Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Powrót

Gilberta nie było na tyle długo, by Felicja zaczęła się martwić. Nie o niego, broń Boże! Martwiła się o to, co mógłby nawyrabiać z jej ciałem. Gdyby tylko narobił jej wstydu... Polka wolała nawet nie kończyć tej myśli.

Skończyła wypełniać wszystkie potrzebne dokumenty, po czym jęknęła, kładąc głowę na biurku.

- Idiota - mruknęła do siedzącego na jej ramieniu Gilbirda, do którego najwyraźniej wciąż nie docierało, że ona nie jest jego właścicielem, a jedynie wygląda tak jak on. - Nie mógłby się pospieszyć? Zaraz tu zasnę!

Mimo tych słów, wiedziała, że nie ma racji. Źle sypiała już od dłuższego czasu. Nie mówiła o tym nikomu - nie było takiej potrzeby, a Felicja niczego nie nienawidziła bardziej niż rozczulania się nad nią i czynienia z niej ofiary. Zawsze były to tylko słowa, za którymi nie szły czyny.

- Idiota! - powtórzyła raz jeszcze, czując jak narasta w niej złość. Niech i się obraża, ale nie musi od razu uciekać!

---

Gilbertowi udało się jakimś cudem wrócić do mieszkania Felicji już po trzech godzinach przeszukiwania Warszawy. Biorąc pod uwagę, że Prusy bardzo rzadko zważał na to, w którą stronę się kieruje, było to jak na niego naprawdę spore osiągnięcie.

Widok samego siebie, już nieźle zezłoszczonego, gdy tylko drzwi się otworzyły, nie zaskoczył go.

- Gdzieś ty się szlajał? - warknęła Łukasiewicz, chcąc nie chcąc wpuszczając go do środka.

Gilbert wzruszył ramionami.

- Zgubiłem się. Wziąłbym prysznic. Masz coś takiego w domu?

- Co ty, myślisz, że gdzie jesteś? To jest mój dom. Oczywiście, że mam prysznic - parsknęła Polka, po czym rzuciła mu czymś prosto w twarz - Masz.

Gilbert ze zdziwieniem ściągnął miękki materiał ze swej twarzy.

- Co to ma być? - spytał, patrząc ze zdumieniem na różowy materiał przypominający sukienkę.

- Moja koszula nocna. Chyba nie zamierzałeś pójść spać w tym przepoconym ubraniu, co? - Felicja spojrzała na niego z litością - Jak się przebierzesz, włóż rzeczy do pralki. A jutro wybierzemy się na zakupy. Potrzebuję coś dla siebie. Coś ładnego.

Prusy powoli, powoli odwrócił się w stronę Polski. Czy ona właśnie stwierdziła, że on ma się ubrać w koszulę nocną? I to różową?

- Nie ma mowy, bym włożył sukienkę! - wykrzyknął, zbulwersowany.

- Chodzisz w sukience od wczoraj i dopiero teraz masz problemy? - Felicja uniosła brew w udawanym zdziwieniu.

- Nie było czasu, bym się w coś przebrał - wytłumaczył się Gilbert, po czym westchnął. - Słuchaj, naprawdę nie chcę zaczynać kolejnej kłótni. Nie masz czegoś normalniejszego? I mniej różowego?

- Jakie z tobą są problemy... - Polska pokręciła głową z niedowierzaniem, po czym otworzyła szafę. Przyjrzała się jej krytycznie, wyciągnęła kilkanaście sztuk ubrań, kilka po namyśle schowała, po czym wskazała triumfalnie na wybrane przez nią części garderoby - Zdecyduj się, co chcesz. Ja idę się pierwsza kąpać. Jak cię złapię na podglądaniu, to palce ci połamię.

- Nie mam po co podglądać... - mruknął pod nosem Gilbert, czego na szczęście Słowianka nie usłyszała.

Felicja zatrzasnęła za sobą drzwi do łazienki, po czym oparła się o nie, zmęczona.

Kiedy ten koszmar się skończy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro