4.
Marinette
Dzisiaj obudziłam się sama, bez żadnych budzików lub wrzasków Tikki. Bardzo mnie to zdziwiło. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam obok mnie na poduszce śpiącego Plagga.
- Plagg? - Zaczęłam budzić kwami, ale bez skutku - Plagg? - To na nic, ani drgnął.
Po chwili zorientowałam się, że jestem w pokoju Adriena. Na dodatek w jego łóżku.
- Czy to znaczy, że my... Ym... - powiedziałam sama do siebie. Zrobiłam się cała czerwona.
W pokoju nie było Adriena, nigdzie nie widziałam też Tikki. Wstałam powolnym krokiem i udałam się do łazienki. Kiedy stanęłam przed lustrem, głośno wrzasnęłam. Mogę przysiąc, że mój krzyk był w stanie obudzić nawet Plagga. Zerknęłam znów na łóżko, lecz kwami nadal leżało jak zabite. Może on nie żyje? Szybko podbiegłam do niego, aby sprawdzić jego oddech. Tak, on tylko śpi. Od razu mi ulżyło. Po chwili znów zaczęły napływać do mojej głowy setki pytań. Dlaczego wygadam jak Adrien? Wyszłam z łazienki i usiadłam na krześle przy biurku. Po chwili poczułam okropny zapach. Czy to ja tak śmierdzę?! Włożyłam rękę do kieszeni koszulki i poczułam coś miękkiego. Okazało się, że to camembert. Wyrzuciłam go gdzieś za siebie. Serek wylądował idealnie obok Plagga na poduszce. Kwami od razu się przebudziło.
- CZY TO CAMEMBERT?! - Zaczął pochłaniać ser - Oh Adrien, wiesz jak kocham serowe śniadanka do łóżka.
- O wreszcie się obudziłeś! - powiedziałam podekscytowana - Wiesz gdzie jest Tikki? - szepnęłam.
- CO?! Dlaczego chciałbyś szukać Tikki? - Prawie zakrztusił się serem z wrażenia.
- Ah no tak. Posłuchaj mnie uważnie Plagg. Jestem Marinette i nie mam pojęcia, dlaczego wyglądam jak Adrien - Kwami wytrzeszczyło oczy.
- Nie jesteś Adrienem? Ohh.. Marinette.. Adrien się załamie - Westchnął - On.. inaczej wyobrażał sobie odkrycie waszych tożsamości.
- Co? Jakich tożsa.. - Nagle uświadomiłam sobie co tak naprawdę powiedział. Skoro Plagg jest u Adriena i myślał, że nim jestem to.. - Plagg, Adrien to Czarny Kot?! - powiedziałam zszokowana.
- Oh Marinette... Tikki zabije mnie za to, ale.. tak. Adrien to Czarny Kot - Dalsze słowa Plagga już do mnie nie docierały.
Pisnęłam najgłośniej jak tylko mogłam. Przez cały czas odtrącałam Czarnego Kota, w którym byłam tak bardzo zakochana. Czyli tak naprawdę..
- Adrien się we mnie zakochał! - powiedziałam podekscytowana, jednak po chwili posmutniałam - Nie.. Adrien zakochał się w Biedronce - Westchnęłam - Zakochał się w wyidealizowanej mnie...
- To nie prawda. Adrien zakochał się w Biedronce bo z maską czujesz się pewniejsza i jesteś bardziej otwarta. Jako Marinette nie miał okazji cię poznać. Przypomnij sobie jak zwykle wyglada wasza rozmowa w szkole. „OH YM A-ADRIEN HEHE OH AH HIHI BLE BLE BLE" - Zaczął wymachiwać rękoma i wydał z siebie wyższy głosik, który miał przypominać mój - On nie miał szansy cię lepiej poznać, jeśli na jego widok potrafisz wybełkotać maksymalnie jedno zdanie - Zrobiło mi się głupio, bo Plagg miał rację. Zbyt pochopnie oceniłam Adriena. Nadal nie mogłam uwierzyć, że on był zawsze tak blisko mnie, a ja go odrzucałam.
- Masz rację Plagg - Spuściłam wzrok - Swoją drogą, jestem ciekawa jak Adrien zareagował na to, że jestem Biedronką - Zaśmiałam się.
- Wiesz.. nie jestem pewny czy on się dowiedział - powiedział stworek. Spojrzałam na niego pytająco - Nie oszukujmy się, ale Adrien nie grzeszy inteligencją. Może i ma dobre oceny, ale detektyw z niego koszmarny - Oboje wybiegliśmy śmiechem - Marinette, powinnaś się przebrać i zejść na śniadanie. W tamtej szafie są ubrania - Wskazał łapką szufladę obok biurka.
Wybrałam ulubioną koszulkę Adriena i jedną parę jeansów. Zakluczyłam się w łazience i zdjęłam z siebie piżamę. Muszę przyznać, że Adrien ma pociągające ciało. Po chwili wróciłam do rzeczywistości i założyłam zestaw ubrań. Następnie udałam się do jadalni. Na stole leżał jeden talerz na tacce. Były tam croissanty mojego taty! Nie wiedziałam, że pan Gabriel kupuje w naszej piekarni śniadania dla Adriena. Obok leżał stos amerykańskich naleśniczków polanych sosem klonowym, a tuż obok stał kubek pełen gorącej czekolady. Posiłek wydawał się idealny, ale czegoś w nim brakowało - miłości. W całym pomieszczeniu nie było żywej duszy. Kiedy usiadłam przy stole, przeszedł mnie dreszcz. Nagle w drzwiach stanęła pani Nathalie. Przeczytała plan dzisiejszych zajęć, który znałam na pamięć. Kiedy już miała wychodzić z pomieszczenia, zatrzymałam ją na chwilę.
- Dlaczego tata nie zje ze mną śniadania? - zapytałam niepewnie.
- Twój ojciec jest teraz w gabinecie. Zajmuje się nowymi projektami i radzę mu nie przeszkadzać - Po tych słowach wyszła.
Czy każdy posiłek Adriena tak wygada? Sam wśród pustych ścian. To musi się zmienić. On zasługuje na choć trochę miłości. Od razu wstałam od stołu i udałam się do gabinetu pana Agreste'a. Zapukałam, po czym weszłam do środka. Wewnątrz ujrzałam mężczyznę siedzącego przy biurku. Wyglądał na zapracowanego, ale moim zdaniem każdy rodzic powinien znaleźć czas dla swojego dziecka.
- Tato, mógłbyś zjeść ze mną śniadanie? - zapytałam na co pan Gabriel wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Przepraszam synu, ale jestem zajęty - Poprawił okulary i nie odwracając wzroku od ekranu wskazał ręką wyjście. Bardzo mnie to zezłościło. Jak można tak traktować własnego syna?
- Tato, naprawdę ważniejsza jest da ciebie praca ode mnie? Mógłbyś poświecić mi chodź trochę uwagi! Cały czas siedzisz tu zamknięty, czuję się samotny! - Czułam, że zaraz w moich oczach pojawią się łzy. Te słowa bardzo zdziwiły pana Gabriela. Po chwili mężczyzna wstał i podszedł bliżej łapiąc mnie za ramię.
- Masz rację synu, chodźmy zjeść śniadanie - powiedział skrępowany.
Czułam się świetnie! Udało mi się go przekonać. Może dzięki temu będzie częściej jadł wspólnie z Adrienem. Oboje udaliśmy się do jadalni. Tata Adriena usiadł na drugim końcu stołu. Nie do końca o to mi chodziło, dlatego wzięłam swój posiłek i usiadłam obok pana Agreste'a. Mężczyznę bardzo zdziwiło moje zachowanie, jednak próbował udawać, że wszystko jest w porządku. Oboje zaczęliśmy pałaszować swój posiłek.
- Tato, jak dziś samopoczucie? - zapytałam, aby umilić wspólny czas. Mężczyzna bardzo zdziwił się tym pytaniem. Prawie zakrztusił się jedzeniem.
- Bardzo dobrze synu.. A u.. ciebie? - Każde słowo wypowiadał z trudem, jakby wstydził się rozmawiać. Czy naprawdę tata Adriena tak rzadko z nim rozmawia, że czuje się nieswojo w jego obecności?
- Czuje się świetnie - Uśmiechnęłam się - Kto przyrządzał ten posiłek?
- Ym.. twoja kucharka, Adrien - Mówiąc ani razu nie spuścił wzroku z talerza.
- W takim razie przekaż jej, że śniadanie było pyszne - Te słowa jeszcze bardziej zdziwiły pana Gabriela. Po chwili jednak kiwnął porozumiewawczo głową.
Właśnie skończyłam śniadanie, więc wstałam i posłałam całusa tacie Adriena w policzek. Jego oczy wystrzeliły prawie na inną orbitę. Gdyby miał w ustach jedzenie, napewno już leżałby na podłodze zadławiony. Wzięłam do ręki brudny talerz i zapytałam, gdzie mam go odnieść. Zrobiłam to z przyzwyczajenia. W domu zawsze pomagam mamie pozmywać naczynia po posiłku.
- Zostaw talerz na stole, sprzątaczka go zabierze - powiedział popijając herbatę.
- Chciałbym pomoc jej pozmywać - Po tych słowach Gabriel prawie wypluł herbatę z ust. Spojrzał na mnie jak na kosmitę. Po chwili spoważniał i wskazał mi drogę do kuchni. Wracając do swojego gabinetu rzucił krótko - Adrien, pośpiesz się. Ochroniarz czeka już na ciebie w aucie.
Kiwnęłam twierdząco głową i zabrałam brudne talerze do kuchni. Kucharka również zdziwiła się moim zachowaniem. Pochwaliłam jej posiłek, przez do zdecydowanie zrobiło jej się milej na sercu. Potem wróciłam do pokoju Adriena po plecak i wybiegłam z domu. W aucie czekał już na mnie ochroniarz. Kiedy wsiadłam, bez słowa ruszył w stronę szkoły. Zastanawiało mnie czy on w ogóle mówi. Postanowiłam to sprawdzić.
- Proszę pana? O której mam czekać przed szkołą? - zapytałam radosnym głosem. Goryl tylko spojrzał na mnie i rzucił w moją stronę plan lekcji. Wywnioskowałam z tego, że prawdopodobnie nie mówi. Jedynie co jakiś czas warczy pod nosem, ale niezbyt mi to przeszkadzało.
Wbiegłam najszybciej jak mogłam do szkoły. Na korytarzu stali już moi przyjaciele. Najwidoczniej czekali tylko na mnie. Od razu rzuciłam się na szyję przyjaciółki, na co ona odskoczyła zdziwiona.
- Hej Adrien, wszystko w porządku? - zapytała Alya, a ja w tym momencie przypomniałam sobie, że wyglądam jak Adrien. Totalna katastrofa! To musiało bardzo źle wygadać z ich perspektywy.
- Oczywiście! Dziś dzień przytulania! - Próbowałam wymyślić jakaś wymówkę, dlatego zaczęłam przytulać wszystkich przyajciół. Chyba to ich przekonało.
Nagle rozbrzmiał głośny dźwięk dzwonka. Wszyscy skierowali się do sali. Posłałam tylko dziwne spojrzenie sobie, zanim weszliśmy do klasy. Znaczy, Adrienowi w moim ciele. To brzmi tak dziwnie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro