Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Podsłuchana rozmowa

To był długi dzień i jeszcze dłuższy wieczór. Zmęczony Ludwig wracał powoli do hotelu, przeklinając w myślach swoje decyzje. Dlaczego dał się namówić Japonii na wyjście do tego baru? Przecież Niemcy doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Azjata ma silną głowę, w przeciwieństwie do niego samego. Mało tego, w chwili, gdy przypałętał się do nich Włochy Północne, Francja i Hiszpania, Ludwig nabrał dziwnej pewności, że nieprędko wróci do pokoju w hotelu.

Gilbert będzie wściekły, pomyślał, wchodząc na piętro, w którym znajdował się ich pokój, On zawsze długo zasypia i jeśli go obudzę, będzie mi to wspominał przez najbliższy miesiąc.

Niemcy zdawał sobie sprawę z tego, że jego starszy brat ma problemy z zaśnięciem - większość starych krajów miewała gorsze okresy, podczas których prawie w ogóle nie wychodziła z domu. Z Gilbertem nie było aż tak źle - jeszcze.

- I wtedy właśnie Niemiec powiedział do diabła: "Bo Rusek idzie z kaktusem!". Rozumiesz? Z kaktusem!

Głos dochodził z pokoju na krańcu korytarza. Drzwi prowadzące do niego były lekko uchylone, a na ścianę naprzeciwko nich padała wiązka światła. Ludwig zmarszczył lekko brwi, słysząc głos Gilberta. Nie spał jeszcze o takiej porze? To nie było do niego podobne. I z kim rozmawiał? I czemu nie po niemiecku lub angielsku?

- Za dużo pijesz - rozległ się, drugi, karcący głos, na którego dźwięk włosy zjeżyły się Ludwigowi na karku. Co robiła tu ta szalona Polka? I od kiedy oni niby byli ze sobą w takich przyjacielskich relacjach?

Oraz, co gorsza, co robili sami tak późno w nocy?

- Nie da się zbyt dużo wypić! - Gilbert parknął kpiąco. - Nie znasz tego powiedzenia?

- Chyba ci się pomyliło z jakimś innym językiem - odparła sucho Felicja. - W ogóle, od kiedy ty niby pijesz?

Ludwig zatrzymał się, słysząc to pytanie. Nie miał zamiaru podsłuchiwać... Ale wiedział, od tak dawna wiedział, że jego brat boryka się z jakimiś problemami, o których mu nic nie chce powiedzieć. Jeśli teraz dowie się, o co chodzi, to może mógłby coś na to poradzić w przyszłości...

- Od Unii, z przerwami. Nie mów, że nie pamiętasz. Mała Jadzia, Władek? Ich cudowne małżeństwo? Oraz kto wraz z Jagiełłą przyjechał? Od tego się zaczęło. A zresztą, co cię to obchodzi?

Felicja westchnęła ciężko. Sprężyny łóżka zaskrzypiały, gdy powiedziała:

- Wystarczy. Za dużo tego dobrego. Daj mi tą butelkę.

- Nie mam zamiaru ci jej oddawać! Kto ją kupił? Ty? Ona jest moja i nie mam zamiaru ci jej oddawać!

- Tak, tak, wiem. A teraz rusz się i daj mi butelkę.

- Sknera - parsknął Gilbert, po czym sprężyny łożka raz jeszcze wydały znak protestu. - Masz to. I nie męcz mnie. Głowa mi zaraz pęknie.

- Za dużo alkoholu, ot, co. Latka już nie te, czyż nie?

- Oj, zamknij się. Właśnie spełniają się moje koszmary senne. Upić się w twojej obecności! To nie średniowiecze! Cholera, daj mi tą butelkę! Nadal mogę rozumnie myśleć!

- Dość. Inaczej jutro nic nie załatwimy - Ludwig niemal był w stanie sobie wyobrazić, jak Felicja kręci stanowczo głową. Zawsze tak robiła, gdy chciała kogoś skarcić. Taki mały gest, a tak bardzo irytował Ludwiga.  - Boże, za jakie grzechy muszę tu z tobą być?

- Nie musisz - odparł spokojnie Gilbert. - Chcesz iść, droga wolna. Ja zostaję. Ten dzień mnie wykończył.

Polska westchnęła raz jeszcze.

- Jakby kiedykolwiek coś było normalne.

Zapadła cisza. Ludwig po chwili poruszył się. Zasnęli? A może skończyły im się tematy do rozmowy? Bądź alkohol? W momencie, gdy Niemiec wziął głęboki oddech, by poinformować obie personifikacje o swojej obecności, Felicja odezwała się cicho:

- Też czasami piję. Nie tak normalnie, na ucztach czy do towarzystwa. Nie, ja piję, aby zapomnieć. O wszystkim. O przeszłości. O Litwie. O Ludwigu. Oraz o tobie.

Niemcy zamarł, słysząc takie wyznanie z ust dziewczyny. Nigdy nie sądził... Nigdy nie sądził, że ona może nadal wspominać przeszłość.

- O mnie? - powtórzył Gilbert z niedowierzaniem - Przecież jesteśmy wrogami. Od samego początku byliśmy. Nienawidzisz mnie i pewnie nie ma dnia, byś się nie zastanawiał... Byś nie myślał jak.. Jak wbić mi nóż w plecy.

Ostatnie zdanie starszy brat Ludwiga wypowiedział mniej pewniej, bardziej bełkotliwie. Niemcy skrzywił się, próbując go sobie teraz wyobrazić. To jest dobry moment, gdy wchodzę i ich rozdzielam, pomyślał, ale mimo tego nie ruszył się nawet o milimetr.

- Nienawidzę? - zaśmiała się Felicja. - Jakby to, co do ciebie czuję, dało się tak łatwo opisać... Nie, nie nienawidzę cię. Możemy być wrogami, możemy chcieć zabić siebie nawzajem, możemy chcieć być coraz silniejszymi... Ale nie nienawidzę cię. Już nie.

- Oh. - wyrwało się z ust Gilberta, tak bardzo nie w jego stylu
- Wiesz... Ja też cię nie nienawidzę. Całe moje wcześniejsze zachowanie... Miało ci pomóc mnie nienawidzić. Miało mi pomóc cię nienawidzić.

Ludwig wygiął wargi w wyrazie nieprzypominającym ani złości, ani uśmiechu.

A potem odwrócił się i odszedł powoli. Nie miał najmniejszej ochoty pozwalać bratu na przebywanie z tą Polką od siedmiu boleści, ale od tak dawna nie widział swojego brata po prostu tak wyluzowanego!

Jeśli... Jeśli jakimś cudem przebywanie z Felicją miałoby mu pomóc pogodzić się z przeszłością, to Ludwig mógł to jeden raz znieść, prawda?

Chyba jeszcze Japonia został w tym barze, czyż nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro