3. Czas leci
Jeśli było coś, w czym zgadzały się Prusy i Polska, to było to to, że fakt, iż zamienili się ciałami powinien zostać zachowany w tajemnicy. Żadne z nich nie miało ochoty dzielić się taką informacją z resztą - oboje bowiem liczyli, że jest to stan chwilowy. Oraz że już uda im się to rozwiązać bez wzbudzania niepotrzebnej paniki i kłopotów.
- Może gdybyśmy spróbowali spaść raz jeszcze ze schodów, to by to zadziałało? - zaproponował Gilbert, gdy pierwszy szok już minął.
Więc spróbowali. I to nie raz, ale nic nie zadziałało. W końcu Felicja zwiesiła głowę, siadając oparta o ścianę.
- Coś musi zadziałać - mruknęła, zrozpaczona - Musi być jakiś sposób. Musi!
Umilkli, nie mając pojęcia, co zrobić z tą sytuacją. Wtem Polska uniosła głowę gwałtownie.
- Konferencja! Nadal się nie skończyła!
Gilbert wzruszył ramionami.
- Myślisz, że zauważą naszą nieobecność?
- Twoją pewnie nie, ale moją tak - odparła złośliwie Felicja - Licia z pewnością się o mnie martwi.
- Tak samo jak martwił się po '22? - spytał docinkowo Prusy, z satysfakcją zauważając, jak pewność w oczach Polski niknie i znika.
- To coś innego - prychnęła, po czym wstała - A ty nie mów o rzeczach, o których nie masz pojęcia.
Zawsze, zawsze tak było. Od Unii on przestał mieć znaczenie i liczył się tylko ten przeklęty Toris. A potem ona śmiała jeszcze mieć czelność obwiniać go o wszystko! Jakby sama była taka święta!
- Doskonale - odparł - Najlepiej, abym zamilkł na wieki, co? Wtedy by się spełniły wszystkie twoje marzenia, czyż nie?
- Daj mi wreszcie spokój - warknęła, po czym oddaliła się od niego. Chcąc nie chcąc, podąrzył za nią. Jeśli zrobi cokolwiek w jego ciele, to on by chyba zapadł się ze wstydu pod ziemię. A wściekła Polska była w staniw zrobić wszystko.
- Nie mogę dać ci spokoju, bo jesteś w moim ciele! - przypomniał jej, przeklinając krótkie nogi Felicji. Jak ona mogła tak funkcjonować? To było wręcz niewiarygodne.
- Wiem, wiem - odparła tylko Felicja, po czym zatrzymała się gwałtownie przed drzwiami konferencji. Jej twarz w ułamku sekundy przestała być wściekła czy zła i pojawił się na niej wyraz przerażenia - To tylko kilka godzin. Potem konferencja się skończy. Nikt nie odkryje tego, co się z nami stało.
Czy tylko mu się zdawało, czy Felicja mówiła to raczej do siebie niż do niego?
Czyżby ta wspaniała odważna Polska bała się wejść do sali konferencyjnej jako Prusy?
- Nie bądź tchórzem - zaczął buńczucznie, ale skończył, zauważywszy, że jej strach jest prawdziwy. Boże, z Felicją to zawsze były kłopoty - Nie zrobię niczego głupiego. Nie martw się. Wystarczy, że będziemy oboje milczeć i nic się nie stało.
Spojrzała na niego z ulgą.
- Może... - nie dokończyła, po czym pokręciła głową - Nieważne. Wejdźmy już i miejmy to z głowy.
Dotknęła klamki, ale mimo swoich zapewnień nie ruszyła się z miejsca. Widzieć takie niezdecydowanie na swojej własnej twarzy było takie irytujące, że Gilbert westchnął, po czym odsunął Felicję.
- Ja się tym zajmę. Zostaw to lepszym od siebie.
Otworzył drzwi, zanim zdąrzyła zaprotestować, po czym wszedł do środka, zmuszając ją do podąrzenia za nim. Kilka krajów podniosło ciekawie głowy, ale zaraz stracili zainteresowanie - przynajmnien do chwili, gdy Felicja złapała Gilberta za ramię i syknęła ze złością:
- Lepszym? Chyba masz gorączkę i coś ci się stało z rozumem.
Prusy strząsnął jej dłoń i podszedł spokojnie do swojego miejsca, gdzie zawahał się na sekundę. Gdyby to była normalna sytuacja, usiadłby po prawej. Ale skoro teraz to on był w ciele Polski, to..
- Nie zachowuj się głupio - potrząsnął głową z irytacją, zauważając, że kosmyki włosów trzepoczą wokół niego. Dlaczego Felicja nie skróciła ich? Przecież przeszkadzały w normalnym funkcjonowaniu.
Felicja usiadła obok niego, sadowiąc się z niezadowoleniem, po czym ostentacyjnie odwróciła głowę. Gilbert także spojrzał w przeciwnym kierunku. Jeszcze tylko kilka godzin...
Tam jednak napotkał spojrzenie kogoś, kogo nienawidził jeszcze bardziej.
- Od kiedy zaczęliście się do siebie odzywać? - spytał Litwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro