Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16.

Po lekcjach udałem się w stronę domu Marinette. Plagg przez całą drogę wiercił się w mojej kieszeni, jakby miał robaki w dupie.

- Plagg! Mógłbyś przestać się tak szamotać? - powiedziałem zirytowany.

- Mogę. Za drobną opłatą - odpowiedział po chwili.

- Dobra - Zacząłem szukać w kieszeni kawałka sera - Gdzie jest ten ser? - Spojrzałem na niego podejrzliwie.

- Gdybym miał ser to bym przecież cię o niego nie prosił, debilu - odpowiedział zdenerwowany.

- Dobra, spokojnie. Kupię ci później taki ser, że cię z kapci powyrywa - Westchnąłem.

- Nie noszę kapci - Sprostował Plagg.

- W sumie.. Dlaczego Kwami nie noszą ubrań? - zapytałem zaciekawiony.

- BO MI ŻADNYCH NIE KUPIŁEŚ - Wrzasnął oburzony. Jak widać, brak sera bardzo źle na niego wpływa.

- A gdzie ja ci kupie ubrania dla kwami?! - powiedziałem zdenerwowany.

- W sklepie z ubraniami dla Kwami. Pomyśl czasem zanim coś powiesz - Zgasił mnie w sekundę.

Nagle zorientowałem się, że stoję pod domem Marinette od ponad pięciu minut i wykłócam się z tym serożercą. Wszedłem do środka i zadzwoniłem do Marinette. Po chwili dziewczyna była już na dole i zaprowadziła mnie do swojego pokoju.

- No to gdzie moja kawusia? - Zapytałem zadowolony na myśl o pysznej kawce.

- Co? - Zapytała zdezorientowana.

- Napisałem ci, że przyjdę po lekcjach na pyszną kawusię - Pokazałem jej telefon z wiadomością.

- Hm.. rzeczywiście - Zamyśliła się na moment - Jak chcesz to możesz sobie zrobić.

Momentalnie posmutniałem, lecz po chwili Tikki zaproponowała nam pyszne kakao i poleciała do kuchni.

- Chciałbym, żeby moje kwami tez potrafiło gotować - Rozmarzyłem się.

- Mogę ci gotować - Odpowiedział Plagg.

- Naprawdę?! - zapytałem podekscytowany.

- Oczywiście za drobną opłatą - Uśmiechnął się dumnie.

- Adrien, mógłbyś przemienić się w Czarnego Kota? - zapytała znienacka.

- Jasne, ja też już mam dość jego głupiego gadania - Posłałem Plaggowi złośliwe spojrzenie i wypowiedziałem formułkę. Po chwili miałem już na sobie mój kostium.

- Nie chodziło mi o jego gadanie, tylko muszę coś sprawdzić - Marinette podeszła bliżej i zaczęła uważnie przyglądać mi się z każdej strony.

- To trochę niezręczne - powiedziałem zawstydzony.

Marinette nic nie odpowiedziała, tylko dalej przyglądała się mojemu kostiumowi i zapisywała coś w swoim notatniku.

- Gotowe - Odsunęła się i odłożyła notatnik.

- Po co to wszystko? - zapytałem niepewnie.

- Niespodzianka - Uśmiechnęła się dumnie - A i znalazłam twoje karteczki.

- Jakie karteczki? - Zdziwiłem się.

- Jedna w szufladzie z bielizną z podpisem „Czarny Kot tu był" i druga w moim notatniku z tym samym podpisem - powiedziała podając mi ową kartkę.

Zaśmiałem się i schowałem karteczkę do kieszeni. Jeszcze kiedyś się przyda. Nagle Tikki wleciała do pokoju z dwoma kubkami kakao. Oboje zabraliśmy napoje i usiedliśmy na balkonie. Wspólnie podziwialiśmy zachód słońca popijając pyszną gorąca czekoladę.

- Bardzo klimatyczna sceneria - Przerwałem ciszę.

- Nie wiedziałam, że znasz takie wyszukane wyrazy - Zaśmiała się.

- Chyba obudziłaś we mnie moją duszę romantyka - Przysunąłem się bliżej.

- Właśnie widzę, tylko nie szalej z tymi romansami - Uśmiechnęła się zadziornie.

- Wow Kropeczko! Myślałem, że nie lubisz moich zalotów - Odpowiedziałem spoglądając na jej ogon.

- Bo nie lubię - Szybko zaprzeczyła.

- Twój ogon mówi co innego - Posłałem jej zadziorne spojrzenie.

- Co? O co ci chodzi? - powiedziała zdezorientowana.

- Po ogonie kota można poznać co czuje - Wytłumaczyłem - Myślałem, że wiesz.

- Ale skąd wiesz co akurat teraz czuję? - powiedziała niepewnie.

- Sam jestem kotem! No.. prawie, ale mój ogon działa tak samo jak te prawdziwe - Zapewniłem głaszcząc swój ogon - Twój ogon pokazuje, że darzysz mnie duuużą sympatią, wiesz Kropeczko? - Przysunąłem bliżej twarz i uśmiechnąłem się zalotnie.

Marinette zrobiła się cała czerwona i zaczęła próbować zakryć ogon, lecz bez skutku.

- To nie fair! A poza tym kocie ogony czasem kłamią - Próbowała mnie przekonać.

- Nie kłamią - Zaśmiałem się - Mogę ci to udowodnić w bardzo prosty sposób. Nagle przysunąłem swoją twarz i załączyłem nasze usta. Marinette szybko mnie odepchnęła.

- Co ty wyprawiasz?! - Wrzasnęła zdenerwowana.

- Widzisz, twój ogon nie kłamie - Powiedziałem zadowolony - Wiem, że ci się podobało.

- Przestań! - Zrobiła się cała czerwona i znów zaczęła próbować zakryć ogon.

- Już się tak nie bulwersuj - Próbowałem złagodzić sytuację, ale moja dusza romantyka dawała się we znaki - Wiesz, wyznawanie uczuć to piękna sprawa. Nie ważne w jaki sposób - Uśmiechnąłem się zadziornie, lecz to tylko pogorszyło sytuację.

Marinette z burakiem na twarzy weszła do środka trzaskając klapą w dachu. Próbowałem wejść do środka, ale najprawdopodobniej zakluczyła się na zamek.

- Od kiedy twoja klapa w dachu jest zamykana na zamek? - Zapytałem zdziwiony.

- Od kiedy wiesz, że jestem biedronką - powiedziała z drugiej strony klapy.

- No dobra. A... mogę wejść? - zapytałem łagodnie.

- NIE - Wrzasnęła stanowczo.

Wcale nie próbowałem nalegać. Najzwyczajniej wszedłem przez drzwi do piekarni, aż do mieszkania Marinette. Tak oto znów znalazłem się w jej pokoju.

- Czekaj, jak?! - Wrzasnęła zaskoczona.

- Lepiej zamykaj drzwi od piekarni na noc jeśli nie chcesz mieć niespodziewanych gości - Uprzedziłem zamykając za sobą klapę w podłodze.

Marinette zrobiła obrażoną minę i zbiegła na dół zakluczyć drzwi frontowe. W tym czasie usadowiłem się na jej łóżku. Po 10 minutach jej nieobecności zrobiłem się trochę senny, więc okryłem się kołdą i zdrzemnąłem się na moment.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro