Rozdział 15
Ostatni weekend bardzo przysłużył się do jej samopoczucia, dzięki czemu poniedziałek minął całkiem spokojnie i nawet szybko. Jeszcze wczoraj świeciło słońce, ale to był prawdopodobnie ostatni dzień pięknej pogody i teraz nad Seulem będą ciążyć jedynie burzowe chmury.
Sohyun z niecierpliwieniem i lekkim strachem oczekiwała na Yoojung na dole klatki schodowej, aż dziewczyna zejdzie i dołączy do niej, gdziekolwiek miały się wybrać. Był to pomysł Yoojung, żeby wyszły gdzieś razem po pracy, skoro skończyły obie o dość wczesnej porze, a Sohyun — nie wiedząc czemu — zawsze stresowała się nowymi pomysłami przyjaciółki.
Zerknęła po raz trzeci na spokojnie tykającą wskazówkę na zegarku, a jej cierpliwość malała z każdym kolejnym tyknięciem. Musiała jeszcze dokończyć w domu zaległe papiery, a każda godzina jest na wagę złota.
— Jestem już! — krzyknęła zdyszana brunetka, zatrzymując się przed Sohyun. Wsparła dłonie o kolana, chcąc unormować nierównomierny oddech. Z kieszeni spodni rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości. — Cholera... — skwitowała Yoojung, klikając coś na telefonie. Sohyun przyglądała się jej poczynaniom w milczeniu, nie chcąc się nawet odezwać. — Co ty tak jeszcze stoisz? Taksówka już na nas czeka.
Czarnowłosa została pociągnięta za rękaw w stronę stojącego przed klatką samochodu. Weszły, trzaskając za sobą drzwiami, a Yoojung od razu podała adres kierowcy.
— Musimy wykorzystać ten dzień, bo za niedługo mi wyjeżdżasz, więc znalazłam coś idealnego dla nas, a później pójdziemy na sushi. Znalazłam restauracje, która ma dobre opinie.
Ślinka Sohyun od razu zaczęła cieknąć na wzmiankę o sushi. Dawno go nie jadła, a to jedno z jej ulubionych dań.
— Nie wiem dlaczego, ale przeraża mnie twoje zachowanie i czasem boję się dowiadywać, co ci w głowie siedzi — zauważyła Sohyun, wpatrując się w twarz rozanielonej obok niej dziewczyny. Wykręciła jedynie oczami, kiwając przy tym z rezygnacji głową.
Po raz kolejny w taksówce rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości, która chcąc nie chcąc, powodowała uśmiech na twarzy Yoojung. Jej reakcja wprawiła czarnowłosą w ciekawość i chciała się dowiedzieć z kim tak zaciekle konwersuje, więc wychyliła delikatnie głowę w jej stronę, ale nim zdążyła cokolwiek zauważyć, Yoojung wyłączyła telefon.
— Nie mogę się doczekać, aż będziemy na miejscu. To będzie niezapomniany wieczór! — zawołała wesoło brunetka.
Teraz Sohyun nie miała wątpliwości, że to nie będzie jakiś zwyczajny wypad na miasto czy coś w ten deseń. Yoojung zaplanowała coś poważnego.
— Widzę, że już lepiej się czujesz — zwróciła się Yoojung, spoglądając z troską w oczach na jej twarz. — Ostatnimi dniami chodziłaś ledwo żywa.
To prawda. Przez natłok obowiązków nawet nie spostrzegła kiedy tydzień minął. Balansowała między pracą a domem, nie wiedząc nawet, czy jest dzień czy noc. Miewała chwilę załamania, ale szybko odpędzała kotłujące sie myśli. Przecież na początku zawsze jest trudno, a ona nie zamierza się poddawać po jednej nieprzespanej nocy.
— Tak, nie było lekko. — Kiwnęła głową, uśmiechając się lekko. — Dzięki za troskę.
— Zawsze możesz na mnie liczyć. — Yoojung odwzajemniła uśmiech, kładąc rękę na ramieniu przyjaciółki. Miały tylko siebie i tylko jedna na drugą mogła polegać. — Mam więc nadzieję, że spodoba ci się niespodzianka i zapomnisz o ostatnich smutkach.
Wewnątrz auta rozległa się cicho grająca muzyka. I chodź pochodziła ona z zewnątrz, a wszystkie okna były zamknięte, to była słyszalna coraz głośniej z każdym przejechanym metrem. Zza budynków rozprzestrzeniało się coraz więcej światła, którego źródło wydobywało się z wysokich, kolorowych konstrukcji.
— Jesteśmy na miejscu — odezwał się kierowca, zatrzymując samochód przy chodniku.
Dziewczyny zebrały swoje rzeczy i wyszły na chodnik, który zalegał od przechadzających się ludzi. Sohyun przewiesiła przez ramię marynarkę, gdy wiatr zawiał trochę mocniej. Zadarła głowę wysoko w górę, chcąc zobaczyć, gdzie aktualnie się znajdują i nie mogła uwierzyć, z chwilą, gdy do niej dotarło.
— Wesołe miasteczko?
Yoojung kiwnęła energicznie głową, szczerząc się szeroko na widok mieniących się światełek. Nie chciała czekać ani chwili dłużej i pociągnęła za sobą wciąż zdezorientowaną Sohyun.
— Brzmisz, jakbyś nie była zadowolona — mruknęła podejrzliwie Yoo, zatrzymując się po środku przejścia.
— N-nie, coś ty! — zaprzeczyła szybko Kim, kręcąc głową, widząc pojawiający się smutek na twarzy przyjaciółki. Nie chciała i nie miała zamiaru sprawiać jej przykrości. — Po prostu nie spodziewałam się, że to akurat będzie to. Mogłam się chociaż przebrać w coś wygodniejszego zamiast paradować w tym garniturze.
— Oj, nie przesadzaj. — Machnęła ręką Yoojung. — Dobrze wyglądasz.
Nagle Sohyun została lekko popchnięta, przez biegnące obok dziecko.
— Przepraszam, proszę pani! — wykrzyknął chłopczyk, znikając zaraz w tłumie ludzi.
— Proszę pani? — zapytała, lekko zdegustowana wypowiedzią dziecka. — Mam dwadzieścia sześć lat — prychnęła, przymykając ze zrezygnowania oczami.
Spojrzała na stojącą obok Yoojung, która zakrywała mocno usta dłonią, chcąc zdusić w sobie śmiech spowodowany zaistniałą sytuacją.
— Bardzo śmieszne — żachnęła Sohyun, krzyżując ręce na piersi. Lustrowała sylwetkę brunetki, która lekko się trzęsła ze śmiechu. — Wyglądam w tym, jak twoja matka.
— Ah, no coś ty — wydusiła między salwami śmiechu. — Nawet ona ma mniej poważne ciuchy w szafie.
Sohyun jedynie tupnęła obcasem w geście kapitulacji, zaciskając zęby. Musiała jedynie cierpliwie czekać, aż Yoojung wyśmieje się do końca i zaczną korzystać z atrakcji, póki mają jakiś zapas czasu.
— Dobra już, złośnico. Chodźmy na kolejkę górską zanim zrobi się ogonek.
Sohyun znowu została pociągnięta przez dziewczynę za rękaw marynarki.
Marynarki, którą prawdopodobnie założyła ostatni raz.
— Jak zjem jeszcze jedną porcję tego kolorowego popcornu, to uwierz, że łazienka będzie wyglądać, jakby odwiedził ją jednorożec z problemami żołądkowymi.
Sohyun nie miała nawet siły się zaśmiać na uwagę brunetki, bo sama czuła te sześć hot-dogów, które pochłonęła przez ostatnią godzinę. Dobrze, że najbardziej ekstremalne kolejki miały za sobą, bo teraz nie doczołgały by się nawet do kolejki.
— Matko, dawno się tak nie obżarłam — jęknęła Sohyun, klepiąc się po brzuchu. Obydwie prawie leżały na krzesłach, masując przy tym pełne od jedzenia żołądki.
— Przez najbliższy tydzień nie spojrzę na nic, co jest słodkie czy kolorowe, bo puszcze pawia — mruknęła ze smutkiem w głosie, bo ból brzucha prawdopodobnie nie opuści ją przez całą noc.
Sohyun jedynie przytakiwała na jej słowa, choć nawet na taki lekki gest nie miała siły.
— O rany, popatrz! — wykrzyknęła Yoo, wskazując gdzieś palcem przed siebie. Sohyun zwróciła głowę w tamtą stronę i, spod przymrużonych lekko powiek, dostrzegła stoisko z grą w butelki. Później ponownie spojrzała na idącą już żwawym krokiem dziewczynę, która kierowała kroki w stronę wcześniej wyznaczonego kierunku. Kim zastanawiała się, jak to możliwe, że w chwilę jej postawa nabrała siły, jakby zapominając, że przed chwilą umierała z powodu bólu brzucha. Dla niej było to jednak większe wyzwanie i ociężale wstała z drewnianego krzesła, wypuszczają przy tym ze świstem powietrze. Czuła się w tej chwili, jak kobieta w ósmym miesiącu ciąży. Dziewczyna zdążyła znaleźć się obok przyjaciółki, która już kończyła swoją rozgrywkę. Utkwiła wzrok w rzuconą przez Yoojung piłkę, która przeleciała obok ustawionych w piramidę butelek.
— Szlag! Było tak blisko!
Sohyun zachichotała pod nosem, widząc oburzoną twarz Yoojung, która wyglądała, jak obrażone dziecko, które nie dostało upragnionej zabawki.
— Nie śmiej się — upomniała ją Jung, wskazując na nią palcem. Sohyun ucichła od razu, jak na komendę, wciąż podśmiewając się pod nosem. — Zobaczysz, wygram tego pingwina.
Sohyun zerknęła na wiszącego na górze pluszowego zwierzaka, który nie był rozmiarów zwykłej zabawki, a mierzył prawie pół jej wzrostu!
— A po co ci on w ogóle? — zapytała z ciekawości Sohyun. Dlaczego ktoś dorosły, taki jak Yoojung, mógłby chcieć zdobyć zwykłą pluszową zabawkę, która nie wyróżniała się niczym szczególnym?
— Przypomina mi bohatera mojej ulubionej kreskówki z dzieciństwa, Mr Płetwa — odpowiedziała, nawet nie patrząc na Sohyun, ze wzrokiem utkwionym w butelkową piramidę. — A poza tym, uwielbiam pingwiny... - dodała, zamachnąwszy mocno ręką. — No kurczę! - zawyła z rozpaczy, gdy po raz kolejny nie strąciła ostatniej wieży. — Dlaczego cały czas przelatuje?
Sohyun wzruszyła jedynie ramionami, nie bardzo wiedząc, co jej na to odpowiedzieć. Widocznie nie było pisane Yoojung wziąć ze sobą pluszową zabawkę.
— Bo trajektoria piłki jest zbyt krzywa.
Przyjaciółki spojrzały na siebie w niezrozumieniu, po czym zwróciły głowy w stronę głosu, dochodzącego zza pleców Yoojung. Gdy ujrzały przed sobą niższego od siebie chłopczyka z króczoczarnyni włosami, spojrzały z powrotem na siebie, chcąc utwierdzić się w przekonaniu, że to on się do nich odezwał. Nie wiedziały, co było bardziej zadziwiające, to że nawet nie zrozumiały co on do nich powiedział, czy to, że to dziecko użyło słowa, którego znaczenia obie nie znały.
— Wydaję mi się, że mój traktor był okej — wydukała Yoojung, sama nie do końca wiedząc co.
Siedmiolatek wykręcił oczami na dźwięk jej słów, kładąc na ladę banknot i odbierając z jej ręki piłkę.
— Nie traktor tylko trajektoria — powtórzył, uderzając w jedną z wież, która została idealnie strącona. - Gdy zobrazujesz sobie tor lotu w głowie... — Kolejna wieża leżała na podłodze. — ...i dobrze go wyprofilujesz... — Trzecia trafiona. — ...to nie powinno być większych kłopotów.
Dziewczyny spoglądały to na zbite butelki, to na uśmiechniętą twarz chłopczyka z otwartymi ustami. Stały jak dwa słupy soli, nawet się nie poruszając, chcąc przetrawić słowa siedmiolatka.
— Poproszę tego pingwina.
Yoojung, jak na zawołanie oprzytomniała, gdy usłyszała prośbę czarnowłosego malca, który wskazał na ostatni egzemplarz pluszowej zabawki.
— Żeby wygrać pingwina, trzeba strącić cztery wieże — mruknęła ekspedientka, trochę, jakby znudzona wizją stania tu przez całą noc.
— Żaden problem — mruknął chłopiec, wzruszając ramionami. Złapał do ręki piłkę i wymierzył w stojącą parę kroków przed nim butelkową wieżę.
Yoojung spoglądała na jego ruchy, bojąc się, że zaraz pożegna się z upragnioną zabawką.
— NIE...! — krzyknęła niespodziewanie w akcie desperacji, co spowodowało, że czarnowłosy podskoczył lekko, trafiając przy tym piłką w ścianę namiotu. Yoojung uśmiechnęła się widząc porażkę chłopca — ...byłabym tego taka pewna.
Siedmiolatek spojrzał gniewnie na dziewczynę, która uśmiechała się szeroko z nagłego obrotu spraw.
— Teraz ja chcę rzucać! — krzyknęła wesoło, stawiając banknot na ladzie i strzelając po kolei w rząd piramid. Chłopiec cisnął piorunami ze swojego spojrzenia, chcąc jakoś w magiczny sposób sprawić, żeby dziewczyna spudłowała. Na jego nieszczęście tak się nie stało. — Jej! Udało mi się!
Yoojung skakała z radości, która wypełniła ją od środka. Siedmiolatek widząc reakcję dziewczyny, wykręcił wymownie oczami i odwrócił się na pięcie. Yoojung nie zwracała już na niego uwagi, bo była zbyt zajęta odtańczeniem euforycznego tańca zwycięstwa. Sohyun śmiejąc się do rozpuku, oklaskała szalony występ przyjaciółki.
— No brawo — odezwała się czarnowłosa, po chwili uspokojenia. — Tylko, że pozbawiłaś dziecko zabawki.
— Co z tego—- żachnęła szybko Yoojung, tuląc do siebie pluszowego pingwina. — W domu ma pewnie regał wypchany pluszakami.
— Przecież ty tak masz...
Yoojung szybko uciszyła przyjaciółkę, na powrót wracając do adorowania swojej zdobyczy. Teraz zaopiekuje się nim jak należy, jakby była jego mamą. Stojąca obok Sohyun wpatrywała się ze zdziwieniem na twarzy, gdy przyjaciółka zaczęła robić sobie zdjęcia z pluszakiem. W tym momencie należało zacząć obmyślać plan ewakuacyjny.
— Zgłodniałam — dodała po chwili Yoojung.
— Ty chyba żartujesz! — wykrzyknęła So, wlepiając szeroko otwarte oczy na przyjaciółkę, której wyraz twarzy był śmiertelnie poważny. — Przecież ledwo co umierałaś z przejedzenia.
— Tak, ale to było dawno.
— To było dziesięć minut temu!
Brunetka machnęła ręką na słowa przyjaciółki. Co ma poradzić, że adrenalina wyzbyła wcześniej zjedzone jedzenie, po którym zostało już tylko wspomnienie.
— Jeśli nie chcesz, to twoja strata, ale ja zamierzam wszamać tego ogr...
— Czy to jest Mr Płetwa?!
Obydwie spojrzały w kierunku piskliwego głosu, który okazał się należeć do małej dziewczynki, która rączką chwyciła rękaw kurtki Yoojung. Dziewczyna stanęła, jak zamrożona i mruknęła jedynie, kiwnąwszy głową.
— To moja ulubiona bajka! Uwielbiam ją!
Dziecko spoglądało dużymi oczami, zadzierając głowę w górę. Nie do końca było wiadome, czy jej maślane oczy były bardziej utkwione w Yoojung, czy w pingwinią zabawkę.
— Tak... ja też ją bardzo lubię... — wydukała Yoojung.
Nie wie czemu, ale widok smutnych oczu małej dziewczynki trochę ją zabolał. Mimo wszystko zacisnęła ramię na szyi zabawki, bojąc się, że zaraz zniknie w jakiś magiczny sposób.
— Bardzo przepraszam za kuzynkę. Nie lubi się za bardzo słuchać. — Cała trójka zwróciła głowy w ten sam kierunek. Do ich niewielkiego grona podszedł wysoki chłopak, który kucnął na przeciw dziewczynki. — Przecież mówiłem, żebyś czekała na mnie przy toaletach.
— Tak, ale znalazłam Mr Płetwę!
Chłopak wstał na równe nogi, kręcąc z dezaprobaty głową, wypuszczając z ust powietrze.
— Wybaczcie za to zamieszanie.
Yoojung kiwnęła w zrozumieniu głową, za to Sohyun zmrużyła oczy, lustrując twarz nowoprzybyłego, kojarząc skądś te rysy twarzy. Nawet bardzo dobrze.
— Doyoung?
— O, cześć Sohyun. — Chłopak uśmiechnął się szeroko, drapiąc się po karku. — Jaki ten świat mały, że nawet po pracy idzie się spotkać.
Tak, zwłaszcza, że Doyoung nie jest pierwszym z niesamowitej dziesiątki, którą spotkała po pracy.
Zupełnym przypadkiem.
Sohyun odpowiedziała mu również uśmiechem.
— Oppa, spójrz co ma ta dziewczyna. To Mr Płetwa! — dziewczynka ciągnęła za rękaw bluzy czarnowłosego, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
Chłopak westchnął po raz kolejny, zniżając się by mieć twarz kuzynki na przeciw siebie.
— Jia, mówiłem, że skończyły się nagrody z Płetwą i przestań podchodzić do każdego, kto z nim chodzi.
Dziewczynka wydęła ze smutku policzki i kiwnęła główką w geście poddania. Doyoung zmierzwił jej ciemne włosy, chcąc dodać jej trochę otuchy. Nie lubił, gdy była smutna.
Obie dziewczyny stały tam, jak dwa słupy soli. I choć Yoojung chciała podjąć akcję bezszelestnego wycofania się z tego miejsca, to gdzieś w środku było jej żal tego dziecka i wiedziała, co musi zrobić. Spojrzała na ogromną zabawkę po raz ostatni i wystawiła ręce w kierunku pięciolatki.
— Weź ją. Tobie się bardziej przyda. — Cała trójka spojrzała z niedowierzaniem na Yoojung. Przed chwilą walczyła, jak lwica, żeby zdobyć pluszaka, a teraz oddaje go tak po prostu. — No śmiało. Weź zanim się rozmyśle.
Dziewczynka spojrzała na nią dużymi, świecącymi oczami i odebrała pluszową zabawkę, która w jej dłoniach była praktycznie jej wzrostu.
— Dziękuję bardzo! — krzyknęła, tuląc zwierzę do siebie. — Patrz oppa, mam Mr Płetwę!
Doyoung uśmiechnął się na widok rozweselonej twarzyczki swojej kuzynki. Sohyun przyglądała się temu uroczemu obrazkowi, przywołując wspomnienia ze sobą i swoją siostrą. Dobrze znała to uczucie, gdy ukochane, młodsze rodzeństwo chodziło uśmiechnięte. Wtedy cały świat się cieszył.
Doyoung wziął Jię na ręce, co było lekkim utrudnieniem, gdy w ręce trzymała zabawkę gabarytowo podobną do niej samej.
— Dzięki — zwrócił się do Yoojung, która jakby wciąż przeżywała wewnętrzną bitwę, czy na pewno słusznie postąpiła oddając ulubioną postać z dzieciństwa. Ale widząc szczerbaty uśmiech pięciolatki, utwierdziła się jedynie w przekonaniu, że dobrze zrobiła. — Nie musiałaś tego robić.
— Ah, sądzę że już wyrosłam z zabawek. — Zaśmiała się Jung. — Poza tym widzę, że on sprawia jej większą radość niż mi.
Doyoung spojrzał na radosną Jię. Przynajmniej nie będzie już biegać po wesołym miasteczku i każdego zaczepiać.
— To co, zbieramy się? Jutro musisz iść do przedszkola.
— A Płetwa może iść ze mną? — Doyoung uśmiechnął się promiennie i w geście zgody, ruszyli w kierunku wyjścia, zostawiając za sobą dziewczyny. — Do widzenia, noona! — krzyknęła na odchodnę do Yoojung, energicznie machając ręką na pożegnanie.
Brunetka odmachnęła, póki dwójka nie zniknęła jej z pola widzenia.
— No nie spodziewałam się czegoś takiego z twojej strony.
Jung prychnęła, zadzierając głowę wysoko w górę.
— Myślę, że jestem kobietą i nie są mi już potrzebne żadne zabawki czy miśki — oświadczyła dumnie, na co Sohyun spojrzała na nią z podziwem. — Uu, popatrz, balony z jednorożcem!
I podziw się skończył.
— O tequila, moje ulubione! — zawołał wesoło Mark, gdy przed nim pojawił się żółto—czerwony trunek ze zmyślną parasolką i zakręconą rurką. — Wiedziałeś.
— To chyba jasne, nie przyjaźnimy się od wczoraj — odpowiedział Yuta, sącząc swój napój, który przyniosła mu kelnerka.
— Taeil zapomniał, że mam uczulenie na ananasa.
— To był jeden raz! — odezwał się nagle oskarżony. — Spróbuj zapamiętać dziewięć różnych zamówień, to zobaczysz.
Mark machnął jedynie na niego ręką i wrócił do konsumpcji drinka, który nie był wcale taki lekki w smaku. Rozsiadł się wygodniej na purpurowej kanapie miejscowego baru. Wewnątrz panował delikatny mrok, który przebijany był przez słabe oświetlenie lekko zakurzonych kinkietów. Loftowy wystrój wyróżniał się na tle innych barów w obrębie miasta, a cicho puszczona muzyka nadawała przyjemny klimat. Najbardziej wdzięczni wydawali się Jungwoo i Johnny za ten wypad. Przynajmniej nie musieli siedzieć w hotelowym klubie, a oni mogli sobie darować usługiwaniom przyjaciołom.
— Gdzie ten Doyoung? — zapytał poddenerwowany Taeyong, spoglądając na zegar w telefonie. Każde ich spotkanie musiało zacząć się od czekania na jednego z nich, do czego zdążyli się przyzwyczaić, ale dzisiaj Taeyong oznajmił, że mają ważną kwestię do obgadania, więc dlaczego on wciąż się nie zjawia? — Bez niego nie zaczniemy.
— Mówił, że dzisiaj nie przyjdzie — wtrącił siedzący obok Sicheng, który dorwał się do słonych orzeszków. Tae spojrzał na niego z niezrozumieniem. Jak to nie przyjdzie? — Kuzynka do niego przyjechała i nie da rady przyjść.
Lee wykręcił wymownie oczami. Przecież nie odwołają nagle spotkania, gdy każdy z nich otrzymał już swój napój. Najwyżej wszystko przekaże mu jutro w pracy.
— No więc, chciałem wam powiedzieć coś ciekawego — zaczął, wprowadzając tajemniczą atmosferę przy stoliku, tym samym ucinając kolejną falę żartów Haechana, których nikt nie miał przyjemności słuchać. Wszystkie pary oczu były skierowane na jego lekko nachyloną głowę nad stołem. — Sohyun ma w ten weekend urodziny. Info potwierdzone.
Każdy po kolei wymienił porozumiewawczy uśmiech, wiedząc co się szykuje.
To będzie idealna okazja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro