13.
Powoli powlekłem się do domu. Musiałem sobie wszystko dokładnie poukładać w głowie, żeby nie oszaleć. Z jednej strony cieszę się, że Marinette zerwała za mnie z Kagami, bo pewnie bardzo bym się przy tym stresował. Jednak trochę jest mi jej żal. Nie wyjaśniliśmy jej nawet z jakiego powodu zakończyłem naszą relację. Napewno musi się czuć teraz okropnie.
W domu zacząłem przeglądać pokój Marinette. Nigdy nie miałem okazji obejrzeć go w tej „prawdziwej" wersji. Zawsze, gdy przychodziłem z wizytą to wszystkie ściany były puste, ramki podejrzanie zasłonięte, jakby chwilę przed moim wejściem je tak przygotowała. Nawet po projektach z ubraniami nie było śladu. Teraz mogłem obejrzeć ten pokój w całej okazałości. Otworzyłem pierwszą szufladę z brzegu. Tikki natychmiast odciągnęła moją rękę i wrzasnęła.
- Adrien, co ty robisz?! To rzeczy Marinette! - powiedział wściekły stworek.
- Spokojnie, niczego nie zniszczę - Powoli odsunąłem kwami.
- Nie o to mi chodzi. To się nazywa prywatność - Zamknęła gwałtownie szufladę - Jak ty byś się czuł, gdyby Marinette teraz szperała w twoim pokoju?!
- Nie miałbym nic przeciwko. Nie mam niczego do ukrycia. Może śmiało zwiedzać - Uśmiechnąłem się pewnie - Jedyną niepokojącą rzeczą, którą może znaleźć to tajna szafka serów Plagga.
Tikki tylko westchnęła i położyła się na łóżku. Uznałem to za pozwolenie na kontynuowanie zwiedzania. W pierwszej szufladzie było mnóstwo moich zdjęć. W drugiej, trzeciej i czwartej także. Na pierwszy rzut oka może wydawać się to niepokojące, ale muszę przyznać, że u siebie też mam takie szuflady poświęcone tylko do zdjęć Biedronki. W piątej szufladzie były notatniki. Marinette nigdy nie lubiła pokazywać swoich projektów. Chwilę zawahałem się, ale ostatecznie otworzyłem notatnik. Było w nim pełno rysunków sukienek, koszulek i spódnic. Były naprawdę świetne, ale nie wyróżniały się w żaden sposób.
- Skoro już jesteś taki ciekawy to zobacz trzy ostatnie strony - Mruknęła Tikki.
Otworzyłem podane strony i osłupiałem. Na jednej z nich był projekt ulepszonego stroju Czarnego Kota! Ta dziewczyna naprawdę ma talent. Trochę niepokojące jest jednak to, że znała wszystkie wymiary co do centymetra, a nigdy mnie nie mierzyła. Kiedy się spotkamy, koniecznie muszę ją namówić, aby uszyła mi ten kostium. W momencie, gdy chciałem przerzucić na kolejną stronę, Tikki wyrwała mi notatnik z dłoni.
- Chyba nie chcesz wiedzieć co dostaniesz na najbliższe urodziny - Stworzonko skarciło mnie wzrokiem.
- Jasne, że nie - powiedziałem zadowolony i zamknąłem szufladę.
Postanowiłem otworzyć kolejną. Muszę przyznać, że gdy zobaczyłem zawartość szafki, trochę się skrępowałem. Była to szafka z bielizną Marinette. Szybko zatrzasnąłem szufladę.
- A co ty taki czerwony? To tylko gacie - Zaśmiała się Tikki.
Chyba już mi wystarczy „zwiedzania pokoju". Postanowiłem wyjść na balkon i podziwiać piękny zachód słońca. Nagle usłyszałem głośny krzyk tłumu. Szybko zmieniłem się w Biedronkę i pognałem do źródła hałasu. Marinette już była na miejscu.
- Co tym razem? - zapytałem entuzjastycznie.
- Kagami - odpowiedziała krótko.
- Kagami?! - Zdziwiłem się.
- Nie, Levi Ackermann - powiedziała poirytowana - Widziałam jak dopada ją akuma.
Rzeczywiście ten fakt wydał się bardzo logiczny. Prawdę mówiąc złamałem jej serce, więc nie ma się czemu dziwić, że złapała ją akuma.
Nagle złoczyńca zauważył naszą obecność. Kagami przybrała sobie nazwę „Heartbreaker". Z tego co Biedronka już zauważyła, dziewczyna strzela laserami z oczu, a trafione osoby popadają w ogromny smutek. Moim zdaniem Władca Ciem tym razem nie popisał się kreatywnością.
- Jakiś pomysł Kropeczko? - zapytałem unikając pocisków złoczyńcy.
- Widzisz co trzyma w ręce? W tym pudełku napewno jest akuma - Po tych słowach dziewczyna ruszyła w stronę napastnika. W trakcie jeszcze wyjaśniła mi plan działania - Ja odwrócę jej uwagę, ty zabierzesz pudełko i rzucisz do mnie, a ja wypuszczę akumę.
Kiwnąłem twierdząco głową i wykonałem swoje zadanie. Po chwili biały motyl wyleciał z jojo, a Kagami siedziała na chodniku. Oboje podeszliśmy do dziewczyny.
- Co się stało? - Biedronka zapytała tak, jakby zapomniała co dzisiaj jej powiedziała.
- To wszystko wina Marinette! To przez nią! - Kagami wrzasnęła w stronę bohaterów. Biedronka stanęła jak osłupiała - Zabiję ją jak tylko gdzieś ją spotkam! - Krzyknęła.
- Co?! - Wymsknęło mi się, ale byłem równie oszołomiony co Biedronka - Nie możesz tak mówić - Podeszłem do niej bliżej - Wszystko będzie dob - Nagle dziewczyna mi przerwała.
- Nie! Wcale nie będzie! Przysięgam, że ją zatłukę własnymi rękami! - Po tych słowach wstała i pobiegła w nieznanym nam kierunku.
Biedronka nadal stała w bezruchu. Widać, że słowa Kagami bardzo nią wstrząsnęły.
- Spokojnie Kropeczko, ona tylko tak powiedziała pod wpływem emocji - Przytuliłem dziewczynę do siebie.
- Masz rację - Odetchnęła i trochę się rozluźniła - Wiesz, właśnie szłam do Mistrza, bo podobno jest blisko odkrycia eliksiru. Idziesz ze mną?
- Oczywiście Kropeczko - Ukłoniłem się szarmancko, a ona jedynie zaśmiała się w odpowiedzi.
- Wiesz, jedna rzecz mnie niepokoi - Westchnęła po chwili - Dziwne, że nie musieliśmy użyć szczęśliwego trafu i kotaklizmu.
Na miejscu Mistrz Fu bardzo ciepło nas powitał i poczęstował ciasteczkami.
- Brakuje mi ostatniego składnika - Staruszek podrapał się po głowie.
- Jakiego? Może będziemy w stanie pomóc - Zaproponowałem entuzjastycznie.
- „Włos kota". Niestety to musi być jakaś przenośnia. Próbowałem z włosami każdej rasy kota, ale nic nie zadziałało. Macie jakieś pomysły? - zapytał z nadzieją Mistrz Fu.
- Chyba jednak nie każdego - zaśmiała się Marinette - Mamy przecież tutaj jednego Czarnego Kota.
- NO TAK!! - Mistrz Fu zaczął skakać z radości - ŻE TEŻ NA TO NIE WPADŁEM!!! - Po tym zapisał coś w swoim notatniku - Zawsze wiedziałem, że jesteś idealna do roli superbohaterki. Mógłbym? - Wskazał moje włosy pęsetą. Marinette kiwnęła głową.
Na szczęście w obecnej sytuacji to Marinette musiała znosić ból wyrywania włosa. Ja tylko obserwowałem całe zajście z boku. Dziewczyna ma naprawdę nerwy ze stali, bo nawet nie drgnęła. Mistrz pospiesznie wrzucił włos do gara i zamieszał łopatą. Po chwili podał nam dwie butelki z eliksirem. Szybko je wypiliśmy, ale nie zauważyliśmy żadnych efektów.
- Chyba się nie udało - powiedziałem zasmucony.
- Spokojnie, efekty powinny być widoczne dopiero jutro rano - Uśmiechnął się i podał nam ciastka na drogę.
Oboje rozeszliśmy się do domów w nadzieji, że tym razem się uda.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro