Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Kłótnia

Gilbert podczas kłótni praktycznie zapomniał o obecności Litwy - do chwili, gdy ten przerwał im w połowie zdania, bredząc coś o zachowaniu spokoju i przedyskutowania tego na spokojnie.

- Zaraz, Licia! - krzyknęła Felicja, a niemal w tej samej chwili Gilbert dodał:

- Zamknij się. Nie widzisz, że mamy coś ważniejszego do roboty?

- Znowu! - wydarła się Felicja, a w ciele Gilberta jej głos zabrzmiał donośniej niż zamierzała - Dlaczego nie możesz być dla niego choć raz miły?

- Ponieważ nie zrobił nic, przez co miałbym być mu wdzięczny! - warknął Gilbert, po czym pociągnął za sobą Felicję. Cholera, jeśli Toris miał choć trochę oleju w głowie, musiał już zorientować się, co się z nimi stało - Idziemy.

Ku jego zadowoleniu Polka nie zaprotestowała i pozwoliła się poprowadzić, wymijając wstrząśniętego Litwę. Gilbert nie miał już zamiaru wracać na konferencję. Nie w tym okropnym ciele. Nie, musząc oglądać jak ten litewski tchórz się do niego przymila.

Dopiero gdy opuścili budynek zatrzymali się. Felicja uniosła głowę. Na ich szczęście w końcu przestało padać, ale i tak było zimno i dął lodowaty wiatr.

- Jesteś szalony? - spytała po chwili milczenia.

Prusy jedynie wywrócił oczami.

- Ja cię tu ratuję od kłopotliwych pytań tej mendy, którą zwiesz Litwą, a ty mi tylko tyle masz do powiedzenia?

- Nikt mnie nie ratował - sprzeciwiła się Polka - I skończ z tym notorycznym obrażaniem Lici. Nie zrobił ci nic, za co miałbyś go nienawidzić. Jeśli szukasz wroga, to stoi on przed tobą.

Gilbert momentalnie pożałował, że opuścił salę konferencyjną. Gdyby tylko nie to, że musiał iść do toalety w tym damskim ciele, mógłby tam siedzieć długo i nie odzywać się bez potrzeby. A teraz Toris i reszta krajów coś podejrzewali. Musieli podejrzewać. Genialnie. Genialnie. Tylko tego mu do szczęścia brakowało.

- Dobra, dobra, ogarniam. Ale zostawmy to na później - westchnął Gilbert, czując jak jego ochota na kłótnię zanika - Mamy źlejsze  problemy.

- Źlejsze? - Felicja uniosła brew.

- No tak - nie zrozumiał Prusy, obserwując jak Polka patrzy na niego z niedowierzaniem, po czym zaczyna się śmiać. Czyżby powiedział coś nie tak? Albo jakieś słowo znowu mu się pomyliło? Rozumiał bardzo dobrze polski, ale z rozmową było delikatniej gorzej, szczególnie, że używał tego języku tylko od święta. Nauczył się go właściwie tylko dla Felicji, która odmawiała gorąco rozmów po niemiecku nawet podczas zaborów. Później zaś dziewczyna przyzwyczaiła się, że mówi w jej rodzimym języku i ignorowała każda słowo, które powiedział do niej po niemiecku. Czasami próbował do niej zagadać po angielsku - wiedział, że władała nim perfekcyjnie - ale ona uparcie reagowała tylko na polski. Czasami dochodziło do niemal komicznych sytuacji, gdy rozmawiali w więcej osób, a Gilbert zapominał się i mówił coś do niej po angielsku. Felicja z sekundy na sekundę zapomniała angielski, zmuszając albo Gilberta do rozmowy po polsku, albo innych do przyjęcia roli tłumacza.

Zdezorientowany Prusy nie odezwał się do chwili, gdy napad śmiechu minął. Obserwowanie samego siebie w takiej sytuacji było co najmniej dziwne. Gilbert nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak wygląda jego śmiech w oczach innych. Nigdy właściwie też się tym nie przejmował. Przecież on był taki zagilbisty. Jedyny w swoim rodzaju.

Tak przynajmniej sobie wmawiał.

Po dłuższej chwili Felicja ucichła, a w jej czerwonych ocach pojawił się spokój.

- Dobra. Dobra. Masz rację. Trzeba coś zrobić.

Zaraz, co? Polska przyznała mu rację? Cała ta sytuacja była nienaturalna, ale dopiero teraz Gilbert zaczął podejrzewać, czy aby na pewno to nie jest tylko sen. Felicja nigdy się z nim nie zgadzała. Zawsze była przeciw niemu.

- Coś? - wykrztusił, starając się nie dać po sobie zauważyć, jak bardzo jest zdumiony.

Felicja pokiwała głową.

- Po pierwsze, konferencja. Właściwie to się już kończy i nie musimy na nią wracać.

Wreszcie! Wreszcie jakiś dobry pomysł.

- Zgadzam się - mruknął Prusy.

- Po drugie, Licia - usłyszawszy to, Gilbert skrzywił się z przyzwyczajenia, ale pozwolił Polsce kontynuować - Trzebaby go wypytać, ile wie. Chętnie bym to zrobiła, ale teraz...

Felicja wskazała na swoje ciało gestem, który oznajmiał wszystko, co chciała powiedzieć. Jeśli Toris nadal się nie zorientował, to gdyby Polska w ciele Prus do niego podeszła, wszystko by się wydało.

- Zostawmy to - zaproponował od razu Gilbert - I będę zaprzeczać wszystkiemu. Niech pomyśli sobie, że to jakieś przewidzenia.

Felicja pokiwała w zamyśleniu głową.

- I ostatnia rzecz... Jeśli do wieczora nie uda się nad wrócić do siebie...

- Hm?

Słowianka zmięła ręce za plecami.

- Cóż, chyba będziesz musiał ze mną pojechać do Polski.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro