Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18.

- ŻE CO POWIEDZIAŁEŚ?! - Wrzasnęła Marinette, gdy opowiedziałem jej co zaszło w piekarni - CO CI STRZELIŁO DO GŁOWY?! - Złapała się za czoło.

- Taki żarcik - Zaśmiałem się niepewnie.

- ŻARCIK?! JA CI DAM ZARAZ ŻARCIK! LEPIEJ SIĘ CIESZ, ŻE JESZCZE ŻYJESZ! - Popchnęła mnie i pobiegła do swojego pokoju.

Dziewczyna miała trochę siły, więc poleciałem do tylu i uderzyłem głową o blat kuchenny. Trochę zakręciło mi się w głowie. Po chwili zakradłem się do klapy i podsłuchałem kawałek rozmowy.

- Alya, to naprawdę nie tak jak myślisz! - Tłumaczyła Marinette - On przyszedł tylko złożyć zamówienie na nowy szalik dla swojego kanarka, naprawdę! - Wymyśliła szybko wymówkę.

- Marinette, wiesz, że koty jedzą kanarki? - Zapytałem wchodząc do pokoju.

- Kocie! -  Warknęła na mnie ściszając głos - Co? Nie, wcale nie ma u mnie Czarnego Kota. Za 2 minuty? Jasne, nie ma problemu. To do zobaczenia! - Dziewczyna rozłączyła się i pospiesznie odłożyła telefon.

Marinette zaraz po tym złapała mnie za rękę i bez słowa zaprowadziła na balkon. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że za moment prawdopodobnie przelecę na drugą stronę barierki.

- Panu już podziękujemy - Powiedziała z przekąsem i weszła do środka zamykając za sobą klapę.

Muszę przyznać, że trochę mnie to zszokowało. Jeszcze nigdy nie widziałem u niej takiego zachowania. Spodziewałem się bardziej okładania poduszką lub rzut doniczką. Nawet bylem przygotowany na targanie za ucho, ale tym razem udało jej się mnie zaskoczyć. Po prostu wyrzuciła mnie z domu. Zapukałem do klapy, lecz nie otrzymałem odpowiedzi.

- Marinette! Proszę otwórz klapę - powiedziałem nie przestając pukać - No już nie złość się na mnie! - Nadal nie otrzymałem odpowiedzi - Przepraszam, okej? - Westchnąłem i odsunąłem się od klapy.

Usiadłem na leżaku i zacząłem wpatrywać się w gwiazdy. Było zdecydowanie za cicho. Wypowiedziałem formułkę detransformacji, a po chwili obok pojawił się mój mały pożeracz camembertu.

- Daj żarcie - Rozkazało wiecznie głodne kwami.

- Masz - Westchnąłem i podałem mu kawałek sera - Myślisz, że się obraziła? - zapytałem zmartwiony.

- A czego się spodziewałeś dzieciaku? Powiedziałeś jej przyjaciółce, że zaprosiła cię na noc do siebie i właśnie jesteście w trakcie cimcirimcim fifarafa. Też bym się obraził - Odpowiedział nie przestając pałaszować serka.

- Racja - Zamknąłem oczy - Jestem głupi.

- Wow! Nareszcie zdałes sobie z tego sprawę - Pogratulował Plagg.

- Nie pomagasz, Plagg - Mruknąłem.

- A w czym mam ci niby pomóc? Sam bardzo dobrze radzisz sobie z robieniem z siebie debila - Zaśmiał się kończąc pierwszy kawałek.

- Zaraz ci ten ser zabiorę - Zagroziłem.

- Już zjedzony mordo. Trochę się spóźniłeś - Wzruszył ramionami.

- Plagg, co mam teraz zrobić? Marinette już nigdy się do mnie nie odezwie - Zakryłem twarz rękami.

- Na początek radzę ci się stąd ruszyć, bo i tak nie ma jej w domu - Powiedziało kwami sięgając po kolejny kawałek sera.

- Co? Przecież przed chwilą - W tym momencie zauważyłem Marinette biegnącą po chodniku w nieznanym mi kierunku - Jak ona tak szybko się tam znalazła? Plagg, wysuwaj pazury!

Szybko wskoczyłem na dach i pognałem za nią. Trzymałem się na bezpieczną odległość, tak aby mnie nie zauważyła. To była moja tajna misja śledcza. Nagle zniknęła mi z pola widzenia. Zeskoczyłem na chodnik i zacząłem się rozglądać we wszystkie strony. Wyparowała bez śladu.

- Ładnie to tak śledzić dziewczyny w środku nocy? - Usłyszałem jej głos zza moich pleców.

- Ja.. - odwróciłem się do niej twarzą - Chciałem cię przeprosić - Zbliżyłem się do niej i chwyciłem jej dłoń.

- Daruj sobie - Prychnęła i odtrąciła moją rękę.

- Ale Kropeczko ja - Nagle położyła swój palec na moich ustach.

- Zostaw mnie w spokoju i idź do domu - Po tych słowach odwróciła się i odeszła na parę kroków.

- Kropeczko, naprawdę przepraszam! - Dalej stałem w miejscu.

- I nie mów do mnie „Kropeczko" - powiedziała nie przestając iść na przód.

Westchnąłem i szybko do niej podbiegłem. Złapałem ją za biodra i przyciągnąłem do siebie.

- Wybacz mi - wyszeptałem jej do ucha zanim zdążyła zaprotestować.

- Zabierz ode mnie te łapska! - Wyrwała się z moich objęć i odwróciła się do mnie twarzą.

Sekundę po tym dostałem solidnego liścia w lewy policzek. Złapałem się za obolałe miejsce. W tym momencie żarty się skończyły. Gotowały się we mnie ogromne emocje. Nie wiedziałem co jeszcze powinienem zrobić, że dotarły do niej moje słowa. Bez zastanowienia chwyciłem za jej dłonie i przywarlem ją do ściany budynku.

- Puszczaj! - Wrzasnęła szarpiąc się bezskutecznie.

- Przepraszam, jasne? - Wycedzilem przez zęby - Co jeszcze mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? Naprawdę żałuje i wiem, że jestem beznadziejny. Daj już spokój i przestań się dąsać - Wyrzuciłem z siebie wszystko co tkwiło mi w sercu. Bylem zdenerwowany do tego stopnia, że nie obchodziło mnie nic innego oprócz niej. Nie zauważyłem nawet pojedynczych łez spływających po jej policzkach - Kropeczko, nie płacz. Proszę - Westchnąłem, a ona tylko zamknęła oczy i stała w milczeniu.

Nadal trzymałem jej nadgarstki, lecz lekko rozluźniłem uścisk. Zamknąłem oczy i złączyłem nasze czoła. Ona od razu odchylila głowę w drugą stronę.

- Przestań się opierać - Westchnąłem - Wiem, że nadal mnie kochasz i nie jesteś w stanie tego ukryć - Uśmiechnąłem się delikatnie.

- Wcale cię nie kocham - Spojrzała mi prosto w oczy. Ujrzałem w nich cały żal, który tak długo w sobie dusiła - Nie jestem w stanie kochać kogoś, kto sprawia mi tyle problemów. Przez ciebie muszę się zawsze tłumaczyć znajomym i przyjaciołom. Nie zdawałam sobie sprawy, że można być takim debilem. Jeśli nie puścisz mnie w ciągu pięciu sekund to - W tym momencie już nie wytrzymałem. Nie myślałem, że usłyszę od niej tyle raniących słów. Bez namysłu złączyłem nasze usta i oddałem jej wszystkie moje uczucia w tym pocałunku. Nie przerwała go, co bardzo mnie zdziwiło. Spodziewałem się odepchnięcia lub kolejnego liścia, lecz ona poddała się i odwzajemniała pocałunek. Na koniec puściłem jej dłonie, a ona jak najszybciej pobiegła w drugą stronę. Tym razem nie próbowałem jej dogonić. Stwierdziłem, że to za dużo emocji jak na jeden wieczór. Westchnąłem i wróciłem do swojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro