00
— Hermiona! — wykrzyknął Harry, który zauważył swoją przyjaciółkę przedzierającą się przez tłum uczniów zgromadzonych na peronie numer 9 i 3/4. Dziewczyna rzuciła się na szyję Pottera, nim Ron zdążył powiedzieć, że Hermiona wygląda jakoś inaczej. Mówiąc „inaczej" miał na myśli jej włosy, które chyba wyprostowała. Nigdy nie widział jej w innej fryzurze, niż niedbale porozrzucane na wszystkie strony loki.
— Jak dobrze was widzieć! — powiedziała wzruszona, zostawiając Harrego, aby następnie przytulić Rona. Żadne z nich tego nie powiedziało, ale poczuli się dziwnie już od pierwszej chwili. Od momentu, gdy się całowali pod koniec wojny, między nimi wyrosła jakaś niewidoczna ściana. Mimo wszystko cieszyli się, że mogli się zobaczyć po kilku miesiącach rozłąki.
— Nic się nie zmieniło, od czasu ostatniej sowy z wiadomością? — spytał Harry, który spróbował przerwać ten moment ciszy, który zapanował po tym, jak jego przyjaciele dziwnie na siebie spojrzeli.
— Niestety — przyznała dziewczyna, a mina jej posmutniała. — Gdy skończę szkołę, wyruszam do Australii. Natknęłam się na ślad, który może być tym ostatecznym — dodała, próbując się uśmiechnąć. — Chcieliby, żebym nie zaprzepaściła dla nich nauki, dlatego najpierw ją ukończę.
— Jestem pewien, że w końcu odnajdziesz rodziców, Hermiono — przyznał Harry i posyłając jej pełne otuchy spojrzenie, położył dłoń na ramieniu dziewczyny. Wyostrzył spojrzenie, kiedy w tłumie za czupryną przyjaciółki dostrzegł rudą plamę. Hermiona natychmiast zauważyła zmianę w jego postawie i odwróciła się, aby zobaczyć, co go tak zaniepokoiło.
— Ginny? — uniosła brew. — Co się dzieje, Harry? — spytała, marszcząc czoło. Harry jakby nie usłyszał pytania.
— Harry i Ginny mieli dość... niespokojne wakacje — wtrącił Ron, który dopiero teraz odzyskał zdolność mowy. Chciał powrócić do stanu sprzed Bitwy, gdzie Hermiona była dla niego zwykłą przyjaciółką.
— To znaczy? — dziewczyna popatrzyła wyczekująco na zielonookiego.
— Ja i Ginny... My... — wydukał okularnik, coraz bardziej zdenerwowany zbliżającą się rudowłosą dziewczyną.
— Cześć wam — nim zdążył dokończyć, siostra Rona znalazła się tuż przy nich. — Harry, coś się stało? Jesteś blady jak ściana — zmarszczyła brwi.
— J-ja nic, t-tylko... — chłopak przełknął ślinę. Ewidentnie widać było, że coś pomiędzy ich dwójką nie było wyjaśnione. Cóż, przynajmniej ze strony Harrego, który przeżył w ostatnim czasie takie rzeczy, a zdębiał na widok swojej prawdopodobnie już dawnej sympatii.
— Harry próbuje mi wyjaśnić, co takiego stało się w wakacje — zauważyła sfrustrowana Hermiona.
— Zerwaliśmy — obojętna Ginny wzruszyła ramionami. — Znów będziemy tylko przyjaciółmi, tak zdecydowaliśmy — dodała, jakby nigdy nic. Granger zdawało się, że to była chyba jednostronna decyzja.
Hermiona nie chciała być wścibska, dlatego o nic więcej nie spytała, mimo że zżerała ją ciekawość. W końcu jej i Ronowi też nie wyszło i nikt jej o to nie wypytywał.
— Hermiono, słyszałam, że zostałaś Prefektem. To świetnie! — rudowłosa nagle zmieniła temat.
— Tak, ja i Dean będziemy nimi w tym roku — przytaknęła Gryfonka. — Mam nadzieję, że nie zabraknie mi przez to czasu na naukę — dodała przejęta. Znów poczuła dreszczyk emocji na myśl o przedmiotach, których będzie uczyć się w nowym roku.
— Nawet jeśli się trochę opuścisz, to i tak będziesz najlepsza w szkole — prychnął Ron, za co oberwał od Hermiony w ramię. Żadne folgi w nauce nie były przez nią brane pod uwagę. Musi zdać egzaminy przynajmniej na 99 procent!
— Niech mnie Merlin świśnie — zabójczy wzrok Rona przerwał Harry, któremu nagle przywrócono mowę. — Czy to... — wytężył wzrok w kierunku czegoś, a raczej kogoś. Chociaż według Hermiony bardziej „czegoś".
— Malfoy? — dokończyła Ginny. — Co on tu robi? Myślałam, że wsadzili ich do Azkabanu.
— Tylko Lucjusza. Malfoy z matką według doniesień działali pod zaklęciem Imperiusa — powiedziała Hermiona, czym zwróciła na siebie spojrzenia całej trójki. — Tak przynajmniej twierdzi McGonagall — dodała.
— Wiedziałaś, że tu będzie? — spytał Ron z wyrzutem.
— Coś słyszałam, ale nie byłam pewna. Widocznie Ministerstwo chciało mieć na niego oko. Pewnie tylko tak mógł uniknąć gorszej kary — powiedziała Hermiona. — Narcyza też dostała jakiś nadzór.
— Teraz to większa kara dla nas — przyznał Ron. — Jak po tym wszystkim, co zrobił Malfoy, mamy znowu razem brać udział w zajęciach, jakby nigdy nic? — burknął, nadal piorunując go wzrokiem.
— To nie wszystko — brązowooka przełknęła ślinę. — Spójrzcie na jego szatę. Ma taką samą odznakę, jak ja. McGonagall zrobiła z niego Prefekta — mina jej zrzedła. Myślała, że Dyrektor wybrała ją dlatego, że jest dobrą i pilną uczennicą. Tymczasem taką samą rolę otrzymał ktoś pokroju Draco Malfoya.
— Będzie miał teraz związane ręce. Nie zrobi nic, co przyczyni się do wywalenia z Hogwartu. Za dużo ryzykuje — odezwał się Harry, który podobnie jak i Ron, cały czas go obserwował. — Chociaż nie jestem pewien, czy ktoś taki, jak on w ogóle może się zmienić — dokończył i odwrócił spojrzenie, kiedy blondyn wsiadł do pociągu. Nagle usłyszeli gwizdek.
— Oho, lepiej się pospieszmy — Ginny wzięła swoją walizkę. — Pewnie będzie straszny tłok, w końcu jest o jeden rocznik więcej, niż zazwyczaj — dodała, a na te słowa wszyscy ruszyli w stronę Ekspresu Hogwart.
Na szczęście znaleźli wolny przedział, który od razu zapełnili. Nagle Hermiona poczuła ciężar w kieszeni szaty. Sięgnęła do niej dłonią i wyciągnęła małą kulę, na której widniała wiadomość.
— To od McGonagall — oznajmiła, kiedy zapoznała się już z jej treścią. — Wzywa Prefektów do osobnego wagonu. Muszę iść — powiedziała i uśmiechnęła się nieśmiało. Właśnie zaczęły się jej nowe obowiązki, które w głębi duszy bardzo ją ekscytowały. Nie mogła doczekać się nowych wyzwań.
Wyszła z przedziału i ruszyła ku przodowi, szukając numerku z wiadomości od Dyrektor. Gdy szła korytarzem, z kolejnego z przedziałów wyłoniła się postać o blond włosach, która również ją zauważyła.
— Oh, Granger, to wagony wyższej klasy, zgubiłaś się? — spytał i dzięki temu Hermiona całkowicie straciła nadzieję na to, że ostatnie sytuacje wywarły jakikolwiek wpływ na Draco. Nie zmienił się.
— Nie mam na ciebie czasu, Malfoy. Spieszę się — odpowiedziała tylko i starając się zignorować jego zaczepkę, wyminęła go.
— No tak, można się było tego spodziewać — ciągnął. — Odznaka Prefekta. Ile za nią zapłaciłaś? — spytał.
— Na pewno nie tyle, ile twoi rodzice za twój powrót do szkoły — syknęła dziewczyna. — Daj mi spokój — dodała i ku jej szczęściu w końcu znalazła odpowiedni przedział. Weszła do środka. — Dzień dobry — powiedziała i uśmiechnęła się nieśmiało.
— Oh, jest i panna Granger — powitał ją głos pani Dyrektor. — W takim razie czekamy już tylko na pana Malfoya? — spytała, patrząc przez swoje okulary, gdy Hermiona pospiesznie zajęła jedno z miejsc siedzących.
— Już jestem — jak na zawołanie zza drzwi wyłoniła się jasna czupryna. — Przepraszam, coś obrzydliwego mnie zatrzymało — powiedział i popatrzył kpiąco na Gryfonkę, kiedy siadał w przeciwległym kącie.
— Dobrze — odchrząknęła Minerva, patrząc posępnie na jego siadającą sylwetkę. — Skoro już wszyscy tu jesteście, możemy zacząć pierwsze spotkanie prefektów. Nie muszę was sobie przedstawiać, wszyscy znacie się przecież doskonale — zauważyła, mierząc wszystkich spojrzeniem zza swoich kwadratowych okularów.
To była prawda. Hermiona świetnie wszystkich znała, a raczej kojarzyła z widzenia, być może zamieniła słowo, czy dwa. O niektórych jednak chciała zapomnieć.
Siedziała obok Deana Thomasa — jej kolegi z Gryffindoru, którego znała najlepiej ze wszystkich. Razem wkroczyli w mury Hogwartu po raz pierwszy i razem też walczyli w Bitwie o niego. Dean był wysokim i ciemnoskórym chłopakiem, który przyjaźnił się z Seamusem Finniganem. Hermiona lubiła towarzystwo Thomasa, ponieważ tylko z nim mogła dyskutować o nauce, na której znał się najlepiej z pozostałych Gryfonów.
Dalej Krukoni - Michael Corner - którego Hermiona kojarzyła z lekcji Zielarstwa. Być może rozmawiała z nim raz, czy dwa. Michael był wysoki, na co wskazywały jego długie nogi, które ledwo mieściły się zgięte w przedziale oraz włosy do ramion, które upinał w koka na tyle głowy. Zmężniał od czasu, gdy Hermiona widziała do po raz ostatni. Nie była w stanie sobie przypomnieć, czy było to wtedy, na lekcjach Zielarstwa, czy podczas Bitwy o Hogwart, ale była pewna, że kiedyś nie miał tak bardzo zarysowanej lini szczęki.
Kolejną Krukonką okazała się być Padma Patil, którą Hermiona również dobrze znała. Padma była siostra Parvati z jej domu, a Ron i Harry zaprosili bliźniaczki na Bal Bożonarodzeniowy, którego tamte na pewno zbyt dobrze nie wspominały patrząc na to, że pół wieczoru przesiedziały naburmuszone i niepoproszone do tańca przez ich partnerów. Hermiona uśmiechnęła się na to wspomnienie.
Na przeciwko niej siedzieli zaś Prefekci z Huffelpufu, czyli Susan Bones i Ernie McMillian. Hermiona również znała ich ze wspólnych lekcji, jednak nie potrafiła przypomnieć sobie z jakich. W każdym razie odetchnęła z ulgą na myśl, że przedział wypełniony jest w większości przyjaznymi jej twarzami.
Na sam koniec zostali Ślizgoni - wspomniany wcześniej Draco, jej i jej przyjaciół publiczny wróg numer jeden już od pierwszej klasy. Znienawidziła go jeszcze bardziej w drugiej klasie, kiedy to nazwał ją szlamą. Kiedy używał tego określenia w późniejszych latach, Hermiona zaczęła to po prostu ignorować. Jeszcze do niedawna łudziła się, że przymusowe poplecznictwo Voldemorta odbiło jakieś piętno na zachowaniu Malfoya, co rozwiało jej wątpliwości paręnaście minut wcześniej. Chłopak zachowywał się tak, jakby przez ostatnie miesiące nic się nie wydarzyło.
Obok niego siedziała Pansy Parkinson - jego „przyjaciółka", a raczej dziewczyna z jego gangu, który nękał ją i jej przyjaciół w poprzednich latach. Mimo że byli już dorośli, to nadal żywiła urazę do całej tej szajki. Przełknęła jednak gulę w gardle i postanowiła przełożyć nienawiść na dalszy plan.
Teraz skupiała się przede wszystkim na tym, co mówiła Minerva McGonagall. Kobieta wyjaśniała im, na czym polega rola Prefekta. Hermiona natomiast znała na pamięć swoje obowiązki, gdyż przestudiowała całą książkę w wakacje. Chciała jak najlepiej spisać się w tej roli, by w przyszłości mieć dobrą reputację i znaleźć dobrą pracę, dzięki której będzie mogła pozwolić sobie na podróż do Australii, aby odnaleźć rodziców. Byliby z niej tacy dumni. Nie mogła zatem dać się złamać.
Podróż do Hogwartu minęła zaskakująco szybko. Nim dziewczyna zdążyła się obejrzeć, pani Dyrektor skończyła mowę, a pociąg zatrzymał się na końcowej stacji. Hermiona wysiadła z pojazdu i wzrokiem zaczęła szukać zostawionych wcześniej w innym przedziale przyjaciół. Miała nadzieję, że nie mieli jej tego za złe. To miała być ich ostatnia, wspólna podróż do szkoły, a tymczasem musiała ich opuścić. Trudno, musieli pogodzić się z tym, że w tym roku będzie miała dla nich mniej czasu. Nowe obowiązki, nauka do egzaminów końcowych, rozszerzone przedmioty. Ekscytowała się na samą myśl. Brakowało jej nauki przez ten czas, który spędziła poza murami Hogwartu. To, że znowu tam wróciła było dla niej jak sen. Tak, zdecydowanie ten rok chciała spędzić jak najlepiej.
W końcu spojrzeniem odnalazła grupkę swoich przyjaciół, którzy podążali w stronę Hagrida. Olbrzym natomiast zajęty był pilnowaniem pierwszorocznych, dlatego też nie miał dla nich dużo czasu. Hermiona postanowiła, że później się z nim przywita.
— O, tu jesteś, Hermiono — pierwszy zauważył ją Ron. — Jak minęła twoja pierwsza podróż jako prefekt? Czujesz się inaczej?
— Niezbyt — mruknęła dziewczyna. — Ale opowiem wam wszystko w powozie, chodźmy — dodała i wszyscy ruszyli w wybranym kierunku.
Niestety, tego roku większość starszych roczników widziała Testrale. Hermiona również. Nie spodziewała się, że są tak... fascynujące. Omal nie potknęła się o schodek prowadzący na powóz.
— Hej, Miona — zaczęła nagle Ginny, kiedy wszyscy już wygodnie siedzieli. — Cho mówiła, że Prefekci mają osobne dormitoria, to prawda? — spytała podekscytowana.
— Tak, na siódmym piętrze — potwierdziła brązowowłosa.
— Super! Mam nadzieję, że czasem mnie do siebie zaprosisz, Victoria strasznie chrapie, kiedy na kolację naje się ostrych skrzydełek — powiedziała Ginny, wspominając koleżankę, z którą dzieliła swoje dormitorium.
— Pewnie, że tak. Wpadaj, kiedy chcesz — Hermiona uśmiechnęła się ciepło. Nadal jednak pozostawała w nieco odległym świecie. Patrzyła na zbliżający się Hogwart i zastanawiała się, jak bardzo odczuje skutki braku niektórych nauczycieli. Widok Testrali oprócz zafascynowania, bardzo ją przygnębił. Tyle bliskich jej sercu osób już nie było na tym świecie. Zdawała sobie sprawę, że Hogwart nie będzie już taki sam, ale mimo wszystko chciała przekroczyć już jego próg. Westchnęła głęboko i zamyśliła się jeszcze bardziej, patrząc na migoczące w oddali światła zamku.
— A więc jesteśmy — do jawy przywrócił ją głos Harrego, który oznajmił koniec podróży. Hermiona poczuła się jak wytrącona z transu. — Kto by pomyślał, że jeszcze kilka tygodni temu ten zamek był ruiną — westchnął, patrząc na mury wznoszące się przez jego oczyma.
Hermiona poczuła wzruszenie. Próbując je ukryć, ruszyła w stronę zamku zasłaniając twarzą opadającymi kosmykami włosów.
Wielka Sala nic się nie zmieniła. No cóż... z wyjątkiem zajmowanego miejsca Dyrektora. I choć każdy był przekonany, że Minerwa McGonagall jest świetnym przywódcą szkoły, to w głębi duszy brakowało im tej pary uśmiechniętych oczu, patrzących na nich zza okularów połówek.
Hermiona wraz z przyjaciółmi zajęła miejsce przy stole Gryfonów. Niestety, w tym roku niektóre miejsca pozostały puste. Najbardziej bolały te, które były najbliżej serc nadal opłakujących ich przyjaciół. Hermiona blado uśmiechnęła się, gdy spojrzała na miejsca, gdzie kiedyś Fred i George płatali figle. Przypomniała sobie, jak na drugim roku podłożyli jej pod siedzenie poduszkę - pierdziuszkę, która swoją drogą była wynalazkiem mugoli.
— Proszę o ciszę — zaczęła Dyrektor, stukając łyżeczką w kielich, aby zasygnalizować swoją obecność. Wygłosiła przemowę, której Hermiona wysłuchała z zapartym tchem i która była tak długa, że połowa uczniów niemal przysnęła przy stołach. W końcu ogłosiła początek ceremonii z Tiarą Przydziału. Do każdego stolika dołączyło kilkoro nowych i przestraszonych uczniów, których Hermiona wraz z Deanem witała z promiennym wyrazem twarzy. Podobnie robili prefekci Ravenclaw i Huffelpufu. Wyjątek stanowił dom Ślizgonów, przy stole którego starała się choć trochę Pansy. Draco bąkał coś od czasu do czasu ze skwaszoną miną. Hermiona naprawdę nie wyobrażała go sobie jako prefekta, jednak jako przedstawiciela domu już jak najbardziej. Malfoy posiadał wszystkie niezbędne cechy do tego, aby godnie reprezentować Dom Węża.
Po kolacji Hermiona wraz z Deanem zaprowadzili pierwszorocznych do dormitorium. Dziewczyna doskonale pamiętała moment przerażenia, który towarzyszył jej, gdy po raz pierwszy szła po ruchomych schodach Hogwartu. Mile to wspominała i chciała stworzyć równie miłe wspomnienia swoim podopiecznym. Gdy para Gryfonów wszystko już wyjaśniła, Hermiona znów poczuła ciężar w swojej szacie. Dean również. Oboje sięgnęli do swoich kieszeni, aby dowiedzieć się, że McGonagall wzywa ich do swojego gabinetu na kolejne zebranie. Od razu udali się w wyznaczone miejsce, gdzie ku ich zdziwieniu wszyscy już na nich czekali. Minęło trochę czasu, zanim dostali się do miejsca zbiórki.
— Dłużej nie można? Zdążyłbym oblecieć Hogwart trzy razy dookoła czekając na was — powitał ich głos Malfoya, którego właściciel opierał się niechlujnie o posąg.
— Panie Malfoy, proszę bez takich. Wszyscy są na czas, możemy zaczynać — kobieta zmierzyła go posępnym spojrzeniem. Hermiona nie chciała nawet myśleć, jak Malfoy zareagował na wieść o nowych obowiązkach. Chociaż z drugiej pewnie strony wolał to, niż samotne noce w Azkabanie. Dziewczyna czuła pogardę widząc, jak chłopak „okazuje" swoją wdzięczność. — Zapraszam za mną — z rozmyśleń wyrwał ją dopiero głos McGonagall. Cała ósemka ruszyła za starszą kobietą.
— Hermiono, jak idą poszukiwania twoich rodziców? — zaczepiła ją Susan Bones, mówiąc przyciszonym głosem.
— Myślę, że jestem już bliżej, niż dalej — Gryfonka uśmiechnęła się blado. — Po zakończeniu roku chcę wyjechać do Australii, aby tam ich odnaleźć — dodała.
— Na ich miejscu nie chciałbym być odnaleziony przez szlamowatą córkę — zawtórował Malfoy, który musiał wszystko słyszeć. — Wolałbym żyć gdzieś daleko w niewiedzy — dodał z ironicznym uśmieszkiem.
— Draco, daj spokój — zbeształa go ku zdziwieniu Hermiony Pansy Parkinson, nim brązowooka zdążyła w ogóle cokolwiek odpowiedzieć. — To nie temat do żartów — dodała, a Hermionę zamurowało. Czyżby bitwa zmieniła postrzeganie świata przez przyjaciółkę Malfoya?
— Ale przecież ja wcale nie żartuję. Biedna Granger, nie wystarczy jej sławna otoczka Bliznowatego. Musi jeszcze rozgłosić światu swój osobisty dramat — dodał, nawiązując do artykułu w gazecie, który nieznanym Hermionie sposobem rozpowszechnił całą sprawę, chcąc pomóc w poszukiwaniach. Hermiona starała się trzymać to w tajemnicy, ale najwidoczniej ktoś musiał podłapać temat. Zdziwiła się jednak, że docinka chłopaka nie zrobiła na niej zbytniego wrażenia. Chyba uodporniła się na ból podczas okresu wojny.
— A jak tam twój ojciec, Malfoy? Coś z niego jeszcze zostało, czy Dementorzy wyssali z niego już całe życie? — tym razem to Dean uprzedził Hermione, nim ta zdążyła odpowiedzieć.
— Coś powiedział? Ty... — warknął blondyn, rzucając się w kierunku Gryfona.
— Draco! — pisnęła Pansy, chwytając go za szatę.
— Panie Malfoy! — głos podniosła Dyrektor, która cały czas szła na czele grupy Prefektów. — Czy choć przez chwilę mógłby pan nie prowokować swoim zachowaniem innych uczniów? Przypominam powód, dla którego pan się tu znalazł — zmierzyła go wzrokiem, na co chłopak przestał się wyrywać. Splunął tylko w kierunku Deana, a Hermionę zmierzył nienawistnym spojrzeniem, mimo że nie zdążyła się odezwać podczas trwania całej tej sprowokowanej sytuacji. — To tutaj — ogłosiła kobieta, która stanęła przed wielkim posągiem Merlina. — Cor album — powiedziała, a posąg się poruszył, odsłaniając dziurę w ścianie. — Zapraszam — dodała, przepuszczając uczniów do ukrytego pomieszczenia. — Oto wasz pokój wspólny — oznajmiła, wskazując na pomieszczenie z kilkoma kanapami i kominkiem. Nie różnił się zbytnio od tych „domowych" pomieszczeń, z wyjątkiem tego, że zamiast koloru jednego domu, posiadał barwy wszystkich czterech. — Po prawej znajdują się dormitoria dziewcząt, po lewej chłopców. Każdy z was będzie mieszkał oddzielnie — wyjaśniła. — Pamiętajcie jednak, że rola Prefektów nie upoważnia was do łamania zasad regulaminu szkoły. Zaraz po wieczornym patrolu wracacie do swoich dormitoriów — popatrzyła surowo na każdego, aby upewnić się, że każdy jej słucha.
— Oczywiście, pani Dyrektor — przytaknęła Hermiona, która odezwała się jako jedyna.
— Dobrze, że rozumiecie — odparła kobieta. — Dziś was już zostawiam, od jutra zaczynacie swoje podstawowe obowiązki jako Prefekci. Mam nadzieję, że wszystko jest dla was jasne. Dobranoc — dodała i udała się do wyjścia, zostawiając wszystkich w pokoju wspólnym.
— Żałosne — jako pierwszy odezwał się Malfoy, który od razu udał się w stronę swojego pokoju. Za nim podreptała Pansy, czując się chyba nieswojo w towarzystwie kogoś innego, niż jej paczka. Hermiona miała tylko nadzieję, że dwójka Ślizgonów pamięta o zasadach i nie zamierzają przebywać razem w jednym dormitorium. Co by powiedziała McGonagall, gdyby dowiedziała się, że szóstka Prefektów nie potrafiła upilnować dwójki z nich? Z resztą... To nie sprawa Hermiony, to oni dostaliby reprymendę, nie ona. Niesiona tą myślą również udała się do swojego pokoju. Już za kilkanaście godzin miała rozpocząć swoją odpowiedzialną rolę Prefekta i nikt, a zwłaszcza Malfoy i jego durne zachowanie nie mogły jej tego zepsuć.
###
Hej!
Mam ochotę coś napisać, a wraz z jesienią wróciła mi faza na Harrego Pottera. Kocham ship Dramione, dlatego chciałam coś o nim napisać. Jeśli książka się spodoba, może to zmotywuje mnie do systematyczności 😅
Zostawcie po sobie ślad ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro