Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

— Widzę, że wszystko się zgadza — mruknął, przeglądając pocztę elektroniczną, kiwając przy tym głową. — Tylko wydrukuj to wszystko, by były w formie papierowej, ale możesz już to zrobić jutro. A i nie zapomnij o prezentacji. — Jaehyun skierował swój czekoladowy wzrok na Sohyun, która, mimo późnych godzin i dużego nawału pracy, stała na baczność przed jego biurkiem nie okazując nawet krzty zmęczenia, za co podziwiał jej postawę. — Myślę, że na dzisiaj już koniec. Możesz wracać do domu.

Sohyun ukłoniła się tylko i ruszyła w kierunku drzwi. Chwytając za klamkę, odwróciła się w jego stronę, chcąc wytłumaczyć się z zachowania, które zaprezentowała mu ostatnio.

Jednak widząc jak przeciera oko ze zmęczenia postanowiła, że nie będzie go już zamęczać i po prostu wyszła za drzwi.

Westchnęła i wyłączając wszystko po kolei, zgarnęła z kanapy torebkę. Zerknęła jeszcze raz na pokój zanim go zakluczyła. Będąc już na parterze jej uwagę przykuła dość głośna wymiana zdań, która wydobywała się zza drzwi koło recepcji. Rozmowa była na tyle słyszalna, a jej ciekawska natura sprawiła, że musiała podsłuchać chodź odrobinę tej dziwnej rozmowy.

— Wiem, że zrobiłeś to specjalnie! Mógłbyś się chociaż przyznać.

— A nawet jeśli, to co? Wszystkie chwyty dozwolone.

— To było po prostu nie fair!

— Ja tak nie uważam.

— Hej! Jeszcze nie sko... O cześć Sohyun.

Drzwi otworzyły się z takim impetem, że nawet nie zdążyła zareagować i obaj chłopcy przyłapali ją na sterczeniu przy ladzie z szerokimi oczami.

Mark i Haechan uśmiechnęli się szeroko, zachowując się przy tym, jakby nic się nie stało. Kim odwzajemniła ich uśmiechy, ale wciąż miała w głowie ich dziwne zachowanie.

— Jak dużo słyszałaś? — zapytał niepewnie Hae, drapiąc się nerwowo po karku.

Sohyun wzruszyła jedynie ramionami, badając wzrokiem każde ich ruchy, które mogły zdradzić ich dziwne zachowanie.

— Niewiele. A powinnam?

— Nie, nie, nie... — Obydwoje rzucili, kręcąc energicznie głowami. Ich uśmiechy wciąż nie schodziły im z twarzy. Czy ta sytuacja wprawiła ich w takie rozbawienie, czy faktycznie coś pod nią ukrywali? — To nic ważnego.

— To w takim razie, życzę dobrej nocy.

— Dobranoc! — rzucili za nią. Kim, idąc w stronę wyjścia, odwróciła się chcąc ostatni raz spojrzeć na ich tajemnicze buźki, ale już ich tam nie było.

Ich zachowanie z pewnością nie należało do naturalnych. Odkąd tu pracuje wszyscy współpracownicy są w stosunku do niej bardzo mili, nieraz przesadnie, a to wydaje się na prawdę dziwne. No i jak tu wytrzymać, gdy wszyscy wokół zachowują się nienaturalnie miło?

Nim wyszła, ujrzała palące się światło za drzwiami do restauracji. Teraz jej głowę zajmowały myśli, kto jeszcze pracuję o tak późnej porze? Jej ciekawość ponownie osiągnęła apogeum tego wieczora, bo skierowała swoje ruchy w tamtą stronę. Miała jednak nadzieję, że spotka Doyounga. Chciała mu podziękować za jego poranny zastrzyk kofeiny, dzięki któremu nie straciła przytomności z braku snu.

Będąc na sali restauracyjnej, dało się usłyszeć odgłos obijających się garnków, a wchodząc do kuchni towarzyszyło im ciche podśpiewywanie ciemnowłosego chłopaka. Sohyun zachichotała widząc, jak Taeil kręci biodrami w rytm śpiewanej melodii.

— Kurczę, Sohyun! — krzyknął, łapiąc się za serce i oddychając głęboko. — Wystraszyłaś mnie.

Jego wystraszona mina wprawiła ją w jeszcze większe rozbawienie, na co twarz Taeila przybrała lekkiej czerwieni.

— A co ty tutaj robisz? Jest już późno — mruknął cichutko, unikając z nią kontaktu wzrokowego.

— Właśnie skończyłam na dzisiaj, ale zauważyłam, że światło się pali, więc postanowiłam zobaczyć, kto oprócz mnie jeszcze tu przebywa. — Uśmiechnęła się szeroko, chcąc dodać mu trochę otuchy, by nie musiał się przed nią wstydzić. W jej mniemaniu, to raczej ona była tu chodzącym wstydem, przypominając sobie spotkanie z szefem.

— Jak widzisz ja wciąż jestem na chodzie. — Odwrócił się w stronę blatu, powracając do wcześniejszej czynności, którą przerwał. — Niektórzy goście nieraz zamawiają posiłki o późnych porach. — Odwrócił głowę w stronę Sohyun. — A jak wiadomo, głód zawsze przychodzi w nocy.

Odchrząknęła nieśmiało, gdy Taeil mrugnął do niej okiem. Zazwyczaj nieśmiały chłopak jest nagle w stanie do takich zalotnych gestów?

— Więc, co dzisiaj przyrządzasz? — Podeszła, zerkając mu przez ramię.

— Nic szczególnego, zazwyczaj wystawiamy nadmiar tego, co zostało z obiadu, by nie marnować więcej jedzenia. Czasem coś dołożę, ale przeważnie podgrzeje dania na ciepło.

— A co jeśli nie zejdzie całe jedzenie?

— Nie często się do zdarza, ale jeśli już, to wywozimy do biedniejszych dzielnic, by jutro móc przyrządzać nowe posiłki ze świeżych produktów. Nic nigdy nie zostaje.

Ciemnowłosa kiwała głową z zainteresowaniem. Była pod ogromnym wrażeniem, tego jak prosperuje ten hotel. Miała świadomość, jak dużo jedzenia się marnuje na świecie, dlatego nie mogła wyjść z podziwu, że zadbali nawet o to, by choć jeden pomidorek koktajlowy się nie zmarnował.

— Nie sądziłam, że aż tak dużą wagę przywiązujecie do każdego szczegółu.

— Nie bez powodu Bellavista jest nazywany jednym z najlepszych hoteli na świecie — rzucił.

No tak, przecież to oczywiste, pomyślała, przybijając sobie mentalną piątkę w czoło.

— W takim razie, myślę, że nie będę ci już przesz...

— Czekaj! — zawołał nagle, podchodząc do bulgoczącego garnka, z którego wydobywała się para. — Zanim wyjdziesz — zanurzył łyżkę w złocistym bulionie i podmuchał lekko, podsuwając łyżkę pod nos czarnowłosej. — Porszę, spróbuj.

Spojrzała na niego, przystając na jego zadziwiającą propozycję. Przysunęła się niepewnie pozwalając, by delikatnie włożył sztuciec do jej ust. Ciepło rozpłynęło się wewnątrz buzi, rozkoszując jej podniebienie swoim smakiem.

— To jest na prawdę dobre.

— To tylko zwykły ramen — zachichotał na jej reakcję. — Nie jest za słony?

Kim pokręciła głową, zlizując z ust ostatnie kropelki pysznej potrawy, żałując, że smak powoli zanikał.

— Jest idealny. Ty z przeciętnego dania potrafisz wydobyć najlepszy smak.

— Lata praktyki.

Taeil na powrót wrócił do swoich obowiązków, więc Sohyun postanowiła, że spokojnie się wycofa, nie przeszkadzając mu dłużej.

— No więc, spokojnej nocy — rzuciła, puszczając mu szybko oczko. — I nie pracuj do zbyt późna.

Chłopak kiwnął jedynie głową, na powrót przyjmując nieśmiałą naturę z soczystym różem na policzkach.

Całe mieszkanie było spowite w mroku. Oświetlało je jedynie światło bijące z włączonego telewizora. Tak, jak podejrzewała - na kanapie zastała smacznie śpiącą Yoojung z pilotem w ręce. Kim rozczulił ten widok i wiedziała, że nie pozostało jej nic innego.

— Wstawaj, mizerna płotko! — krzyknęła nad twarzą brunetki, przeskakując przez kanapę, przygniatając swoim ciężarem ciało Jung. W odpowiedzi dostała tylko głośny jęk i twarz Yoojung przybierająca zniesmaczony grymas.

— Złaź ze mnie tłuściochu!

Yoo zrzuciła z siebie śmiejącą się do rozpuku Sohyun. Brunetka zmierzyła przyjaciółkę wciąż zamglonym, ale groźnym spojrzeniem. Już planowała zemstę za to, że została zbudzona z pięknej krainy snów.

— Przez ciebie będziemy płacić większe rachunki! — skarciła ją So.

— Cały wieczór spędziłam nad jednym artykułem i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam — mruknęła, ziewając soczyście.

— Idź już lepiej spać. Nic nie zrobisz, będąc na skraju wycieńczenia.

Sohyun wyłączyła szybko telewizor i obydwie skierowały się do swoich pokoi. Ciemnowłosa zaliczyła jeszcze wieczorną toaletę z pielęgnacją w porównaniu z Yoojung , która odpuściła sobie wszystko i padła jak długa na łóżko. Sohyun miała właśnie zrobić to samo, ale niespodziewanie usłyszała dzwonek telefonu. Z zaskoczeniem chwyciła telefon, zastanawiając, kto dzwoni do niej o tak później porze? Gdy na wyświetlaczu ujrzała numer mamy, uśmiechnęła się szeroko.

— Halo? Mama?

Hyunnie, jak dobrze cię słyszeć — szczęśliwy głos zaszczebiotał w słuchawce. — Dlaczego wcześniej nie dzwoniłaś?

— Miałam ostatnio dużo na głowie, a to wszystko związane z pracą.

No i jak ci się tam podoba?

— Jak na razie wszystko idzie świetnie. Przyjemnie mi się pracuje, a mieszkanie z Yoojung jest nawet znośne — zaśmiała się, zakrywając usta dłonią, by nie zbudzić śpiącej królewny zza ściany.

Pozdrów ją ode mnie. Mam nadzieję, że kiedyś nas odwiedzi.

— Zjadła już wszystko, co mi zapakowałaś, już pierwszego dnia!

W odpowiedzi usłyszała wesoły śmiech, który wprawił ją w lekki smutek. Żal było jej zostawiać mamę i siostrę same w Londynie. Lecz chciała i musiała podążać za marzeniami. Dzięki tej pracy może wspomóc finansowo rodzinę. Po śmierci taty tylko Sohyun była ostatnią nadzieją. Bowiem mama So zaraz po ukończeniu szkoły średniej zaszła w ciążę, a kilka lat później, dowiedziawszy się o chorobie młodszej córki, nie była już w stanie kontynuować nauki. Piętnastoletnia Dahyun zachorowała na serce i jedynie przeszczep w Stanach pozwoliłby jej w pełni cieszyć się z życia, a praca taty była jedynym źródłem dochodu rodziny, ale teraz na nic się zda, ponieważ tata zmarł na przedwczesny zawał. Dlatego też Sohyun postanowiła, że zrobi wszystko, by zaopiekować się rodziną.

— A u was wszystko w porządku?

Tak, Dahyun przez cały dzień szaleje, bo zaliczyła semestr. — Sohyun uśmiechnęła się na myśl o wesołej buźce siostry. Tęskniła za nią bardzo.

— Wycałuj ją ode mnie. Zadzwonię znowu.

No tak! Przecież u ciebie jest już noc. — Po raz kolejny usłyszała donośny śmiech z telefonu. — Śpij dobrze So.

— Pa, mamo.

Po trwającej nostalgii, którą przerwał zegar, wskazujący, że jest niedużo przed północą, ułożyła się wygodnie na materacu. Rozmowa z mamą była jak terapia i mając nadzieję, że w końcu porządnie się wyśpi, odpłynęła do krainy Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro