10.
Nagle zbudził mnie głośny ryk syreny policyjnej. Spoglądając na budzik elektryczny zorientowałem się, że jest trzecia w nocy. Po chwili poczułem jak coś z prędkością światła ląduje na moim boku. To była Alya, która właśnie próbowała mnie obudzić. Szybko zrzuciłem ją z siebie i usiadłem na krawędzi łóżka.
- C..co się.. dzieje? - powiedziałem pół przytomny.
- Zapomniałaś? W sumie po co ja pytam! Ty zawsze o wszystkim zapominasz - Zaśmiała się szatynka i złapała mnie za rękę.
W mgnieniu oka za jej pomocą wyleciałem z łóżka jak rakieta. Rzuciła mną o szafę i wybiegła do salonu. Muszę przyznać, że nie było to najlepsze wspomnienie z tej nocy. Jeśli Alya zawsze budzi Marinette w ten sposób to bardzo jej współczuję. Po chwili dziewczyna wróciła do sypialni.
- Pij! - Przyjaciółka zbliżyła się do mnie i bez czekania na moją odpowiedź, wlała mi do ust napój.
W tamtym momencie jeszcze nie zarejestrowałem co właśnie się wydarzyło, bo bardzo ciężko jest mi się porządnie rozbudzić. Alya nie przestawała wlewać mi do ust jakiegoś trunku. Robiła tylko chwilę przerwy abym mógł przełknąć.
- No proszę jak szybko. Wypiłaś całą butelkę, grzeczna dziewczynka - Zaśmiała się szaleńczym głosem. Spojrzałem na etykietę butelki.
- ALKOHOL?! Ty chcesz mnie tu upić?! - Krzyknąłem zdziwiony.
- Zachowujesz się tak jakbyś nigdy wcześniej u mnie nie nocowała - Szatynka wróciła do salonu i po chwili usłyszałem ruskie techno puszczone na trzech ogromnych głośnikach.
- OSZALAŁAŚ?! - Musiałem krzyczeć, aby mnie usłyszała.
- Pij! - Znów zaczęła wlewać do moich ust alkohol.
- Ona jest nienormalna! - pomyślałem spanikowany.
Po chwili odsunęłam od siebie butelkę i wyszedłem na balkon. Okazało się, że Alya ma bardzo dobre, dźwiękoszczelne ściany i okna. Na zewnątrz nie było wcale słychać muzyki. Postanowiłem zadzwonić do Marinette i dowiedzieć się o co z tym wszystkim chodzi.
- Widzę, że już po trzeciej - Zaśmiała się Marinette - Muszę przyznać, że spodziewałam się twojego telefonu.
- W co ty mnie wpakowałaś! - powiedziałem oburzony.
- Włączyła już ruskie techno? - Zapytała poważnie.
- Tak, a co? - zapytałem zaniepokojony.
- Piła coś? - zapytała podejrzliwie.
- Tak - Spojrzałem dla pewności przez okno na skaczącą po blacie Alyię.
- A ty piłeś? - zapytała ze śmiechem w głosie.
- Tak, ale to ona mnie zmusiła! Przysięgam! - powiedziałem błagalnym głosem.
- Wiem, wiem - Zaczęła się śmiać - Przyszedł już Lukas?
- Co? Jaki Lukas? - zapytałem zdziwiony.
- Okej czyli jeszcze wszystko jest pod kontrolą - Próbowała mnie uspokoić.
- Kim jest Lukas?! - zapytałem spanikowany.
- Jeśli jak najszybciej nie zabierzesz jej telefonu to zapewne niedługo się dowiesz - Zaczęła dusić się ze śmiechu.
- Nie wiem co cię tak śmieszy - Zmarszczyłem brwi.
- Ile już wypiłeś? Gadasz jakbyś był narąbany w trzy dupy - Zaczęła jeszcze głośniej się śmiać.
- Jedną i trochę - Nagle zauważyłem, że Alya rozmawia z kimś przez telefon - Czekaj, Alya gdzieś dzwoni - Nagle Marinette mi przerwała.
- Zabierz jej telefon! Szybko! - Krzyknęła na moment przestając się śmiać.
Od razu się rozłączyłem i wbiegłem do środka.
- ... To czekamy, dzięki, pa - Alya po chwili się rozłączyła.
- Na co czekamy? - zapytałem niepewnie chwiejąc się przy ścianie.
- Lukas zaraz tu będzie! - powiedziała podekscytowana i pognała po więcej butelek alkoholu.
Po chwili wróciła i wręczyła mi dwie butle. Delikatnie odłożyłem je na stolik kawowy. Zaraz potem znienacka Alya wepchnęła mi do buzi gwint butelki i zmusiła do wypicia kolejnej porcji. Muszę przyznać, że trochę się jej bałem w takim stanie. Po około 15 minutach ktoś zapukał do drzwi. Alya od razu pognała je otworzyć.
- Hej Lukas! - Otworzyła drzwi szerzej, aby gość mógł wejść do środka.
- Hej Alya - Posłał jej buziaka w policzek - Wziąłem ze sobą kilku kumpli, nie masz nic przeciwko? - Wszedł do środka.
- Im więcej tym lepiej! - Szatynka pognała po więcej alkoholu.
Moim oczom ukazał się wysoki brunet. Nie miał na sobie koszulki, a zaraz za nim stało 10 innych mężczyzn. Wszyscy rozsiedli się na kanapie i poczęstowali się alkoholem. Obok mnie usiadł zielonooki brunet. Położył swoje ramię na moim karku przyciągając mnie do siebie. Trochę niezręczna sytuacja - półnagi facet próbuje mnie przytulać nie wiedząc, że też jestem mężczyzną. Niepewnie wyswobodziłem się z jego objęć i wstałem z kanapy. W tym samym momencie poczułem na biodrach uścisk i po chwili ten sam chłopak przyciągnął mnie do siebie.
- Już uciekasz, malutka? - Wyszeptał mi do ucha.
Poczułem się bardzo niekomfortowo. Obleciał mnie paraliżujący strach. W salonie siedziało jedenastu półnagich mężczyzn, a ja jako drobna Marinette byłem wśród nich. Nagle dołączyła do nas Alya.
- Lewis, daj trochę powietrza Marinette - Zaśmiała się szatynka zbliżając w stronę fotela.
- To w co gramy? - zapytał jeden z chłopaków.
- W butelkę? - Alya podała pustą butlę po alkoholu. Wszyscy usiedli w kołku.
- Ja nie gram - powiedziałem usiłując wyswobodzić się z uścisku Lewisa.
- No co ty, taka fajna laska z nami nie zagra? - powiedział zadziornym głosem jeden z mężczyzn, a Lewis znów przyciągnął mnie za biodra na kanapę.
Gra zaczęła się rozkręcać. Wszyscy wylosowani robili jakieś zadanie lub odpowiadali na niewygodne pytania. Nieraz speszyłem się, gdy ktoś opowiadał „co by robił z Marinette" lub „która dziewczyna najbardziej wpadła im w oko". Niestety wreszcie nadszedł czas mojej kolejki. Butelka zatrzymała się pomiędzy Lewisem a mną.
- Mari, pytanie czy wyzwanie? - zapytała szatynka.
- Ale butelka wskazała Lewisa! - Zacząłem się bronić.
- Dobra, w takim razie wyzwanie - Lewis puścił oczko do szatynki.
- Musisz pocałować Marinette - Zawołał jeden z chłopaków.
- Nie zgadz - Nagle poczułem usta Lewisa próbującego pogłębić pocałunek. Bez wahania odepchnąłem go od siebie i wstałam - Powiedziałam NIE! - Wrzasnąłem najgłośniej jak potrafiłem.
- Jeszcze nie skończyłem, mała - Nagle Lewis złapał za mój tyłek i przyciągnął do siebie zamykając mnie w mocnym uścisku. Połączył nasze usta, a ja właśnie przeżyłem najgorszą chwilę w moim życiu. Wszyscy zareagowali głośnymi okrzykami i oklaskami na ten widok. Po chwili mężczyzna wypuścił mnie z objęć, a ja od razu wybiegłem na balkon. Chwilę zajęło mi uspokojenie się. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do Marinette.
- No i jak tam Ko - Od razu jej przerwałem.
- Błagam pomóż mi! Nie chce już tu być - Zacząłem błagalnym głosem.
- Spokojnie to tylko Alya. Czasami zachowuje się jak psychopatka, ale to nadal nasza kochana Alya - Powiedziała czułym głosem.
- Nie chodzi mi o Alyię. Ten ym.. jak mu tam no.. Lewis ciagle się do mnie przystawia i mnie obściskuje! - powiedziałem oburzony.
- Co? Jaki Lewis? - powiedziała zdezorientowana.
- No ten, który przyszedł z Lukasem - powiedziałem z żalem w głosie.
- To jest was tam więcej? - Zapytała przestraszona.
- No tak... Lukas przyprowadził kolegów i - Nagle mi przerwała.
- Ile? - Powiedziała zdenerwowana.
- Dwie albo trzy butelki... nie pamietam - powiedziałem łapiąc się za głowę.
- Nie pytam się ile wypiłeś tylko ile tam jest ludzi! - krzyknęła wściekła.
- Ja, Alya, Lukas i jego dziesięć kolegów - Zacząłem wyliczać aż zabrakło mi pałaców.
- ILE?! WY JESTEŚCIE POWAŻNI?! - Zaczęła panikować.
- Myślałem, że ich znasz - powiedziałem zdezorientowany.
- Lukas zawsze przychodzi sam! To znajomy striptizer Alyi. Lepiej ich wszystkich wyprowadź! - Zdenerwowała się jeszcze bardziej.
- Postaram się - Rozłączyłem się i wróciłem do towarzystwa.
Nagle Alyią znów wcisnęła mi butelkę alkoholu. To już chyba trzecia albo czwarta.
- Koniec imprezy! Wszyscy do domu! - Zacząłem wypraszać gości.
- Malutka, impreza dopiero się rozkręca - Uśmiechnął się w moją stronę chłopak obok Lewisa - Chodź tutaj do nas - Zaśmiali się oboje.
Przestraszony pokręciłem przecząco głową. Nagle Lukas zastukał butelką po czym nastała cisza. Chłopaki pora na występ! Nagle wszyscy zerwali się na nogi.
- Potrzebujemy pomocniczki - Lewis mrugnął w stronę Lukasa - Chodź tu malutka - Złapał mnie za rękę i pociągną za sobą.
Wszyscy mężczyźni zaczęli wokół mnie tańczyć. Nagle po kilku minutach Lewis podniósł mnie na ręce i tanecznym krokiem zaprowadził do sypialni Alyi. Muszę przyznać, że tak duża ilość alkoholu dawała właśnie znaki. Chłopak położył mnie delikatnie na łóżku i usiadł obok.
- Jak ci się podobał taniec, mała? - Zapytał szepcząc mi do ucha. Po chwili zaczął obdarowywać moją szyję mokrymi pocałunkami. Próbowałem wyrwać się jego objęć, ale niestety jako Marinette nie miałem dużo siły. Po chwili mężczyzna włożył rękę w moje majtki łapiąc mnie za tyłek. To podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. Szybko chwyciłem metalowy budzik stający na szafce nocnej i z całej siły uderzyłem nim Lewisa. Po chwili leżał już nieprzytomny, a ja uderzyłem go jeszcze kilka razy, aby upewnić się, że nie obudzi się zbyt szybko. Wyszedłem z pomieszczenia i zakluczyłem drzwi sypialni. Skierowałem się w stronę wyjścia. Zostawianie Alyi samej z dziesięcioma półnagimi facetami raczej nie jest dobrym pomysłem, ale w tym momencie najważniejsze było dla mnie wydostanie się z tego miejsca. Kiedy spróbowałem otworzyć drzwi wejściowe okazało się, że są zakluczone. Nagle podbiegła do mnie Alyia i wcisnęła kolejną butelkę alkoholu. To była już chyba czwarta lub piąta... może szósta... siódma... Poczułem jak moje nogi stają się miękkie i lekko osunąłem się na ziemię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro