15. Powrót
Gilberta nie było na tyle długo, by Felicja zaczęła się martwić. Nie o niego, broń Boże! Martwiła się o to, co mógłby nawyrabiać z jej ciałem. Gdyby tylko narobił jej wstydu... Polka wolała nawet nie kończyć tej myśli.
Skończyła wypełniać wszystkie potrzebne dokumenty, po czym jęknęła, kładąc głowę na biurku.
- Idiota - mruknęła do siedzącego na jej ramieniu Gilbirda, do którego najwyraźniej wciąż nie docierało, że ona nie jest jego właścicielem, a jedynie wygląda tak jak on. - Nie mógłby się pospieszyć? Zaraz tu zasnę!
Mimo tych słów, wiedziała, że nie ma racji. Źle sypiała już od dłuższego czasu. Nie mówiła o tym nikomu - nie było takiej potrzeby, a Felicja niczego nie nienawidziła bardziej niż rozczulania się nad nią i czynienia z niej ofiary. Zawsze były to tylko słowa, za którymi nie szły czyny.
- Idiota! - powtórzyła raz jeszcze, czując jak narasta w niej złość. Niech i się obraża, ale nie musi od razu uciekać!
---
Gilbertowi udało się jakimś cudem wrócić do mieszkania Felicji już po trzech godzinach przeszukiwania Warszawy. Biorąc pod uwagę, że Prusy bardzo rzadko zważał na to, w którą stronę się kieruje, było to jak na niego naprawdę spore osiągnięcie.
Widok samego siebie, już nieźle zezłoszczonego, gdy tylko drzwi się otworzyły, nie zaskoczył go.
- Gdzieś ty się szlajał? - warknęła Łukasiewicz, chcąc nie chcąc wpuszczając go do środka.
Gilbert wzruszył ramionami.
- Zgubiłem się. Wziąłbym prysznic. Masz coś takiego w domu?
- Co ty, myślisz, że gdzie jesteś? To jest mój dom. Oczywiście, że mam prysznic - parsknęła Polka, po czym rzuciła mu czymś prosto w twarz - Masz.
Gilbert ze zdziwieniem ściągnął miękki materiał ze swej twarzy.
- Co to ma być? - spytał, patrząc ze zdumieniem na różowy materiał przypominający sukienkę.
- Moja koszula nocna. Chyba nie zamierzałeś pójść spać w tym przepoconym ubraniu, co? - Felicja spojrzała na niego z litością - Jak się przebierzesz, włóż rzeczy do pralki. A jutro wybierzemy się na zakupy. Potrzebuję coś dla siebie. Coś ładnego.
Prusy powoli, powoli odwrócił się w stronę Polski. Czy ona właśnie stwierdziła, że on ma się ubrać w koszulę nocną? I to różową?
- Nie ma mowy, bym włożył sukienkę! - wykrzyknął, zbulwersowany.
- Chodzisz w sukience od wczoraj i dopiero teraz masz problemy? - Felicja uniosła brew w udawanym zdziwieniu.
- Nie było czasu, bym się w coś przebrał - wytłumaczył się Gilbert, po czym westchnął. - Słuchaj, naprawdę nie chcę zaczynać kolejnej kłótni. Nie masz czegoś normalniejszego? I mniej różowego?
- Jakie z tobą są problemy... - Polska pokręciła głową z niedowierzaniem, po czym otworzyła szafę. Przyjrzała się jej krytycznie, wyciągnęła kilkanaście sztuk ubrań, kilka po namyśle schowała, po czym wskazała triumfalnie na wybrane przez nią części garderoby - Zdecyduj się, co chcesz. Ja idę się pierwsza kąpać. Jak cię złapię na podglądaniu, to palce ci połamię.
- Nie mam po co podglądać... - mruknął pod nosem Gilbert, czego na szczęście Słowianka nie usłyszała.
Felicja zatrzasnęła za sobą drzwi do łazienki, po czym oparła się o nie, zmęczona.
Kiedy ten koszmar się skończy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro