30. U Gilberta
To był męczący wieczór, Ludwig wiedział o tym doskonale. Znowu jakieś bezsensowne spory, problemy... Czy naprawdę wymagać jeden, spokojny dzień to zbyt wiele?
Ludwig westchnął, a jego głowa opadła na biurko. Oczy zamknęły się, a gdy tylko Niemiec zorientował się, co właśnie robi, od razu poderwał głowę do góry. Miał jeszcze tyle ważnych spraw na głowie, nie mogących czekać!
W tym momencie drzwi się otworzyły i wparowała przez nie znajoma postać.
Gilbe-- nie, Felicja w ciele Gilberta.
Ludwig jęknął w duchu. Tylko jej brakowało! Zapewnie zaraz zacznie się puszyć, jaka to ona nie była przemyśliwa i w ogóle mądra. Zawsze tak robiła, gdy tylko Niemiec popełniał jakiś błąd, którego ona nie popełniała.
- Jak się tu dostałaś? - spytał z niechęcią Ludwig, ale Polska nie zwróciła na niego uwagi. Przypadła do niego i opadła na kręcony fotel, który tak uwielbiał Gilbert.
- Zachód, mam problem - odezwał się albinos, zacisnął dłoń w pięść, po czym rozprostował ją raz jeszcze. - Duży problem.
Ludwig zesztywniał.
- I z jakiego powodu myślisz, że ja ci pomogę?
Czerwone oczy spojrzały na niego ze zmęczeniem, sprawiając, że na Niemca jakby opadł kubeł zimnej wody.
Białowłosy mówił do niego po niemiecku. Nazwał go "Zachód". Nie przeklnął go.
- Czy ty...
- Tak, wróciliśmy do swoich ciał - matowo odparł jego towarzysz.
Ludwig aż się zerwał z fotela. Kogo obchodziły te papiery, te dokumenty? I tak jutro będą na jego biurku nowe! Nie na codzień zaś jego brat wreszcie odzyskuje swoje ciało!
- To cudownie! Zaraz wyciągnę butelkę dobrego wina i..!
- Popełniłem jeden z największych błędów w moim dotychczasowym życiu - przerwał mu Gilbert, a w jego wzroku pojawiła się rozpacz. - Nie wiem, jak to odkręcić. Wszystko zepsułem. Może życie właśnie straciło sens.
Dłoń Ludwiga, już zmierzająca w stronę brata, zamarła.
Tego nie było w planach, co robić, gdy Gilbert stanie się...cóż, mężczyzną.
- Co się stało? - wydusił przez ściśnięte gardło Ludwig. Wywołał trzecią wojnę światową? Podpalił Moskwę? Widziano go nago w Nowym Jorku? Wciągnął się w nieziemskie długi? Zabił Felicję? Albo Elizabetę? Bądź gorzej - Ivana?
W oczach Gilberta pojawiła się jeszcze większą rozpacz.
- Zrobiłem coś bardzo złego - zaczął. - Bardzo, bardzo złego. Ludwig, co mam teraz robić? Weź mi poradź!
Sytuacja była zła. Ba, tragiczna! Gilbert nigdy, ale to n i g d y nie nazywał go po imieniu.
- Bracie... Co się stało? - powtórzył swe pytanie Niemiec, żegnając się już ze światem. Czy zdąży się choćby spakować, zanim bomby Ameryki opadną na Berlin?
- Powiedziałem Felicji, że ją kocham. I ją pocałowałem.
Palec Ludwiga zawieszony nad przyciskiem z napisem "tylko w razie wielkiej potrzeby" zamarł w powietrzu.
- Przepraszam, ty co zrobiłeś? Chyba coś źle usłyszałem.
- Powiedziałem Felicji, że ją kocham. A potem ją pocałowałem. Ona to odwzajemniła. Ale potem mnie odepchnęła. I powiedziała, bym się nie bawił jej uczuciami. Ludwig, co zrobiłem źle? Jak ja mam jej teraz w oczy spojrzeć?
Niemiec spojrzał strapiony na starszego brata. Czy to na pewno był ten sam Gilbert, który zakładał się z nim w barze, że pierwszy przeleci brunetkę stojącą przy ladzie?
- Ale przecież... Przecież wy...
- No właśnie, już nie "my"! - wykrzyknął Gilbert. - Nie ma "nas"! Jest tylko "ja" i "ona"! Mogłem być jej przyjacielem, jej cholernym przyjacielem, ale ja musiałem to zepsuć!
Ludwig zamrugał oczami. Słowa Elizabety obiły się w jego umyśle. Czy Węgierka chciała mu wtedy przekazać, że ta dwójka ma się do siebie?
- Czekaj, czekaj... Zakochałeś się w Polsce? W Felicji Łukasiewicz? - spytał dla pewności Niemiec.
Gilbert tylko pokiwał głową.
- Szczerze powiedziawszy, to tak.
Ludwig nabrał powietrza w płuca, po czym wcisnął przycisk wzywajacy w trybie natychmiastowym najważniejszych oficjeli Niemiec.
Rozpacz w oczach jego brata zamieniła się w zdumienie.
- Co ty robisz, Zachód? Tego przycisku wolno ci używać tylko w razie ostateczności!
Ludwig spojrzał na niego spod łba.
- To jest ostateczność. Potrzebuję kogoś, kto by mi potwierdził, że ten koszmar dzieje się naprawdę - odparł spokojnie, jakby tłumaczył to dziecku. - A teraz chcę usłyszeć całą historię.
Gilbert jęknął.
- Byliśmy w Malborku. Wspominaliśmy przeszłość. Ona się cofnęła. Ja chciałem ją złapać. Spadliśmy. Wróciliśmy do swoich ciał. Ona mnie przytuliła. Ja ją przeprosiłem. A potem ją pocałowałem. Ja ją kocham, bracie.
Ludwig przeżegnał się wolną ręką, nadal nie mogąc w to uwierzyć.
W tym momencie drzwi do pokoju raz jeszcze się otworzyły, a kancerz Niemiec wpadła do środka. Jej włosy sterczały w nieładzie, bluzka pogięta była w kilku miejscach.
- Co się dzieje? - wykrzyknęła na powitanie. - Kto kogo atakuje? Berlin się trzyma?
Ludwig uspokoił ją, każąc jej grzecznie usiąść na miejscu.
- Gilbert zakochał się w Felicji - wytłumaczył usłużnie.
Z twarzy kobiety odpłynęły wszystkie kolory.
- Felicji... Polsce?
Ludwig kiwnął głową.
Kanclerz Niemiec spojrzała na obu braci, po czym bez mówienia nikomu, co planuje, osunęła się na podłogę.
---
Dostałam pytanie, czy bym nie napisała Q&A. Wiecie, wy piszecie pytanie do postaci z tej historii, a ja to potem wzięłabym do kupy i napisała rozdzialik specjalny, w którym byłby odpowiedzi.
Ktoś zainteresowany? Jeśli tak, to proszę dać tutaj pytania z dopiską do kogo, a jakby się zebrało wystarczająco takich pytań, to mogłabym napisać taki rozdzialik.
Jeśli nie będzie chętnych, to po prostu tego nie napiszę xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro