Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*6*


***

Sam budzi się z potwornym bólem głowy i zamyka oczy w sekundę po ich otwarciu, bo światło jest zbyt ostre i powoduje, że ma ochotę schować się na jakąś dekadę w piwnicy. Chwilę zajmuję mu przypomnienie sobie, co tak właściwie było przyczyną utraty przytomności. No tak: Dean i jego pożyczone skrzydełka.

Normalnie starszy Winchester bywa palantem, ale tym razem to już przesadził! Czy może jednak nie? Postrzelenie własnego brata ostrą amunicją prosto w zadek było bardzo niefortunnym wypadkiem i dla Deana raczej bolesnym. Jednak on na pewno nie rzuciłby nikim o ścianę! Przecież do jasnej cholery nie zrobił mu tego specjalnie...

- Księżniczka się obudziła?- Zapytał ktoś z lekką kpiną, ale też jakby z czułością... co do licha? Sam mógłby przysiąc, że kojarzył skądś ten głos.

- Mhm- Mamrocze żeby dać znać, że żyję.- Moja głowa! Dean jak mogłeś?!- Ponowił próbę otwarcia oczu, ale obraz nadal mu się rozmazywał. Poczuł jak ktoś przyłożył mu do czoła dłoń i po sekundzie wszystkie dolegliwości zniknęły.

- Sammy?- Oj chyba nie wszystkie, bo najwyraźniej zostały mu halucynacje.- No dalej wielkoludzie.- Słyszy Gabriela i opcję są trzy: umarł, zwariował albo ten dowcipniś cały czas żył i podśmiewał się z nich.

- Dean?- Może to brat za pomocą nowych zdolności jakoś zmienił głos.

- Nie-e cukiereczku.- Samuel otworzył ślepia i przekonał się przy łóżku na niewielkim stołku siedzi archanioł z lekko skruszonym wzrokiem i nieśmiałym uśmiechem- Cześć?

- Aaaaaaaaaaaaaa! Zwariowałem?!- Wrzasnął zrywając się na równe nogi.

- Nie, Nie spokojnie ja żyję...

- Żyjesz?

- Taaa, można tak powiedzieć.- Sam tylko usnuł brwi oczekując dalszych wyjaśnień.- Tatusiek mnie ocalił, ale też przyskrzynił. Powiedzmy, że miałem szlaban na kontaktowanie się z wami.

- Za co?

- Za spieprzenie z nieba, za robienie sobie jaj z ludzi, za udawanie Lokiego. Mógłbym wymieniać długo, ale to najpoważniejsze zarzuty.

- Wiesz... to trochę nawet logiczne.- Gabe spojrzał na niego urażony- No, co się boczysz? Przykładem do naśladowania to ty nie byłeś. Ostatecznie wybrałeś nasza stronę, ale na początku naszej znajomości to zatłukłbym cię na śmierć jakby tylko się dało...

- Auć? Za co?!

- Za przeżywanie śmierci Deana tyle razy... Masz braci jakbyś się czuł jakby ktoś zmusił cię do patrzenia jak umierają w najbardziej makabryczny i bolesny sposób?

- Bolałoby bardzo... Chyba należą ci się przeprosiny

- Po takim czasie Gabe?- Winchester pokręcił głową z politowaniem.- Odpuść. Było minęło, ale spróbuj wrócić do bycia takim popieprzonym dowcipnisiem a znajdę sposób na skopanie ci tyłka.

- Umowa?

- Umowa.- Potwierdził .- Właściwie to gdzie my jesteśmy? Na pewno nie w bunkrze?

- U mnie...

- Co? Dlaczego?! Odstaw mnie do domu Gabriel!

- Ale Sammy no!- Zawołał z oczami smutnego szczeniaczka blondyn.- No!

- Wpadnij czasem, ale teraz naprawdę muszę spadać. Dean jakimś cudem przejął skrzydła Casa i nie mam pojęcia, jakim cudem ani jak to odkręcić.

- Uhm- Archanioł wcale się nie zarumienił. Wcale. Ani trochę.

- Gabriel zapytam tylko raz: czy to twoja sprawka?

- Pomysł może i mój, ale realizacja należy do wszechmogącego...

- czemu Bóg miałby zamienić mi brata w anioła, a Casa w człowieka? Jaki w tym sens?

- Dean-o nie docenia tego, co mój młodszy braciszek dla niego robi!- Warknął blondyn nagle wyglądając na przejętego... - Czas żeby na jakiś czas rolę się odwróciły.


***

Sorki za ewentualne błędy :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro