręce z podekscytowania.

-Nie ma sprawy Rivs, zrobimy z niego bad boy'aaaa.- przeciągnął, biorąc rudego pod ramię i zaczął go o wszystko wypytywać.

-Skąd ty go wytrzasnęłaś?- zapytał Mark, na co wzruszyłam ramionami. Krótko streściłam reszcie wątek, w którym spotkałam rudego Nathan'a.

-Tatuśku, mamuśko, jak tam moja królowa?- zapytał McAllister, na co wymieniłam spojrzenia z Dylan'em. Ten posłał mi głupi uśmieszek.

-Dzisiaj postanowiła mnie ignorować, bo nie dałam jej zjeść samej.- skrzywiłam się.

-Hahaha, kocham ją. Mojaa krew.- rozpromienił się blondyn.

-Przejdzie jej.- szatyn stanął za mną i objął mnie od tyłu. Sięgałam mu ledwo za sutek, co musiało wyglądać komicznie. Ile on może miał wzrostu? Z 190 centymetrów? Więcej? Ja miałam 160 nie całe.

-Ty ją za bardzo rozpieszczasz. Najpierw kupujesz jej kolczyki, potem idziesz do kosmetyczki przebić jej uszy, a na dodatek dajesz jej czekoladę..

-Oh, przestań mała. Dzieci są po to, żeby je rozpieszczać.- założył ręce w okół mojej szyi i musnął moją skroń.

-Przyjedziesz po mnie po szkole?- zapytałam, a ten wskazał kciuk w górę.

-Kochani moi, wiem, że jesteście razem i w ogóle, ale błagam, nie pokazujcie tego całej szkole.- pouczył Chris, sprawiając, że posłałam mu środkowy palec, odwróciłam się do Dylan'a twarzą, pociągnęłam go za szyję w dół i pocałowałam krótko.

Oderwałam się od niego i uśmiechnęłam się szeroko do blondyna, idąc w kierunku swojej sali.

-Boże, co ja z Tobą mam.- usłyszałam jeszcze z tyłu głos Black'a, czym wywołał dobre uczucie w moim brzuchu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro