Rozdział 19
— Gdzie jest ta cholerna torebka?!
Już po raz setny przegrzebała całą szafę, robiąc przy tym okropny bajzel. Cóż, przejmować się będzie tym dopiero później.
Od samego rana, w domu panowało wielkie poruszenie, gdyż nadszedł w końcu długo oczekiwany dzień przez Sohyun. Dzisiaj wylatywała razem z Jaehyunem na wyjazd służbowy. Trochę odpoczynku jej się należy, mimo że wciąż leci by tam pracować.
— Jesteś zołzą! — jęknęła głośno Yoo, wydymając policzki w złości. — To nie fair, że jedziesz sobie na karaibskie wakacje, a mnie zostawiasz w tym mroźnym Seulu!
Sohyun wykręciła wymownie oczami na jej kolejny akt buntu.
— To nie są wakacje, a wyjazd służbowy.
— Bla, bla, bla. — Sohyun spojrzała na nią z politowaniem. Ona na prawdę czasem zachowuje się jak duże dziecko. — Pewnie będziesz leżeć pod palmami i sączyć drinka.
— Jeśli będzie taka okazja, to z przyjemnością zrobię sobie zdjęcia, które później ci pokażę.
Yoojung rzuciła w kierunku So poduszkę, którą miała pod ręką. Czarnowłosa nie chciała być dłużna, ale wiedziała też, że jeśli jej odda, to zamieni się to w wielką bitwę na poduszki, a w tedy na pewno się spóźni i dopiero nigdzie nie poleci.
— Mogłabyś mi pomóc w szukaniu, a nie jęczysz mi cały czas nad uchem — mruknęła, ponownie przetrzepując wieszaki w przedpokoju.
— I tak powinnaś być mi wdzięczna, że zawożę cię na lotnisko o tak wczesnej porze.
Sohyun zaprzestała na chwilę swoich poszukiwań i spojrzała na nią w niezrozumieniu.
— Dochodzi czwarta.
— Dla mnie to wcześnie. — Wzruszyła beztrosko ramionami, układając się wygodniej na kanapie. — Szczególnie w weekend. Mi też się należy odpoczynek po tygodniu harówki.
Nie miała ochoty, ani nawet siły by na to odpowiadać. Miała ważniejsze sprawy na głowie — chociażby poszukiwania zaginionej torebki.
— Chyba nigdy jej nie znajdę! — jęknęła z rezygnacji, opadając ciężko na krzesło. Spuściła głowę w dół i była gotów płakać, jak dziecko przy upuszczeniu lodów na podłogę.
— Czekaj, chodzi ci o tą żółtą w wężowym wzorze? — zapytała Yoo, a Sohyun kiwnęła smutno głową. Brunetka zaśmiała się głośno, czym wprawiła w zdziwienie Sohyun. — Zapomniałam, że pożyczyłam ją ostatnio do pracy.
Sohyun zmarszczyła złowieszczo brwi i pognała w kierunku pokoju przyjaciółki. Na szczęście Jung była na tyle leniwa, że rzuciła torebkę na sam wierzch ubrań, które piętrzyły się na krześle.
— Dobra, dokumenty, ubrania, kosmetyczka, laptop... Wydaję mi się, że wszystko już mam. — Przejechała wzrokiem po walizkach i, gdy upewniła się, że wszystko jest, zjechały szybko na dół i skierowały się w stronę samochodu Yoojung. Opatuliła się szczelniej wełnianym swetrem, gdy powiał zimniejszy wiatr. Już nie może się doczekać tych ciepłych temperatur, gdy wyląduje na Jeju.
Odlot miała dopiero o dziewiętnastej, ale wolała być wcześniej i załatwić wszystkie formalności na spokojnie niż na złamanie karku. W końcu nauczyła się tego, żyjąc przez ostatnie lata na walizkach.
Dojazd na szczęście minął bez jakiś dużych komplikacji. Pomijając oczywiście jeden korek, przez który Yoojung nie szczędziła w niecenzurowanych słowach i ciągłym wciskaniu klaksona. Ostatni odcinek odbył się w głośnej atmosferze piosenek BigBang, które leciały w radiu.
Yoojung zaparkowała swojego czterokołowca dopiero gdzieś na obrzeżach, narzekając oczywiście na ilość aut, przez co musiały ciągnąć walizki Sohyun przez cały parking.
— Co ty tam w środku masz? — jęknęła brunetka, ciągnąć za sobą średniego rozmiaru kolorową walizkę. — Kamienie?
— Wyluzuj. — Wywróciła oczami Sohyun, przewieszając sobie przez ramię dużą torbę. Sądziła, że będzie ważyć nieco mniej patrząc na to, że zrezygnowała z połowy kosmetyków by niepotrzebnie tachać dużych kilogramów. — Mam tam tylko ciuchy, więc i tak dałam ci lżejsze do noszenia.
Jednak argumenty czarnowłosej mało się zdały, bo przyjaciółka jak zwykle miała swoje kontr-odpowiedzi i postękiwała za każdym razem, gdy kółko walizki wpadało w jakąś szczelinę lub kamień. Lecz później w cale nie było łatwiej, bo im bliżej były, tym więcej ludzi przepychało się między sobą.
— No dobra — odezwała się Yoojung, gdy zatrzymały się pod ścianą w mniej zatłoczonej przestrzeni. — Gdzie jest ten przystojniak?
Sohyun przerwała na chwilę wymachiwania głową i spojrzała na Yoojung spojrzeniem pełnym zdziwienia. Tych słów akurat nie spodziewała się, że padną z jej ust. I nie chodziło o to, że się z tym nie zgadza. Akurat w tej kwestii miała rację.
— Przystojniak? — mruknęła, uśmiechając się zawadiacko. Jung wzruszyła jedynie ramionami, przez co mina Sohyun zrzędła. Nie załapała w ogóle jej zaczepki. — Ostatnio jeszcze byłaś do niego bojowa nastawiona, że gdybyś nie pomyliła go z Sichengiem, to prawdopodobnie by cię tu nie było.
— To nie zmienia faktu, że jest przystojny.
Kim na powrót zaczęła jeździć wzrokiem dookoła siebie. Nie wiedząc czemu, ale zaczęła się trochę obawiać tego wyjazdu. W końcu jedzie reprezentować hotel. Jest to czymś w rodzaju odpowiedzialności — nawet dużej.
— Może cię wysta...
— Tam jest! — Przerwała jej szybo Sohyun, puszczając jej idiotyczny komentarz mimo uszu.
Yoojung powiodła za przyjaciółką wzrokiem, który zatrzymał się na punkcie oddalonym od nich o jakieś dziesięć metrów.
Jaehyun wyglądał kompletnie inaczej niż na co dzień można go było zobaczyć w hotelu. Miał na sobie zwykły biały t-shirt w połączeniu z szarymi dresami. Wyglądał zwyczajnie, ale nawet wtedy nie dało się odwrócić od niego wzroku.
— No, to powodzenia — rzuciła Yoojung, poklepując przyjaciółkę po plecach, chcąc, jak najszybciej zwiać. Ale Sohyun nie zamierzała zostawić siebie samopas.
— Gdzie ty się wybierasz?! Masz zostać tu ze mną!
— Chyba żartujesz! — Roześmiała się głośno Yoojung, zginając się w pół ze śmiechu. — Nie zamierzam pokazywać się mu na oczy. Za bardzo się go boję.
Tym razem Sohyun parsknęła pod nosem na wyznanie przyjaciółki, która boi się jej szefa. Ale szybko przyznała jej rację i lekko zbladła na myśl, że będzie pozostawiona z nim sam na sam.
— Błagam, nie zostawiaj mnie.
Ale było już za późno, bo brunetka zaczęła powoli się wycofywać, że była już poza zasięgiem jakiekolwiek ataku ze strony Sohyun.
— Tylko nie palnij czegoś głupiego! — Usłyszała krzyk przyjaciółki, do której wróciła wzorkiem, ale jedyne co zobaczyła, to Yoojung biegnącą w stronę wyjścia.
Czarnowłosa westchnęła przeciągle, kręcąc wymownie głową. Nie daruje jej tego, że zostawiła ją tak na pastwę losu.
Nie pozostało jej nic innego, jak złapać walizkę i ruszyć w kierunku Jaehyuna, który miał spuszczoną głowę w dół na telefon, a drugą rękę miał pretensjonalnie włożoną do kieszeni. Wyglądał jak zwykły facet wracający z wieczornego treningu na siłowni, a nie jak prezes największej sieci hoteli. Jednak nawet w tedy wyglądał zjawiskowo dobrze.
Gdy znalazła się na tyle blisko, że jej osoba była możliwa do zauważenia, nie bardzo wiedziała, jak ma zacząć rozmowę.
Dzień dobry? Zbyt oficjalnie, nie są przecież w pracy.
Cześć? Zbyt nieformalnie, dodatkowo jeśli wciąż patrzy na niego przez pryzmat stanowiska.
Nic nie mówić? Wyjdzie na głupka, któremu brakuje języka w buzi.
Odchrząknęła, chcąc jednak coś powiedzieć, ale chłopak był szybszy i, gdy uniósł głowę, kierując wzrok wprost na jej twarz, Sohyun zachłysnęła się powietrzem i kaszlnęła niekontrolowanie.
— Cześć — przywitał się. Ściągnął lekko brwi w dół widząc, że jej twarz zrobiła się lekko czerwona, gdy próbowała unormować ten niespodziewany atak kaszlu. — Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
— Tak, tak... — machnęła w górę ręką dając znak, że dochodzi do siebie.
— Dobrze, że przyjechałaś wcześniej. Zawsze warto być przygotowanym na wszelkie nieprzewidziane sytuację.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową w odpowiedzi. Czuła tę niezręczność między nimi i obawiała się zacząć jakkolwiek temat, szczególnie po wcześniejszej akcji, w której również się przed nim zbłaźniła. W duchu dziękowała, że Jaehyun zaproponował by przeszli odprawę i oddali bagaże. Niestety ilość ludzi była dosyć spora, przez co musieli cierpliwie stać w kolejce, co nie uśmiechało się Sohyun, gdy cisza między nimi wciąż doskwierała i nie miała zamiaru zniknąć. Przynajmniej nie szybko.
— Dziękuję... — odezwała się So, gdy brunet w ostatniej chwili złapał za jej walizkę i położył na taśmę.
— ...Jaehyun — dokończył, wręczając dokumenty kobiecie za ladą. — Nie jesteśmy w pracy, więc nie musimy mówić do siebie formalnie. Poza tym chyba jesteśmy w podobnym wieku.
— Tak, racja — odparła nieśmiało. Matko, jeśli tak będzie wyglądać ich każda rozmowa, to lepiej byłoby w ogóle nie jechać.
Gdy przeszli już wszystkie kontrole, znaleźli wolne krzesła i grzecznie czekali na swój lot. Który dopiero miał być za półtorej godziny...
Sohyun kątem oka zerkała na Jaehyna, który siedział na przeciw niej, jeżdżąc wzorkiem po ekranie swojego telefonu. Nawet po godzinach pracy, ciągle w niej jest. Zastanawiała się, czy zaczynać jakąkolwiek rozmowę, czy lepiej zostawić go w spokoju i mu nie przeszkadzać. W hotelu nie zamieniali jakoś dużo słów, mimo iż mogło się wydawać, że jako asystentka spędza z nim najwięcej czasu. Jednak ich rozmowy ograniczały się jedynie do wydawania przez chłopaka poleceń, które zwykle zajmowały jej pół dnia. Ale nie będzie przecież siedzieć jak idiota, wpatrujący się podłogę.
— No więc... Jaehyun — będzie musiała przyzwyczaić się do zwracania się do niego w ten sposób. — Długo już pracujesz w Bellavista?
Chłopak podniósł głowę, obdarzając ją wzrokiem. Dziewczyna, nie rozumiejąc czemu, ale poczuła przepływ gorąca, kiedy spojrzał na nią spod długich rzęs.
— Od ładnych paru lat. Ojciec od dziecka marzył, żebym przejął rodzinny biznes, więc od małego wdrażał mnie w tajniki szefostwa.
Czarnowłosa kiwnęła w zrozumieniu. Jak na początek rozmowy, to nie jest aż tak źle.
— A nie myślałeś nigdy, żeby robić coś innego? Wiesz, skoro to było marzenie twojego ojca, to było również twoje?
Jaehyun wyłączył telefon i schował go do kieszeni. Widać rozmowa zrobiła się dość ciekawa, skoro brunet zmarszczył brwi w namyśle.
— Myślę, że tak. Nawet dobrze czuje się w tym co robię i lubię to robić. — Uśmiechnął się delikatnie. — Chyba dobrze mi idzie jako szef?
— Tak, świetnie idzie ci rozkazywanie ludziom, co mają robić. — Zaśmiała się cicho, ale dopiero później zorientowała się, co tak właściwie powiedziała. Przyłożyła rękę do ust, wytrzeszczając oczy tak szeroko, że mogłyby jej wypaść z oczodołów. — Nie to miałam na myśli...! Znaczy miałam, ale w dobrym tego słowa znaczeniu... No bo dzięki tobie wszyscy jesteśmy zgrani... i hotel tak dobrze prosperuje i...
Jaehyun tylko patrzył na nią z uniesioną do góry brwią, słuchając jej tłumaczeń z rozbawieniem na twarzy. Ta dziewczyna zachowuje się jakby miała dwubiegunowość — raz zorganizowana i kompetentnie przygotowana, a raz roztrzepana z niewyparzoną buzią.
— Rozumiem, rozumiem. — Przerwał jej litanie, posyłając jej delikatny uśmiech chcąc by wiedziała, że nie jest urażony jej słowami i zrozumiał o co jej chodziło.
Sohyun jednak nie uspokoiło to na tyle, by zaczerwienić się, jak dojrzały pomidor. Wyglądała, jak pryszcz, który ostatnio wyskoczył Yoojung na czole.
Wciąż nie mogła uwierzyć, że palnęła coś takiego prosto w twarz Jaehyunowi. Miała ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wyjść na światło dzienne. Jednak musiała się ograniczyć do niezręcznego chichotu, który sprawił, że znowu wyglądała jak idiota, więc szybko ucichła.
W tym momencie najbardziej interesująca była nitka wystająca z rękawa swetra, którą zaczęła miętolić. Wolała unikać kontaktu wzrokowego z chłopakiem siedzącym naprzeciwko, tak więc również zakończyła jakiekolwiek próby nawiązania rozmowy. Ostatecznie.
Lot przebiegł na szczęście bez żadnych komplikacji. Pół lotu Sohyun i tak przespała, a drugie pół Jaehyun, więc nie mieli sposobności zamienić ze sobą nawet paru słów. Za co była wdzięczna niebiosom.
Wylądowali akurat, gdy za oknem zrobiło się kompletnie ciemno, a ląd z lotu ptaka oświetlony był jedynie małymi punkcikami. Na zewnątrz było jednak nieco cieplej niż w Seulu i nie trzeba było zaopatrzać się w dodatkową kurtkę. Mimo, iż panował właśnie środek zimy, to było dość znośnie, jak na wyspiarskie tereny.
Sohyun wraz z Jaehyunem, po odebraniu bagażu i spełnieniu wszystkich należytych formalności, ruszyli do wyjścia w kierunku elegancko zaparkowanych vanów z równie eleganckimi mężczyznami stojącymi obok nich, który każdy z nich trzymał w ręce tablice z imieniem i nazwiskiem. A na jednej widniał właśnie napis wytłuszczonym drukiem — Jung Jaehyun. Sohyun skinęła jedynie głową na faceta, nie chcąc za wiele mówić. Z jego strony rozmowa też chyba była tutaj zbędna. Mężczyzna ruszył z miejsca i zapakował wszystkie ich bagaże do bagażnika, a następnie gestem ręki wskazał, by zajęli tylne miejsca samochodu, podczas gdy on zasiadł za kierownicą.
— Do Skyfall.
Mężczyzna kiwnął jedynie głową na prośbę Jaehyuna, i ruszył z miejsca. Teraz sobie przypomniała, jak Jaehyun prosił by zaplanowała wszystko na ich przyjazd na Jeju. Można powiedzieć, że była z siebie całkiem zadowolona, bo na razie wszystko szło bez szwanku. Nawet wnętrze samochodu pachniało luksusem, ale Kim była bardziej zafascynowana widokiem za oknem, który jednak nie trwał długo, bo zaraz zatrzymali się pod wysokim, oświetlonym hotelem. Objechali sporą fontannę i zatrzymali się przed wejściem. Nad głównymi drzwiami widniał ogromny napis Skyfall, od którego poświata biła na kilometr. Gdy wysiedli z samochodu ich bagaże już były pakowane na wózek. Podziękowali za przywóz i Jaehyun ruszył w kierunku wejścia do hotelu, a Sohyun razem z pracownikiem hotelu poszli w jego ślady.
Wewnątrz było bardzo szykownie. Hotel Skyfall nie różnił się zbytnio od hotelu Bellavista pod względem wizerunkowym. Ten również wprawiał w duże wrażenie swoim wyglądem i kunsztownym wykończeniem. Jedynie może czym się różnił, to było tu znacznie więcej ludzi nie-koreańczyków. W końcu wakacje na wyspie z szybkim dojściem na plażę wabiły turystów.
Sohyun przystanęła za Jaehyunem, który prowadził rozmowę z recepcjonistką, a czarnowłosa w tym czasie karmiła wzrok luksusową przestrzenią. Dopiero teraz przypomniała sobie, że jest w zwyczajnym dresie, widząc przechadzających się gustownie ludzi obok.
— Idziesz Sohyun?
Dziewczyna zwróciła głowę w kierunku Jaehyuna, który ponaglił ją gestem ręki. Ona szybko skinęła głową i dorównała mu kroku.
— Tu masz klucz do swojego pokoju. — Chłopak wręczył dziewczynie klucz i oboje podreptali za boyem hotelowym, który prowadził ich w kierunku wind.
— Najpierw na piąte, proszę.
Mężczyzna skinął głową i wcisnął guzik. Unosząca się cisza między nimi była zagłuszana przez nastrojową muzyczkę lecącą z głośnika. Gdy dotarli na odpowiednie piętro, wysiedli tylko we dwójkę.
— Ja tu zaczekam — powiedział Jaehyun, przysiadając na kanapie pod ścianą. Sohyun spojrzała na niego ze zdziwieniem, co chłopak wyczytał z jej twarzy i uśmiechnął się. — Mój jest piętro wyżej.
Dziewczyna przytaknęła w zrozumieniu. Sądziła, że obydwoje będą mieszkać na tym samym piętrze. Przynajmniej tak byłoby szybciej i wygodniej w kontaktowaniu się.
— W takim razie, dobranoc. — Pomachała mu na pożegnanie, na co chłopak odpowiedział tym samym.
Kim ruszyła za pracownikiem, który skierował ich na sam koniec korytarza pod pokój Sohyun. Otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę w przejściu. Zostawił bagaże w holu i, życząc uprzednio spokojnej nocy, zostawił Sohyun samą. Pokój wyglądał, jak typowy z tych wyższych standardów. Przestronna łazienka, cudowny widok zza okna, telewizor na stoliku . Jednak, to co przykuło uwagę dziewczyny najbardziej, to duże łóżko z idealnie wysłaną pościelą. I właśnie dopiero w tamtym momencie poczuła, jak bardzo jest zmęczona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro